Sentyment tyż, ale obcując z wszelakiej maści graciarnią, coraz mniej przychylnie patrzę na dawne pojazdy z polskiego podwórka. Ta refleksja coraz szerzej dotyczy także pojazdów starych, w szczególności, z demoludów. Abyśmy mieli jasność: takie np. Emzety nie są złe, raczej przeciętne na tle zachodniaków. Jawy, im nowsze tym gorsze, Romety również- realia schyłku siermiężnego ustroju. Jako młodzika, krótko fascynował mnie Junak, dobrze że kupiłem AWO 425 S, bo choć trochę pojeździłem
. Junak jest niezdarny, ciężki, słaby i cholernie zawodny. Zawsze podobały mi się pojazdy japońskie, które odpalały ( z guzika
), przyśpieszały, hamowały i o, zgrozo, nie ciekły
, inną sprawą była ich dostępność i ceny.
Nostalgia ma potężną moc, często przesłaniającą racjonalne podejście do stalowej materii. Dzisiejsi czterdziesto-, pięćdziesięciolatkowie mają możliwości i czas by jeździć tym, czym ganiali w młodości. Ma to odzwierciedlenie choćby w cenach Polonezów, Fiatów 125p, itp. Z całym szacunkiem, za pieniądze przeznaczone na Borewicza, wolałbym nabyć Fiata Mirafiori albo jakiegoś Peugeota czy sympatyczne jeździdło z Japonii. Wałki rozrządu w głowicy, silnik podczas przyśpieszania nie wyje jak stado zarzynanych baranów, drzwi się domykają, podsufitka na łeb nie spada. Ceny za Warszawy kosmos, w tych kwotach są przyzwoite Volvo, w których nie trzeba co chwilę regulować rozpieraczy szczęk hamulcowych, oszczędzać prądu, stukać po rozruszniku, itp., spalanie pomijam
. Za cenę SHL M11do kapitalki, można nabyć choćby Diversion czy VFR 750 RC 24 pierwszej serii, która po prostu, jeździ
.
Krótko o częściach tanich, współcześnie dorabianych, do polskich pojazdów popularnych- często dziadoskiej jakości, która odbiera chęć napraw tych wehikułów. Słabe odlewy aluminiopodobne, obręcze z imitacją chromu, nie trzymające wymiarów i cienkie jak bibuła. Nawet jeśli ktoś chce porządnie zainwestować, trzeba sporo zachodu, by znaleźć odpowiednie klamoty. Lepiej jest w przypadku Jaw/CZ oraz MZ. Prosta zasada- im dalej na wschód, tym gorzej
.
Podobno wszystkie Ryśki to fajne chłopaki, to wypadałoby ich słuchać
. A ponieważ Rysiek stwierdził, że na zimę najlepszy zaprzęg, więc proszę:
Zrobiony po taniości Dniepr. Proszek na bębnach, opony żużlówki, gaźniki Pekar, nie najszczęśliwsze do takich głowic, amory chińskie ( za długie- trzeba skracać tłoczyska), itp. Nowy wał korbowy, nadający się od razu do szlifu, krzywe zawory i powierzchnie cylindrów po szlifie ukazujące robaczywe gładzie.
Miał być jednocześnie efektowny, więc znalazły miejsce chromowane kierunki, bak i siedzenia od Kaśki. Przekonałem właściciela, by odpuścił pomysł montażu repliki karabinu Diegtariewa na wózku. Chyba ostatni "rusek", z którym miałem do czynienia. Nie chcę, nostalgia mnie nie przekona; wolę jeździć. Nie twierdzę, że się nie da, można rusa dopracować i nawet trochę polatać, ale ilość czasu i pieniędzy włożona w to... Moja SHL M06 również wymagała zachodu, by pojechać nią do Kirgistanu, choć to dwusuw i części ruchomych w silniku dużo mniej. Tu wchodził w grę raczej aspekt sportowy i elementy hazardu, ale nieduże
.