Tradycyjna majówka...
: 02.05.2016, 21:34
Wszystko zaczęło się w zeszłym roku, kiedy to z Wojtkiem zostaliśmy ugoszczeni u Ostrego Rafała...i wtedy właśnie podjęliśmy wyzwanie rewanżu. Piszę "wyzwanie" bo gościna Ostrego był na najwyższym poziomie, o czym zresztą pisaliśmy.
Plan miał rok i zaczął się materializować gdzieś w okolicach stycznia/lutego, kiedy to "solidarnie" podjęliśmy decyzję, że następna Majówka u mirkoslawskiego, czyli mnie i się zaczęło - stres, nieprzespane noce...bo jak tu sprostać zadaniu? Jak podjąć w choć podobny sposób? Ech...w co ja się wkopałem...no ale słowo się rzekło i nie takie imprezy się kładło więc do dzieła - obmyśliłem szczegółowy plan a było to tak...
Zbiórka miała nastąpić w piątek o 15.00 u mnie w Kielcach, skąd mieliśmy się teleportować na "bazę" do Motkowic, gdzie na posiadłości mojej Ś.P. Babci mieliśmy rozbić namioty i później (czyli w sobotę) latać po okolicy na lekko...i się zaczęło - najpierw Wojtek dzwoni, że zatrzymały go super hiper ważne sprawy i że przyjedzie albo wieczorem albo rano...a później Ostry, że przybędzie na "bazę" bo go również zatrzymały hiper mega ważne sprawy No i co robić? Poleciałem sam Rozbiłem namiot, polatałem po okolicy sprawdzić jak teren (bo Ostry był na TKC 70 - czyli szosówkach), zrobiłem zakupy i czekałem...czekałem...2 piwo...czekałem...zdjęcie...3 piwo...zdjęcie...
Już byłem "lekko szczęśliwy" (bo czekałem od 15.00) gdy nagle 17.30 - słyszę "cuś jedzie" ale przejechało...szybko wypadam na drogę a tam Ostry już mnie minął! Ale JUŻ JEST (nie mówiłem, że zrobiłem plan zemsty no i "zakupy"? no to zrobiłem )
Ostry zapakował się wreszcie na bazie, szybki męski uścisk na misia i wygoniłem go do sklepu z misją "jajeczną", w której zresztą spisał się dzielnie...
około 18.30 zaczęliśmy zabawę - tzn. grylla z Ostrym przy Pani Żubrówce i browarach Rozmowa się kleiła wprost proporcjonalnie do znikających trunków ale nawet jak butelka była pełna, było o czym gadać Około 20.00, był lekki zmrok już i tylko na zachodnim horyzoncie łuna światła...pięknie, romantycznie...i nagle Ostry "zesztywniał", tzn. Jego wzrok utkwił właśnie w tym horyzoncie i skupił w jednym miejscu...i trwał tak na tyle długo, że zacząłem się zastanawiać i niepokoić...a nagle Ostry - "o qrwa - STRUŚ!!!" Ja patrzę i ...do wątku wrócę w dalszym ciągu opowieści bo tymczasem skończyła się "butelka" i szybka męska decyzja - idziemy do sklepu po nową I mój plan zaczął się krystalizować
Nie pamiętam drogi do namiotu ale pamiętam(y) wspólnie zbierając wspomnienia, że w sklepie była "miła Pani", spotkałem kolegę z dziecięcych lat i rozmawialiśmy z Wojtkiem, który miał dojechać jednak w sobotę rano...oj było pięknie choć chyba moja zemsta była zbyt surowa dla Rafała, którego "poranny widok" był lekko mówiąc "ciekawy"
W każdym razie w sobotę wstaliśmy zamiast 6.00 to o 8.30, o 9.00 przyjechał Wojtas i to co zobaczył...ale o tym napiszą Koledzy, krasząc fotkami relację bo na mnie w tym względzie nie można było za bardzo liczyć
Ja pomogę, wstawiając łącznik z "narady nad tobołkiem w łąkach"
Plan miał rok i zaczął się materializować gdzieś w okolicach stycznia/lutego, kiedy to "solidarnie" podjęliśmy decyzję, że następna Majówka u mirkoslawskiego, czyli mnie i się zaczęło - stres, nieprzespane noce...bo jak tu sprostać zadaniu? Jak podjąć w choć podobny sposób? Ech...w co ja się wkopałem...no ale słowo się rzekło i nie takie imprezy się kładło więc do dzieła - obmyśliłem szczegółowy plan a było to tak...
Zbiórka miała nastąpić w piątek o 15.00 u mnie w Kielcach, skąd mieliśmy się teleportować na "bazę" do Motkowic, gdzie na posiadłości mojej Ś.P. Babci mieliśmy rozbić namioty i później (czyli w sobotę) latać po okolicy na lekko...i się zaczęło - najpierw Wojtek dzwoni, że zatrzymały go super hiper ważne sprawy i że przyjedzie albo wieczorem albo rano...a później Ostry, że przybędzie na "bazę" bo go również zatrzymały hiper mega ważne sprawy No i co robić? Poleciałem sam Rozbiłem namiot, polatałem po okolicy sprawdzić jak teren (bo Ostry był na TKC 70 - czyli szosówkach), zrobiłem zakupy i czekałem...czekałem...2 piwo...czekałem...zdjęcie...3 piwo...zdjęcie...
Już byłem "lekko szczęśliwy" (bo czekałem od 15.00) gdy nagle 17.30 - słyszę "cuś jedzie" ale przejechało...szybko wypadam na drogę a tam Ostry już mnie minął! Ale JUŻ JEST (nie mówiłem, że zrobiłem plan zemsty no i "zakupy"? no to zrobiłem )
Ostry zapakował się wreszcie na bazie, szybki męski uścisk na misia i wygoniłem go do sklepu z misją "jajeczną", w której zresztą spisał się dzielnie...
około 18.30 zaczęliśmy zabawę - tzn. grylla z Ostrym przy Pani Żubrówce i browarach Rozmowa się kleiła wprost proporcjonalnie do znikających trunków ale nawet jak butelka była pełna, było o czym gadać Około 20.00, był lekki zmrok już i tylko na zachodnim horyzoncie łuna światła...pięknie, romantycznie...i nagle Ostry "zesztywniał", tzn. Jego wzrok utkwił właśnie w tym horyzoncie i skupił w jednym miejscu...i trwał tak na tyle długo, że zacząłem się zastanawiać i niepokoić...a nagle Ostry - "o qrwa - STRUŚ!!!" Ja patrzę i ...do wątku wrócę w dalszym ciągu opowieści bo tymczasem skończyła się "butelka" i szybka męska decyzja - idziemy do sklepu po nową I mój plan zaczął się krystalizować
Nie pamiętam drogi do namiotu ale pamiętam(y) wspólnie zbierając wspomnienia, że w sklepie była "miła Pani", spotkałem kolegę z dziecięcych lat i rozmawialiśmy z Wojtkiem, który miał dojechać jednak w sobotę rano...oj było pięknie choć chyba moja zemsta była zbyt surowa dla Rafała, którego "poranny widok" był lekko mówiąc "ciekawy"
W każdym razie w sobotę wstaliśmy zamiast 6.00 to o 8.30, o 9.00 przyjechał Wojtas i to co zobaczył...ale o tym napiszą Koledzy, krasząc fotkami relację bo na mnie w tym względzie nie można było za bardzo liczyć
Ja pomogę, wstawiając łącznik z "narady nad tobołkiem w łąkach"