KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
harins
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 259
Rejestracja: 25.11.2014, 21:29
Mój motocykl: XL650V

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: harins »

Nudne, czy nie- ocenę pozostaw nam, z pewnością będzie pozytywna :smile:
Awatar użytkownika
bankier
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 567
Rejestracja: 27.01.2009, 21:33
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: bankier »

Właśnie, pisz i zdjęcia wstawiaj Henry . Czekamy :thumbsup:
Przyszedł czas na Varadero
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3092
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: henry »

Nie dajecie człowiekowi odpocząć :sad: Aż strach gdzieś wyjażdżać, bo potem każą pisać, pisać, pisać ... :lol:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
pawlus
dwusuwowy rider
dwusuwowy rider
Posty: 195
Rejestracja: 18.09.2015, 09:23
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Mikołów ( SMI )

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: pawlus »

Na pewno lepiej pogadać przy piwku niż pisać. Wiadomo. Z braku laku... Może jakieś pogadanki w Domu Kultury, wizyty w zakładach pracy itp. .? [SMILING FACE WITH OPEN MOUTH AND TIGHTLY-CLOSED EYES]

Wysłane z mojego SM-G530FZ przy użyciu Tapatalka
Sylwek
pałujący w lesie
pałujący w lesie
Posty: 1525
Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Lisków

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: Sylwek »

henry pisze: Aż strach gdzieś wyjażdżać, bo potem każą pisać, pisać, pisać ... :lol:
Cóż Henry,Twoje drobiazgowe zapiski,predystynują Cię do zakończenia tej opowieści,hy,hy.
pawlus pisze:Może jakieś pogadanki w Domu Kultury,
Tak,miałem ostatnio.A skończyło się jak zawsze,czyli:
pawlus pisze:przy piwku
Straszna buba dnia następnego.. :lol:
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3092
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: henry »

Dzień 25
28 sierpnia 2015 Piątek

Nie wiem jak to się stało i ja raczej nie ponoszę za to odpowiedzialności, ale rano jakimś cudem Karim był z nami cały i zdrowy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zbieramy się jak zwykle, czyli powolutku i przebijamy przez pustynię w kierunku drogi. Chłopaki już wystartowali a ja zrobiłem jeszcze rundę, żeby sprawdzić czy wszystko zabraliśmy i … znalazłem czerwone ochraniacze wyjęte z rękawów kurtki. Wiedziałem, że nie są to ochraniacze Sylwka, czy Banana, więc pozostaje Karim. Pakuję ochraniacze pod pająka i pędzę za chłopakami, którzy nie czekają na mnie, tylko lecą, każdy swoim tempem w kierunku Bejnau. Szybko doszedłem Karima i oddałem mu ochraniacze. Wydawało mi się, że nie był zbytnio zaskoczony, ale przyjął je i podziękował. Póżniej, Banan mówił, że widział je leżące gdzieś na drodze, ale się nie zatrzymywał. Widać, że facet jest bardziej od nas wyluzowany.
Droga od granicy do Bejnau to mieszanko resztek asfaltu z piachem i szutrem co powoduje, że w porze suchej, nawet za motorem unosi się ładny warkocz kurzu. W takich warunkach, jazda jeden za drugim jest niemożliwa, dlatego jedziemy parami, albo ścieżkami obok drogi, albo każdy swoim tempem w znacznym oddaleniu, czekając kiedy kurz za przeciwnikiem opadnie.

Obrazek

Obrazek

W Bejnau szukając paliwa znajdujemy stację na której jest benzyna, ale tylko A 80.
My tankujemy, a Karim jedzie poszukać lepszego paliwa i tu nasze drogi się rozjeżdżają.
Gdzieś za Bejnau, w przydrożnym barze tradycyjnie zjadamy jak zwykle smaczny objadaj i dalej, już porządną, równą, asfaltową drogą lecimy w kierunku Kulsary.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga jest tak dobra, że trzeba się naprawdę mocno starać, żeby nie przysnąć, tym bardzie, że na drodze ruchu prawie żadnego.

Obrazek

Obrazek

W Kulsary robimy zaopatrzenie w sklepie i oczywiście tankujemy na stacji.
Z paliwem to jakaś dziwna sprawa jest. W Kazachstanie przecież tankujemy na stacjach, a porównując przebiegi z Uzbekistanem, gdzie tankowaliśmy głównie z butelek, to teraz robimy średnio o 30 km mniej. O co chodzi?
Wyjeżdżając z Kulsary, trochę się gubimy. Jeździmy tu i tam, szukając właściwej drogi, trwa to około godziny, ale w końcu chyba się udaje i spokojnie lecimy dalej do Atyrau.
Droga równiutka, niebo bezchmurne, w sumie pogoda była by idealna gdyby temperatura była znośniejsza. 34 stopnie, to jednak trochę za wysoko. Nawet w samej zbroi, pot cieniutkimi strumyczkami wolniutko ścieka po plecach. Lecimy jak kto chce, czasem razem, czasem osobno, raz wolniej raz szybciej. Gdzieś tam po drodze za Dossor, zatrzymujemy się z Bananem na poboczu, przy przydrożnym barze, żeby odsapnąć, napić się coli i odpocząć w cieniu słupa elektrycznego. Słup był aowy, czyli taka podwójna rozkraka, dlatego cienia starczyło dla nas dwóch. W międzyczasie, Sylwek przelatuje obok nas, pokazujemy mu, że wszystko jest ok. i zaraz lecimy za nim.

Obrazek

Nie wiem czy to my sami tak naprawdę kierujemy swoimi ścieżkami, czy może nie do końca.
Nie jestem filozofem, może nie potrafię właściwie wyrazić tego o czym myślę, ale spróbuję.
Mamy jakieś plany, założenia, oczekiwania, ruszamy w drogę w konkretnym celu, możemy mieć nawet ustaloną marszrutę, zaplanowane dystanse, noclegi, pory posiłków, pobudek, wydaje się więc, że to przecież wyłącznie my sami decydujemy o własnym losie. No bo, jak rzesz mogło by być inaczej ? Przecież umiemy pisać i czytać, nie wierzymy w jakiegoś Światowida, wiemy już prawie wszystko, mamy pieniądze, mamy za sobą technikę, nawet satelity nam służą. Czy to wszystko wystarczy, żeby tak naprawdę być panem swojego losu ? Czy to my, tak naprawdę decydujemy o swoim życiu, czy jednak jest tam gdzieś jakieś przeznaczenie, wszystko jest już zapisane, ustalone, a my tylko nieświadomie to wypełniamy, nie zdając sobie nawet sprawy, że cokolwiek byśmy nie zrobili, to właśnie to musieliśmy zrobić.
Można to nazwać przypadkiem, szczęściem, pechem, albo …
Zastanawiam się, co by było gdybyśmy jednak w Karamyk wjechali do Tadżykistanu, przecież wszystko było by inaczej. To „wszystko” nie dotyczy tylko nas, dotyczy również osób z którymi mieliśmy styczność w drodze. Jedno, małe zdarzenie zmienia całą historię. Nie tylko naszą.
Gdyby nie szlaban w Karamyk, nie było by noclegu w Sary Tash, nie było by Martina Clarka w Osz, nie było by wesela i Tursuna Murada, nie było by Muzzokhida w Bucharze, a potem Maurossa w Chiwie i na pewno latające drzwi nie fruwały by nad głowami Banana i Sylwka. Czy to już wszystkie zmiany jakie przyniósł nam Karamyk ? Zobaczymy.
Zbieramy się z Bananem i ruszamy w pogoń za uciekającym Sylwkiem. Banan startuje pierwszy ja lecę za nim. Powoli nabieramy prędkości … 40 … 60 … 80 …100 … i nagle ….
Tył ucieka mi w prawo i obniża się gwałtownie… tak całkiem bezwładnie, bezwolnie, jakbym trafił na plamę oleju, albo lodowisko, albo z koła wypadły wszystkie łożyska. Odpuszczam gaz i czekam na ból, po spotkaniu z twardym asfaltem, bo przechył na prawo jest taki, że czuję już asfalt pod kolanem. W następnej sekundzie, tył przerzuca mi na lewo, a ja kładę się na prawą stronę i asfalt mam przy prawym kolanie. W tym położeniu wypadam na prawe pobocze, które jest w miarę równe, jeżeli tu będzie gleba to może chociaż nie będzie tak bolało. Ale nie … znowu zawija mi tył na prawo i wyrzuca na asfalt. Lecę w lewym pochyleniu w poprzek drogi. Z przeciwka zbliża się osobówka, widzę, że ostro hamuje. Kiedy jestem już na przeciwnym pasie, znowu przerzut na lewo i lecę w poprzek na prawą stronę. Prędkość powoli spada, zaczynam opanowywać sytuację, mam szansę wyjść z tego cało. Jeszcze kilka gibnięć, prawa – lewa, lewa – prawa i zatrzymuję się na prawym poboczu. Nie wiem czy byłem czerwony, czy zielony, wiem jedno, byłem sparaliżowany. Siedziałem bez ruchu nie wiem jak długo, dopiero kiedy podjechał Banan, zaczęła powracać świadomość. Żyję, jestem nawet cały. Czy to był cud, czy może przypadek, czy moja technika pomogła wyjść z tego cało, czy takie właśnie było przeznaczenie, nie wiem.
Banan pomógł mi zsiąść i postawić Trampiego.
Co się stało ??? Z tyłu jest oczywiście kapeć, ale czy zwykły kapeć może spowodować takie zamieszanie ??? Odpinam kufry i zdejmuję koło. Ściągam oponę, a dętka spada sama, bo maszynka (wentyl) zastała na obręczy. Wyrwało maszynkę, ale czemu, przecież ciśnienie było w normie, a przed zdarzeniem nie wyczułem spadku ciśnienia.
Już drugi raz ( i nie ostatni ) zmieniam dętkę, dobrze, że wcześniej ją naprawiliśmy.

Obrazek

Potem składam wszystko do kupy, pakuję manele, a przy tym powoli opanowuję emocje.
W międzyczasie, Banan dzwoni do Sylwka, mówi jaka jest sytuacja i umawiają się, że Sylwek będzie czekał na nas na pierwszej stacji w Atyrau.
Jedziemy … 20 … 40 … 60 … i koniec, strach nie pozwala odkręcić manetki gazu.
Świadomość cały czas jest z tyłu i czeka na kolejny strzał. 60 … 60 … 60 … spokój, strzału nie ma, ale strach pozostał. Powoli dodaję gazu, 70 … 80 … wystarczy.
Całą drogę do Atyrau jadę w ogromnym strachu, nie przekraczam 90 – tki, cały czas czekając na najgorsze. Nic się jednak nie dzieje, wszystko jest w porządku.
Atyrau.

Obrazek

Jest stacja po prawej, Sylwek na nas czeka, tankujemy.
Nie jedziemy jednak dalej, bo to nie koniec emocji na dzień dzisiejszy.
Sylwek czekał na nas dosyć długo na tej stacji i wpadł w oko facetowi w Mercedesie Viano z ogromnym napisem „ Strannik „ na tylnej szybie. Pogadali, omówili naszą sytuację i zostaliśmy zaproszeni na nocleg do klubu motocyklowego. Nie czekamy zbyt długo. Podjeżdża Mercedes z napisem na tylnej szybie i jedziemy za nim przez całe miasto do siedziby klubu.

Obrazek

Klub ów, to warsztat samochodowy, klub motocyklowy i klub fitness w jednym miejscu, a jego właścicielem jest właśnie Wiaczesław, czyli „Strannik”
Wewnątrz trzy Mercedesy, VW Transporter, Toyota Solara, Mercedes R350, kład Grizzly 700Fi. BMW 1200 GS, Honda Gold Wing, latająca łódż pod sufitam i jeszcze kilka różnych motocykli.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ten w bordowej koszulce, to właśnie Strannik.
Nieżle. Lokujemy się w garażu, przebieramy w cywilne ciuszki, kibelek i jesteśmy gotowi na miasto. Przed wyjazdem Strannik mówi, żeby zabrać kamery, chyba będzie coś ciekawego do filmowania. Jedziemy, jedziemy, podjeżdżamy pod zakład wulkanizacyjny, Strannik pyta gdzie kamery ? Wyjmujemy nasze kamerki i … śmiech. Kameru, to u nich dętka jest.
Podjeżdżamy pod jakiś duży market, robimy zaopatrzenie i wracamy do klubu a potem … idziemy na imprezę. Strannik prowadzi nas przez miasto, uliczkami, między blokami, jakimiś garażami, w końcu wchodzimy do jakiegoś zakładu blacharskiego chyba.
W kantorku na zapleczu impreza trwa już w najlepsze. Stół zastawiony, zagrycha, goriłka, jest wesoło. Przyłączamy się do imprezy, jeden, drugi, trzeci, robi się naprawdę wesoło.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mój sąsiad, to były półkownik KGB, drugi to również wojskowy, trzeci też …
O ja cię pier…. gdzie my trafiliśmy ? Po pewnym czasie, dwóch panów żegna się i wychodzi a na ich miejsce przychodzą inni. Znowu, kolejka jedna, druga … Ja podnoszę tylko kieliszek i moczę usta, ktoś musi być trzeźwy. Znowu zmiana, ktoś wychodzi, ktoś dochodzi … ile można wytrzymać ?
Rozmowy …. Za CCCP było lepiej, wszyscy byliśmy razem, republiki to fikcja, bo i tak to wszystko jest jeden naród radziecki, no i oczywiście wszelkie zło to Ameryka, Putin to gieroj itp.
Chłopaki mają już dosyć, pakujemy się do samochodu i jeden z panów wiezie nas do klubu.
Lokujemy się w legowiskach z butelką czegoś mokrego pod ręką i tak kończy się ten pełen wrażeń dzień.

Obrazek

Obrazek

A miało być tak nudno, bo co ciekawego może wydarzyć się w drodze do domu ?
I jeszcze jedno. Kto tu właściwie rozdaje karty ? Kto decyduje o swoich krokach ?
Kto i po co rozpieprzył mi dobrą dętkę ? Skąd tam wziął się Strannik ?
Czasem, jedna sekunda może zmienić WSZYSTKO.
Dystans 535 km.
Temp. 34 stopnie
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
HarryLey4x4
łamacz szprych
łamacz szprych
Posty: 712
Rejestracja: 29.01.2015, 22:45
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: spod Poznania

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: HarryLey4x4 »

zebrawszy się od wczoraj czytam i czytam i jestem zły ,że nie ma dalszego ciągu. Henry współczuję upadku, trzymam kciuki za dalsze "dobre losy" i czekam, czekam, czekam....

P.S. jeśli od razu można wtrącić pytanie, jak wyglądała sprawa zasięgu GPS i telefonii. Gdzie mogliście korzystać z przyjemności nowoczesności, a gdzie pozostawała tylko papierowa mapa i i wołanie na puszczy ?
Awatar użytkownika
bankier
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 567
Rejestracja: 27.01.2009, 21:33
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: bankier »

Henry , to właśnie jest chyba piękne w podróżach szczególnie na motocyklu i szczególnie w odległe kraje - mimo planu - NIEPRZEWIDYWALNOŚĆ . Czekamy na więcej. Pisz Pan :grin:
Przyszedł czas na Varadero
Awatar użytkownika
wilczek
szorujący kolanami
szorujący kolanami
Posty: 1831
Rejestracja: 05.03.2012, 13:45
Mój motocykl: inne endurowate moto

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: wilczek »

Piękne historia, piękne świadectwo...Henry, wiadomo dlaczego " coś się dzieje" i w tym nie ma przypadku. Ale nie o tym ten temat. Piękne zdjęcia , super relacja :ok:
mirkoslawski
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2269
Rejestracja: 28.08.2009, 11:16
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Kielce

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: mirkoslawski »

HarryLey4x4 pisze:zebrawszy się od wczoraj czytam i czytam i jestem zły ,że nie ma dalszego ciągu. Henry współczuję upadku, trzymam kciuki za dalsze "dobre losy" i czekam, czekam, czekam....

P.S. jeśli od razu można wtrącić pytanie, jak wyglądała sprawa zasięgu GPS i telefonii. Gdzie mogliście korzystać z przyjemności nowoczesności, a gdzie pozostawała tylko papierowa mapa i i wołanie na puszczy ?
Henry się wybronił i gleby nie było (tak napisał) :wink:

Henry - piszesz tak, że czytając mam wrażenie przypominania sobie własnych przeżyć. To duża umiejętność - wciągać w opowieść i pozwolić czuć, odczuwać to co Was spotkało, czuć niemalże zapach, kurz w zębach...SUPER się z Wami jedzie!
Awatar użytkownika
Slawol74
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 240
Rejestracja: 10.10.2015, 17:29
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Poznań

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: Slawol74 »

No wreszcie poczytałem sobie troszku dzięki Henry , fajne kieliszki mieliście chyba trudno kroplę uronić . :lol:
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3092
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: henry »

No tak, działo się działo, szczególnie w tym właśnie dniu, ale to tak właśnie smakuje PRZYGODA :ok:
Harry, nie przypominam sobie, żebyśmy mieli jakiekolwiek problemy z zasięgiem, czy to telefonij, czy GPSa.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
Artek
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2514
Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: ZMY

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: Artek »

Wschód jest fajny... Tam trzeba pojechać.
Zdjęcia i opis bardzo dobry tej wyprawy.
Co do refleksji nad którą się pochyliłeś henry i przypadkowości naszego marnego żywota uważam, że w tym całe piękno życia. Nijak nie da się go zaplanować, planowane chyba nudne by było :niewiem: .
Panowie, wódkę z KGB piliście :drinking: :smile6: :wacko: :impreza: ( tylko henry usta maczał :haha: ).
Dominator.
Awatar użytkownika
toper
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 377
Rejestracja: 16.09.2012, 18:47
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Dębica
Kontakt:

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: toper »

Artek pisze: Panowie, wódkę z KGB piliście :drinking: :smile6: :wacko: :impreza: ( tylko henry usta maczał :haha: ).
Bo on jest z CIA :cool:
Awatar użytkownika
pawlus
dwusuwowy rider
dwusuwowy rider
Posty: 195
Rejestracja: 18.09.2015, 09:23
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Mikołów ( SMI )

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: pawlus »

To są momenty dla których warto żyć. Wiadomo że raz człowiek naje się strachu albo otrze o śmierć lub poważny uszczerbek na zdrowiu, ale jak już jest po wszystkim to jest o czym pisać a i potomnym opowiadać po latach. Po wielokroć. To są historie, które nawet słyszane po raz "n" - ty nie nudzą. Mówię tak bo sobie przypominam jak mój fater po raz setny opowiada przygody ze swojej młodości. Zazdroszczę mu i chciałbym mieć kiedyś tyle do opowiadania co on, no i co wy po tej wycieczce.
pozdr
Awatar użytkownika
HarryLey4x4
łamacz szprych
łamacz szprych
Posty: 712
Rejestracja: 29.01.2015, 22:45
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: spod Poznania

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: HarryLey4x4 »

Wiesz, gorzej , że niektórzy nie tylko "ocierają" się o śmierć. vide Izi . ,ale nie chcę psuć miłego nastroju.
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3092
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: henry »

Artek pisze:Wschód jest fajny... Tam trzeba pojechać.
Panowie, wódkę z KGB piliście :drinking: :smile6: :wacko: :impreza: ( tylko henry usta maczał :haha: ).
A może separatyści, czy inna piąta kolumna ? :niewiem:

Dzień 26
29 sierpnia 2015

Wstaję pierwszy. Zwiedzam garaż i zaplecze tam gdzie śpimy, a jest co oglądać.
„Sprzęty” w garażu to jedno, ale zaplecze jest nie mniej ciekawe. Na regałach, oprócz zwykłych części samochodowych, sporo wyposażenia wyprawowego. Namioty, śpiwory, materace, odzież moro, duża ilość zgrzewek z wodą i innymi napojami.
Korzystając z ciszy i spokoju, w towarzystwie kota robię jeszcze notatki, bo jak wiadomo, pamięć ludzka niestety jest zawodna.

Obrazek

Chłopaki powoli wybudzają się ze snu, chociaż idzie im to ciężko.
Do garażu przychodzi gościu bez koszuli, krząta się chwilę i wychodzi, a po pół godzinie razem ze Strannikiem przynoszą garnek z zupą, naczynia, chleb, czyli śniadanie. Jemy z apetytem, a w pewnym momencie pada pytanie „ a może wódki ? „ ale jakoś nikt nie miał ochoty.

Obrazek

Strannik z wnuczką.

Obrazek

Pakujemy się powoli, jeszcze wspólna fotka i Strannik wyprowadza nas za miasto.

Obrazek

Obrazek

Po drodze podjeżdżamy pod cerkiew, zapalić świeczki przed ołtarzem i pomodlić się za szczęśliwą podróż.

Obrazek

Obrazek

Za Atyrau, żegnamy się ze Strannikiem, dziękujemy za gościnę i lecimy dalej w kierunku Czapajewskoje i dolej do granicy z Rosją.

Obrazek

Gdzieś po stu kilometrach zatrzymujemy się przy barze i kiedy zbieramy się już do odjazdu, nagle widzimy znajomą postać. To Karim na Bmw. Witamy się jak starzy znajomi, jest wesoło i radośnie.
Opowiadamy o swoich przygodach, a potem się żegnamy, bo Karim zostaje w barze, a my pędzimy dalej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga od Atyrau do samej granicy nie wygląda najlepiej. Wygniecione głębokie koleiny, ubytki w nierównym asfalcie to norma. Garby wypiętrzonego asfaltu pościnane, zeszlifowane przez podwozia samochodów. Dla nas, taka droga to żaden problem, ale dla osobówek i Tirów to jednak tor przeszkód.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejna stacja benzynowa, tankowanie i pytanie o „toalet” . Odpowiedz standardowa „na ulice”
A to „na ulice” wygląda tak. Sylwek korzystał, na pewno ma właściwsze wrażenia z pobytu tamże.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po drodze, gdzieś blisko granicy znajdujemy całkiem ciekawą wioskę. Można i tak budować, a przynajmniej jest to zdrowe, czyli ekologiczne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Granica idzie nam całkiem sprawnie, chociaż i tak trwa to 3 godziny.

Obrazek

Obrazek

Za granicą jemy obiad w przydrożnym barze i lecimy do Krasnego Jaru żeby zatankować.

Obrazek

Wyjeżdżając z Krasnego Jaru, zatrzymujemy się przy straganie żeby kupić arbuza na kolację.
Rozmowa z chłopakami; skąd, dokąd, gdzie byli, co widzieli, itp. fajnie.
A byli w Kirgistanie ? No jakże, byli. To macie największego arbuza za darmo, a drugiego rozcinają i jemy go na miejscu. Fajnie.

Obrazek

Z Krasnego Jaru, lecimy na północ prawym brzegiem Wołgi.
Przed zachodem słońca zjeżdżamy nad brzeg rzeki i rozbijamy się na nocleg.
Obok biwakuje młoda rodzina, on jest Rosjaninem, a ona Ukrainką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dystans 370 km
Temp. 36 stopni
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
harins
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 259
Rejestracja: 25.11.2014, 21:29
Mój motocykl: XL650V

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: harins »

Czwarte zdjęcie od końca oddaje klimat wyprawy :smile: No i ten kot w garażu :wink:
Awatar użytkownika
Slawol74
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 240
Rejestracja: 10.10.2015, 17:29
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Poznań

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: Slawol74 »

Oglądając i czytając takie wyprawy dochodzę do wniosku że lecąc np: do Egiptu na wakacje nie powinno się używać określenia podróż . Bo podróż to 11 stron powyżej . :thumbsup:
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3092
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód

Post autor: henry »

:witch: :ok:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot] i 1 gość