Grecja jesienna (2021).
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Grecja jesienna (2021).
Aktorzy: dwóch starszych panów.
Reżyser: brak.
Scenariusz: będzie klarował się w trakcie .
Rekwizyty: Trampek, Beemka, burze i wkurzony duch Posejdona.
Jedziemy do Grecji.
Jak to starsi panowie, wiele do dogadania nie mieli. Spotkawszy się raz i skutecznie, przy herbacie obgadali strategię i taktykę, przejechali wspólnie kilka km i doszli do wniosku, że coś z tego będzie, wyjazdu znaczy się. Dwa tygodnie później, doczłapałem się gdzieś pod Częstochowę z przyczepą i na niej Trampkiem, Romek mnie przejął, dorzuciliśmy jego X Challenga i przed wieczorem pomknęliśmy na południe.
Romek twardy był, jechał całą noc, zmieniliśmy się dopiero w Macedonii. Granice w miarę sprawnie, niemniej na wjeździe do Grecji, mimo że miałem zaświadczenie o szczepieniu i tak dostałem patyczek do nosa.
Plan, jak zawsze chytry i tajemny, przewidywał wyładowanie gratów gdzieś na północy Hellady i rundka, gdzie oczy poniosą. Tylko małe "ale" się pojawiło. Początek października to czas, gdy wiele przybytków turystycznych zamyka już podwoje. Późnym wieczorem udało się w końcu znaleźć spokojne miejsce w okolicy Akritas, gdzie można by porzucić auto i przyczepę. Wieczorem krótka rundka po mieścinie i do łóżek.
Rankiem.
Rankiem... deszcz. Plumka sobie i leje a prognozy przewidują takie atrakcje na najbliższy tydzień .
Propozycja Romka, nie zdejmujemy graciarni z przyczepy, tylko gnamy na południe. Podobno ma być lepiej.
Deszcz, mżawka, deszcz, kamienie na drodze z osuwisk, nic intrygującego.
Most na Peloponez:
i już jesteśmy po jaśniejszej stronie mocy
Przed wieczorem lądujemy na campingu Kato Alissos obok Achai.
Jest już po wysokim sezonie, na campie nie tak tłoczno. Romek włącza umiejętności negocjacyjne w kwestii porzucenia auta i przyczepy i nareszcie możemy myśleć o motocyklowaniu. Cena noclegu 10E za osobę/namiot.
Reżyser: brak.
Scenariusz: będzie klarował się w trakcie .
Rekwizyty: Trampek, Beemka, burze i wkurzony duch Posejdona.
Jedziemy do Grecji.
Jak to starsi panowie, wiele do dogadania nie mieli. Spotkawszy się raz i skutecznie, przy herbacie obgadali strategię i taktykę, przejechali wspólnie kilka km i doszli do wniosku, że coś z tego będzie, wyjazdu znaczy się. Dwa tygodnie później, doczłapałem się gdzieś pod Częstochowę z przyczepą i na niej Trampkiem, Romek mnie przejął, dorzuciliśmy jego X Challenga i przed wieczorem pomknęliśmy na południe.
Romek twardy był, jechał całą noc, zmieniliśmy się dopiero w Macedonii. Granice w miarę sprawnie, niemniej na wjeździe do Grecji, mimo że miałem zaświadczenie o szczepieniu i tak dostałem patyczek do nosa.
Plan, jak zawsze chytry i tajemny, przewidywał wyładowanie gratów gdzieś na północy Hellady i rundka, gdzie oczy poniosą. Tylko małe "ale" się pojawiło. Początek października to czas, gdy wiele przybytków turystycznych zamyka już podwoje. Późnym wieczorem udało się w końcu znaleźć spokojne miejsce w okolicy Akritas, gdzie można by porzucić auto i przyczepę. Wieczorem krótka rundka po mieścinie i do łóżek.
Rankiem.
Rankiem... deszcz. Plumka sobie i leje a prognozy przewidują takie atrakcje na najbliższy tydzień .
Propozycja Romka, nie zdejmujemy graciarni z przyczepy, tylko gnamy na południe. Podobno ma być lepiej.
Deszcz, mżawka, deszcz, kamienie na drodze z osuwisk, nic intrygującego.
Most na Peloponez:
i już jesteśmy po jaśniejszej stronie mocy
Przed wieczorem lądujemy na campingu Kato Alissos obok Achai.
Jest już po wysokim sezonie, na campie nie tak tłoczno. Romek włącza umiejętności negocjacyjne w kwestii porzucenia auta i przyczepy i nareszcie możemy myśleć o motocyklowaniu. Cena noclegu 10E za osobę/namiot.
Ostatnio zmieniony 03.06.2022, 23:50 przez Sylwek, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Grecja jesienna (2021).
Widzę, że pogoda nie rozpieszczała. Ja byłem w tym miesiącu. Nie wiem czy to reguła ale nie padało jednak niektóre przełęcze jeszcze nie dało się przejechać ze względu na śnieg. Z przyjemnością będę śledził wątek.
...jak nie teraz to kiedy?
Re: Grecja jesienna (2021).
Fajnie, bo już zapomniałem jak było jedwabiście!
Czekam na dalszy ciąg.
Czekam na dalszy ciąg.
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Grecja jesienna (2021).
Na południu czy wyżej?
Uprzejmie będę co jakiś czas coś podrzucał .
Dzień kolejny.
Od rana leje, grzmi, startujemy gdy na chwilę przestaje. Gnamy gdzieś wgłąb wyspy, okolice Elaiochori, Erimanthi- lekko na czuja i azymut.
Na początek swojski akcent :
Romek, serio nie widziałeś tej zatopionej chaty koło Borsi?
Nawet się przejaśnia i ociepla:
Jedziemy całkiem sympatyczną drogą- wg drogowskazu do czegoś podobno mocno zabytkowego. Zatrzymuję się na zdjęcia, Romek gdzieś z przodu, ale nie zwieje, bo na szutrze widać, gdzie dodawał gazu . Jak się miało okazać na miejscu, nic nawet mało zabytkowego nie było, tylko widoki na okolicę:
Spokojnie pyrkamy na południe. W Pyrgos oglądamy wehikuł, w Helladzie powszechny, u nas niekoniecznie. Właściciel kasku nie posiadał, ale gustowny parasol, owszem .
Zajechaliśmy mocno zakrętaśną drogą, pośród trzcin i wysokich tataraków do Olimpii. Tam szybko zwiedziłem jakieś mocno antyczne pozostałości, zajrzałem do muzeum odwiedzić lekko zdefasonowanego pana:
(istotne, że najważniejsze części ciała miał na swoim miejscu )
Na deser zawinęliśmy jeszcze do kolejnego starożytnego teatru:
i już grzecznie na kolejny camping: Tholo Beach:
https://www.google.pl/maps/place/Campin ... 7955?hl=pl
Sympatyczny właściciel, porozumiewał się po polsku. 10 euro za osobę. Sporo Niemców, mniej Holendrów, Belgów, ale bez tłoku.
Wieczorem nocne Polaków rozmowy o jazzie i nie tylko . Deszcz, a jakże, pluskał po dachu .
Re: Grecja jesienna (2021).
Sylwek pisze: ↑04.06.2022, 00:24Na południu czy wyżej?W zasadzie to przeleciałem jak burza przez środek kontynentalnej Grecji, wykąpałem się na tym najdalej wysuniętym na południe półwyspie, stwierdziłem że woda zimna i wróciłem do domu. Tutaj mapka:https://www.google.com/maps/d/edit?mid= ... sp=sharing
...jak nie teraz to kiedy?
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Grecja jesienna (2021).
Marcopolo, patrząc na zamieszczoną przez Ciebie mapę wyjazdu stwierdzam, że na Peloponezie trudno zobaczyć coś innego .
Pędzim dalej.
Z rana idę na zwiad terenowy. Na wschodzie sytuacja ma się całkiem dobrze:
ale na zachodzie- bez zmian :
Cóż, wyjeżdżamy dość późno i w ulewie; burzę wysłaliśmy przodem .
Plan jak zwykle ambitny: zobaczymy co będzie . Na razie pada:
W deszczu dojeżdżamy do zatoki Voidokilia. Naród cierpliwie czeka w samochodach, my parujemy w przeciwdeszczówkach. Romek grzeje zęby papierosem. Przestaje lać, trochę siąpi.
Dobra nasza, warto było czekać. Przejaśnia się:
Romek niespecjalnie ma ochotę na spacer, idę sam, podobno na chwilę . Tylko kondona nie zostawiłem, nie chciało mi się wracać i nosiłem to cholerstwo, a słońce coraz śmielej patrzyło zza chmur. "Trochę" mi zeszło, ale warto było posiedzieć i popatrzeć wokół, tak po prostu.
Całkiem inaczej, zatoka się ma w słonecznym entourage'u. Już bardziej przypomina Grecję z pocztówek :
Jedziemy dalej. Romek poszedł przodem, chwilę później wiedziałem, dlaczego .
Jachtem pochwalić się chciał :
O hotelu wspomniał tylko mimochodem:
.
Ale schodzimy na ziemię, konkretnie do Pylos. Zamek podobno jest i podobno ładny. Obejrzeć chciałem dokładniej, niestety, certyfikat covidowy pozostał w aucie na campie, a zaświadczenia, które otrzymaliśmy na granicy macedońsko-greckiej, pani nie chciała uznać .
Pozostało obejrzeć z zewnątrz okoliczności:
mając nadzieję, że dalej będzie lepiej. Było ; ale o tym kolejnym razem .
Pędzim dalej.
Z rana idę na zwiad terenowy. Na wschodzie sytuacja ma się całkiem dobrze:
ale na zachodzie- bez zmian :
Cóż, wyjeżdżamy dość późno i w ulewie; burzę wysłaliśmy przodem .
Plan jak zwykle ambitny: zobaczymy co będzie . Na razie pada:
W deszczu dojeżdżamy do zatoki Voidokilia. Naród cierpliwie czeka w samochodach, my parujemy w przeciwdeszczówkach. Romek grzeje zęby papierosem. Przestaje lać, trochę siąpi.
Dobra nasza, warto było czekać. Przejaśnia się:
Romek niespecjalnie ma ochotę na spacer, idę sam, podobno na chwilę . Tylko kondona nie zostawiłem, nie chciało mi się wracać i nosiłem to cholerstwo, a słońce coraz śmielej patrzyło zza chmur. "Trochę" mi zeszło, ale warto było posiedzieć i popatrzeć wokół, tak po prostu.
Całkiem inaczej, zatoka się ma w słonecznym entourage'u. Już bardziej przypomina Grecję z pocztówek :
Jedziemy dalej. Romek poszedł przodem, chwilę później wiedziałem, dlaczego .
Jachtem pochwalić się chciał :
O hotelu wspomniał tylko mimochodem:
.
Ale schodzimy na ziemię, konkretnie do Pylos. Zamek podobno jest i podobno ładny. Obejrzeć chciałem dokładniej, niestety, certyfikat covidowy pozostał w aucie na campie, a zaświadczenia, które otrzymaliśmy na granicy macedońsko-greckiej, pani nie chciała uznać .
Pozostało obejrzeć z zewnątrz okoliczności:
mając nadzieję, że dalej będzie lepiej. Było ; ale o tym kolejnym razem .
Re: Grecja jesienna (2021).
Pisz Sylwek, pisz! Coś słaby tu odbiór. Może na FAT wrzuć?
- Artek
- swobodny rider
- Posty: 2515
- Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: ZMY
Re: Grecja jesienna (2021).
Myślę, że w kolejnym dniu złożyliście w ofierze Zeusowi jakieś jagnię i nie wiesz, jak to opisać
Dominator.
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 506
- Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Orzesze
Re: Grecja jesienna (2021).
Jakoś tak dziwnie wygląda mi ta Grecja... Jakoś tak szaro, buro i ponuro... . Zapamiętałem ten kraj zupełnie inaczej. Czekam na dalsze części licząc, że pogoda będzie lepsza, jak na południowe kierunki przystało .
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Grecja jesienna (2021).
Szanowni.
Dużo czasu minęło; chciałbym pewne sprawy uporządkować, pozamykać, także tu. Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej .
Jedziemy do Metoni.
Zamek-forteca, z trzech stron otoczony wodą, dojście poprzez most:
Zapraszamy do środka, choć wejście niepozorne:
Bilet bodajże 5 E. Zdecydowanie warto. Również posiedzieć, zajrzeć w zakamarki.
Romek pozostał przed wejściem, co, nie ukrywam, nieco mobilizowało mnie do szybszych ruchów. Niemniej, było po sezonie i mogłem spokojnie chwilę się zadumać, przymierzyć do ujęcia:
Twierdza Kastro, wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk. Wenecjanie, Turcy, Bizantyńczycy opanowywali ją , jako strategicznie położoną, pozwalającą kontrolować handel, ruchy wojsk. W wielu miejscach widać ślady nadgryzienia murów przez tzw. czas czyli wodę morską, bitwy.
Ważną częścią, tejże fortyfikacji, była kamienna wieża, położona na wysepce Bourtzi, połączona groblą z zasadniczą częścią. Przyznam, że gdyby nie zieleń, wyłażąca na południu Europy z każdego zakamarka, chwilami czułem się jak w Szkocji.
Późne popołudnie oraz Sidi ADV na kopytkach (miałem iść na chwilę) sprokurowały skuteczny powrót do rzeczywistości . Romek cierpliwie czekał, na murku odpalił kuchenkę, liofilizaty i tak zakąsiliśmy popołudniowe co nieco.
W drodze na kolejny nocleg:
do campu w okolicach Polilymnio.
Pusto tam już było, miejsca pod dostatkiem. Rozkładamy chatki przenośne niedaleko wody. Kwota to 13 Eu plus herbata 2.5 E.
Za ogrodzeniem nieśpiesznie przemyka charakterystyczny dla południa japoński pickup. Jest ich tam mnóstwo, w stanie nie zawsze, albo raczej często wizualnie słabym. Bez reflektorów, zderzaków, ciągle wiernie pracujące. Niesamowite, fascynujące, żywe muzeum motoryzacji.
Dużo czasu minęło; chciałbym pewne sprawy uporządkować, pozamykać, także tu. Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej .
W większości, tak to wtedy wyglądało, czasem przebłyski słońca.
Jedziemy do Metoni.
Zamek-forteca, z trzech stron otoczony wodą, dojście poprzez most:
Zapraszamy do środka, choć wejście niepozorne:
Bilet bodajże 5 E. Zdecydowanie warto. Również posiedzieć, zajrzeć w zakamarki.
Romek pozostał przed wejściem, co, nie ukrywam, nieco mobilizowało mnie do szybszych ruchów. Niemniej, było po sezonie i mogłem spokojnie chwilę się zadumać, przymierzyć do ujęcia:
Twierdza Kastro, wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk. Wenecjanie, Turcy, Bizantyńczycy opanowywali ją , jako strategicznie położoną, pozwalającą kontrolować handel, ruchy wojsk. W wielu miejscach widać ślady nadgryzienia murów przez tzw. czas czyli wodę morską, bitwy.
Ważną częścią, tejże fortyfikacji, była kamienna wieża, położona na wysepce Bourtzi, połączona groblą z zasadniczą częścią. Przyznam, że gdyby nie zieleń, wyłażąca na południu Europy z każdego zakamarka, chwilami czułem się jak w Szkocji.
Późne popołudnie oraz Sidi ADV na kopytkach (miałem iść na chwilę) sprokurowały skuteczny powrót do rzeczywistości . Romek cierpliwie czekał, na murku odpalił kuchenkę, liofilizaty i tak zakąsiliśmy popołudniowe co nieco.
W drodze na kolejny nocleg:
do campu w okolicach Polilymnio.
Pusto tam już było, miejsca pod dostatkiem. Rozkładamy chatki przenośne niedaleko wody. Kwota to 13 Eu plus herbata 2.5 E.
Za ogrodzeniem nieśpiesznie przemyka charakterystyczny dla południa japoński pickup. Jest ich tam mnóstwo, w stanie nie zawsze, albo raczej często wizualnie słabym. Bez reflektorów, zderzaków, ciągle wiernie pracujące. Niesamowite, fascynujące, żywe muzeum motoryzacji.
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Grecja jesienna (2021).
Romek jeszcze chrapie, gdy ja wstaję na ranne zdjęcia.
Przejaśnia się, prawie .
Jak się .... rozpadało. Burze i ulewy skutecznie wygoniły nas pod taras. Tam czekaliśmy z majdanem do 10-11.00, nim podsuszyliśmy graty i mogliśmy wyjechać.
Na początek wodospady Voidokilia.
Pochmurno było, niemniej znośnie. Jest sympatycznie, ale wg mnie szału nie ma. Wodospady wyżej położone są ciekawsze, tylko dotarcie do nich wymaga obuwia do wspinaczki i sprawnego poruszania się po skałkach oraz drabinkach. Spotkaliśmy kilku rodaków, pogawędziliśmy nieco.
Pomknęliśmy dalej. Planowaliśmy dojechać do Mistry i Sparty, ale pora zrobiła się mocno popołudniowa. Kilka km za Kałamatą, gdzieś na przełęczy, zarządziłem odwrót. Trochę czasu zajęło mi doprowadzenie aparatu do stanu używalności, bo skubany "żarł" baterie.
Wróciliśmy do Kałamaty, a stamtąd nieśpiesznie pojechaliśmy na południe, wzdłuż wybrzeża:
W międzyczasie słońce się pokazało:
Tradycyjnie Romek pomknął przodem, a ja sobie fotografowałem . Dogoniłem go gdzieś, w miasteczku, jak chłeptał colę. Poszedłem pogapić się na na kamienne elewacje domów. Południe Europy ma swój urok; czasem porównuję tamtejsze budynki ze szkockimi np., ale jednak rejon śródziemnomorski wygrywa temperaturą (i temperamentem) . Wina i spokoju również więcej naokoło .
Leniwy dzień pomału kończył się, więc zgrabnie obraliśmy kurs na kolejne noclegowisko.
Po drodze jeszcze przygnębiający widok po niedawnych pożarach :
i lądujemy na campingu Gythion Bay.
14 €, wysoki standard: basen, pralnia (4 €), kuchnia, knajpy, karty do bramek wjazdowych.
Stado Helmutów, nieco mniej Austriaków i Szwajcarów. Wieczorem tradycyjna burza i ulewa .
Przejaśnia się, prawie .
Jak się .... rozpadało. Burze i ulewy skutecznie wygoniły nas pod taras. Tam czekaliśmy z majdanem do 10-11.00, nim podsuszyliśmy graty i mogliśmy wyjechać.
Na początek wodospady Voidokilia.
Pochmurno było, niemniej znośnie. Jest sympatycznie, ale wg mnie szału nie ma. Wodospady wyżej położone są ciekawsze, tylko dotarcie do nich wymaga obuwia do wspinaczki i sprawnego poruszania się po skałkach oraz drabinkach. Spotkaliśmy kilku rodaków, pogawędziliśmy nieco.
Pomknęliśmy dalej. Planowaliśmy dojechać do Mistry i Sparty, ale pora zrobiła się mocno popołudniowa. Kilka km za Kałamatą, gdzieś na przełęczy, zarządziłem odwrót. Trochę czasu zajęło mi doprowadzenie aparatu do stanu używalności, bo skubany "żarł" baterie.
Wróciliśmy do Kałamaty, a stamtąd nieśpiesznie pojechaliśmy na południe, wzdłuż wybrzeża:
W międzyczasie słońce się pokazało:
Tradycyjnie Romek pomknął przodem, a ja sobie fotografowałem . Dogoniłem go gdzieś, w miasteczku, jak chłeptał colę. Poszedłem pogapić się na na kamienne elewacje domów. Południe Europy ma swój urok; czasem porównuję tamtejsze budynki ze szkockimi np., ale jednak rejon śródziemnomorski wygrywa temperaturą (i temperamentem) . Wina i spokoju również więcej naokoło .
Leniwy dzień pomału kończył się, więc zgrabnie obraliśmy kurs na kolejne noclegowisko.
Po drodze jeszcze przygnębiający widok po niedawnych pożarach :
i lądujemy na campingu Gythion Bay.
14 €, wysoki standard: basen, pralnia (4 €), kuchnia, knajpy, karty do bramek wjazdowych.
Stado Helmutów, nieco mniej Austriaków i Szwajcarów. Wieczorem tradycyjna burza i ulewa .
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Grecja jesienna (2021).
Burze i deszcz bardzo nas polubiły- wkurzony duch Posejdona nie dał o sobie zapomnieć. W nocy mieliśmy podobne atrakcje, a i rankiem podobnie.
Na żadnym z poprzednich moich wypadów, nawet włączając w to Szkocję, nie doświadczyłem takiej pogody. W konsekwencji, wyjeżdżaliśmy późno, bardzo późno jak na moje standardy, ale za to mogłem posmakować nieśpiesznego życia emeryta .
Jedziemy nad zatokę, zobaczyć plażę Valtaki oraz, oczywiście, słynny wrak statku Dimitrios.
Romek wpadł na genialny pomysł, by dojechać do wraku na kołach . Tu już wraca:
Ja nie miałem tyle szczęścia/umiejętności i zakopałem Trampka na plaży. Żaden ze spacerowiczów nie kwapił się do pomocy, więc dłuższa chwila minęła, nim wydłubałem klocka z piachu. Po odstawieniu graciarni, poszliśmy na konkretniejsze zwiedzanie z buta.
Wiele ze statku nie pozostało. Natura powoli acz nieubłaganie, zabiera wrak w swoje objęcia. Kiedyś pozostaną legendy, dlaczego znalazł się w tym miejscu.
Pojechaliśmy dalej. Założeniem było podróżowanie po bezdrożach i innych offach, a, póki co, natenczas średnia nasza była mocno zabytkowo/turystyczna . Zaordynowałem mały skok w bok:
Przynajmniej przez chwilę, poczułem się jak Wilhelm Zdobywca .
Kolejnym punktem, w drodze do Sparty, był jakiś ekstra zabytek. Nawet nieźle oznaczony, ale po dojechaniu na miejsce
.. No dziura w ziemi, otoczona zardzewiałym płotem. Zapewne gratka dla archeologów .
Pokręciliśmy się po gaju oliwnym:
i pojechaliśmy
do Sparty:
Ale o tym miejscu, niebawem .
Na żadnym z poprzednich moich wypadów, nawet włączając w to Szkocję, nie doświadczyłem takiej pogody. W konsekwencji, wyjeżdżaliśmy późno, bardzo późno jak na moje standardy, ale za to mogłem posmakować nieśpiesznego życia emeryta .
Jedziemy nad zatokę, zobaczyć plażę Valtaki oraz, oczywiście, słynny wrak statku Dimitrios.
Romek wpadł na genialny pomysł, by dojechać do wraku na kołach . Tu już wraca:
Ja nie miałem tyle szczęścia/umiejętności i zakopałem Trampka na plaży. Żaden ze spacerowiczów nie kwapił się do pomocy, więc dłuższa chwila minęła, nim wydłubałem klocka z piachu. Po odstawieniu graciarni, poszliśmy na konkretniejsze zwiedzanie z buta.
Wiele ze statku nie pozostało. Natura powoli acz nieubłaganie, zabiera wrak w swoje objęcia. Kiedyś pozostaną legendy, dlaczego znalazł się w tym miejscu.
Pojechaliśmy dalej. Założeniem było podróżowanie po bezdrożach i innych offach, a, póki co, natenczas średnia nasza była mocno zabytkowo/turystyczna . Zaordynowałem mały skok w bok:
Przynajmniej przez chwilę, poczułem się jak Wilhelm Zdobywca .
Kolejnym punktem, w drodze do Sparty, był jakiś ekstra zabytek. Nawet nieźle oznaczony, ale po dojechaniu na miejsce
.. No dziura w ziemi, otoczona zardzewiałym płotem. Zapewne gratka dla archeologów .
Pokręciliśmy się po gaju oliwnym:
i pojechaliśmy
do Sparty:
Ale o tym miejscu, niebawem .
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Grecja jesienna (2021).
Sparta.
Miasto- symbol, kojarzony z wielkim uporem garstki obrońców; symbol pozostały w pamięci ludzkiej dłużej niż niejedna budowla, wspaniały zabytek.
We współczesnej formie jest stosunkowo młodym miastem (jak na południowe warunki), a powstałym na starożytnych ruinach dopiero w XIX w.
Pełni funkcję siedziby administracyjnej regionu Lakonia i już wiecie, dlaczego tak mało piszę .
Pomnik Leonidasa oczywiście obejrzeliśmy, obfotografowałem kilka kolejnych pickupowych strucli, rodem z Japonii i zanurzyliśmy się w plenerowe muzeum archeologiczne. Gdzie jest starożytny amfiteatr, świątynia Ateny, sanktuarium Artemidy ustalicie sobie z poniższych zdjęć:
Ja nie czuję się na siłach . Możliwe, że wyjdę na ignoranta, ale te stada antycznych skamielin intrygują mnie głównie pod kątem fotogeniczności.
Za to zamki...
Jedziemy do Mistry.
Pogoda nie nastraja optymistycznie, mży, siąpi. Chwilę czekam, aż chmury pójdą za góry, zmieniam buty na spacerowe i do zamku. Romek najwyraźniej uznał, że starożytnych kamieni już się naoglądał .
Wstęp 12 €. Polecam ogromnie. Zamek, wraz z przyległościami jest wielki, i dobrze zarezerwować sobie sporo czasu na przejście jego ścieżkami.
Jest nostalgicznie średniowieczny, w deszczowej scenerii przypomina mi (znów!) szkockie, angielskie.
Schody w górę:
i schody w dół (kto ma klucze do drzwi )
Na chwilę Posejdon odpuścił i nawet się przejaśniło:
by, w drodze powrotnej znów zachmurzyć niebo:
Trochę przyśpieszyłem kroku, by leń patentowany zanadto nie zapadł w drzemkę:
Zjechaliśmy na pobliski camping, Polilymnio bodajże się nazywał. Otwarty, choć recepcja zamknięta. Nocleg 0 €.
Pusto, jedynie dwie panie postawiły również przenośną chatkę. Ledwo rozłożyliśmy swoje, przyszła okropna ulewa i burza. W tych wesołych okolicznościach, pomknęliśmy do Sparty na kolację, konkretnie pizzę Zakupiłem jeszcze wodę utlenioną na poobdzierane kopyto i w nocy, w deszczu, wróciliśmy do wygodnych bungalowów .
Miasto- symbol, kojarzony z wielkim uporem garstki obrońców; symbol pozostały w pamięci ludzkiej dłużej niż niejedna budowla, wspaniały zabytek.
We współczesnej formie jest stosunkowo młodym miastem (jak na południowe warunki), a powstałym na starożytnych ruinach dopiero w XIX w.
Pełni funkcję siedziby administracyjnej regionu Lakonia i już wiecie, dlaczego tak mało piszę .
Pomnik Leonidasa oczywiście obejrzeliśmy, obfotografowałem kilka kolejnych pickupowych strucli, rodem z Japonii i zanurzyliśmy się w plenerowe muzeum archeologiczne. Gdzie jest starożytny amfiteatr, świątynia Ateny, sanktuarium Artemidy ustalicie sobie z poniższych zdjęć:
Ja nie czuję się na siłach . Możliwe, że wyjdę na ignoranta, ale te stada antycznych skamielin intrygują mnie głównie pod kątem fotogeniczności.
Za to zamki...
Jedziemy do Mistry.
Pogoda nie nastraja optymistycznie, mży, siąpi. Chwilę czekam, aż chmury pójdą za góry, zmieniam buty na spacerowe i do zamku. Romek najwyraźniej uznał, że starożytnych kamieni już się naoglądał .
Wstęp 12 €. Polecam ogromnie. Zamek, wraz z przyległościami jest wielki, i dobrze zarezerwować sobie sporo czasu na przejście jego ścieżkami.
Jest nostalgicznie średniowieczny, w deszczowej scenerii przypomina mi (znów!) szkockie, angielskie.
Schody w górę:
i schody w dół (kto ma klucze do drzwi )
Na chwilę Posejdon odpuścił i nawet się przejaśniło:
by, w drodze powrotnej znów zachmurzyć niebo:
Trochę przyśpieszyłem kroku, by leń patentowany zanadto nie zapadł w drzemkę:
Zjechaliśmy na pobliski camping, Polilymnio bodajże się nazywał. Otwarty, choć recepcja zamknięta. Nocleg 0 €.
Pusto, jedynie dwie panie postawiły również przenośną chatkę. Ledwo rozłożyliśmy swoje, przyszła okropna ulewa i burza. W tych wesołych okolicznościach, pomknęliśmy do Sparty na kolację, konkretnie pizzę Zakupiłem jeszcze wodę utlenioną na poobdzierane kopyto i w nocy, w deszczu, wróciliśmy do wygodnych bungalowów .
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 506
- Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Orzesze
Re: Grecja jesienna (2021).
Super wyprawa, widzę na fotkach wiele fajnych i ciekawych miejsc , ale pogoda straszna jak na tę część świata . Nie wiedziałem, że jesienią może być w Grecji cały czas tak kapryśnie . Za to wczesnym latem często upał jest nie do wytrzymania. Przynajmniej jak my byliśmy kiedyś w pierwszej połowie czerwca, to było 30-36 stopni i przeważnie pełne słońce, czasem zdarzały się jakieś chmurki i była też jedna, ale za to porządna burza . Ja pytam, czy będzie tam w końcu dobra pogoda, czy dopiero za kilka dni, jak przekroczycie polską granicę...?
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Grecja jesienna (2021).
Cierpliwości .
Tak, pogoda w Grecji poprawiła się kilka dni po naszym powrocie. Za to w Polsce było chłodno .
Spotkany, mieszkający tam Polak mówił, że na Peloponezie to pierwsze opady od, bodajże, dwu miesięcy i wszyscy bardzo ich oczekiwali.
Moim zdaniem, idealny czas na tamtejszy wypad, to wrzesień. Jeszcze długi dzień, wszystko otwarte, a już po wysokim sezonie.
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 506
- Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Orzesze
Re: Grecja jesienna (2021).
Coś jak czerwiec, najlepiej pierwsza połowa, dosłownie wszędzie pusto, a poza sezonem z cenami można się targować . Tylko temperatury chyba troszkę inne, choć pewnie w zależności od roku, bo różnie to bywa .
Re: Grecja jesienna (2021).
No to mieliście deszczową wyprawę, a ja myślałem, że Grecja to zawsze tylko słoneczko.
Podobnie mieliśmy wrześniową Libuchorę. Kiedy skręciliśmy przy znaku którego nie ma do Libuchory, zaczęło lać i woda w kranie pojawiła się po dwóch dniach. Deszczu nie mieli od dwóch miesięcy. Podobno przestało padać, kiedy wyjechaliśmy.
Podobnie mieliśmy wrześniową Libuchorę. Kiedy skręciliśmy przy znaku którego nie ma do Libuchory, zaczęło lać i woda w kranie pojawiła się po dwóch dniach. Deszczu nie mieli od dwóch miesięcy. Podobno przestało padać, kiedy wyjechaliśmy.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Grecja jesienna (2021).
Byłem kiedyś, na przełomie lipca i sierpnia, gorąco to mało powiedziane.
Heniu, mam propozycję: zostańmy zaklinaczami deszczu . Wiesz: kasa, sława, Zanzibary, prywatne odrzutowce.. Wchodzisz w to ?
A tymczasem, widok z mojego M1:
W nocy lało, rankiem, tradycyjnie, burza oraz ulewa . Wyjeżdżamy dopiero o 10.30 po przeczekaniu atrakcji z niebios.
Plan był, no właśnie, ambitny. Niedaleko Sparty, w kierunku wschodnim, jest kilka ciekawych miejsc, tylko że tam- leje. Jedziemy na północ, w stronę Trypolisu. Niestety, tam również dopada nas wichura i deszcz. Pod wiatą przerwa na papierosa, montujemy ortaliony na plecy i dalej. Gorzej już chyba być nie może.
Faktycznie, uciekamy przed deszczem, nawet robi się cieplej, więc mała sesja zdjęciowa:
Zajeżdżamy pod sklepopiekarnię:
zakąsić obiad . W moim przypadku, była to jakaś sympatyczna buła, nadziewana zieleniną i czymś jeszcze. Cena około 4 €, do tego duży pomidor i brzoskwinia po prawie 1€. Cóż, Grecja nie jest tania . Gdy tak sobie siedzieliśmy, nadciągnęła wataha Lamborghini, chyba jakieś spotkanie klubowe to było, bo numery rej. z całej Europy widziałem.
A my dalej, w stronę Argos. Niestety, słaba pogoda zdecydowała za nas, aby je ominąć. Trochę szkoda, bo po powrocie doczytałem, że to jedno z najstarszych miast na świecie.
Jest zamieszkiwane nieprzerwanie od przeszło 6 tysięcy lat, a jego początki sięgają czasów prehistorycznych, w epoce mykeńskiej było jednym z najważniejszych miast na Peloponezie, swoją potęgą dorównywało Atenom. Najpopularniejszy mit z Argos dotyczy królewien zwanych danaidami, córkami króla Danaosa. Niemal wszystkie w noc poślubną zabiły swoich mężów, za co pośmiertnie zostały skazane na napełnianie wodą dziurawej beczki (w Tartarze). W Argos szczególnie wierzono z jednej strony w Herę i Demeter, z drugiej stanowiło jedno z miejsc kultu Dionizosa (znajdował się tam święty gaj, w którym był czczony z Demeter). Ówczesny teatr mógł pomieścić 20 000 widzów.
Popędziliśmy do Nauplion (Nafplio). Ooo, tam już się rozpogodziło całkiem .
Ponieważ było już późno, starówkę miasta przecięliśmy jadąc wprost pod twierdzę Palamidi.
Abnegat (w starożytnym rozumieniu ) Romek oczywiście pozostał przed bramą, ja pomknąłem zwiedzać. Bilet 8 € zdecydowanie wart wrażeń.
Początki Nafplio sięgają 3 000 lat p.n.e. Mała początkowo osada, przekształciła się z czasem w duży port handlowy i wojskowy. W czasach mykeńskich miasto wraz z akropolem usytuowane było na wzgórzu Acronafplia, chronione przed intruzami przez mury obronne. Ówcześni mieszkańcy byli uczestnikami zarówno wyprawy po złote runo, jak i wojny trojańskiej. Ciekawe, że podczas wojen państw-miast, zostało zniszczone poprzez załogę pobliskiego Argos. Chichot historii, bo po ostatnim niewiele zostało, a Nafplio było było pierwszą stolicą niepodległej Grecji .
Wieczór się zbliża, jedziemy jeszcze do Epidavros.
Od VI wieku p.n.e. do IV wieku n.e. istniało tu najsłynniejsze sanktuarium Asklepiosa (Asklepiejon) w świecie antycznym, którego kult zastąpił wcześniejszy na tym miejscu kult Apollina Maleatasa. Wykopaliska archeologiczne, systematycznie prowadzone od 1879 do 1974 przez archeologów greckich, wspomaganych przez badaczy francuskich, odsłoniły imponujące ruiny świętego okręgu (temenosu).
Według legendy, gdy w 293 p.n.e. szalała w Rzymie zaraza, księgi sybillińskie nakazały sprowadzić z Epidauros (rzymskiego Epidaurus) uzdrawiającego boga Asklepiosa (Eskulapa). Specjalna delegacja wysłana do Epidauros sprowadziła do Rzymu świętego węża, symbolizującego boga. Na Polu Marsowym wąż wśliznął się do Tybru i popłynął na wysepkę Tyberyjską, gdzie zniknął, wskazując w ten sposób miejsce budowy świątyni, ukończonej w 290 p.n.e.
Zajrzeliśmy do najlepiej zachowanego greckiego teatru z 52 rzędami siedzeń ułożonych w dwóch kondygnacjach (po 32 i 20), zbudowany przez Polikleta Młodszego około 300 p.n.e., który mógł pomieścić 14 tysięcy widzów i gdzie co 4 lata odbywały się agony sportowo-dramatyczne zw. Asklepiami; okrągła orchestra, otoczona rowem odprowadzającym wody deszczowe, była z jednej strony zamknięta wysokim na 4 m proscenium; Pauzaniasz uważał ten teatr za największy w Grecji. Widownia teatru jest swoistym fenomenem akustycznym. Rozmowa czy moneta rzucona na scenę w jej centralnym punkcie są dobrze słyszalne na całej widowni, bez względu na miejsce zajmowane przez widza. Zjawisko szczególnie korzystnej akustyki budowli stało się przedmiotem badań naukowych.
Poszedłem jeszcze na małą przechadzkę, popatrzeć na zatokę:
i już gnamy na pobliski camp. Mało ludzi, standard ok., 13 €. Ale najważniejsze: nie pada .
Re: Grecja jesienna (2021).
Deszczowa " przygoda " Rozumiem jakiś przelotny deszczyk, a nawet ulewa w drodze, ale takie cuś to już przesada. Współczuję wam.
Wydaje się, że w Norwegii można trafić na lepszą pogodę
Wydaje się, że w Norwegii można trafić na lepszą pogodę
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości