KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Może ktoś z forumowiczów mieszka w okolicach Liskowa ? Nie wiem co nasz Sylwek bierze, ale trzeba by go w końcu obudzić
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- JanuszCh.
- miejski lanser
- Posty: 401
- Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Dubiecko
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
No właśnie ... Zaglądam tu już któryś tam raz dzisiaj i nic....henry pisze:Może ktoś z forumowiczów mieszka w okolicach Liskowa ? Nie wiem co nasz Sylwek bierze, ale trzeba by go w końcu obudzić
Pisać chłopaki bo ta zima niekorzystnie wpływa na psychę
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Jeżeli mógłbym cuś poradzić ... zima jest piękna tego roku, kup sobie narty i ...JanuszCh. pisze:No właśnie ... Zaglądam tu już któryś tam raz dzisiaj i nic....henry pisze:Może ktoś z forumowiczów mieszka w okolicach Liskowa ? Nie wiem co nasz Sylwek bierze, ale trzeba by go w końcu obudzić
Pisać chłopaki bo ta zima niekorzystnie wpływa na psychę
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- Marcin 78
- osiedlowy kaskader
- Posty: 113
- Rejestracja: 08.06.2014, 23:23
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Ostrołęka
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
a co do gościnności i pomocy ludzi ze wschodu to opowiem wam co mnie spotkało jakieś 12 lat temu jadąc do nowosybirska z częściami do rafinerii padła ciżarówa (łożysko w piaście) i to w ciemnej
i to wieczorem z początku pomyślałem kaplica, do Omska 250km a do najbliższej wiochy chyba z 50km .Zacząłem dłubać aby chociaż rozebrać ale ciemno więc postanowiłem rano za dnia działać ale jak już miałem się kimać że tak powiem spięty zatrzymuje się gruzawik kraz i po pogawedce kierowiec oznajmia że pomoże.Następnego dnia gonił 70 km w jedną stronę do mnie ze skrzynią kluczy i czego tam jeszcze nie było ,wszystko tyko nie łożysko he he ale pomógł wyjąć piastę i polecieliśmy na bazę do niego a tam wybicie zaprasowanie nowego i powrót do auta .Po wszystkim mówię że trzeba się rozliczyć i ile za pmoc a on że nie absolutnie bo on też kierowca a jak już to mam z nim się pogościć jak już dojadę do jego miejscowości .Jak ustalili tak zrobili, gościliśmy się a ja przy okazji mogłem mu się zrewanżować płacąc za gościnę chociaż było mu nie w smak że chodzę i płacę. Także nauczony życiem wiem że u nas to by nikt tak się nie poświęcił ,tak jak henry napisał inni ludzie (życzliwi,serdeczni ) inne obyczaje
sorki za off topic
Dawać ten następny odcinek weselny bo
i to wieczorem z początku pomyślałem kaplica, do Omska 250km a do najbliższej wiochy chyba z 50km .Zacząłem dłubać aby chociaż rozebrać ale ciemno więc postanowiłem rano za dnia działać ale jak już miałem się kimać że tak powiem spięty zatrzymuje się gruzawik kraz i po pogawedce kierowiec oznajmia że pomoże.Następnego dnia gonił 70 km w jedną stronę do mnie ze skrzynią kluczy i czego tam jeszcze nie było ,wszystko tyko nie łożysko he he ale pomógł wyjąć piastę i polecieliśmy na bazę do niego a tam wybicie zaprasowanie nowego i powrót do auta .Po wszystkim mówię że trzeba się rozliczyć i ile za pmoc a on że nie absolutnie bo on też kierowca a jak już to mam z nim się pogościć jak już dojadę do jego miejscowości .Jak ustalili tak zrobili, gościliśmy się a ja przy okazji mogłem mu się zrewanżować płacąc za gościnę chociaż było mu nie w smak że chodzę i płacę. Także nauczony życiem wiem że u nas to by nikt tak się nie poświęcił ,tak jak henry napisał inni ludzie (życzliwi,serdeczni ) inne obyczaje
sorki za off topic
Dawać ten następny odcinek weselny bo
zwyczajnie HONDA
- JanuszCh.
- miejski lanser
- Posty: 401
- Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Dubiecko
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Narty już mam trochę gorzej z czasem..henry pisze:Jeżeli mógłbym cuś poradzić ... zima jest piękna tego roku, kup sobie narty i ...JanuszCh. pisze:No właśnie ... Zaglądam tu już któryś tam raz dzisiaj i nic....henry pisze:Może ktoś z forumowiczów mieszka w okolicach Liskowa ? Nie wiem co nasz Sylwek bierze, ale trzeba by go w końcu obudzić
Pisać chłopaki bo ta zima niekorzystnie wpływa na psychę
No i proszę mi tu tematu nie zmieniać
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Tam,dam,dam,trrramm,dammm,damm.Pobudka!!
Widzę,że opis noclegu u sołtysa wzbudził sporo emocji.
Wcześniej,jak pisał Banan,nauka zero-jedynkowego tankowania lub wariant miłej obsługi.
Mała,pozornie opuszczona stacja paliw.Podjeżdżamy,rozglądamy się i nagle wypada kilku pomocnych panów.
Ponieważ nie wiemy.ile wlać,targają duży baniak.Mówisz 5l,ktoś daje znać,ktoś macha,inny odpala wihajster i po chwili masz w bańce rzeczone 5l.
Przez lejek do baku,mało.Hmm,ile? 2 l.Procedura,jw. Mało? 2l. Tak wszystkie moto,jak trafisz,pójdzie za pierwszym razem.
Ale jesteśmy za Guliston.
Pomału zapada zmierzch,a tu jak na złość miejscowość ciągnie się jedna za drugą.Urodzajna ziemia,równina,wszystko zagospodarowane.
Tak jedziemy,za kolejną wsią czas zdecydowanie na spanie.Jakoś nie mieliśmy w zwyczaju wracać do wcześnie upatrzonych miejsc,rozjechaliśmy się na wjeździe.Pomknąłem do wsi,z dzikim zamiarem przedostania się na jej dalekie rubieże,obadać teren,gdzie by można spokojnie postawić namioty.A tu,choroba,wszędzie cywilizacja .
Przejechałem obok madame,dalej mała grupa messieurs rozprawiała o ważnych sprawach.
Zatrzymałem się trochę dalej,oczywiście stado dzieciaków coś po uzbecku.Jako niesłychanie grzeczny młodzieniec,usiłowałem nawiązać z nimi konwersację,niemniej mało owocną.Klasycznie,hallo,mister,majfrend.
Już miałem odpuścić,ale zawinąłem do panów.
Dzień dobry,dzień dobry.Miło u was,duża wioska.A skąd przyjechałeś?A z Polski.Aa, maładiec.
Chciałbym się was przenocować,tzn. rozbić pałatku.Aaa.pałatku.I coś między sobą.
Nasłuchuję,jak młody zając na miedzy.Rozmawiają po swojemu,ale czasem wtrącą po rosyjsku.Mówię,że nie jestem sam,że nie problem,jeśli to przeszkadza,itp.Nie nie,nie problem,i znów się naradzają.Ten nie ma miejsca,tamten warunków,itp.
W pewnym momencie podchodzi nieogolony gość,w podartej koszulce,mocno opalony i mówi,że on przenocuje.I zaprasza,on pokaże,gdzie,jak u niego jest.
Podchodzimy,uchyla bramę,lekko tylko zaglądam,myślę spoko.Ale pytam,ile nocleg,żeby draki nie było,bo pan nie wyglądał na pewnego (o,zdradliwe pozory).Na to Tarsun robi dziwną minę i coś pokazuje.Nie do końca wiem,o co mu chodzi,więc mówię,że wrócę z bardziej biegłymi w rosyjskim ode mnie.
I,tak jak pisał Banan,chodziło o to,że płakałby,gdyby miał wziąć zapłatę za nocleg.
Resztę znacie.
Napiszę tylko,że gospodarz okazał się bardzo uprzejmym człowiekiem.Tłumaczył się nawet,że u niego nie ma jewropiejskich warunków,że prysznic mocno średni.Chłopie,czy to ważne?Jest woda,jest.A jak ciepła,to już całkiem zarypiście.Mnóstwo dzieciaków,niespecjalnie nachalnych,raczej bardzo ciekawych i spragnionych poznania kogoś nowego.
Później kolacja,stada mężczyzn,którzy chcieli poznać przybyszy.Kółka różańcowe,pardon,zainteresowań,jak u was,drogi,praca,rolnictwo,lasy,życie,znów drogi,znów zarobki,etc.
Oczywiście toasty w wykonaniu innostrańców,zaproszenie na wesele,ale o tym już wiecie..
Opowieści o muzułmanach,dlaczego chłodno patrzą na sąsiadów Tadżyków (bo oni jak Afgańcy czy Pakistańce {org.} ),a wolą trzymać Kazachami czy Kirgizami,itd.O inwestycjach, o tym,że jeśli masz ochotę,to natychmiast dostajesz kawał ziemi i możesz ją obrabiać,bylebyś tu zamieszkał.Dużo słów się przewinęło tego wieczoru,oj dużo.Świetny klimat spokojnej,uzbeckiej wsi
A-buty,pospawane.Gotowe do dalszych wyzwań.
Widzę,że opis noclegu u sołtysa wzbudził sporo emocji.
Wcześniej,jak pisał Banan,nauka zero-jedynkowego tankowania lub wariant miłej obsługi.
Mała,pozornie opuszczona stacja paliw.Podjeżdżamy,rozglądamy się i nagle wypada kilku pomocnych panów.
Ponieważ nie wiemy.ile wlać,targają duży baniak.Mówisz 5l,ktoś daje znać,ktoś macha,inny odpala wihajster i po chwili masz w bańce rzeczone 5l.
Przez lejek do baku,mało.Hmm,ile? 2 l.Procedura,jw. Mało? 2l. Tak wszystkie moto,jak trafisz,pójdzie za pierwszym razem.
Ale jesteśmy za Guliston.
Pomału zapada zmierzch,a tu jak na złość miejscowość ciągnie się jedna za drugą.Urodzajna ziemia,równina,wszystko zagospodarowane.
Tak jedziemy,za kolejną wsią czas zdecydowanie na spanie.Jakoś nie mieliśmy w zwyczaju wracać do wcześnie upatrzonych miejsc,rozjechaliśmy się na wjeździe.Pomknąłem do wsi,z dzikim zamiarem przedostania się na jej dalekie rubieże,obadać teren,gdzie by można spokojnie postawić namioty.A tu,choroba,wszędzie cywilizacja .
Przejechałem obok madame,dalej mała grupa messieurs rozprawiała o ważnych sprawach.
Zatrzymałem się trochę dalej,oczywiście stado dzieciaków coś po uzbecku.Jako niesłychanie grzeczny młodzieniec,usiłowałem nawiązać z nimi konwersację,niemniej mało owocną.Klasycznie,hallo,mister,majfrend.
Już miałem odpuścić,ale zawinąłem do panów.
Dzień dobry,dzień dobry.Miło u was,duża wioska.A skąd przyjechałeś?A z Polski.Aa, maładiec.
Chciałbym się was przenocować,tzn. rozbić pałatku.Aaa.pałatku.I coś między sobą.
Nasłuchuję,jak młody zając na miedzy.Rozmawiają po swojemu,ale czasem wtrącą po rosyjsku.Mówię,że nie jestem sam,że nie problem,jeśli to przeszkadza,itp.Nie nie,nie problem,i znów się naradzają.Ten nie ma miejsca,tamten warunków,itp.
W pewnym momencie podchodzi nieogolony gość,w podartej koszulce,mocno opalony i mówi,że on przenocuje.I zaprasza,on pokaże,gdzie,jak u niego jest.
Podchodzimy,uchyla bramę,lekko tylko zaglądam,myślę spoko.Ale pytam,ile nocleg,żeby draki nie było,bo pan nie wyglądał na pewnego (o,zdradliwe pozory).Na to Tarsun robi dziwną minę i coś pokazuje.Nie do końca wiem,o co mu chodzi,więc mówię,że wrócę z bardziej biegłymi w rosyjskim ode mnie.
I,tak jak pisał Banan,chodziło o to,że płakałby,gdyby miał wziąć zapłatę za nocleg.
Resztę znacie.
Napiszę tylko,że gospodarz okazał się bardzo uprzejmym człowiekiem.Tłumaczył się nawet,że u niego nie ma jewropiejskich warunków,że prysznic mocno średni.Chłopie,czy to ważne?Jest woda,jest.A jak ciepła,to już całkiem zarypiście.Mnóstwo dzieciaków,niespecjalnie nachalnych,raczej bardzo ciekawych i spragnionych poznania kogoś nowego.
Później kolacja,stada mężczyzn,którzy chcieli poznać przybyszy.Kółka różańcowe,pardon,zainteresowań,jak u was,drogi,praca,rolnictwo,lasy,życie,znów drogi,znów zarobki,etc.
Oczywiście toasty w wykonaniu innostrańców,zaproszenie na wesele,ale o tym już wiecie..
Opowieści o muzułmanach,dlaczego chłodno patrzą na sąsiadów Tadżyków (bo oni jak Afgańcy czy Pakistańce {org.} ),a wolą trzymać Kazachami czy Kirgizami,itd.O inwestycjach, o tym,że jeśli masz ochotę,to natychmiast dostajesz kawał ziemi i możesz ją obrabiać,bylebyś tu zamieszkał.Dużo słów się przewinęło tego wieczoru,oj dużo.Świetny klimat spokojnej,uzbeckiej wsi
A-buty,pospawane.Gotowe do dalszych wyzwań.
- Qter
- swobodny rider
- Posty: 3404
- Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Reguły
- Kontakt:
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
tak trzymać! czekam na kolejne wasze opowieści...Sylwek pisze:Tam,dam,dam,trrramm,dammm,damm.Pobudka!!
CUT!
PZDR
Qter
Geniusz tkwi w prostocie...
we don't cry very hard
we don't cry very hard
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Dzień 20
23 Sierpnia 2015 Niedziela
Rano, wcześnie rano, budzi mnie coś w rodzaju śpiewu ptaków. Piszę „coś w rodzaju”, bo odgłosy jakie dochodzą z drzew rosnących obok naszej sceny, przypominają raczej skrzek a nie śpiew.
Starałem się jak tylko mogłem żeby pospać dłużej, ale ptaszyska były uparte
Nie znam się na ptakach, więc nie podam ich nazwy, ale na moje oko, były to ptaszyska z rodziny papug.
Może chłopaki zwrócili na nie uwagę i podadzą jakąś konkretną nazwę.
Widzę jednak, że ptaszyska chłopakom nie przeszkadzały, bo nadal śpią sobie smacznie.
Kiedy już wszyscy zostaliśmy wybudzeni, ogarniamy się dosyć szybko, bo okazało się, że impreza na którą jesteśmy zaproszeni, rozpoczyna się dosyć wcześnie.
Na podjeżdzie czeka już biały Chevrolet- Nexia, a brat Tursuna ponagla nas niecierpliwie.
Nie ma rady, chociaż dziwne to zwyczaje, żeby tak rano rozpoczynać wesele.
Wsiadamy we trzech, Turnus i jego brat za kierownicą, wyjeżdżamy z wioski i jedziemy w kierunku Guliston.
Po kilku kilometrach, zjeżdżamy na parking pod domem weselnym, który tutaj nazywa się ORZU.
Zewsząd podjeżdżają samochody z których wysiadają goście weselni … goście weselni … goście …
Rzeczywiście goście, sami goście … ani jednej KOBIETY. Co to za wesele będzie, bez kobiet ?
Przed wejściem pan młody wita wszystkich po kolei, przyjmując przy okazji koperty.
Wchodzimy do środka. Olbrzymia, udekorowana sala z rzędami stołów i krzeseł w połowie pusta jeszcze, lub, jak kto woli, w połowie pełna. Do naszego stołu, przechodzimy przez szpaler mężczyzn, witając się z każdym po kolei. Przy naszym stole siedzą już goście, witamy się więc i zajmujemy wskazane miejsca.
Po sali krzątają się cały czas młodzi chłopcy z obsługi, ubrani w białe koszule i bordowe kamizelki, donosząc pełne misy do stołów, przy których pojawiają się nowi goście.
Sala powoli się zapełnia, cały czas przybywają nowi goście, najczęściej starsi mężczyźni, ubrani w tradycyjny strój uzbecki
Co jakiś czas, do naszego stołu podchodzi jeden z takich panów, wita się, zamienia kilka słów i odchodzi.
Na stole mamy do wyboru: napoje w butelkach, herbatę, chleb, suszone owoce, melony, arbuzy, jabłka, słodycze, no i na ciepło ryż gotowany z mięsem i warzywami. Każdy z nas dostaje olbrzymi talerz z takim ryżem i teoretycznie, powinien sam sobie z nim poradzić. Nie jest to jednak takie łatwe (szczególnie dla mnie) dlatego sąsiedzi pomagają mi w opróżnieniu talerza. Alkoholu nie zauważyłem.
Żeby nieco umilić nam te chwile, z głośników sączy się miejscowa muzyka wykonywana przez trzyosobowy zespół. W pewnym momencie, jeden ze starszyzny wchodzi na podest dla zespołu i wygłasza przemówienie na cześć młodych, po którym następuje modlitwa zakończona wspólnym „amin”
Siedzimy, jemy, gadamy … praktycznie, nic więcej się nie dzieje. Kiedy misy z jedzeniem pustoszeją, goście powoli zaczynają opuszczać salę. W końcu, my również wychodzimy na zewnątrz, gdzie panowie stoją w małych grupkach, prowadząc ważne rozmowy.
Do nas również podchodzą stateczni panowie na chwilę rozmowy i małą sesję foto.
Widać wyrażnie, że mężczyźni ci mają wielki posłuch, są szanowani i słuchani, wszyscy się z nimi liczą.
Parking przy ORZU powoli pustoszeje, goście rozjeżdżają się do domów, my również wsiadamy do Neli – chevroleta i jedziemy do Jangiaul.
Jak to zwykle bywa i jak u nas się mówi, „ co kraj to obyczaj „ i tutaj mamy tego przykład.
Jeżeli coś pomylę, to chłopaki mnie na pewno poprawią.
Uzbeckie wesele składa się z trzech części. W pierwszej części biorą udział sami mężczyźni i w tym właśnie braliśmy czynny udział. Wieczorem w tym samym ORZU, spotykają się kobiety, a dopiero w kolejnym dniu ma miejsce właściwa biesiada weselna z udziałem pań, panów i pary młodaj.
Nasza narada nie trwała długo. Nie mógł zadecydować najmłodszy, ani nawet najstarszy, a że większość ma (nie)zawsze rację, zdecydowaliśmy, że nie czekamy na trzeci etap, jedziemy dalej.
Jeżeli o mnie chodzi, to żałuję tej decyzji, bo mieliśmy niepowtarzalną okazję zobaczyć i przeżyć oryginalne, uzbeckie wesele.
Po powrocie do Jangiaul, zaczynamy zbierać nasze manele, powolutku przygotowując się do wyjazdu.
Robimy to pod czujnym okiem, bo cały czas jesteśmy obserwowani przez ciekawskie dzieciaki a i dorośli też zaglądają na podwórko Tursuna, popatrzeć na UFO, jak mówili chłopaki.
W pewnym momencie, przy bramie robi się zamieszanie, zbiera się grupka ludzi, a my jesteśmy prowadzeni przez brata Tursuna, do domu naprzeciwko, gdzie przygotowano dla nas mały spektakl.
Trzy młode dziewczyny, panny na wydaniu, ubrane w piękne regionalne stroje, prezentują swoje wdzięki.
Fotografujemy wszystko, kręcimy filmiki, oglądamy, podziwiamy, a w końcu robimy sobie zdjęcie z dziewczynami, które odjeżdżają samochodem do ORZU na damską część imprezy weselnej.
Ojj, żal że nas tam nie było, na pewno było barwniej niż na naszym spotkaniu.
Wracamy na podwórko, gdzie gospodarz zaprasza nas do domu na kolejny posiłek. Jesteśmy przecież najedzeni, ale zwyczaj nakazuje, żeby nakarmić gości przed wyjazdem, więc cóż mamy robić, musimy jeść.
Żegnamy się z naszymi gospodarzami, uściski, podziękowania, wspólne fotki.
Zostawiamy na pamiątkę większość naszych gadżetów; koszulki, czapeczki, smycze, breloczki, długopisy.
Żal opuszczać tak gościnne progi, ale cóż robić, trzeba nam jechać dalej.
Cała wieś wyległa na drogę, żeby pozdrawiać i żegnać wędrowców, a dzieciaki biegną za nami do utraty tchu. Myślę, że było to wyjątkowe wydarzenie w życiu wioski i długo jeszcze będzie przez nich wspominane.
Taki jest Uzbekistan
Kolejna stacja na której jest paliwo
I kolejny post policyjny
W takich miejscach można odpocząć podróży, coś zjeść, napić się
Przed nami Samarkanda
Kręcimy się trochę w poszukiwaniu hotelu, aż w końcu trafiamy do hotelu „Lux” na ulicy Tołstoja 15.
Pokój z Klimą i śniadaniem = 15 $. Motory ustawiamy na dziedzińcu hotelowym a my lądujemy w pokojach z tym, że ja znowu sam, a oni znowu razem …
Idziemy na miasto i co mogę powiedzieć o Samarkandzie … dupy nie urywa, szczególnie, że najważniejsze obiekty były niedostępne. Odbywał się tam festiwal folkowy na który miał przyjechać sam prezydent Uzbekistanu – Islom Marimov.
Na deptaku głównej olei, co kilka kroków, odbywają się sesje fotograficzne nowożeńców. W oczy rzucają się szczególnie przepiękne suknie pań młodych.
Amir Temur
Z Samarkandy zapamiętałem jeszcze dwa miejsca: bazar i skrzyżowanie.
Na bazarze kupiłem flagę uzbecką i torbę damską i wiem, że jest tam jedna zasada, jeżeli się nie targujesz, to jesteś jeleń, albo łoś. Przykładowo, cena wyjściowa torby – 15 tys comów, kupiona za 5 tys.
Duże skrzyżowanie w centrum miasta, niby ze światłami. Wracaliśmy do hotelu, było już ciemno.
Udało nam się jakimś cudem przejść na drugą stronę ulicu, skąd przez pół godziny podziwialiśmy to, co działo się na skrzyżowaniu. Ruch bardzo duży. Światła swoje, kierowcy swoje.
Ruszająca kolumna z prawej, na środku napotyka kolumnę z lewej. Samochody rozjeżdżają się we wszystkich kierunkach, krzyżując się z tymi z naprzeciwka, którzy robią to samo.
Samochody będące na skrzyżowaniu nie zdążyły go opuścić, a do ruchu włączają się pojazdy z innych kierunków i w ten sposób na skrzyżowaniu robi się młyn. Wszyscy jadą we wszystkich kierunkach jednocześnie. Poza tym, piesi muszą przejść na drugą stronę ulicy, nie koniecznie po pasach, dodatkowo potęgując zamieszanie. Fascynujący chaos.
Kiedy ja z Sylwkiem podziwiamy ruch na skrzyżowaniu, Banan udzielał wywiadu uzbeckiej telewizji, a my z wrażenia nawet nie zrobiliśmy mu zdjęcia.
Trochę zmęczeni, wracamy do hotelu i szybko zasypiam.
Dystans 300 km.
23 Sierpnia 2015 Niedziela
Rano, wcześnie rano, budzi mnie coś w rodzaju śpiewu ptaków. Piszę „coś w rodzaju”, bo odgłosy jakie dochodzą z drzew rosnących obok naszej sceny, przypominają raczej skrzek a nie śpiew.
Starałem się jak tylko mogłem żeby pospać dłużej, ale ptaszyska były uparte
Nie znam się na ptakach, więc nie podam ich nazwy, ale na moje oko, były to ptaszyska z rodziny papug.
Może chłopaki zwrócili na nie uwagę i podadzą jakąś konkretną nazwę.
Widzę jednak, że ptaszyska chłopakom nie przeszkadzały, bo nadal śpią sobie smacznie.
Kiedy już wszyscy zostaliśmy wybudzeni, ogarniamy się dosyć szybko, bo okazało się, że impreza na którą jesteśmy zaproszeni, rozpoczyna się dosyć wcześnie.
Na podjeżdzie czeka już biały Chevrolet- Nexia, a brat Tursuna ponagla nas niecierpliwie.
Nie ma rady, chociaż dziwne to zwyczaje, żeby tak rano rozpoczynać wesele.
Wsiadamy we trzech, Turnus i jego brat za kierownicą, wyjeżdżamy z wioski i jedziemy w kierunku Guliston.
Po kilku kilometrach, zjeżdżamy na parking pod domem weselnym, który tutaj nazywa się ORZU.
Zewsząd podjeżdżają samochody z których wysiadają goście weselni … goście weselni … goście …
Rzeczywiście goście, sami goście … ani jednej KOBIETY. Co to za wesele będzie, bez kobiet ?
Przed wejściem pan młody wita wszystkich po kolei, przyjmując przy okazji koperty.
Wchodzimy do środka. Olbrzymia, udekorowana sala z rzędami stołów i krzeseł w połowie pusta jeszcze, lub, jak kto woli, w połowie pełna. Do naszego stołu, przechodzimy przez szpaler mężczyzn, witając się z każdym po kolei. Przy naszym stole siedzą już goście, witamy się więc i zajmujemy wskazane miejsca.
Po sali krzątają się cały czas młodzi chłopcy z obsługi, ubrani w białe koszule i bordowe kamizelki, donosząc pełne misy do stołów, przy których pojawiają się nowi goście.
Sala powoli się zapełnia, cały czas przybywają nowi goście, najczęściej starsi mężczyźni, ubrani w tradycyjny strój uzbecki
Co jakiś czas, do naszego stołu podchodzi jeden z takich panów, wita się, zamienia kilka słów i odchodzi.
Na stole mamy do wyboru: napoje w butelkach, herbatę, chleb, suszone owoce, melony, arbuzy, jabłka, słodycze, no i na ciepło ryż gotowany z mięsem i warzywami. Każdy z nas dostaje olbrzymi talerz z takim ryżem i teoretycznie, powinien sam sobie z nim poradzić. Nie jest to jednak takie łatwe (szczególnie dla mnie) dlatego sąsiedzi pomagają mi w opróżnieniu talerza. Alkoholu nie zauważyłem.
Żeby nieco umilić nam te chwile, z głośników sączy się miejscowa muzyka wykonywana przez trzyosobowy zespół. W pewnym momencie, jeden ze starszyzny wchodzi na podest dla zespołu i wygłasza przemówienie na cześć młodych, po którym następuje modlitwa zakończona wspólnym „amin”
Siedzimy, jemy, gadamy … praktycznie, nic więcej się nie dzieje. Kiedy misy z jedzeniem pustoszeją, goście powoli zaczynają opuszczać salę. W końcu, my również wychodzimy na zewnątrz, gdzie panowie stoją w małych grupkach, prowadząc ważne rozmowy.
Do nas również podchodzą stateczni panowie na chwilę rozmowy i małą sesję foto.
Widać wyrażnie, że mężczyźni ci mają wielki posłuch, są szanowani i słuchani, wszyscy się z nimi liczą.
Parking przy ORZU powoli pustoszeje, goście rozjeżdżają się do domów, my również wsiadamy do Neli – chevroleta i jedziemy do Jangiaul.
Jak to zwykle bywa i jak u nas się mówi, „ co kraj to obyczaj „ i tutaj mamy tego przykład.
Jeżeli coś pomylę, to chłopaki mnie na pewno poprawią.
Uzbeckie wesele składa się z trzech części. W pierwszej części biorą udział sami mężczyźni i w tym właśnie braliśmy czynny udział. Wieczorem w tym samym ORZU, spotykają się kobiety, a dopiero w kolejnym dniu ma miejsce właściwa biesiada weselna z udziałem pań, panów i pary młodaj.
Nasza narada nie trwała długo. Nie mógł zadecydować najmłodszy, ani nawet najstarszy, a że większość ma (nie)zawsze rację, zdecydowaliśmy, że nie czekamy na trzeci etap, jedziemy dalej.
Jeżeli o mnie chodzi, to żałuję tej decyzji, bo mieliśmy niepowtarzalną okazję zobaczyć i przeżyć oryginalne, uzbeckie wesele.
Po powrocie do Jangiaul, zaczynamy zbierać nasze manele, powolutku przygotowując się do wyjazdu.
Robimy to pod czujnym okiem, bo cały czas jesteśmy obserwowani przez ciekawskie dzieciaki a i dorośli też zaglądają na podwórko Tursuna, popatrzeć na UFO, jak mówili chłopaki.
W pewnym momencie, przy bramie robi się zamieszanie, zbiera się grupka ludzi, a my jesteśmy prowadzeni przez brata Tursuna, do domu naprzeciwko, gdzie przygotowano dla nas mały spektakl.
Trzy młode dziewczyny, panny na wydaniu, ubrane w piękne regionalne stroje, prezentują swoje wdzięki.
Fotografujemy wszystko, kręcimy filmiki, oglądamy, podziwiamy, a w końcu robimy sobie zdjęcie z dziewczynami, które odjeżdżają samochodem do ORZU na damską część imprezy weselnej.
Ojj, żal że nas tam nie było, na pewno było barwniej niż na naszym spotkaniu.
Wracamy na podwórko, gdzie gospodarz zaprasza nas do domu na kolejny posiłek. Jesteśmy przecież najedzeni, ale zwyczaj nakazuje, żeby nakarmić gości przed wyjazdem, więc cóż mamy robić, musimy jeść.
Żegnamy się z naszymi gospodarzami, uściski, podziękowania, wspólne fotki.
Zostawiamy na pamiątkę większość naszych gadżetów; koszulki, czapeczki, smycze, breloczki, długopisy.
Żal opuszczać tak gościnne progi, ale cóż robić, trzeba nam jechać dalej.
Cała wieś wyległa na drogę, żeby pozdrawiać i żegnać wędrowców, a dzieciaki biegną za nami do utraty tchu. Myślę, że było to wyjątkowe wydarzenie w życiu wioski i długo jeszcze będzie przez nich wspominane.
Taki jest Uzbekistan
Kolejna stacja na której jest paliwo
I kolejny post policyjny
W takich miejscach można odpocząć podróży, coś zjeść, napić się
Przed nami Samarkanda
Kręcimy się trochę w poszukiwaniu hotelu, aż w końcu trafiamy do hotelu „Lux” na ulicy Tołstoja 15.
Pokój z Klimą i śniadaniem = 15 $. Motory ustawiamy na dziedzińcu hotelowym a my lądujemy w pokojach z tym, że ja znowu sam, a oni znowu razem …
Idziemy na miasto i co mogę powiedzieć o Samarkandzie … dupy nie urywa, szczególnie, że najważniejsze obiekty były niedostępne. Odbywał się tam festiwal folkowy na który miał przyjechać sam prezydent Uzbekistanu – Islom Marimov.
Na deptaku głównej olei, co kilka kroków, odbywają się sesje fotograficzne nowożeńców. W oczy rzucają się szczególnie przepiękne suknie pań młodych.
Amir Temur
Z Samarkandy zapamiętałem jeszcze dwa miejsca: bazar i skrzyżowanie.
Na bazarze kupiłem flagę uzbecką i torbę damską i wiem, że jest tam jedna zasada, jeżeli się nie targujesz, to jesteś jeleń, albo łoś. Przykładowo, cena wyjściowa torby – 15 tys comów, kupiona za 5 tys.
Duże skrzyżowanie w centrum miasta, niby ze światłami. Wracaliśmy do hotelu, było już ciemno.
Udało nam się jakimś cudem przejść na drugą stronę ulicu, skąd przez pół godziny podziwialiśmy to, co działo się na skrzyżowaniu. Ruch bardzo duży. Światła swoje, kierowcy swoje.
Ruszająca kolumna z prawej, na środku napotyka kolumnę z lewej. Samochody rozjeżdżają się we wszystkich kierunkach, krzyżując się z tymi z naprzeciwka, którzy robią to samo.
Samochody będące na skrzyżowaniu nie zdążyły go opuścić, a do ruchu włączają się pojazdy z innych kierunków i w ten sposób na skrzyżowaniu robi się młyn. Wszyscy jadą we wszystkich kierunkach jednocześnie. Poza tym, piesi muszą przejść na drugą stronę ulicy, nie koniecznie po pasach, dodatkowo potęgując zamieszanie. Fascynujący chaos.
Kiedy ja z Sylwkiem podziwiamy ruch na skrzyżowaniu, Banan udzielał wywiadu uzbeckiej telewizji, a my z wrażenia nawet nie zrobiliśmy mu zdjęcia.
Trochę zmęczeni, wracamy do hotelu i szybko zasypiam.
Dystans 300 km.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- markom13
- dwusuwowy rider
- Posty: 198
- Rejestracja: 04.10.2015, 00:17
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Mazury -> UK
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Kolejna piekna czesc opowiesci Dziekuje ,czekam na wiecej.
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Powolutku, jedziemy do przodu
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
To ja,pse panów,wtrącę swoje trzy grosze.
Ale,tradycyjnie jutro.
Obudźcie mnie,proszę .
Albo nie,choć jedno zdjęcie,bo dziewczyny były piękne,oj piękne.I uśmiechały się cudnie.W sumie mogliśmy zostać .:
P.S.
Markom,jakie rejony GB zasiedlasz? (priv).
Vide: tak na wszelki przypadek,gdybym kolejny raz jechał do Szkocji,a Falco się niecnie przyplątał .
Moje dotychczasowe mety to:Cambridge,Birmingham lub,trochę wyżej, Ripon.
Tam jadę z Polski na strzał,małe balango,a kolejnego dnia już docelowo zachodnia Szkocja.
Tyle off-topu.
Ale,tradycyjnie jutro.
Obudźcie mnie,proszę .
Albo nie,choć jedno zdjęcie,bo dziewczyny były piękne,oj piękne.I uśmiechały się cudnie.W sumie mogliśmy zostać .:
P.S.
Markom,jakie rejony GB zasiedlasz? (priv).
Vide: tak na wszelki przypadek,gdybym kolejny raz jechał do Szkocji,a Falco się niecnie przyplątał .
Moje dotychczasowe mety to:Cambridge,Birmingham lub,trochę wyżej, Ripon.
Tam jadę z Polski na strzał,małe balango,a kolejnego dnia już docelowo zachodnia Szkocja.
Tyle off-topu.
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
To wy byliście na wieczorze (dniu) kawalerskim, a nie na weselu
Szkoda, że nie zostaliście na weselu
Szkoda, że nie zostaliście na weselu
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Czytam pilnie, czekam na kolejne odcinki spokojnie, ale mam pytania:
1. Kto spał jeszcze na scenie (widać cztery posłania)?
2. O czym rozmawiał, co powiedział Banan w wywiadzie telewizyjnym?
3. Która panna "najcudowniej" się uśmiechała?
No i intrygują mnie, te buty Sylwka.
1. Kto spał jeszcze na scenie (widać cztery posłania)?
2. O czym rozmawiał, co powiedział Banan w wywiadzie telewizyjnym?
3. Która panna "najcudowniej" się uśmiechała?
No i intrygują mnie, te buty Sylwka.
Test: Cambriel
Nie sztuką jest bycie jednym z 72, sztuką jest bycie jednym z 12, mistrz może być tylko jeden.
Nie sztuką jest bycie jednym z 72, sztuką jest bycie jednym z 12, mistrz może być tylko jeden.
- Banan70
- osiedlowy kaskader
- Posty: 138
- Rejestracja: 04.03.2011, 20:37
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Kielce
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Czwarty śpiący to syn gospodarza ponoć zawsze tam sypia.
Udzieliłem wywiadu w 3 językach polskim, rosyjskim, niemieckim.
Nawiązałem do podobnego festiwalu, który odbył się w Kielcach pod nazwą Europejada, ogólnie plotłem farmazony o kulturze o miłym zaskoczeniu z powodu Samarkandzkiego festiwalu itp.
A odnośnie 3 dziewic to też żałuję, że nie zostaliśmy zprawdzić czy to nie ściema z tym dziewictwem.
Nadmienię, że mieliśmy ze sobą lewe legitymacje i wizytówki Press i zapewne one przyczyniły się też troszkę do całego zamieszania.
Udzieliłem wywiadu w 3 językach polskim, rosyjskim, niemieckim.
Nawiązałem do podobnego festiwalu, który odbył się w Kielcach pod nazwą Europejada, ogólnie plotłem farmazony o kulturze o miłym zaskoczeniu z powodu Samarkandzkiego festiwalu itp.
A odnośnie 3 dziewic to też żałuję, że nie zostaliśmy zprawdzić czy to nie ściema z tym dziewictwem.
Nadmienię, że mieliśmy ze sobą lewe legitymacje i wizytówki Press i zapewne one przyczyniły się też troszkę do całego zamieszania.
Gdzie jadę tam jadę, ale ...
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Sylwek pisze:Obudźcie mnie,proszę .
Sylwek,no Sylwek, wstawaj, przecież obiecałeś. Banan już był, a Ty tylko śpisz.
Test: Cambriel
Nie sztuką jest bycie jednym z 72, sztuką jest bycie jednym z 12, mistrz może być tylko jeden.
Nie sztuką jest bycie jednym z 72, sztuką jest bycie jednym z 12, mistrz może być tylko jeden.
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
100 % pewności-to był obcy.Cambriel pisze: Kto spał jeszcze na scenie (widać cztery posłania)?
Tu wg uznania.Generalnie uśmiechy diabelsko-niewinne,z lekką nutką zawstydzenia .Cambriel pisze: Która panna "najcudowniej" się uśmiechała?
A cóż tu intrygującego?Zabrałem turystyki,miast ciężkich enduro i się rozlazły.Cambriel pisze:No i intrygują mnie, te buty Sylwka. Image
Niemniej dzielny szewc w Kaliszu,wrzucił klamerkę na nos i nawet nieźle je połatał.Mam tajemny zamiar przetestować solidność jego pracy,gdzieś dalej.
A wracając do wesella.
Z perspektywy czasu,fajnie się myśli o dłuższym pozostaniu.
Tylko czas wiz robił się bardzo napięty, Henry'ego membrany poklejone,a Bananowi chrupał napęd.Przed nami sporo kilometrów,gdzie dopiero czekały nas tereny pół/i pustynne.Plus Samarkanda,Buchara i Chiwa,jako punkty obowiązkowe.Zwróćcie uwagę,chłopaki,że gdybyśmy w tamtej temperaturze (a sami miejscowi wspominali,że lato wyjątkowo gorące) zaczęli przyjmować sake,mogłoby być wesoło przez kilka dni .Tym bardziej,że pewnie połowa wsi chciałaby kropnąć kielicha z egzoticusami.Więc pożegnaliśmy się i chodu.Może nie do końca,bo wyjazd,to jedno wielkie obżarstwo.Pomijając weselne,gdzie ja np. dogadałem się z sąsiadem i dyskretnie zaprosiłem go do wspólnej michy .Właśnie,przecież to widać na zdjęciach,miejscowi dostali po jednej na dwóch,a my-każdy swoją.Prócz tego Tursun co chwilę dolewał czaju,podawał chleb czy przysmaki,typu wyprawiony żołądek barani.Topoza nie widziałem .
Z pobytu w Jangiaul,pozostała mi czerwona apaszka i widok tych dziewczyn.
Ach ,choroba,mogliśmy zostać . Zadawałbym szyku czarną Ładą...
Ale jesteśmy twardymi bikerami i nie łzy pożegnań nam w głowie.
Przelewamy gaźniki,ustawiamy manetki zapłonu na opóźnione,kop w starter i dzida.Droga do Samarkandy czeka.
Tak,na marginesie.
Ktoś,kto od młodości lubił zajęcia z geografii,przyzna,że starożytne nazwy miejscowości z egzotycznych miejsc mają urok.Mając już ileś lat na karku i określony bagaż doświadczeń z tym związany,czasami możemy pozwolić sobie na konfrontację mglistych,wyidealizowanych wyobrażeń,z brutalną rzeczywistością.
Samarkanda nie jest zła.Zwłaszcza wjeżdżając do niej,jako pierwszej z tych kultowych miejsc do obejrzenia.Wjeżdżając po pobycie na jednostajnych równinach Uzbekistanu czy surowych wysokich gór, w których byliśmy wcześniej;jawi się jak objawienie na tle poradzieckich nijakich blokowych miast.
Będąc generalnie w przelocie i oglądając wszystko niejako "po łebkach",zapewne nie mieliśmy czasu,na lepsze poznanie zarówno tego,jak i innych miejsc.
Fakt,wielu turystów,wiele komerchy i centrum dość zatłoczone,a jednocześnie krzykliwe,świecące,neonowe.Ale kolorowe i ja potraktowałem je (po czasie),jako aperitif do pozostałych:Buchary i Chiwy.
Jednakowoż ja zapamiętałem to miasto również "z zaplecza".Po skończonym obowiązkowym obejrzeniu,mniej lub bardziej historycznych i intrygujących budowli,udaliśmy się na targ.Też nieautentyczny,bo przecież na taki prawdziwy żaden amerykański chłopak nie chadza.A tu proszę,ONI są wszędzie.Nawet pośród sprzedawców chałwy .
Niestety,długo gość nie pociągnie.Za chwilę napije się kompotu z ulicznego punktu sprzedaży tego specjału.A wypije ze szklanki,którą ta oto dzielna niewiasta chwilę wcześniej umyła:
I tak,jednego imperialisty mniej .
My,zakupiwszy niezbędne utensylia:
szybko pomknęliśmy obejrzeć miasto prawdziwe:
Z góry przepraszam za jakość zdjęć,mój aparat stoi po jasnej stronie mocy i wieczór to nie jest jego domena.
Kawałek dalej,miałem ciekawe zdarzenie.Chłopaki byli z przodu,a ja wyhaczyłem mikro przedsiębiorstwo w postaci rzeźni.
Klitka 2x3 metry,w niej pewien Obelix właśnie oprawiał siekierą niewinną łowieckę.Myślę,bomba ujęcie.
Tyle,że jego kolega nie był w nastroju do pozowania i ...Nie mam niestety zdjęcia,nie zdążyłem.Wolałem zachować się do powrotu w całości;chyżo zmykałem przed jegomościem z tasakiem.
Później to klasyka.Widowisko z cyklu światło i dźwięk,kapele folkowe,Banana wywiad,kolacja i spać.
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Nie przepraszaj za jakość zdjęć, bo są , a ich nieostrość nadaje tylko klimatu miejsc przez was odwiedzanych.
Załączaj ich jak najwięcej, by można było poczuć tamtejsze klimaty
Szkoda, że nie uchwyciłeś Obeliksa, ale i tak mogę to sobie wyobrazić
Czekamy na ciąg dalszy.
Załączaj ich jak najwięcej, by można było poczuć tamtejsze klimaty
Szkoda, że nie uchwyciłeś Obeliksa, ale i tak mogę to sobie wyobrazić
Czekamy na ciąg dalszy.
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
вот шутникhenry pisze:co mogę powiedzieć o Samarkandzie … dupy nie urywa
Wam może i nie urwało, ale co się dziwić jak ktoś naogląda się dziewic, to ma później problem z "ptakiem".
Festiwale, wywiady, no celebryci pełną gębą, jeszcze zdjęć ze ścianki brakuje (z prezydentem).
Czekam na ciąg dalszy, bo czuję, że nas zaskoczą .
Test: Cambriel
Nie sztuką jest bycie jednym z 72, sztuką jest bycie jednym z 12, mistrz może być tylko jeden.
Nie sztuką jest bycie jednym z 72, sztuką jest bycie jednym z 12, mistrz może być tylko jeden.
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
WOT POLIGLOTACambriel pisze: вот шутник
Brawo! Jednak znajomość języka rosyjskiego wydaje się nieoceniona. I to nie tylko w kierunku wschodnim. Również w byłej Jugosławii i Bułgarii można niejednokrotnie skorzystać na tym, że niektórzy "doświadczeni" podróżnicy musieli się uczyć przez 8 lat podstawówki i 4 lata np. liceum języka rosyjskiego.
Ja jednak podzielam zdanie henrego, ponieważ od cudów natury budowlanej, bardziej mnie zachwycają cuda naturalne.
PS. Góry, wody, kobiety ...
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Żartowniś mówisz ... może gdybym pisał relację będąc tylko w Samarkandzie, odczucia były by na pewno inne. Z drugiej strony, gdybyśmy robili trasę w odwrotnym kierunku, określenie Samarkandy było by o wiele gorszeCambriel pisze:вот шутникhenry pisze:co mogę powiedzieć o Samarkandzie … dupy nie urywa
Wam może i nie urwało, ale co się dziwić jak ktoś naogląda się dziewic, to ma później problem z "ptakiem".
Festiwale, wywiady, no celebryci pełną gębą, jeszcze zdjęć ze ścianki brakuje (z prezydentem).
Czekam na ciąg dalszy, bo czuję, że nas zaskoczą .
A ciąg dalsze ... no cóż, to już tylko droga do domu, czyli ... nuuuda
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości