Rumunia 2023
Rumunia 2023
Ciągnęło mnie znów na motowłóczęgę, 2 ostatnie lata były Bałkany, w tym roku postanowiłem przypomnieć sobie Rumunię. Jednak planowanie trasy nie szło tak dobrze, jak w poprzednich latach - wszystko przez brak czasu, by przysiąść nad mapą i z kompem opracować trasę. W czwartek 13.07. udało się wklepać ją do końca w GPS-a, postanowiłem jeszcze zrobić jej odwrotną wersję, by w miejscach, gdzie ważna jest jazda po w miarę suchym być wpierw, ale to oczywiście zależało od pogody. Zacząłem ją śledzić, szczególnie które obszary Rumunii są objęte opadami i to zdecydowało, że trasa będzie zrobiona w wersji odwrotnej.
Wystartowałem w sobotę 15.07. rano, gdzieś koło 4.30. Nie miałem planu, dokąd dojadę w ciągu tego dnia, tym miałem zajmować się dopiero bliżej wieczoru.
Pierwszy punkt do zwiedzenia ustaliłem na Węgrzech, w miejscowości Szatmárcseke - bardzo ciekawy cmentarz, z dębowymi nagrobkami przypominającymi dzioby łodzi.
Już po drodze pierwsze zaskoczenie, zawsze jeździłem na ilość przejechanych kilometrów, do tego planowałem tankowania. Byłem przekonany, że dociągnę do Rumunii i tam dopiero zatankuję, ale zauważyłem, że wskazówka wskaźnika paliwa zaczęła lecieć w dół o jakieś 40km wcześniej, niż się spodziewałem. To oznaczało, że muszę zatankować jeszcze na Węgrzech. Pierwsza stacja - już zlikwidowana, drugą znalazłem w bok od trasy, ale przynajmniej czynna - zatankowałem 17l. Teraz już spokojnie mogłem ciągnąć dalej.
Granicę węgiresko-rumuńską udało się pokonać przy niezbyt dużej stracie czasu, jednak po jej przejechaniu zauważyłem, że wszyscy zatrzymują się albo na stacji paliw albo przy sklepach. Jadąc dalej zrozumiałem dlaczego - W Rumunii wymagane są winiety. Z tego tematu nie byłem przygotowany więc znajduję trochę cienia i zaczynam szukać w Internecie, na jakich drogach są wymagane winiety i czy mnie to też dotyczy. Okazuje się, że motocykle nie muszą mieć wykupionych winiet, więc ruszam dalej. Niepokoi mnie tylko to spalanie - niby sakwy robią za żagiel, ale nie osiągam takich prędkości, by miały przełożenie na spalanie. Dla świętego spokoju tankuję następny raz dość szybko i przeliczam spalanie - okazuje się całkiem dobre - 4.6l. Może moto za długo stało przed wyjazdem i paliwo wywietrzało?
Ciągnę na południe, celem jest droga 121 biegnąca skrajem parku Apuseni.
Jako że mam dość dobry czas - jest 14 - zaczynam się zastanawiać, czy nie dało by się podciągnąć dziś pod wjazd na Transalpinę. Po drodze mam jeszcze 14-to kilometrowy odcinek szutrowy, on na pewno mnie spowolni a obawiam się nawet, czy nie będę musiał go ominąć. Na szczęście okazuje się prostym odcinkiem i choć gorąc spory, daje się go sprawnie pokonać.
Przejeżdżam jeszcze przez rezerwat przyrody Cheile Vălişoarei, tam na chwilę się zatrzymuję i zaczynam szukać noclegu.
Myślałem o Petrești, ale czas pozwalał na dalsze podciągnięcie - wylądowałem w końcu w Jina, korzystając po drodze trochę z autostrad, co pozwoliło zaoszczędzić czas. I tak nic po drodze nie miałem do odwiedzenia, Alba Iulia zwiedziłem poprzednim razem, a na Râpa Roșie rzuciłem tylko wzrokiem z autostrady.
Nocleg dobry, motocykl parkuję jakby na dziedzińcu wewnętrznym. Pora dość późna, więc tylko szybki posiłek i kładę się spać.
Jutro ma być dzień aktywniejszy, choć nie wiedziałem jeszcze że niezupełnie o taką aktywność mi chodzi...
Wystartowałem w sobotę 15.07. rano, gdzieś koło 4.30. Nie miałem planu, dokąd dojadę w ciągu tego dnia, tym miałem zajmować się dopiero bliżej wieczoru.
Pierwszy punkt do zwiedzenia ustaliłem na Węgrzech, w miejscowości Szatmárcseke - bardzo ciekawy cmentarz, z dębowymi nagrobkami przypominającymi dzioby łodzi.
Już po drodze pierwsze zaskoczenie, zawsze jeździłem na ilość przejechanych kilometrów, do tego planowałem tankowania. Byłem przekonany, że dociągnę do Rumunii i tam dopiero zatankuję, ale zauważyłem, że wskazówka wskaźnika paliwa zaczęła lecieć w dół o jakieś 40km wcześniej, niż się spodziewałem. To oznaczało, że muszę zatankować jeszcze na Węgrzech. Pierwsza stacja - już zlikwidowana, drugą znalazłem w bok od trasy, ale przynajmniej czynna - zatankowałem 17l. Teraz już spokojnie mogłem ciągnąć dalej.
Granicę węgiresko-rumuńską udało się pokonać przy niezbyt dużej stracie czasu, jednak po jej przejechaniu zauważyłem, że wszyscy zatrzymują się albo na stacji paliw albo przy sklepach. Jadąc dalej zrozumiałem dlaczego - W Rumunii wymagane są winiety. Z tego tematu nie byłem przygotowany więc znajduję trochę cienia i zaczynam szukać w Internecie, na jakich drogach są wymagane winiety i czy mnie to też dotyczy. Okazuje się, że motocykle nie muszą mieć wykupionych winiet, więc ruszam dalej. Niepokoi mnie tylko to spalanie - niby sakwy robią za żagiel, ale nie osiągam takich prędkości, by miały przełożenie na spalanie. Dla świętego spokoju tankuję następny raz dość szybko i przeliczam spalanie - okazuje się całkiem dobre - 4.6l. Może moto za długo stało przed wyjazdem i paliwo wywietrzało?
Ciągnę na południe, celem jest droga 121 biegnąca skrajem parku Apuseni.
Jako że mam dość dobry czas - jest 14 - zaczynam się zastanawiać, czy nie dało by się podciągnąć dziś pod wjazd na Transalpinę. Po drodze mam jeszcze 14-to kilometrowy odcinek szutrowy, on na pewno mnie spowolni a obawiam się nawet, czy nie będę musiał go ominąć. Na szczęście okazuje się prostym odcinkiem i choć gorąc spory, daje się go sprawnie pokonać.
Przejeżdżam jeszcze przez rezerwat przyrody Cheile Vălişoarei, tam na chwilę się zatrzymuję i zaczynam szukać noclegu.
Myślałem o Petrești, ale czas pozwalał na dalsze podciągnięcie - wylądowałem w końcu w Jina, korzystając po drodze trochę z autostrad, co pozwoliło zaoszczędzić czas. I tak nic po drodze nie miałem do odwiedzenia, Alba Iulia zwiedziłem poprzednim razem, a na Râpa Roșie rzuciłem tylko wzrokiem z autostrady.
Nocleg dobry, motocykl parkuję jakby na dziedzińcu wewnętrznym. Pora dość późna, więc tylko szybki posiłek i kładę się spać.
Jutro ma być dzień aktywniejszy, choć nie wiedziałem jeszcze że niezupełnie o taką aktywność mi chodzi...
Re: Rumunia 2023
No i bardzo fajnie, wreszcie ktoś wyjechał z domu
Czyta się i jestem ciekaw dalszych przygód
Czyta się i jestem ciekaw dalszych przygód
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Re: Rumunia 2023
Wstaję rano, sporo km-ów dziś do zrobienia. O 5 już jestem spakowany, a osiołek objuczony. Stoję jednak przed zamkniętą bramą, nie mam jak wyprowadzić motocykl. Próbuję wpierw pukać do różnych drzwi na parterze w poszukiwaniu właścicieli. Po chwili decyduję się do nich zadzwonić. Pierwszy telefon - odrzucony. Daję chwilę i dzwonię ponownie - rozmowa po rumuńsku ni w ząb mi nie wychodzi. Czekam dalej. W międzyczasie oglądam bramę, czy jeśli odryglował bym 2 połówki to czy da się otworzyć - niestety wygląda na to, że przy okazji wyłamało by się zamek od furtki. Piszę sms-a i nadal czekam. Wreszcie przy ponownych oględzinach bramy widzę, że od wewnątrz zamek jest na przekręcenie. Chyba się jeszcze do końca nie obudziłem, ślepota moja kosztuje mnie pół godziny
Zjeżdżam serpentynami z Jina i po chwili jestem już na drodze 67C, słynnej Transalpinie. Po 6 zbliżam się już do zapory Oașa, jednak jeszcze przed nią, kładąc się w zakręty, czuję jakby motor mi myszkował - dziwne, bo wczoraj wieczorem gładziutko trzymał się w zakrętach. Zaczynam przemyśliwać, czego to mogą być objawy, obawiam się, czy nie urwałem szprych. Tak dojeżdżam do zapory, z racji braku ruchy staję na niej, by zrobić zdjęcia.
Mam zamiar zatrzymać się za nią i sprawdzić przyczynę myszkowania. Jednak tuż po ruszeniu wiem, co było przyczyną - kapeć na przednim kole. Zaczyna być to moją tradycją...
Przepycham motocykl na koniec zapory i pod budką obsługi zabieram się za robienie kapcia. Wprawę już mam, dość szybko wydłubuję dętkę i wiedzę, że puściła łatka, którą kleiłem kapcia na zeszłorocznym TET MNE. Mogłem po powrocie z zeszłorocznego wyjazdu dać nową dętkę, ale ubzdurało mi się, że dojeżdżę oponę do końca i wtedy wymienię komplet. Ta moja głupota kosztowała mnie 1.5h, z tym że teraz już robota była na spokojnie, z użyciem nakładek na felgi, by jej nie porysować, oraz płynu, by łatwiej założyć oponę. Dowaliłem ciśnienia, opona równo wskoczyła i mogłem ponownie się spakować. W budce pracownik zapory pozwolił mi umyć ręce więc pełen wypas Co ciekawe - przez cały czas mojego grzebania nie przejechał żaden motocykl, ludzie coś późno na trasy wstają.
Wyjeżdżam wreszcie z lasu i widoki zaczynają być rozległe.
Dociągam prawie pod przełęcz i odbijam na Strategicę. Generalnie to wyjazd na Rumunię miał być śladem ACT, ale po przemyśleniu - zrezygnowałem z takiego pomysłu. Brak umiejętności, ciężki moto z małym prześwitem - aż tak nie chciałem się męczyć. Strategica jest częścią ACT i w planach miałem, by wbić się nią jakieś 17km i zawrócić.
Już po chwili doganiam terenówkę, nawet nie patrzę na blachy, tylko wyprzedzam i jadę dalej. Na postoju na zrobienie zdjęcia terenówka mnie dogania - okazuje się, że to Polacy. Chwilę rozmawiamy i ruszam dalej. Oni jadą wolniej, robią więcej zdjęć
Sprawdzałem prognozy przed wyjazdem, bo trochę bałem się tego odcinka. Ostatnio padało tu 3 dni temu, trochę kałuż jeszcze jest, ale wilgotne podłoże przynajmniej nie pyli. Jednak moje umiejętności i psychika pozwalają na jazdę tylko na 1 i 2 biegu, mimo wczesnej pory (jest koło silnik zaczyna się grzać - coraz częściej załącza się wentylator. W końcu, po wbiciu się na 10km w Strategicę, postanawiam zawrócić. Już na powrocie przy napotkanym źródełku zaczynam polewać się wodą.
Kawałek dalej, próbując przeskoczyć do drugiej koleiny zaliczam wywrotkę. Nie mam pojęcia jak do tego doszło, żadny trudny teren, możliwe, że zaczepiłem sakwą o brzeg i mnie odrzuciło. Leżę z nogą przygniecioną przez moto i błogosławię się za pomysł, by zainwestować w sakwy a nie kufry. Próbuję wyszarpać nogę, lecz nie jest łatwo. Zaczynam skłaniać się do myśli, by poczekać na Polaków z terenówki, już niedługo powinni nadjechać, ale jeszcze próbuję i w końcu udaje się uwolnić nogę. Przygnieciona byłą w większości sakwą, więc szkód na zdrowiu nie ma. Gmole Ostrego po raz kolejny zrobiły robotę - tylko lekko podrapane, nic więcej Trampkowi się nie stało. Próbuję postawić moto - odpuszczam. Idę zobaczyć za zakręt, gdzie są Polacy, ale ich nie widać. Postanawiam ponownie spróbować podnieść moto, ściągam tylko kufer centralny, rozkładam boczną stopkę, wbijam bieg i ciągnę go w górę. Udaje się w końcu, ale kosztowało mnie to trochę wysiłku. Odpoczywam i akurat przyjeżdżają Polacy, chwilę rozmawiamy, w końcu muszę im zjechać na bok, by mogli przejechać. Miejsca mało, przepycham moto na skraj urwiska trochę się obawiając, czy przez wciąż drżące od wysiłku nogi nie zwalę się z moto w dół stoku. Udaje się, oni jadą dalej a ja jadę dalej do głównej drogi. I znów wybiłem sobie z głowy jazdy terenowe - przynajmniej na chwilę.
Transalpiną jechałem już drugi raz, ale tym razem pogoda się udała, widoki wspaniałe.
Dojeżdżam do drogi 67 i nią jadę na wschód, by zobaczyć rezerwat Trovanților - żywe kamienie. Podobno nasiąkając wodą rosną i wydają różne dźwięki. Pogoda upalna więc nie udało się takich zjawisk zaobserwować. Przy rezerwacie miejscowy, zobaczywszy mnie, wchodzi w krzaki i po chwili wraca z kilkoma mniejszymi kamieniami w rękach - chce mi to opchnąć
Przerzucam się na drogę E81 i jadę na północ - Transfogaraską mam zamiar przejechać właśnie od północy. Myślałem że nad wodą i w dolinie będzie chłodniej, jednak gorąc jest niemiłosierny - termometr pokazuje mi 35st.
Zjeżdżam serpentynami z Jina i po chwili jestem już na drodze 67C, słynnej Transalpinie. Po 6 zbliżam się już do zapory Oașa, jednak jeszcze przed nią, kładąc się w zakręty, czuję jakby motor mi myszkował - dziwne, bo wczoraj wieczorem gładziutko trzymał się w zakrętach. Zaczynam przemyśliwać, czego to mogą być objawy, obawiam się, czy nie urwałem szprych. Tak dojeżdżam do zapory, z racji braku ruchy staję na niej, by zrobić zdjęcia.
Mam zamiar zatrzymać się za nią i sprawdzić przyczynę myszkowania. Jednak tuż po ruszeniu wiem, co było przyczyną - kapeć na przednim kole. Zaczyna być to moją tradycją...
Przepycham motocykl na koniec zapory i pod budką obsługi zabieram się za robienie kapcia. Wprawę już mam, dość szybko wydłubuję dętkę i wiedzę, że puściła łatka, którą kleiłem kapcia na zeszłorocznym TET MNE. Mogłem po powrocie z zeszłorocznego wyjazdu dać nową dętkę, ale ubzdurało mi się, że dojeżdżę oponę do końca i wtedy wymienię komplet. Ta moja głupota kosztowała mnie 1.5h, z tym że teraz już robota była na spokojnie, z użyciem nakładek na felgi, by jej nie porysować, oraz płynu, by łatwiej założyć oponę. Dowaliłem ciśnienia, opona równo wskoczyła i mogłem ponownie się spakować. W budce pracownik zapory pozwolił mi umyć ręce więc pełen wypas Co ciekawe - przez cały czas mojego grzebania nie przejechał żaden motocykl, ludzie coś późno na trasy wstają.
Wyjeżdżam wreszcie z lasu i widoki zaczynają być rozległe.
Dociągam prawie pod przełęcz i odbijam na Strategicę. Generalnie to wyjazd na Rumunię miał być śladem ACT, ale po przemyśleniu - zrezygnowałem z takiego pomysłu. Brak umiejętności, ciężki moto z małym prześwitem - aż tak nie chciałem się męczyć. Strategica jest częścią ACT i w planach miałem, by wbić się nią jakieś 17km i zawrócić.
Już po chwili doganiam terenówkę, nawet nie patrzę na blachy, tylko wyprzedzam i jadę dalej. Na postoju na zrobienie zdjęcia terenówka mnie dogania - okazuje się, że to Polacy. Chwilę rozmawiamy i ruszam dalej. Oni jadą wolniej, robią więcej zdjęć
Sprawdzałem prognozy przed wyjazdem, bo trochę bałem się tego odcinka. Ostatnio padało tu 3 dni temu, trochę kałuż jeszcze jest, ale wilgotne podłoże przynajmniej nie pyli. Jednak moje umiejętności i psychika pozwalają na jazdę tylko na 1 i 2 biegu, mimo wczesnej pory (jest koło silnik zaczyna się grzać - coraz częściej załącza się wentylator. W końcu, po wbiciu się na 10km w Strategicę, postanawiam zawrócić. Już na powrocie przy napotkanym źródełku zaczynam polewać się wodą.
Kawałek dalej, próbując przeskoczyć do drugiej koleiny zaliczam wywrotkę. Nie mam pojęcia jak do tego doszło, żadny trudny teren, możliwe, że zaczepiłem sakwą o brzeg i mnie odrzuciło. Leżę z nogą przygniecioną przez moto i błogosławię się za pomysł, by zainwestować w sakwy a nie kufry. Próbuję wyszarpać nogę, lecz nie jest łatwo. Zaczynam skłaniać się do myśli, by poczekać na Polaków z terenówki, już niedługo powinni nadjechać, ale jeszcze próbuję i w końcu udaje się uwolnić nogę. Przygnieciona byłą w większości sakwą, więc szkód na zdrowiu nie ma. Gmole Ostrego po raz kolejny zrobiły robotę - tylko lekko podrapane, nic więcej Trampkowi się nie stało. Próbuję postawić moto - odpuszczam. Idę zobaczyć za zakręt, gdzie są Polacy, ale ich nie widać. Postanawiam ponownie spróbować podnieść moto, ściągam tylko kufer centralny, rozkładam boczną stopkę, wbijam bieg i ciągnę go w górę. Udaje się w końcu, ale kosztowało mnie to trochę wysiłku. Odpoczywam i akurat przyjeżdżają Polacy, chwilę rozmawiamy, w końcu muszę im zjechać na bok, by mogli przejechać. Miejsca mało, przepycham moto na skraj urwiska trochę się obawiając, czy przez wciąż drżące od wysiłku nogi nie zwalę się z moto w dół stoku. Udaje się, oni jadą dalej a ja jadę dalej do głównej drogi. I znów wybiłem sobie z głowy jazdy terenowe - przynajmniej na chwilę.
Transalpiną jechałem już drugi raz, ale tym razem pogoda się udała, widoki wspaniałe.
Dojeżdżam do drogi 67 i nią jadę na wschód, by zobaczyć rezerwat Trovanților - żywe kamienie. Podobno nasiąkając wodą rosną i wydają różne dźwięki. Pogoda upalna więc nie udało się takich zjawisk zaobserwować. Przy rezerwacie miejscowy, zobaczywszy mnie, wchodzi w krzaki i po chwili wraca z kilkoma mniejszymi kamieniami w rękach - chce mi to opchnąć
Przerzucam się na drogę E81 i jadę na północ - Transfogaraską mam zamiar przejechać właśnie od północy. Myślałem że nad wodą i w dolinie będzie chłodniej, jednak gorąc jest niemiłosierny - termometr pokazuje mi 35st.
Re: Rumunia 2023
Po drodze zauważam cmentarz z WW - to miejscowość Călineşti.
W planach mam też zjazd do Sebeşu de Jos - tam też jest cmentarz z WW, nazwany cmentarzem Nieznanych Bohaterów.
Z tego miejsca już niedaleko do skrętu w drogę 7C, Transfogaraską jechałem już 2 razy, ale zawsze od południa, tym razem wjazd od północy. Im wyżej tym temperatura staje się znośniejsza, stając gdzieś w cieniu zaczynam kombinować dokąd dziś dojadę i szukam noclegu. Znajduję w Valea Faurului, teraz tylko klepnąć punkt w GPS-ie i można jechać dalej.
Jakieś 2km przed tunelem staję na poboczu, obok 2 moto na naszych blachach, chłopaki z Podkarpacia. Z góry fajnie widać, jak samochodowe mróweczki pokonują serpentyny. Chwilę gadam z chłopakami, wyrwali się na parę dni do Rumunii, jutro już wracają. Woleli taki wyjazd niż jechać na zlot do Radawy, w pełni ich rozumiem
Ruszam dalej,ale ok. 1.5km od tunelu - korek. Staram się go omijać, jak tylko nic z przeciwka nie jedzie, w końcu dobijam pod tunel i znam przyczynę - cepeliada na całego. Udaje się przejechać tunel i tam jakby luźniej.
Jeszcze trochę podziwiania widoków i wjeżdżam w las - to długi, nudny odcinek, urozmaiceniem są niedźwiedzie
Przy pierwszym staję, jednak w większej odległości. W razie czego i tak pewnie bym się nie zdążył pozbierać by uciec. Samochody też przystają, niektórzy rzucają niedźwiedziowi jedzenie - w ten sposób uczą ich poszukiwania jedzenia od ludzi. W końcu jakiś Rumun otrąbia samochody i przepłasza niedźwiedzia. W dalszej części drogi widziałem je jeszcze w 2 miejscach, po paru kilometrach mija mnie też policja na sygnałach, jadąca pod górę a po chwili przychodzi na telefon ostrzeżenie przed niedźwiedziami.
Docieram w końcu do Curtea de Argeș, tankuję i niedaleko stacji benzynowej mam do zobaczenia kolejny cmentarz z WW - pochowano tu ponad 500 poległych. Ogrodzony murem kamiennym nie rzuca się w oczy, pewni przechodnie też się nim zainteresowali dopiero widząc mnie tam się kręcącego.
Jest już po 19, do noclegu niby niedaleko, ale po przyjechaniu na miejsce, jakie klepnąłem sobie w GPS - nie znajduję go. Chwilę kombinuję i okazuje się, że nocleg mam mieć w Valea Faurului a ja klepnąłem miejsce na drodze w Valea Iaşului. Sugerowałem się przebiegiem drogi, w obu miejscowościach jest zakręt 90st tylko ja wybrałem go w tej bliższej. To tylko 7km dalej więc przed 20 jestem już na noclegu. Spotykam tam parę Polaków, którzy też zwiedzają Rumunię - autostopem :-0 Przyjazd z PL zajął im 2 dni...
W planach mam też zjazd do Sebeşu de Jos - tam też jest cmentarz z WW, nazwany cmentarzem Nieznanych Bohaterów.
Z tego miejsca już niedaleko do skrętu w drogę 7C, Transfogaraską jechałem już 2 razy, ale zawsze od południa, tym razem wjazd od północy. Im wyżej tym temperatura staje się znośniejsza, stając gdzieś w cieniu zaczynam kombinować dokąd dziś dojadę i szukam noclegu. Znajduję w Valea Faurului, teraz tylko klepnąć punkt w GPS-ie i można jechać dalej.
Jakieś 2km przed tunelem staję na poboczu, obok 2 moto na naszych blachach, chłopaki z Podkarpacia. Z góry fajnie widać, jak samochodowe mróweczki pokonują serpentyny. Chwilę gadam z chłopakami, wyrwali się na parę dni do Rumunii, jutro już wracają. Woleli taki wyjazd niż jechać na zlot do Radawy, w pełni ich rozumiem
Ruszam dalej,ale ok. 1.5km od tunelu - korek. Staram się go omijać, jak tylko nic z przeciwka nie jedzie, w końcu dobijam pod tunel i znam przyczynę - cepeliada na całego. Udaje się przejechać tunel i tam jakby luźniej.
Jeszcze trochę podziwiania widoków i wjeżdżam w las - to długi, nudny odcinek, urozmaiceniem są niedźwiedzie
Przy pierwszym staję, jednak w większej odległości. W razie czego i tak pewnie bym się nie zdążył pozbierać by uciec. Samochody też przystają, niektórzy rzucają niedźwiedziowi jedzenie - w ten sposób uczą ich poszukiwania jedzenia od ludzi. W końcu jakiś Rumun otrąbia samochody i przepłasza niedźwiedzia. W dalszej części drogi widziałem je jeszcze w 2 miejscach, po paru kilometrach mija mnie też policja na sygnałach, jadąca pod górę a po chwili przychodzi na telefon ostrzeżenie przed niedźwiedziami.
Docieram w końcu do Curtea de Argeș, tankuję i niedaleko stacji benzynowej mam do zobaczenia kolejny cmentarz z WW - pochowano tu ponad 500 poległych. Ogrodzony murem kamiennym nie rzuca się w oczy, pewni przechodnie też się nim zainteresowali dopiero widząc mnie tam się kręcącego.
Jest już po 19, do noclegu niby niedaleko, ale po przyjechaniu na miejsce, jakie klepnąłem sobie w GPS - nie znajduję go. Chwilę kombinuję i okazuje się, że nocleg mam mieć w Valea Faurului a ja klepnąłem miejsce na drodze w Valea Iaşului. Sugerowałem się przebiegiem drogi, w obu miejscowościach jest zakręt 90st tylko ja wybrałem go w tej bliższej. To tylko 7km dalej więc przed 20 jestem już na noclegu. Spotykam tam parę Polaków, którzy też zwiedzają Rumunię - autostopem :-0 Przyjazd z PL zajął im 2 dni...
Re: Rumunia 2023
Następnego dnia również poranny start, jest wtedy chłodniej a i ruch jakby mniejszy. Dzień wcześniej przysiadłem nad dalszą trasą i pousuwałem pewne punkty, by ją skrócić - celowałem tak, by na 2 ostatnie dni zostało ok. 1000km. Pogoda miała się psuć, przed wyjazdem deszcz zapowiadali już na wtorek (4 dzień mojego wyjazdu), ale prognozy się trochę poprawiały.
Dziś był pieski dzień, z pierwszym psem zaprzyjaźniłem się niedaleko od startu, leżał przy przydrożnej kapliczce. Wielki, ale łagodny, już po chwili jadł mi z ręki.
W Leresti odwiedzam cmentarz z WW, położony na uboczu, trochę zarośnięty. Rosa z traw powoduje przemoczenie ciuchów, ale to przecież wyschnie. Cmentarz duży, liczba grobów robi wrażenie - ponad 560.
Następny przystanek jest pod Mauzoleum Mateiaș w którym złożono szczątki ponad 400 poległych w okolicznych walkach w czasie WW. Niestety odbiłem się od zamkniętych drzwi - takie poranne podróżowanie ma też swoje minusy, nie mogłem czekać prawie godziny na otwarcie. Robię parę zdjęć ale moją uwagę przykuwa skomlenie.
Za murkiem puchate szczenię, nie boi się mnie, częstuję go kabanosami. Już odjeżdżając widzę, że matka była niedaleko - żebrała jedzenie od innych turystów, po ich odjeździe poszła do szczeniaka.
Przed Dragoslavele dostrzegam kolejny cmentarz z WW, tuż przy drodze, nie ma gdzie zaparkować. Muszę jechać dalej i już na nogach cofnąć się o ok. 300m. Ciekawa brama wejściowa, jednak totalnie pod światło nie dało się zrobić zdjęcia.
Dalszy odcinek drogi widokowy, z serpentyn wspinających się pod górę widać spory obszar.
O 8.30 jestem już w Bran, z drogi robię tylko zdjęcie zamku.
Kolejnym punktem jest kościół obronny w Prejmer, łapię tam w cieniu trochę odpoczynku, bo temperatura zaczyna już doskwierać.
Jadąc dalej dojeżdżam do zalewu Siriu, gdzie na jej brzegu znajduje się kolejny cmentarz z WW.
Podobno wskutek budowy zapory musiał być przeniesiony w wyższe miejsce, by uchronić go przed zalaniem. Znalazłem tekst inskrypcji z tego cmentarza, tłumaczenie może niezbyt dobre, ale oddaje ideę:
"Nie zapominaj o tych, którzy polegli na wojnie,
Zostaw im od czasu do czasu wolne miejsce przy stole.
Jakby jeszcze żyli i wśród nas,
Jakby mogli wrócić do domu."
Pod jednym z tarasów kryje się krypta, w niej złożone kości poległych.
Tuż obok cmentarza posąg z brązu.
Wracam do motocykla i zaczynam polewanie się wodą. Od tej pory przystanki są częstsze na takie właśnie schłodzenie. Przy okazji jednego z takich przystanków, zatrzymuję się w ocienionej zatoczce przy drodze. Po chwili zatrzymuje się tu też samochód - kiedyś tu było źródełko, ale teraz wody brak - samochód odjeżdża. Na ten odgłos z krzaków wychodzi sunia, gdzieś tam czeka na nią potomstwo, a ona zareagowała na dźwięk odjeżdżającego samochodu i przyszła sprawdzić, czy w śmieciach znajdzie coś do jedzenia.
Chcę jej coś dać, ale jest strasznie nieufna, przy próbie rzucenia jej jedzenie - ucieka bojąc się, że ją atakuję. Jednak po chwili, jak złapała zapach jedzenia, podchodzi coraz bliżej. Daję jej 2 kromki chleba i trochę kabanosów.
Dziś był pieski dzień, z pierwszym psem zaprzyjaźniłem się niedaleko od startu, leżał przy przydrożnej kapliczce. Wielki, ale łagodny, już po chwili jadł mi z ręki.
W Leresti odwiedzam cmentarz z WW, położony na uboczu, trochę zarośnięty. Rosa z traw powoduje przemoczenie ciuchów, ale to przecież wyschnie. Cmentarz duży, liczba grobów robi wrażenie - ponad 560.
Następny przystanek jest pod Mauzoleum Mateiaș w którym złożono szczątki ponad 400 poległych w okolicznych walkach w czasie WW. Niestety odbiłem się od zamkniętych drzwi - takie poranne podróżowanie ma też swoje minusy, nie mogłem czekać prawie godziny na otwarcie. Robię parę zdjęć ale moją uwagę przykuwa skomlenie.
Za murkiem puchate szczenię, nie boi się mnie, częstuję go kabanosami. Już odjeżdżając widzę, że matka była niedaleko - żebrała jedzenie od innych turystów, po ich odjeździe poszła do szczeniaka.
Przed Dragoslavele dostrzegam kolejny cmentarz z WW, tuż przy drodze, nie ma gdzie zaparkować. Muszę jechać dalej i już na nogach cofnąć się o ok. 300m. Ciekawa brama wejściowa, jednak totalnie pod światło nie dało się zrobić zdjęcia.
Dalszy odcinek drogi widokowy, z serpentyn wspinających się pod górę widać spory obszar.
O 8.30 jestem już w Bran, z drogi robię tylko zdjęcie zamku.
Kolejnym punktem jest kościół obronny w Prejmer, łapię tam w cieniu trochę odpoczynku, bo temperatura zaczyna już doskwierać.
Jadąc dalej dojeżdżam do zalewu Siriu, gdzie na jej brzegu znajduje się kolejny cmentarz z WW.
Podobno wskutek budowy zapory musiał być przeniesiony w wyższe miejsce, by uchronić go przed zalaniem. Znalazłem tekst inskrypcji z tego cmentarza, tłumaczenie może niezbyt dobre, ale oddaje ideę:
"Nie zapominaj o tych, którzy polegli na wojnie,
Zostaw im od czasu do czasu wolne miejsce przy stole.
Jakby jeszcze żyli i wśród nas,
Jakby mogli wrócić do domu."
Pod jednym z tarasów kryje się krypta, w niej złożone kości poległych.
Tuż obok cmentarza posąg z brązu.
Wracam do motocykla i zaczynam polewanie się wodą. Od tej pory przystanki są częstsze na takie właśnie schłodzenie. Przy okazji jednego z takich przystanków, zatrzymuję się w ocienionej zatoczce przy drodze. Po chwili zatrzymuje się tu też samochód - kiedyś tu było źródełko, ale teraz wody brak - samochód odjeżdża. Na ten odgłos z krzaków wychodzi sunia, gdzieś tam czeka na nią potomstwo, a ona zareagowała na dźwięk odjeżdżającego samochodu i przyszła sprawdzić, czy w śmieciach znajdzie coś do jedzenia.
Chcę jej coś dać, ale jest strasznie nieufna, przy próbie rzucenia jej jedzenie - ucieka bojąc się, że ją atakuję. Jednak po chwili, jak złapała zapach jedzenia, podchodzi coraz bliżej. Daję jej 2 kromki chleba i trochę kabanosów.
Re: Rumunia 2023
Następny odcinek to długi przelot do miejscowości Soveja, jednak już niedaleko tej miejscowości widzę drogowskaz kierujący do kolejnego mauzoleum - Mărăşti. Tylko parę km-ów w bok, więc jadę. Parkuję za małym budynkiem, w którym myślę, że mieści się informacja turystyczna. Idę zwiedzać mauzoleum.
Na zewnątrz ściana z nazwiskami poległych, wchodzę do środka, na pierwszym poziomie (całe mauzoleum jest wkopane w ziemię) jest wystawa sprzętu wojennego, muszę uważać, bo wysokość nie jest dostosowana do mojego wzrostu.
Schodzę na niższy poziom, tam są krypty ze szczątkami żołnierzy, wiele krypt poległych rumuńskich, są też i rosyjskie jak i niemieckie.
Na tym poziomie są też sarkofagi marszałka Alexandru Averescu oraz generałów Arthura Vítoianu, Alexandru Mürgineanu i Nicolae Arghirescu.
Wychodzę na zewnątrz i widzę, że z budyneczku, w którym myślałem że jest PIT - wychodzi kobieta. Domyślam się, że obowiązuje tu opłata za wejście, podchodzę do niej i próbuję zapłacić. Niestety mam tylko kartę lub euro, a ona przyjmuje opłaty w lejach. Macha ręką i życzy szczęśliwej podróży.
Dojeżdżam do mauzoleum Soveja, niestety jest już po 16 i jest ono zamknięte w tym mauzoleum pochowano ponad 2100 poległych. Zwiedzam je tylko z zewnątrz i jadę dalej.
Niedaleko od mauzoleum jest też cmentarz żołnierzy niemieckich.
W planach miałem przeskoczenie drogą 115 do Oneşti, jednak dojeżdżając na koniec wsi Gura Văii i widząc jak zaczyna się ten 14-to kilometrowy odcinek drogi - rezygnuję. Już sam początek był błotnisty, z kałużami na całą drogę. Jak się gdzieś tam wkleję to już zostanę.
Zawracam i staję w cieniu, by wyznaczyć nową trasę. Jest, ale pod 100km dłuższa i już widzę, że plany dotarcia do Bicaz muszę zrewidować - jest już 16.30. Staram się poszukać noclegu ale brak zasięgu mi to uniemożliwia.
Następny punkt to cmentarz w Bogdăneşti, położony przy drodze ładnie wygląda w świetle zachodzącego już słońca - jest już prawie 19.
Szybki przelot do Târgu Ocna, gdzie przy cerkwi św. Mikołaja znajduje się kolejny cmentarz, zwany również armatnim - przed wejściem na jego teren stoją 2 armaty.
Jeszcze przed dojazdem na nocleg odwiedzam ostatni już tego dnia punkt - cmentarz wojenny z WW w Poieni. Na cmentarzu bawią się dzieciaki, które na mój widok chowają się za ścianę pomnikową. Prawdopodobnie na cmentarzu jest też krypta ze szczątkami, bo pod pomnikiem zamontowano okienko, jednak nic nie udaje mi się przez nie dostrzec.
Wstępuję jeszcze na stację benzynową po wieczorne piwo i po 20.30 jestem wreszcie na noclegu w Comăneşti.
Na zewnątrz ściana z nazwiskami poległych, wchodzę do środka, na pierwszym poziomie (całe mauzoleum jest wkopane w ziemię) jest wystawa sprzętu wojennego, muszę uważać, bo wysokość nie jest dostosowana do mojego wzrostu.
Schodzę na niższy poziom, tam są krypty ze szczątkami żołnierzy, wiele krypt poległych rumuńskich, są też i rosyjskie jak i niemieckie.
Na tym poziomie są też sarkofagi marszałka Alexandru Averescu oraz generałów Arthura Vítoianu, Alexandru Mürgineanu i Nicolae Arghirescu.
Wychodzę na zewnątrz i widzę, że z budyneczku, w którym myślałem że jest PIT - wychodzi kobieta. Domyślam się, że obowiązuje tu opłata za wejście, podchodzę do niej i próbuję zapłacić. Niestety mam tylko kartę lub euro, a ona przyjmuje opłaty w lejach. Macha ręką i życzy szczęśliwej podróży.
Dojeżdżam do mauzoleum Soveja, niestety jest już po 16 i jest ono zamknięte w tym mauzoleum pochowano ponad 2100 poległych. Zwiedzam je tylko z zewnątrz i jadę dalej.
Niedaleko od mauzoleum jest też cmentarz żołnierzy niemieckich.
W planach miałem przeskoczenie drogą 115 do Oneşti, jednak dojeżdżając na koniec wsi Gura Văii i widząc jak zaczyna się ten 14-to kilometrowy odcinek drogi - rezygnuję. Już sam początek był błotnisty, z kałużami na całą drogę. Jak się gdzieś tam wkleję to już zostanę.
Zawracam i staję w cieniu, by wyznaczyć nową trasę. Jest, ale pod 100km dłuższa i już widzę, że plany dotarcia do Bicaz muszę zrewidować - jest już 16.30. Staram się poszukać noclegu ale brak zasięgu mi to uniemożliwia.
Następny punkt to cmentarz w Bogdăneşti, położony przy drodze ładnie wygląda w świetle zachodzącego już słońca - jest już prawie 19.
Szybki przelot do Târgu Ocna, gdzie przy cerkwi św. Mikołaja znajduje się kolejny cmentarz, zwany również armatnim - przed wejściem na jego teren stoją 2 armaty.
Jeszcze przed dojazdem na nocleg odwiedzam ostatni już tego dnia punkt - cmentarz wojenny z WW w Poieni. Na cmentarzu bawią się dzieciaki, które na mój widok chowają się za ścianę pomnikową. Prawdopodobnie na cmentarzu jest też krypta ze szczątkami, bo pod pomnikiem zamontowano okienko, jednak nic nie udaje mi się przez nie dostrzec.
Wstępuję jeszcze na stację benzynową po wieczorne piwo i po 20.30 jestem wreszcie na noclegu w Comăneşti.
Re: Rumunia 2023
Dziś dopiero, pokonując ponad 100km, dojeżdżam z Comăneşti na zaporę Bicaz.
Jednak nie jadę dalej drogą 15, lecz zawracam, by zalew objechać drogą 155F. Jest na niej fajny punkt widokowy na zalew.
Jadąc dalej odbijam w wąską dróżkę, by zobaczyć ruiny pałacu Cnejilor.
Dojeżdżając do drogi nr 15 kieruję się na ponad 500-metrowy wiadukt Poiana Teiului.
Teraz kierunek na Nowy Soloniec, przy dojeździe do niego jest kawałek drogi z 19% nachyleniem - robi wrażenie. Patrząc na google, jeszcze 4 lata temu był to odcinek szutrowy, dziś już asfalt. W Nowym Solońcu przystaję na chwilę w cieniu, znów polewanie wodą i kombinacje, czy bujnąć się drogą 18 do drogi głównej 2E, czy też przelecieć drogą 209L, nadkładając trochę km-ów i czasu. Decyduję się na 18-kę, to tylko 2.5km. Jej większość szutrowa, ostrym zjazdem sprowadza do dolinki, by później wspiąć się na górę.
Przed miejscowością Solka odwiedzam jeszcze cmentarz żołnierzy radzieckich, poległych w '44r.
Droga prowadzi koło monastyru Suceviţa, zatrzymuję się tylko przy cmentarzu, by zrobić zdjęcie.
Serpentynami wspinam się na przełęcz Ciumârna, znów trochę cepeliady, chciałem zjechać gdzieś w bok, ale wszędzie znaki oznaczające teren prywatny.
Następną przełączą jest przełęcz Mestecăniș, zjeżdżając z niej robię sobie przerwę na obiad - nade mną śmiga tyrolka a obok mnie samochody piszczą oponami na ostrym zakręcie.
Dojeżdżając do skrzyżowania 17 z 18 odbijam na południe - mam do odwiedzenia cmentarz z WW w miejscowości Vatra Dornei, wielu pochowanych o nieustalonych danych.
Jednak nie jadę dalej drogą 15, lecz zawracam, by zalew objechać drogą 155F. Jest na niej fajny punkt widokowy na zalew.
Jadąc dalej odbijam w wąską dróżkę, by zobaczyć ruiny pałacu Cnejilor.
Dojeżdżając do drogi nr 15 kieruję się na ponad 500-metrowy wiadukt Poiana Teiului.
Teraz kierunek na Nowy Soloniec, przy dojeździe do niego jest kawałek drogi z 19% nachyleniem - robi wrażenie. Patrząc na google, jeszcze 4 lata temu był to odcinek szutrowy, dziś już asfalt. W Nowym Solońcu przystaję na chwilę w cieniu, znów polewanie wodą i kombinacje, czy bujnąć się drogą 18 do drogi głównej 2E, czy też przelecieć drogą 209L, nadkładając trochę km-ów i czasu. Decyduję się na 18-kę, to tylko 2.5km. Jej większość szutrowa, ostrym zjazdem sprowadza do dolinki, by później wspiąć się na górę.
Przed miejscowością Solka odwiedzam jeszcze cmentarz żołnierzy radzieckich, poległych w '44r.
Droga prowadzi koło monastyru Suceviţa, zatrzymuję się tylko przy cmentarzu, by zrobić zdjęcie.
Serpentynami wspinam się na przełęcz Ciumârna, znów trochę cepeliady, chciałem zjechać gdzieś w bok, ale wszędzie znaki oznaczające teren prywatny.
Następną przełączą jest przełęcz Mestecăniș, zjeżdżając z niej robię sobie przerwę na obiad - nade mną śmiga tyrolka a obok mnie samochody piszczą oponami na ostrym zakręcie.
Dojeżdżając do skrzyżowania 17 z 18 odbijam na południe - mam do odwiedzenia cmentarz z WW w miejscowości Vatra Dornei, wielu pochowanych o nieustalonych danych.
Ostatnio zmieniony 26.07.2023, 08:50 przez Dlugi1, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Rumunia 2023
Podjeżdżając pod przełęcz Prislop wreszcie zaczynają się widoki, jakie lubię. Kończy się też nieznośny upał, więc zatrzymuję się co chwilę, kontemplując widoki.
Na przełęczy pusto, spotykam tylko Rumuna, który dojechał tu Jawą 350 z lat 60-tych. Opowiada trochę o niej, ma już przekręcony licznik i III szlif .
Zjeżdżam powoli w dół, zatrzymując się i podziwiając widoki.
Na którejś z prostszych odcinków widzę w lusterku, że dogania mnie Jawa - zaczyna się lekkie ściganie. Trzyma się mnie cały czas, lekko odstawiam go na zakrętach.
W Borșa zauważam drogowskaz kierujący do monumentu. Dojeżdżam tam, upycham moto przy wąskiej dróżce a po chwili przyjeżdża też samochód. Idę pod pomnik i odsuwając się, by się cały zmieścił w obiektywie, zauważam zarysy pól grobowych. To nie jest tylko pomnik, ale też cmentarz. Teraz doczytałem, że pochowanych jest tu 152 poległych w czasie WW żołnierzy. Para z samochodu chyba o tym nie wie, robi sobie sweetfocie z pomnikiem w tle...
Jeszcze przed noclegiem wstępuję na położony za Syhotem Marmaroskim cmentarz, gdzie byli chowani więźniowie polityczni, które zginęły w więzieniu Sighet. Rozległy obszar, mnóstwo tablic z nazwiskami.
Jest przed 20, jak dojeżdżam na nocleg, dziś śpię w domu weselnym, na szczęście imprezy nie ma. Przy wieczornym piwie toważyszy mi wyżeł, który lata sobie luzem przy budynku. Wystarczyło go raz podrapać za uchem a już mnie nie odstępował
Na przełęczy pusto, spotykam tylko Rumuna, który dojechał tu Jawą 350 z lat 60-tych. Opowiada trochę o niej, ma już przekręcony licznik i III szlif .
Zjeżdżam powoli w dół, zatrzymując się i podziwiając widoki.
Na którejś z prostszych odcinków widzę w lusterku, że dogania mnie Jawa - zaczyna się lekkie ściganie. Trzyma się mnie cały czas, lekko odstawiam go na zakrętach.
W Borșa zauważam drogowskaz kierujący do monumentu. Dojeżdżam tam, upycham moto przy wąskiej dróżce a po chwili przyjeżdża też samochód. Idę pod pomnik i odsuwając się, by się cały zmieścił w obiektywie, zauważam zarysy pól grobowych. To nie jest tylko pomnik, ale też cmentarz. Teraz doczytałem, że pochowanych jest tu 152 poległych w czasie WW żołnierzy. Para z samochodu chyba o tym nie wie, robi sobie sweetfocie z pomnikiem w tle...
Jeszcze przed noclegiem wstępuję na położony za Syhotem Marmaroskim cmentarz, gdzie byli chowani więźniowie polityczni, które zginęły w więzieniu Sighet. Rozległy obszar, mnóstwo tablic z nazwiskami.
Jest przed 20, jak dojeżdżam na nocleg, dziś śpię w domu weselnym, na szczęście imprezy nie ma. Przy wieczornym piwie toważyszy mi wyżeł, który lata sobie luzem przy budynku. Wystarczyło go raz podrapać za uchem a już mnie nie odstępował
Re: Rumunia 2023
Ostatni dzień, trzeba wracać do domu. Przed wyjazdem sprawdzając pogodę, prognozy dobrej pogody były od soboty do poniedziałku, na wtorek zapowiadali już deszcz. Na szczęście wszystko się przesunęło, wtorek miałem jeszcze piękną pogodę, ale na powrót miało już padać. Rano widzę, że w nocy padało, jest zauważalnie chłodniej. Moto miałem pod zadaszeniem, więc na rasie wszystko suche. Ruszam w drogę, asfalt miejscami przysycha ale dla pewności jadę ostrożniej.
O 5.30 jestem już w Sapancie, jadę wpierw na mniej znany Wesoły Cmentarz.
Wracając zatrzymuję się przy tym powszechnie znanym. Ostatnim razem jak tam byłem stało sporo motocykli, dziś nie ma ani jednego. Widząc że wejście na cmentarz jest otwarte - wchodzę. Za wejściem budka biletowa, ale zamknięta - działają dopiero od 7 rano, a jest 6.40 ich czasu. Robię parę zdjęć i idę do motocykla. Starszy pan próbuje coś do mnie mówić, ale ja ni w ząb rumuńskiego nie rozumiem, Odpowiadam mu po angielsku, macha ręką i zwraca się dość podniesionym tonem do starszej kobiety rozkładającej stragan nieopodal - pewnie ją ochrzania za otwarcie cmentarza za brak obsady kasy biletowej.
Dość kwadratowo przejeżdżam przełęcz Huta, po drodze wpadam pod jakieś lekkie opady. Gdzieś po drodze zatrzymuję się, sprawdzam pogodę na radarze pogodowym - dziś miał być często używaną aplikacją. Widzę zbliżającą się komórkę burzową, nie zdążę przed nią przelecieć więc szukam dobrego miejsca na przeczekanie. Znajduję je pod sklepem w Negreşti-Oaş, jest spore zadaszenie, pod którym mieszczę się ja z motocyklem. Jeszcze nie pada, więc postanawiam zagospodarować czas na śniadanie.
Po 40 minutach burza przeszłą, próbuję więc jechać dalej. Parę km-ów dalej wjeżdżam w spory deszcz - jakaś końcówka chmury. Na szczęście jest przystanek autobusowy, pakuję się pod niego i znów czekanie. Radar nie pokazuje już więcej niespodzianek na trasie, wprawdzie coś po południu ma być na Węgrzech, ale do tego czasu ten odcinek powinien być już za mną.
Przed granicą tankuję, mam do pokonania 300km. Na granicy trochę oczekiwania, nie pcham się za bardzo do przodu.
Ustalam, że jadę mniej więcej po godzinie, robiąc przystanki co 50km, czasu na nie poświęcając tyle, by dobiło do pełnej godziny - ot, taka zabawa. Udaje mi się utrzymywać tę średnią, choć na SK pojawiają się remonty dość długich odcinków - oczekiwanie na zmianę świateł trwa długo.
Gdzieś koło Domaszy wypada kolejny postój, znów apka Radar w użyciu i widzę że dopiero teraz muszę się sprężyć. Deszcz ma być na granicy SK-PL o 14, jest 13, a do pokonania mam 55km.Zaczyna się wyścig. Jak zawsze na SK jeżdżę spokojnie, tak teraz zaczynam wykorzystywać tych szybciej jadących, podpinając się za nich. Udaje się szczęśliwie zdążyć na granicę przed deszczem, bura chmura straszy od zachodu. Jej część złapała mnie w Dukli, ale szybko udało się spod niej wyjechać. Zatrzymuję się jeszcze na Klarowcu sprawdzając, czy zdążę obrócić do Krosna zatankować czy też lepiej pchać się od razu do domu.
Postanawiam jednak zatankować, lubię mieć motocykl choć pod tym względem przygotowany. Już na powrocie trochę mnie moczy, a tuż po zaparkowaniu moto pod dachem zaczyna mocno padać - zdążyłem
Podsumowanie:
5 dni
2820km
138,4l benzyny
Dolewki oleju - 0l
Średnie spalanie 4.9l/100km
Największe spalanie 5,7l/100km (Transalpina, Strategica)
Najmniejsze spalanie 4,47l/100km
Na koniec link do mapy z przebiegiem trasy:
https://www.google.com/maps/d/edit?mid= ... sp=sharing
O 5.30 jestem już w Sapancie, jadę wpierw na mniej znany Wesoły Cmentarz.
Wracając zatrzymuję się przy tym powszechnie znanym. Ostatnim razem jak tam byłem stało sporo motocykli, dziś nie ma ani jednego. Widząc że wejście na cmentarz jest otwarte - wchodzę. Za wejściem budka biletowa, ale zamknięta - działają dopiero od 7 rano, a jest 6.40 ich czasu. Robię parę zdjęć i idę do motocykla. Starszy pan próbuje coś do mnie mówić, ale ja ni w ząb rumuńskiego nie rozumiem, Odpowiadam mu po angielsku, macha ręką i zwraca się dość podniesionym tonem do starszej kobiety rozkładającej stragan nieopodal - pewnie ją ochrzania za otwarcie cmentarza za brak obsady kasy biletowej.
Dość kwadratowo przejeżdżam przełęcz Huta, po drodze wpadam pod jakieś lekkie opady. Gdzieś po drodze zatrzymuję się, sprawdzam pogodę na radarze pogodowym - dziś miał być często używaną aplikacją. Widzę zbliżającą się komórkę burzową, nie zdążę przed nią przelecieć więc szukam dobrego miejsca na przeczekanie. Znajduję je pod sklepem w Negreşti-Oaş, jest spore zadaszenie, pod którym mieszczę się ja z motocyklem. Jeszcze nie pada, więc postanawiam zagospodarować czas na śniadanie.
Po 40 minutach burza przeszłą, próbuję więc jechać dalej. Parę km-ów dalej wjeżdżam w spory deszcz - jakaś końcówka chmury. Na szczęście jest przystanek autobusowy, pakuję się pod niego i znów czekanie. Radar nie pokazuje już więcej niespodzianek na trasie, wprawdzie coś po południu ma być na Węgrzech, ale do tego czasu ten odcinek powinien być już za mną.
Przed granicą tankuję, mam do pokonania 300km. Na granicy trochę oczekiwania, nie pcham się za bardzo do przodu.
Ustalam, że jadę mniej więcej po godzinie, robiąc przystanki co 50km, czasu na nie poświęcając tyle, by dobiło do pełnej godziny - ot, taka zabawa. Udaje mi się utrzymywać tę średnią, choć na SK pojawiają się remonty dość długich odcinków - oczekiwanie na zmianę świateł trwa długo.
Gdzieś koło Domaszy wypada kolejny postój, znów apka Radar w użyciu i widzę że dopiero teraz muszę się sprężyć. Deszcz ma być na granicy SK-PL o 14, jest 13, a do pokonania mam 55km.Zaczyna się wyścig. Jak zawsze na SK jeżdżę spokojnie, tak teraz zaczynam wykorzystywać tych szybciej jadących, podpinając się za nich. Udaje się szczęśliwie zdążyć na granicę przed deszczem, bura chmura straszy od zachodu. Jej część złapała mnie w Dukli, ale szybko udało się spod niej wyjechać. Zatrzymuję się jeszcze na Klarowcu sprawdzając, czy zdążę obrócić do Krosna zatankować czy też lepiej pchać się od razu do domu.
Postanawiam jednak zatankować, lubię mieć motocykl choć pod tym względem przygotowany. Już na powrocie trochę mnie moczy, a tuż po zaparkowaniu moto pod dachem zaczyna mocno padać - zdążyłem
Podsumowanie:
5 dni
2820km
138,4l benzyny
Dolewki oleju - 0l
Średnie spalanie 4.9l/100km
Największe spalanie 5,7l/100km (Transalpina, Strategica)
Najmniejsze spalanie 4,47l/100km
Na koniec link do mapy z przebiegiem trasy:
https://www.google.com/maps/d/edit?mid= ... sp=sharing
- MrWaski
- osiedlowy kaskader
- Posty: 126
- Rejestracja: 16.06.2020, 07:29
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Słocina
Re: Rumunia 2023
Piękna wyprawa!
Jeśli wolno spytać, ile kasy poszło na noclegi i jedzonko?
Też planuję coś podobnego, ale z krótszymi przelotami, bo plecaczek by się zniechęcił do motóra. Póki co, bardziej ją ciągnie na latanie niż mnie... Niech to trwa nawet 2 tygodnie. Niby na Rumunię mamy rzut beretem, ale jakoś nie mogę się zebrać.
Nocowanie pod namiotem. Czasem jakiś pokój z prysznicem. Ale to jeszcze nie w tym roku. Urlopu braknie...
Jeśli wolno spytać, ile kasy poszło na noclegi i jedzonko?
Też planuję coś podobnego, ale z krótszymi przelotami, bo plecaczek by się zniechęcił do motóra. Póki co, bardziej ją ciągnie na latanie niż mnie... Niech to trwa nawet 2 tygodnie. Niby na Rumunię mamy rzut beretem, ale jakoś nie mogę się zebrać.
Nocowanie pod namiotem. Czasem jakiś pokój z prysznicem. Ale to jeszcze nie w tym roku. Urlopu braknie...
Romet R125 vel Debeściak
Suzuki DL650 XAM2 vel Ziutek
Suzuki DL650 XAM2 vel Ziutek
Re: Rumunia 2023
Koszty sam oszacujesz, w zależności jak będziesz chciał jechać. Trasa w km-ach x średnie spalanie. Paliwo najdroższe na Węgrzech - 7.42, W Rumunii koło 6.5. Noclegi pierwszy 162, ale za dużego wyboru nie miałem a chciałem być na wlocie na Transalpinę, drugi 100, trzeci w przeliczeniu koło 135 (bo terminal mieli zepsuty i płaciłem w euro), a czwarty 120.
Co do jedzenia - byłem przygotowany ze swoim, bo nigdy nie wiedziałem, gdzie się zatrzymam (kupowałem tylko piwo ). Z tego względu namiot zawsze mam, ale wolę nie używać. Raz że kłopot z rozkładaniem a bardziej ze składaniem (rano mokry, a chciało by się jak najwcześniej ruszyć), a dwa to po gorącym dniu, przepocony człowiek marzy o prysznicu
U mnie całość zamknęła się w kwocie 1613PLN, w tym ubezpieczenie.
Co do jedzenia - byłem przygotowany ze swoim, bo nigdy nie wiedziałem, gdzie się zatrzymam (kupowałem tylko piwo ). Z tego względu namiot zawsze mam, ale wolę nie używać. Raz że kłopot z rozkładaniem a bardziej ze składaniem (rano mokry, a chciało by się jak najwcześniej ruszyć), a dwa to po gorącym dniu, przepocony człowiek marzy o prysznicu
U mnie całość zamknęła się w kwocie 1613PLN, w tym ubezpieczenie.
-
- dwusuwowy rider
- Posty: 190
- Rejestracja: 12.07.2009, 09:25
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Wlkp.
Re: Rumunia 2023
Elegancki wyjazd. Ten kierunek zawsze spoko.
Dla mnie branie swojego jedzenia na wyjazd jest niedopuszczalne.
Właśnie smakowanie lokalnej kuchni dodaje uroku wyjazdom.
Zawsze biorę kilka suchych kiełbacha z dzika na przekąskę albo do poczęstowania kogoś przy piwerku a reszta tylko lokalne.
Dreszczyk emocji co Ci podadzą jak się nieraz nie można dogadać....
Dla mnie branie swojego jedzenia na wyjazd jest niedopuszczalne.
Właśnie smakowanie lokalnej kuchni dodaje uroku wyjazdom.
Zawsze biorę kilka suchych kiełbacha z dzika na przekąskę albo do poczęstowania kogoś przy piwerku a reszta tylko lokalne.
Dreszczyk emocji co Ci podadzą jak się nieraz nie można dogadać....
NTV Deauville->V-strom 1000->Transalp zmota->Bandit 1200->Transalp 600->Bandit 1200->Tdm->Africa Zmota->1100GS->1150GS->1100GS->CB1300S->CRF1000 i MT01
Re: Rumunia 2023
No i fajnie było, ale mam jeszcze pytanie, czemu taki wyjazd, czyli od cmentarza do cmentarza ?
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Re: Rumunia 2023
Kierunek spoko, ale jakiś niedosyt został po Bałkanach. Dopiero Maramuresz dawał namiastkę.
Jest to jeden ze sposobów na poznanie lokalnej kuchni, ale lud tamtejszy mocno "mięsny" jest, a co do mięsa to ja jestem wybredny. Co innego Włosi - tam jadąc żarcia swojego bym nie brał, ich dania makaronowe uwielbiamCyryl pisze: ↑28.07.2023, 09:47 Dla mnie branie swojego jedzenia na wyjazd jest niedopuszczalne.
Właśnie smakowanie lokalnej kuchni dodaje uroku wyjazdom.
Zawsze biorę kilka suchych kiełbacha z dzika na przekąskę albo do poczęstowania kogoś przy piwerku a reszta tylko lokalne.
Dreszczyk emocji co Ci podadzą jak się nieraz nie można dogadać....
Trudne pytanie, ciężko wyjaśnić, ale spróbuję.
Lata już włóczę się po Beskidzie Niskim i Bieszczadach, w tych terenach mocno dała się we znaki WW, łącznie z Operacją Gorlicką. Odwiedzam cmentarze z WW na tych terenach (po przesiadce na moto - doszedł jeszcze obszar SK), odwiedzałem je jeszcze w latach, gdy były zaniedbane, ciężko było dojść do nich czy też je odnaleźć. W takich miejscach dobrze się duma o losach tych młodych, którzy ginęli za zachcianki możnowładców, zostawiając rodziców bez wsparcia, żony, dzieci. W wielu przypadkach Polak walczył z Polakiem i ginął za zupełnie przeciwstawne idee, marząc o wolnej Polsce. Ta wojna ma taką namiastkę honorowości względem poległych, traktowała ich równo, każdemu należał się pochówek (przynajmniej ze strony A-W, ze strony Rosji - różnie bywało). Tego brakuje już w czasie IIWŚ, o teraźniejszych konfliktach nie wspominając.
I generalnie wolę posiedzieć na takim cmentarzu, niż gdzieś w knajpie, w tłumie ludzi...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości