Albania - last call

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3404
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 9

Znów wstajemy rano... Jakoś przed 7 AM... Na zewnątrz dość rześko ale zapowiada się piękny dzień. Rozliczamy się z Miszą za spanie i jedzenie - wychodzi całkiem znośna sumka i ruszamy w stronę słynnego mostu na Tarze.

1664

1665

Tym razem szybki przelot, kilka fotek i ruszamy dalej. Niestety tyrolka rozwieszona nad korytem Tary o tej porze jest jeszcze zamknięta.. Most robi wrażenie również z daleka. Jedziemy drogą w kierunku Pljevlja. Dobry asfalt, dobra pogoda, ładne widoki - czego chcieć więcej. W pewnym momencie zatrzymuje mnie Czarnogórski policjant - w sumie to nie wiem czy mnie zatrzymał, czy mylnie zinterpretowałem jego znaki - może po prostu chciał pomachać. Zatrzymuję się, nie gasząc motocykla, podnoszę szczękę kasku do góry i obaj się śmiejemy. Za chwilę podjeżdża Biedron - wówczas pan policjant daje jasne info, że można jechać...

1666

1667

Jakoś za Pljevlją tankujemy, przebieramy się troszkę i nawadniamy. Przejście graniczne znajduje się w miejscowości Jabuka. Do przejścia stoją właściwie same ciężarówki wyładowane drewnem a ich kierowcy pokazują nam aby jechać przed nich na przejście. Podjeżdżamy do okienka pogranicznika i dajemy swoje papiery. Celnik twierdzi, że nie mamy jakiegoś kwitka, który powinniśmy dostać na wjeździe i opłata za wystawienie/brak wynosi 50 Eur od łebka. Ja to traktuje jako żart ale Biedron ciut się spina. Oglądam kwitek który mi pokazuje i się śmieje a celnik po chwili odpuszcza i jedziemy. Biedron jest jeszcze chwile nabuzowany a ja to zlewam...

1668

1669

Jedziemy w drogą E-763 w stronę Użyc. Po drodze mijamy jezioro Zlatarsko. Droga w stonę Użyc idzie nam dość sprawnie. Widoki ciągnących się połonin kuszą aby zjechać w boczną drogę... niestety dziś na to nie mamy czasu.

1670

Dojeżdżamy do Użyc. Miasto wygląda tak jak by za chwilę miało wystartować w kosmos - przynajmniej dla mnie. Złudzenie takie powoduje architektura której już dość dawno nie oglądaliśmy a zwłaszcza charakterystyczny hotel Zlatibor.

1695
zdj. z internetu

Z Użyc jedziemy dalej na ĆaĆak a dalej drogą E-761 na Kragujevac. Potem wpadamy na autostradę E-75 w kierunku Belgradu. Jest nudno i strasznie gorąco. Na stacji benzynowej robimy sobie chwilę przerwy w klimatyzowanym barze co pozwala na złapanie oddechu...

Z autostrady zjeżdżamy na drogę 33 na Pożerevac a następnie kierujemy się drogą 34 w kierunku Dunaju. Plan jest taki że chcemy po drodze zobaczyć przełom Dunaju, zamek w Golubcu, rzeźbę Decebala i Żelazne Wrota... W miejscowości Veliko Gradiste porzucamy na chwilę drogę 34 i staramy się jechać jak najbliżej wody. Dunaj w tym miejscu płynie dość szeroko i leniwie. Na wodzie można podziwiać za to dość duży ruch barek.

1671

1672

1673

W miejscowości Radośevac znów wpadamy na drogę 34 by po chwili dotrzeć nią do zamku w Golubcu. Zamek ten wyznacza początek przełomu Dunaju od strony zachodniej.

Dobry opis zapożyczyłem stąd: http://www.odkrywamyinterior.pl/serbia/zelazne-wrota-2/

"Wody Dunaju w tym miejscu rozlewają się szeroko, tworząc prawdziwe jezioro. Z drogi trudno objąć wzrokiem całą budowlę, albowiem zamek położony jest przy samej rzece, a z drugiej strony otacza go spory kawał góry. Z Golubacem wiąże się polski akcent, ponieważ tu właśnie w 1428 r. zginął Zawisza Czarny. W czasie odbijania z rąk tureckich zamku jego oddział został otoczony i wybity niemal do nogi przez Turków. Zawisza odrzucił wcześniej możliwość ucieczki łodzią i pozostał ze swoimi współtowarzyszami do końca. Przekaz mówi, że Zawisza miał oświadczyć, że „nie ma takiej łodzi, która by mogła przewieźć honor Zawiszy”. Kiedy rycerz został wzięty do niewoli, dwaj żołnierze tureccy, z których każdy uznał jeńca za swoją własność, pokłócili się o swoje prawa. Jeden z nich miał, według legendy, ściąć głowę pojmanego. Dzisiaj o tym fakcie przypomina jedynie wmurowana obok zamku tablica, która upamiętnia Zawiszę Czarnego. Zaraz obok znajduje się źródło jego imienia."

1674

1675

1676

1677

1678

1679

1680

1681

1682

1683

1684

Dalej droga wije się brzegiem, który robi się coraz bardziej stromy. Mamy wrażenie, że woda która jest w zasięgu ręki, nie należy do rzeki lecz jest to spokojne górskie jezioro. Po kilkunastu kilometrach po rumuńskiej stronie dostrzegamy wyrzeźbioną w skale twarz Decebala - ostatniego przywódcy Daków. Władca ten w dużej mierze przyczynił się do rozkwitu państwa Daków, a także skutecznie odpierał wszelkie ataki potężnej armii dowodzonej przez rzymskiego cesarza Trojana. Niestety Cesarstwo okazało się na tyle sile, że w końcu zajęło Dację, a król Decebal popełnił samobójstwo. :sad:

1685

1686

1687

1688

Po sesji zdjęciowej jedziemy na przejście graniczne w Gura Vaii zlokalizowane na Żelaznych Wrotach czyli zaporze wodnej wraz z największą hydroelektrownią w Rumunii. W zasobach internetu znalazłem informację, że tama ma 941 m długości a jej wysokość wynosi 58 m. Spiętrzając wody Dunaju, tworzy wielki zbiornik, który ma pojemność około 5 mld metrów sześciennych. Podniesiono w ten sposób poziom wody o około 30 metrów a hydroelektrownia, która to wykorzystuje ma moc 2100 MW. Po wybudowaniu zespołu elektrowni, woda zatopiła wyspę Ada-Kaleh na której stała turecka twierdza, a także kilka miejscowości. W efekcie końcowym powstało jednak bardzo malownicze jezioro, otoczone wysokimi, skalistymi górami do złudzenia przypominające norweskie fiordy.

1689

1690

Na przejściu od strony Serbskiej jest niewielka kolejka - lecz idzie dość sprawnie. Celnicy, zarówno Serbscy jak i Rumuńscy przepuszczają nas bardzo sprawnie, dość pobieżnie sprawdzając dokumenty lecz kontrola aut jest bardziej szczegółowa. Tak to przynajmniej wygląda. Chyba wynika to z tego że wjeżdżamy na teren UE. Granicę opuszczamy jakoś chwilę przed 21-wszą i lecimy trasą nr 6 do Orszawy.

1691

1692

1693

1694

Tam robimy zakupy w Realu i już po ciemku kierujemy się nadal trasą nr 6 w kierunku Baile Herculane pod drodze tankując. Znajdujemy kemping, który Biedron miał w nawigacji. Kemping prowadzi starszy Niemiec z młodą rumuńską żoną, która wygląda jak trenerka aerobiku. Na kempingu nie ma bungalowów - można wynająć za to przyczepę kempingową, na którą się decydujemy bo po pierwsze jest już dość późno i ciemno, zapowiada się na deszcz a poza tym jutro chcemy też zrobić kilkaset kilometrów. Przyczepa jest ok. Okazuje się, że po drugiej stronie drogi przechodzi linia kolejowa, którą co pewien czas jeżdżą pociągi towarowe robiąc spory hałas. Nam jednak przy drugim piwie zaczyna to zupełnie nie przeszkadzać. Ogarniamy się z kolacją i piwem a następnie idziemy spać. Zaczyna padać....

trasa około 600km mniej więcej taka:

1663
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

Tradycyjnie dorzucam filmik z 9 dnia.

Biedron
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3404
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 10

Pobudka jak zwykle dość wcześnie a dzisiejszy "żelazny" punkt wycieczki to przejazd Transalpiną.W koszcie noclegu mamy śniadanie. Przed śniadaniem udaje nam się wstępnie pozbierać. Śniadanko to omlet, kawa, sok i chyba jakieś bułki z dżemem. Jest ok. Na kempingu dostrzegamy kampera z XT-kiem na platformie - fajny pomysł na rodzinne
wakacje pseudo-motocyklowe - rodzinka na plażę a my na latanie po okolicy ;)

1697

1698

1699

Z kempingu ruszamy w kierunku Baile Herculane drogą DN67D. Baile Herculane to znane od czasów rzymskich uzdrowisko z gorącymi (temperatura do 65 °C) źródłami radioaktywnymi. Przypomina trochę polską Krynicę Zdrój - architektura starszych budynków naprawdę ciekawa lecz przemieszana z tymi przypominającymi nam czasy PRL-u.
Droga idzie doliną, a otaczające nas szczyty mają ponad 1000m wysokości. Zbocza pokrywa las.

1700

1701

1702

1703

1704

Kierujemy się na Targu Jiu a następnie na Novaci leżące już na Transalpinie, czyli drodze 67C. Stojąc na światłach jako pierwsi w Targu Jiu w pewnym momencie podchodzi do nas chłopak w okolicy lat 15-nastu, dość schludnie ubrany i zaczyna żebrać o kasę... Po polsku odpowiadam, że nie rozumiem, robię to kilkukrotnie a ten widząc, że nie idzie się ze mną dogadać odchodzi. Była to jedyna sytuacja tego typu na całej naszej wycieczce...

1707

1708

1709

Transalpina - opisywana w relacjach wielokrotnie, więc ja również napiszę słów kilka. Jest to trasa z widokami, które obejmują zasięgiem chyba dziesiątki kilometrów oraz dużą ilością wymagających zakrętów. Prawie w całości wyasfaltowana - a odcinki bez asfaltu są do przejechania na czymkolwiek. Polecam ja każdemu do przejechania, nieśpiesznie, delektując się otaczającym nas światem. Jadąc Transalpiną od strony Novaci przez pierwsze 30km wspinamy się z poziomu około 500m NPM na przełęcz Urdele na wysokość 2145m.

1710

1705

1711

1712

1713

1714

1715

1716

1717

1706

Następnie zaczyna się zjazd trwający około 100km... Osobliwy obrazek prezentują sobą obładowani gratami rowerzyści jadący co pewien czas od strony Sebes (100 km podjazdu) i odmachujący z uśmiechem na nasze pozdrowienia. W pewnym momencie widzę Biedrona zatrzymującego się koło mnie z mega bananem na twarzy - przytarł w końcu osłonę w agrafce ;)

1718

1720

Na przełęczy widać resztki śniegu - mimo tego, że zbliża się już połowa czerwca. Po minięciu przełęczy pogoda zaczyna się delikatnie psuć. Mijają nas grupki motocyklistów
w deszczówkach. W oddali dostrzegamy ciemne chmury i wydaje mi się, że kilka razy się błyska. Zaczyna lekko kropić. Dość długo stoimy lecz w końcu podejmujemy decyzję, że
lecimy do przodu bo jak pogoda zupełnie się zepsuje to w Obârşia Lotrului jest jakaś cywilizacja - przynajmniej tak pokazuje navi Bierdona a mamy tam jakieś 30km. Zakładamy deszczówki i jazda. W trakcie jazdy burza chodzi dookoła naszej trasy ale na szczęście tylko straszy nas niewielkim deszczem. W końcu dojeżdżamy do Obârşia Lotrului gdzie robimy krótki stop. Tam też spotykamy parę Polaków z okolic Zakopanego na BMW 1200GS. Chwilę z nimi gadamy o tym gdzie kto jedzie i co można po drodze zobaczyć i ruszamy każdy w swoją stronę - oni w kierunku przełęczy Urdele a my do Sebes.

1721

1722

1723

1725
od jazdy już czasem odbija

1738

W Sebes jest już jak dla nas bardzo gorąco. Stajemy więc w centrum miasta na przebranie i uzupełnienie płynów. Ustalamy, że jedziemy w kierunku Węgier - do Oradei. Jedziemy trasą przez miasto i w Alba Lulia zatrzymujemy się w przydrożnej knajpie na obiad - jeszcze przed obwodnicą. Dziś dają schabowego ;) Posileni jedziemy dalej najpierw drogą nr 1 a następnie wpadamy na kawałek nowo powstałej autostrady A3, która pozwala na ominięcie Kluż-Napoka. Dalej mijamy miejscowość Huedin, która jest
znana z orginalnej cygańskiej architektury - niestety zdjęć i filmu nie mamy ale w sieci znalazłem coś takiego:



Potem jeszcze zatrzymujemy się przy jakiś pamiątkach - szczególnie nic nas nie urzeka. Zainteresowanie wzbudza jedynie barania skóra, która mogła by się przydać na siodło
motonga - lecz cena wydaje nam się zbyt wygórowana więc odjeżdżamy z niczym. Dość późno dolatujemy do Oradei i w Tesco robimy standardowe zakupy ;). Sprawdzamy najbliższy kemping i okazuje się, że jest on położony w już na Węgrzech. Plan jest taki, że lecimy na granicę - jak po drodze będzie możliwość noclegu to stajemy. Po drodze nic nie ma więc stajemy na stacji benzynowej przed granicą i chcemy wydać ostatnie Rumuńskie RON0y. Olewamy tankowanie bo PB95 wychodzi za chyba ponad 6 PLN za litr. RONy,
które mamy w portfelach wydajemy prawie zgodnie że wcześniej przyjętą zasadą - jak nie masz na co wydać lokalnej waluty kup alkohol - na pewno się nie zmarnuje - ja kupuje
jeszcze sobie jakąś mapę Rumunii (mądrze, bo właśnie z niej wyjeżdżamy ;) ale jednocześnie jest to powód, żeby tu wrócić). Granicę przekraczamy bardzo szybko i kierujemy się na kemping - według navi mamy tam jakieś 20km. Po ciemku wpadamy do jakiejś wioski i dupa :dupa: . Pytamy na migi przechadzającą się grupkę młodzieży o camping
ale nikt nic nie wie. Odszukujemy kolejny kamping w okolicy Debrecena - Dorcas Center & Camping. Gdy tam zajeżdżamy na oparach benzyny to jest już naprawdę późno. Brama kempingu jest zamknięta na głucho ale po chwili pojawia się pan dozorca, który proponuje nam nocleg bungalowie. W tak zwanym międzyczasie, dowiadujemy się w języku migowym, że wcześniej pracował jako kierowca i kilka razy był w Polsce z wycieczkami. Bungalow jest ok - ma kawałek kuchni, łazienkę z ciepłą wodą i kilka łóżek. Jakoś grubo po północy kończymy kolację i padamy spać...

1726

Przejechane w okolicach 600km jakoś tak jak poniżej:

1736
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3404
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 11

Znów wczesna pobudka bo przed 7AM, pakowanie i szybkie śniadanie. Podejmujemy decyzję, że jednak już dziś lecimy do domu... Jakoś mało rozmowni jesteśmy tego ranka - chyba przez to, że zbliża się już nieunikniony koniec tej wycieczki.

1727

1728

Nie mamy już winiety na Węgry więc planujemy lecieć bocznymi drogami przez Tokaj a potem na Koszyce i Piwniczną. Sprawnie rozliczamy się za spanie wydając ostatnie HUW-y i opuszczamy kemping kierując się na Debreczyn w celu zatankowania obaj mamy pusto w bakach. Po tankowaniu mijamy Nyiregyhazę i docieramy do Tokaju.

1729

1730

No, jak Tokaj to i pamiątki. Znajdujemy deptak i nabywamy dary ziemi węgierskiej - czyli wino i coś tam jeszcze. Przed sklepem stoi Rosi - ale na dalszą podróż z nami namówić nam się nie udaje... ;) Za to na wspólne zdjęcia tak.

1731

1732

Droga idzie nam całkiem sprawnie i jakoś przed 15 docieramy w okolicę Piwnicznej. Jeszcze tylko krótki stop w słowackich Potravinach na wyroby regionalne takie jak Kofola i Stara Myśliwiceka i ruszamy do Piwnicznej na obiad.

1733

W Piwnicznej niewiela się zmienia więc znajdujemy sprawdzoną kiedyś knajpę Sobieski - nieopodal rynku (http://www.jbjsobieski.pl/) i zamawiamy zestaw obowiązkowy czyli schabowego z kapustą i ziemniakami. Tam też robimy sobie dłuższą chwilę przerwy.

1734

W końcu dalej ruszamy najkrótszą trasą w kierunku domu. Punkt docelowy osiągamy o 21:30. Pożegnanie, uściski, łzy wzruszenia...

1735


Mniej więcej taka trasa - coś około 700km

1737


PZDR

Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

I ostatni odcinek relacji:

Biedron
zielony67
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 243
Rejestracja: 01.06.2011, 09:37
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: Wierzowicw Małe 28

Re: Albania - last call

Post autor: zielony67 »

W paru miejscach byliśmy i my Bałkany i Albania warta zwiedzania zanim się nie skomercjalizuje :thumbsup: .
Awatar użytkownika
bart_moto
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 15
Rejestracja: 25.07.2014, 12:29
Mój motocykl: mam inne moto...

Re: Albania - last call

Post autor: bart_moto »

Opis i zdjęcia rewelacja. Aż chce się wsiąść na moto i pojechać Waszymi śladami.
TROJAN
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3276
Rejestracja: 28.10.2008, 23:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: KRAKóW

Re: Albania - last call

Post autor: TROJAN »

Gratulacje , fajna relacja :thumbsup: , miło powspominać znajome miejscówy :wub:
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

Jedną z wielu atrakcji wyjazdu były Albańskie miasta. Choć staraliśmy się trzymać od nich z daleka, niekiedy musieliśmy przez nie przejechać.
Nawet zdarzyło się tak, że nocowaliśmy w Kukes.
Dlatego powstał filmik z przejazdu przez miasta. Nie wszystkie oczywiście, ale oddają chyba klimat...

Biedron
Awatar użytkownika
gruber
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 13
Rejestracja: 21.03.2012, 12:36
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Olkusz

Re: Albania - last call

Post autor: gruber »

Hej,
pozostaje mi tylko podziękować moim współtowarzyszom za udany wyjazd i zrobioną prezentację...
Czasami myślę, że gdybym wiedział wcześniej, ze momentami może być tak ciężko ( mając na uwadze XTZ 1200 ), to raczej nie zdecydował bym się na ten wyjazd.
Szczęście, że o tym nie wiedziałem i wyjazd doszedł do skutku.
Teraz będę zachęcał moich znajomych na zrobienie podobnej trasy...
Jeszcze raz dziękuję - Quter , Biedron - wielki szacun i podziękowania , do zobaczenie w następnym sezonie...
Quter, jeśli da radę, to zamieść filmik który zrobiłem, bo mnie jakość to nie wychodzi...
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

gruber pisze: Quter, jeśli da radę, to zamieść filmik który zrobiłem, bo mnie jakość to nie wychodzi...
No to proszę, Twój filmik:

Biedron
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3404
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

gruber pisze:Hej,
pozostaje mi tylko podziękować moim współtowarzyszom za udany wyjazd i zrobioną prezentację...
Czasami myślę, że gdybym wiedział wcześniej, ze momentami może być tak ciężko ( mając na uwadze XTZ 1200 ), to raczej nie zdecydował bym się na ten wyjazd.
Szczęście, że o tym nie wiedziałem i wyjazd doszedł do skutku.
Teraz będę zachęcał moich znajomych na zrobienie podobnej trasy...
Jeszcze raz dziękuję - Quter , Biedron - wielki szacun i podziękowania , do zobaczenie w następnym sezonie...
Quter, jeśli da radę, to zamieść filmik który zrobiłem, bo mnie jakość to nie wychodzi...
Jarek!

To my dziękujemy! Wyszło lepiej niż w moich najlepszych przewidywaniach ;)
Byłeś naszym "języczkiem" uwagi, który hamował nasze głupie zapędy... :whip:
Mam nadzieję, że znów się z nami wybierzesz niebawem :grin:

Respect!

PZDR

Qter


"
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
mx-wulkan
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 56
Rejestracja: 14.07.2008, 01:03
Lokalizacja: Ostrów Wlkp

Re: Albania - last call

Post autor: mx-wulkan »

Super wyprawa,wspaniale fotki i filmy.
Napiszcie ile kilometrów zrobiliście i jaki wyszedł koszt takiej wyprawy.W przyszłym roku planuję coś podobnego popełnić :)
Czy potrzebne jest zabierać ze sobą tyle bagażu,jak praktycznie cały dzień spędza się na motocyklu.
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

mx-wulkan pisze:Super wyprawa,wspaniale fotki i filmy.
Napiszcie ile kilometrów zrobiliście i jaki wyszedł koszt takiej wyprawy.W przyszłym roku planuję coś podobnego popełnić :)
Czy potrzebne jest zabierać ze sobą tyle bagażu,jak praktycznie cały dzień spędza się na motocyklu.
Myślę, że niebawem Qter popełni jakieś podsumowanie, wiem, że to zliczał, rachował i .... wyszło że byliśmy zadowoleni z kosztów :thumbsup:
Jeśli chodzi o bagaż, to czuję się wywołany do tablicy jako ten, który zabrał najwięcej niepotrzebnych rzeczy....
Gdybym pakował się dziś na ten wyjazd nie brał bym spodni moto dwuwarstwowych. Użyłem je raz, w chwili wyjazdu z domu o 6 rano, było zimno i dały radę, ale o 10 mogłem już je zdjąć.
Kurtka moto też używa 2 razy. cały czas podróżowałem w zbroi +bluza, ew jak zimno to mogłem założyć kurtkę z wind-stoperem i polarek na to.
Za dużo miałem gaci, skarpet, koszulek. Nawet 2 zestawy termo-bielizny to mogło być za dużo. A to dlatego, że mogliśmy robić pranie co wieczór (na kempingu w Omere mają taką usługę) i w nocy spokojnie to wysychało.
Jeśli chodzi o jedzenie to mieliśmy "żelazną porcję" bigosu, jakaś puszka z mięsem gdybyśmy utknęli w górach na noc.
Narzędzi i części zapasowe podzieliliśmy z Qtrem żeby się nie dublować i wypełniły schowki pod kanapą i narzędziówki. Potrzebna była tylko power taśma i dla mnie bezpieczniki.
Ja miałem dużą apteczkę ale z niej bym nie zrezygnował, choć tak naprawdę potrzebna była tylko wtedy gdy Qtra zaatakowała chorwacka pszczoła i gdy opatrywaliśmy skaleczenie albańskiego chłopaka. Tam gdzie taka niebieska ciężarówka spadła z drogi.
Na wertepach jeździłem w bojówkach z ochraniaczami na kolana, na asfalty zakładałem moto-jeansy.
Do tego sprzęt kempingowy (namiot woził Qter), mata psiwór, kocher, butla z palnikiem, stołeczek trójnożny rozkładany.
Najbardziej przeszkadzał mi Tankbag, ale miałem tyle ładowarek, kabli, uchwytów, kart i innych pierdół, że musiałem go wziąć, ale kiedy mogłem starałem się go upchnąć w kufrze. Zwłaszcza jak wjeżdżaliśmy na słabe drogi w górach, coby można było spokojnie na stojąco podróżować.
Do tego buty z twardą podeszwą (2 lata temu trampki słabo się sprawdzały na kamieniach w górach) klapki pod prysznic, kosmetyczka, ręcznik, plecak, żeby było gdzie wrzucać piwo na wieczór (po jeździe w kufrze by się nie nadawało do spożycia)
Te wszystkie rozważania dotyczą naprawdę dobrej pogody jaką mieliśmy. Sporadycznie zatrzymywał nas deszcze, ale nie wjeżdżaliśmy w niego. Zazwyczaj zanim ubraliśmy deszczówki już go nie było lub była końcówka.

Qter miał zaparzaczkę do kawy... teraz bez niej już nie pozwolę mu nigdzie dalej pojechać :)

Moje nioski na przyszłość to:
Mały ciepły śpiwór, mały materac zamiast maty.
Mniej ciuchów, mniejsze i lżejsze deszczówki.
Pewnie jeszcze chłopaki coś dopiszą w tym temacie.
Biedron
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3404
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

Epilog

Moje wnioski, przemyślenia i inne takie

- kawa rano jest potrzebna
- jechaliśmy do przodu zgodnie z jakimś wcześniejszym planem z nastawieniem, że dojedziemy tam gdzie dojedziemy - bez większej napinki i chyba wyszło nam to na zdrowie,
- z apteczki ratunkowej i osobistej nie rezygnuje (działa jak talizman)
- 3 podkoszulki wystarczają na długi czas
- jak dla mnie taboret (trójnóg) jest zbędny - nie użyłem ani razu
- co do maty to owszem jest b. wygodna lecz zajmuje miejsce i kupie sobie pompowany materacyk od mikołaja
- suszarki do butów są niezbędne
- korzystaj z okazji do kąpieli
- po udanym dniu piwo smakuje bardziej
- na Węgrzech nie kupujcie piwa - jest z kukurydzy feee...
- kto rano wstaje ten ma więcej czasu
- twardym trzeba być lecz odpuszczać czasem
- autostrady motocyklem to zło


Mniej więcej tak wyglądała trasa po samej Albanii:

1762

Krótkie podsumowanie wyjazdu:

- przygoda czekała za każdym zakrętem
- Zrobiliśmy około 5500 km w 11 dni
- deszcz właściwie nas tylko postraszył
- przejechaliśmy przez 9 państw (Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Albania, Serbia, Rumunia)
- każdy z nas wypił po co najmniej 80 piw i trochę innych %
- nie mieliśmy żadnej poważnej awarii, nawet gumy nie złapaliśmy
- koszt całości wyjazdu zamknął się w około 2500 PLN

PZDR

Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
mx-wulkan
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 56
Rejestracja: 14.07.2008, 01:03
Lokalizacja: Ostrów Wlkp

Re: Albania - last call

Post autor: mx-wulkan »

- koszt całości wyjazdu zamknął się w około 2500 PLN

No to całkiem nieżle.Decyzja zapadła w przyszłym roku jade :)
Jeszcze jedno pytanie.
Czy takim sprzętem da się objechać trasę?
Obrazek
Siedzenie zrobie płaskie co by jakąś torbę lub rogala za sobą położyć i opony endurowate założę.
Awatar użytkownika
ckcrew
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 362
Rejestracja: 23.10.2011, 17:04
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Piła/Poznań

Re: Albania - last call

Post autor: ckcrew »

Piękna maszyna ale o Teth chyba będziesz musiał zapomnieć :smile: a i początek SH 20 może sprawić Ci problemy, za to później to już bez stresu :ok:
“It would seem that you have no useful skill or talent whatsoever. Have you though of going into teaching?”
Terry Pratchett, Mort
Awatar użytkownika
falco
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5544
Rejestracja: 06.04.2010, 16:06
Mój motocykl: nie mam motocykla
Lokalizacja: K-J

Re: Albania - last call

Post autor: falco »

Jeśli wrócę do Alibabi, to pewnie skorzystam z kilku Waszych punktów, ale wcześniej będę musiał... przeczytać relację. :lol:

Co do jazdy, to choć sam nakręciłem raptem tysiaka z hakiem, to jest tak duża różnorodność dróg i widoków, że nawet na zwykłej szosówce można bardzo ciekawie objechać kraj w tym obowiązkowo zaliczając kapitalne, górskie odcinki po niekończących się serpentynach wznoszących się nad... morzem... :roll:
Ach piękne wspomnienia... :punk:
Pozdr! falco
...nie ma boga i Motóra...


Czas Diabła... oto Łezka...
Awatar użytkownika
mx-wulkan
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 56
Rejestracja: 14.07.2008, 01:03
Lokalizacja: Ostrów Wlkp

Re: Albania - last call

Post autor: mx-wulkan »

To jest przeróbka z turystyka K 100 ( cegły) Zawieszenia ma dobre po lesnych drogach i szutrach a przede wszystkim piachu jeżdzi mi sie lepiej jak Super Tenerą.Obawiam się tylko dużych kamieni zeby od spodu nie uszkodzić miski i silnika.Na zdjeciach jest obniżona,mogę ją 5 cm podnieść.
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

mx-wulkan pisze:To jest przeróbka z turystyka K 100 ( cegły) Zawieszenia ma dobre po lesnych drogach i szutrach a przede wszystkim piachu jeżdzi mi sie lepiej jak Super Tenerą.Obawiam się tylko dużych kamieni zeby od spodu nie uszkodzić miski i silnika.Na zdjeciach jest obniżona,mogę ją 5 cm podnieść.
Jeśli chcesz posmakować Albańskich szutrów, to podnieś te 5 cm. Warto też jakąś osłonę miski olejowej przez zimę uspawać. To co w Albanii jest szutrem u nas nawialibyśmy to kamieniami.
Naszej trasy w całości mimo wszystko nie polecam. Być może dało by się przetoczyć, ale to chyba już walka by była a nie przyjemność.
SH20 - da się przejechać powoli odcinek bez asfaltu. W tym roku pewnie dołożyli kilka km czarnego w stronę Czarnogóry.
Droga do Theth przez Kir, też może być słabo, natomiast północny szlak jak najbardziej do zrobienia.
Drogi odchodzące od SH54 też są wymagające dla motocykli, natomiast sama SH54, naprawdę ładne, szybkie szutry. Przynajmniej na tych kilku km które my zrobiliśmy.
Na pewno najcięższy odcinek to z Burrel do Kruja, SH37. Tamtejsze szutry do luźne kamienie leżące czasem na litej skale, czasem strome podjazdy czy agrafki też mocno pnące się w górę. Za przełęczą zaczyna się SH38 i tam jest nówka sztuka asfalt.
Tak jak pisał Falco, spokojnie można już podziwiać Albanię podróżując asfaltem, co roku jest go więcej.
Na szczęście jest mnóstwo szlaków przez góry, gdzie i miłośnicy enduro znajdą coś dla siebie.
Biedron
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości