grad74 pisze: ↑11.04.2021, 21:30
No tak, To były fajne czasi i nie powiem że chętnie bym tego nie powtórzył. No może już bez tego zamieniania sie motocyklami.
Nie zamieniajcie się, kupujcie
.
Za chwilę wrócę do całych motocykli, ale na początek coś, co znalazłem dziś, bladym świtem.
Kilka dni temu przyjechałem osobiście. Właściciele twierdzili, że trochę ciężko skręca, zwłaszcza gdy wypycha się moto z garażu, potem jedzie
. Faktycznie, w zakrętach, lekko nieswojo się czułem. Widziałem popękane bieżnie, zowalizowane główki ramy i rdzę, ale takiego syfu dawno nie uświadczyłem. Motocykl klasy szybszej i mogącej wiele.
Wracamy do garażu. Wiatr wesoło hula za oknem, ale to nie jest, na szczęście, ten sprzed dwóch tygodni, ze śniegiem. Całkiem sympatyczne kilkanaście na plusie i perspektywa kalendarzowego lata, nastraja optymistycznie
.
Polatałem po południu:
Stare czasy wspomniałem.
Zawsze ciągnęło mnie do rzędówek Kawasaki, jako młodzian miałem okazję zaznać jazdy ZZR1100. Chciałbym tu podziękować anonimowemu posiadaczowi tejże, że pozwolił mi przejechać się tym (wtedy-1997r.) na zlocie w Krotoszynie. Chrapliwy i rzężący dźwięk tych agregatów zapamiętam na długo, jest jedyny i niepowtarzalny. To cała seria pojazdów, oparta na tych silnikach- jednym z nich jest ww GPZ.
Typowy bolid początku lat 90. Lekka nadwaga, nie do końca idąca z masą stabilność w zakrętach. Raczej maszyna do szybkich, turystycznych przelotów, dość długa, ale wygodna. W miarę sensowna owiewka, choć podwyższona (przedłużona) szyba, znajdowała się blisko twarzy kierowcy. Plusem jest możliwość schowania się za nią, całkiem jak w starych kafiakach.
Silnik ciągnie od dołu, odznacza się dobrą elastycznością, choć, pod tym względem, późniejsze, gaźnikowe nakedy: Bandit 1200, Yamaha XJR były żwawsze. Lepsze wrogiem dobrego.
Wracając do Kawy. Fajny, solidny motocykl, który ciągle jeszcze wiele może. Nie jest tak twardy, jak większość współczesnych, jest prosty konstrukcyjnie i trwały. Mało pali, o dziwo, duża tu zasługa stosunkowo małych gaźników, z małym przekrojom dolotu i wydechu oraz odpowiednim wałkom rozrządu. Ciągnie z dołu bez fajerwerków, zdecydowanie; spokojnie można odwijać manetkę na ostatnim biegu od 40-50 km/h.
Można wyposażyć w kufry i bez stresu polecieć na wycieczkę w Pireneje czy do Grecji. Chciałem odkupić od właściciela tę, konkretną sztukę, ale uparty jest
. Tak jakoś się złożyło, że mam kilka Yamah, Hond, Suzę ostatnio sprzedałem, a Kawasaki brak
.
To nie koniec o pojazdach z Akashi. Latałem sporo ZXR 750 J2 z silnikiem "dziewiątki" i miło wspominam ten czas
.