Armenia-Gruzja 2015

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
pieter
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 74
Rejestracja: 01.01.2013, 17:12
Mój motocykl: XL700V

Armenia-Gruzja 2015

Post autor: pieter »

Na koniec sezonu 2014 przy ognisku w Gietrzwałdzie, Mirek z Garwolina i Piotr z Lublina dogadali się, że chcą pojechać motocyklami do Armenii i Gruzji. Dwa spotkania w celu uzgodnienia trasy i terminów, jedna wspólna przejażdżka po wąwozach Kazimierza i 20 maja wyjeżdżamy. Zamieszczona relacja z podróży i zdjęcia są wspólne, piszącym jest Piotr-emeryt, który ma więcej czasu i kontuzję nogi. Tą samą relację Mirek ma zamieścić na forum Africaclub, ja na forum Translapclub.
Endurowe wyprawy Mirka mają długą historię, natomiast moje na Translapie 700, to trzeci sezon i było to „enduro asfaltowe”. Mirek bierze na siebie mapy i GPS, ja „co warto zobaczyć zgodnie z przewodnikami i relacjami w internecie, m.innymi świetna w wydaniu Cynciu” - ale bez twardego planu ! Mamy objechać motocyklami morze czarne (Ukraina, Rumunia, Bułgaria, Turcja), potem przez Gruzję do Armenii, następnie w zależności od czasu, forsy i „chuci” objazd Gruzji . Powrót przez Turcję itd. lub promem z Batumi do Odessy i do domu.
Obrazek
Adampio
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 1945
Rejestracja: 21.10.2012, 17:32
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Warszawa-Środmieście

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: Adampio »

czekam z niecierpliwością na c.d. :ok:
Awatar użytkownika
pieter
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 74
Rejestracja: 01.01.2013, 17:12
Mój motocykl: XL700V

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: pieter »

Ćd. Armenia-Gruzja 2015

Dotarliśmy w Armenii do Tatew (100 km od Iranu), umoczyli palec w jeziorze Sewen, zwiedzili wiele wspaniałych miejsc w Armenii i Gruzji, zaliczyli parę tras enduro na skróty , drogę wojenną do Kazbegi i wrócili promem, łącznie 6600 km w 18 dni.

Obrazek
Tatew
Obrazek
enduro
Obrazek
w porcie

Oprócz „ach i och” jakie piękne kościoły, cerkwie, monastyry, bazyliki, krajobrazy i kaukaz, były różne „trudności i zdarzenia”, o czym spróbuje napisać. Nasza relacja koncentruje się na doznaniach z przejazdu, ciekawych spotkaniach, trudnościach, natomiast zdjęciami dokumentujemy ciekawe miejsca o których należy poczytać. Przeczytałem długą dyskusję jak dodawać zdjęcia, nie jestem zrzeszony na forum, chociaż go bardzo lubię. Mamy ponad 1400 zdjęć z których wybrałem 100 do zewnętrznego albumu na google i w kilku częściach spróbuję zamieścić relacje z wybranymi fotami (tak ze 30) na forum Translapclub.
1 dzień- 20.05.2015 -700 km
Mamy się spotkać w Piaskach pod Lublinem o 7:00 (żeby nie tracić czasu) .Wyprowadzając z garażu zapakowany motocykl stwierdzam, że w tylnym kole przez noc zeszło ½ atmosfery. Szukam wulkanizacji i okazuje się, że w Lublinie pomimo reklamy, nikt nie dotknie koła ( chyba, że sam sobie zdemontuję a potem założę) z wyjątkiem wyspecjalizowanych serwisów motocyklowych , a te otwierają o 10. Dobijam do Mirka po 12-tej i pędzimy na granicę w Rawie Ruskiej . Chociaż nie czekamy w długiej kolejce samochodów (motocykliści na wszystkich przejściach są tolerowani, że omijają kolejki), wjeżdżamy na Ukrainę po 14-tej i dodatkowo tracimy godzinę na różnicy czasu. Jedziemy pomimo burzy i ostrej ulewy drogą najkrótszą : Lwów, Rogatyń, Bursztyn, Halicz, P-20, w kierunku Czerniowce. Zapada zmrok a kiepska nawierzchnia zmusza do zatrzymania się i rozbicia namiotów. Mirek tłumaczy mi po raz pierwszy, że czym gorsza nawierzchnia tym szybciej powinienem jechać bo wówczas przelecę przez doły. Jego Afryka ma 21 cali na przedzie i ze 30 cm prześwitu, mój translap 19 cali natomiast wystająca stopka centralna (samoróbka) oraz nadmierny bagaż (wg.Mirka jedynie o garniturze zapomniałem) daje nie więcej jak 12 cm prześwitu. Stopka trzyma się na jednej sprężynie i na większych dołach wali jak cho…a. Dlatego próbuję objeżdżać doły co niestety zwalnia przejazd. Filozofia jazdy Mirka jest endurowa, czyli żadnych autostrad , dróg szybkiego ruchu, droga na skróty, a czym gorsza nawierzchnia tym lepiej. To całkiem nowe doświadczenie dla mnie. Rano budzimy się w łanie zboża na pięknej połoninie.

Obrazek
Awatar użytkownika
zimny
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2901
Rejestracja: 28.08.2010, 08:30
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Garwolin

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: zimny »

Piękna wyprawa! Pisz dalej, Mirek to prawie mój sąsiad a jeszcze nie zgadałem się z nim na gruzińskie opowieści...
Trampkarz emeryt.
DL1000 AL8
Skjak
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 71
Rejestracja: 19.07.2013, 23:24
Mój motocykl: XL700V
Lokalizacja: Przedmieście Kielc

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: Skjak »

Pisz pisz, smacznie się zaczyna :thumbsup:
Awatar użytkownika
pieter
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 74
Rejestracja: 01.01.2013, 17:12
Mój motocykl: XL700V

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: pieter »

Haj!
Skoro ktoś to czyta no to ć.d.
2 dzień- 900 km i 3 dzień- 700km
Na granicy Ukraińsko- Rumuńskiej szybko nas załatwiają, chociaż Ukraińcy sprawdzają czy mamy zieloną kartę. Mamy. Gdybyśmy nie mieli musielibyśmy wrócić do miasta i wykupić. Pędzimy przez Rumunię do Calarosi gdzie jest przeprawa przez Dunaj. Dojeżdzamy po 21, więc musimy zanocować a znudzona obsługa motelu przygotowuje nam omlet z sałatką.
Obrazek

Obrazek
Płyniemy przez Dunaj do Bułgarii (za 25 leji) i przyspieszamy jak tylko możliwe, żeby wjechać do Turcji. Oczywiście żelazną zasadą Mirka jest nie jechać na głodnego i tu się w pełni zgadzamy.
Obrazek
Zjadamy pyszne sałatki w Obzor, chwile odpoczywamy i zajeżdżamy na granicę Turecką. Gdzieś czytałem, że Turcja jest w Schengen więc wyrażam zdziwienie, ze każą nam płacić po 25 dolców za wizę. Europejczyk tłumaczy nam, że Niemcy, Francuzi, Włosi itd. nie płacą i Polacy mają prawo wjeżdżać tak samo bez opłat wizowych. Pogranicznicy tureccy sprawdzają , że Polaków obowiązuje opłata. Cholera znów ten” rząd warszawski ”coś spieprzył i wcale nie chodzi o te 25 dolców ale o tą drugą kategorię europejską. Następnego dnia dzwonię do polskiej ambasady w Istambule ale jest niedziela i schetynowcy nie odbierają telefonów. „””J.. ich pies.””” Wjeżdżamy do Istambułu, no i masakra, 70 km ponad 3 godziny, takiego korka nie widziałem w życiu, jedynka na pół-sprzęgle, 15 na godzinę, smog, zajeżdżanie drogi, spychanie, symfonia klaksonów, żadnej linii, kto pierwszy i silniejszy – jedzie, kto się nie pcha nie żyje, piesi nie mają żadnych praw, muszą fruwać. Nasza policja wszystkim zabrałaby prawa jazdy. Mrowie pojazdów na wszystkich mostach Bosforu, w obie strony, jakiś inny świat, ciągnace się szlaki termitów. Zaczyna ciemnieć, Mirek decyduje wbrew moim obawom , że musimy pomykać pasem dla pojazdów uprzywiliowanych. Za jazdę tym pasem podobno grożą słone kary. Naruszających przepisy fotografują z przodu, czyli nas musieliby zatrzymać a to w takim korku jest nie możliwe. Widzimy, że policja ignoruje motocyklistów, wspaniała policja !!!!. Żadnej agresji Turków, jedynie trąbią na nas, jak na „ chama” wpieprzamy się przed maskę samochodów.
Obrazek
Jest już ciemno gdy , zatrzymujemy się przed hostelem, 20 dolców od łepka z monitoringiem, chociaż obskurny i z robalami ale padamy. Prysznic, siusiu, modlitwa dziękczynna, że przeżyłem i cisza nocna do 6:00 czasu miejscowego, sen skrócony o kolejną godzinę, bo czas znów się cofnął.
4dzień -900km
Mieliśmy nadzieję dojechać do Batumi, bo dobra droga ale nudna i senna, proste odcinki, dobra nawierzchnia . Jadąc wzdłuż doliny rzeki Coruh Nehri widzimy bardzo ciekawe uprawy, woda gromadzona jest na poletkach (tak na oko 1-3 tysiące m 2, traktory mieszają te błotne poletka , dalej są poletka z zieloną uprawę z której na kolejnych wyrastają kwiaty białego maku Semen Papaveris albis. Łał, jesteśmy w krainie opium (od tysięcy lat uprawiany narkotyk a dziś półprodukt do pozyskania morfiny i kodeiny), tylko trochę za wcześnie.Zatrzymujemy się przed motelem z wygodnym spaniem i szweckim stołem na śniadanie, płacimy kartami z góry. Rano widzimy morze i pasące się owce.
Obrazek

5 dzień -zwiedzanie
Koło 10 jesteśmy w Batumi. Żadnych problemów, opłat. Przejechaliśmy 3200 km w 4 doby. Jesteśmy zadowoleni. Decydujemy, że do Achalciche jedziemy czerwoną S-1, chociaż wiedzie przez góryt i w zimie jest nieczynna, ale ponad 200 km krócej niż dolinami na Tipilisji. Po 60 km kończy się nawierzchnia asfaltowa i zaczyna coś co tylko przypomina drogę, czyli mamy enduro.

Obrazek
ale jest pięknie
Obrazek
Jeszcze nie utwardzili szutrów po zimie, jeżdżą nią tylko miejscowi i to dużymi samochodami. Mirek promienieje ze szczęścia, tego się spodziewał. Ja nie i mam nadzieje, że to tylko małe odcinki bez nawierzchni ale po 30 km tracę nadzieje.
Doły, podjazdu i zjazdy na krawędzi przepaści, głazy, strumyki, świeże nasypy, nawieziony żwir gdzie koła toną jak w wyschniętym piasku. Wjeżdżam w 20 metrową nawierzchnię grysiku, rzuca mną w prawo w lewo, próbuje ratować się na listonosza, obraca mną, gdzieś zahaczam lewą nogą, obraca mnie znowu i leżę w poprzek drogi. Wysiadają Gruzini z łady „no czto ty zdiełał” . Widzą, że mocno kuleje, więc pomagają postawić do pionu maszynę i życzą zdrowia. Taka droga będzie jeszcze ze 100 km. Boli w stawie skokowym ale mogę się nogą podeprzeć, trzeba było zaopatrzeć się w buty enduro a nie kozaczki na chopera.
Ebolec
emzeciarz agroturysta
emzeciarz agroturysta
Posty: 279
Rejestracja: 22.03.2010, 20:13
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Poznań

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: Ebolec »

dajesz dalej!!!!
Prawdziwi podróżnicy to tylko ci, co wyruszają aby wyruszyć

autor: Charles Pierre Baudelaire
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: coreball »

Że też się nie minęliśmy do drodze. Robiłem podobną trasę do was, z tym ze w drugą stronę(Kaukaz, Armienia, południe Gruzji) na przełomie maja i czerwca. Moja relacja jeszcze mocno w powijakach:P
Awatar użytkownika
pieter
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 74
Rejestracja: 01.01.2013, 17:12
Mój motocykl: XL700V

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: pieter »

cd Armenia -Gruzja

Doganiam Mirka, który czeka już kilka minut i stwierdzam , że musimy tu gdzieś biwakować, bo noga bardzo boli. Rozbijamy się na skrawku zbocza z pięknymi widokami , jest prawie 2000 m n.p.m. Ledwo zdejmuję buta, tak mi spuchła noga w stawie, ponure myśli , złamana czy tylko stłuczona. Moczę w zimnym strumieniu, bandażuję, raczej nie jest złamana bo bym nie ustał.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Leże w namiocie i śmiać mi się chce, karetka raczej nie wjedzie, mam specjalne ubezpieczenie na wszystkie kraje, bo Gruzja i Armenia wg. PZU to Azja, ale czy to w ogóle będą je honorować i co mi to daje. Ale obciach !, dojechał i zrezygnował, łał, no ale noga ważniejsza od wyprawy.

6 dzień
Noga spuchnięta ale da się stanąć, granatowa jak u murzyna, trzeba jechać dalej. Dużo jadę na stojąco jedynką , mniej boli, jak siadem na krótkich odcinkach to dwójką, staram się omijać doły i głazy, ponadto boję się podpierać nogą. Na szczycie leży śnieg, wreszcie mogę zamrozić spuchniętą nogę.
Obrazek
Obrazek
Zatrzymują się młodzi Rosjanie którzy z Syberii przyjechali zobaczyć wysoki Kaukaz w Gruzji. Gadamy, pytają dlaczego nie przepuściliśmy Nocnych Wilków, odpowiadam, że ta głupia s..a na rozkaz Merkel podjęła taką decyzję.
Za kilka kilometrów pierwsza załamka, Mirek przez górską rzekę przeleciał, ja staję i oceniam, ostry nurt , 4-5 metrów szerokości, woda tak gdzieś po osie ale te głazy, jak się wy…ę to może być ostateczny koniec wyprawy. Mirek przychodzi z pomocą, ostro nim rzuca ale jest 13 lat młodszy, ma doświadczenie w jeździe po rzekach no i jest o wiele sprawniejszy fizycznie.
Obrazek
Rozsądek czy strach, wybieram rozsądek. Ponadto nie należy kury zmuszać do latania, bo nie poleci i jajka przestanie znosić. Następny strumyk jadę w jego ślady, łał przejechałem, trochę mi lżej na dumie endurowca. Jeszcze dwadzieścia km na stojąco i mokry z wysiłku dojeżdżam do asfaltu.
Boże dzięki, że żyję. A potem gnamy do Wardzi. W deszczu zwiedzamy to miasto skalne i pierwszy obowiązkowy punkt na trasie zwiedzania mamy odfajkowany. Trochę jesteśmy zawiedzeni tym miastem wykutym w skale. Słynna cerkiew Wniebowzięcia NMP zamknięta i niewiele jest udostępnionych jaskiń z tych 250 wydrążonych na 13 poziomach.
Obrazek
Zaczepia nas Gruzin (Gocha Kavelidze +995 593388768) i łamanym rusko-polskim oferuje nocleg w swoim domu z kolacją i śniadaniem w rozsądnej cenie tzn 35 lari -60 zł.(GEL czyli 1 lari= 1,7 zł). Jedziemy za nim z 5 km szosą a potem w górę polną drogą do jego domostwa. Rozmoknięte łajno krowie, świńskie i baranie zmusza mnie do mobilizacji resztek sił, żeby do kurzu i brudu szutrowego nie ubabrać się w gównie. Normalne gospodarstwo z hodowlą bydła , a gospodarz dorabia podkupując hotelarzom w Vardzi wycieczkowiczów.Tej nocy jest ich sześcioro, Polak z Rosjanką z Bawarii, para ukraińska z Kijowa i my.
Obrazek
Do późnej nocy przy dobrym winie i samogonie oraz pysznym jedzonku gruzińskich specjałów z własnych upraw, dyskutujemy o podróżowaniu, zwiedzaniu itp., oraz zapędach Rosji. Ach te gruzińskie rogi, z których należy pić do dna, bo nie da się ich odłożyć. Gospodarz tłumaczy dlaczego są dumni ze Stalina, bo Stalin Gruzin na równo z Churchillem i Rooseveltem decydowali o losach świata, on stworzył potęgę Rosji i podyktował swoje warunki innym, chociaż dla Gruzji niczego nie zrobił. Możliwe, że Niemcy byliby dumni z Hitlera gdyby wygrał wojnę i wymordował podludzi, chociaż to dyskusyjna teza, bo nie wszyscy Niemcy byli faszystami i nie wszyscy byli bez sumienia. Ja na pewno nie jeździłbym na wyprawy motocyklowe.
Awatar użytkownika
pieter
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 74
Rejestracja: 01.01.2013, 17:12
Mój motocykl: XL700V

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: pieter »

coreball pisze:Że też się nie minęliśmy do drodze. Robiłem podobną trasę do was, z tym ze w drugą stronę(Kaukaz, Armienia, południe Gruzji) na przełomie maja i czerwca. Moja relacja jeszcze mocno w powijakach:P
ja też załuję, spotkać swojaka w Armenii !!!! z niecierpliwością czekam na Twoje wrażenia.
Awatar użytkownika
pieter
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 74
Rejestracja: 01.01.2013, 17:12
Mój motocykl: XL700V

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: pieter »

7 dzień
Jedziemy na objazd Armenii , to niewielki kraj 200 km szeroki i 400 km długi, ale piękny. Wizę dostajemy gratis ale musimy wykupić miejscowe ubezpieczenie 25 dolców. Musimy? Nie jestem pewny. Stereotyp o Ormianach jest prosty: żyd oszwabi chrześcijanina bo ten wierzy ludziom, a żyda orżnie Ormian bo taki jest sprytny. Na własnej skórze doświadczamy tego, kiedy na stacji wmówił nam , że dystrybutor pokazuje właściwą cenę (ale przed denominacja) a żądał zapłaty forsą po dominacji. Takie oszustwo w żywe oczy nie mieści się w mojej cwaniackiej polskiej głowie. Sądzę jednak, że część moich rodaków sprzedałoby naiwniakowi pałac kultury bez „zmrużenia oka”.
Lecimy przez Gyumri do Artic żeby zwiedzić monastyr Haricavank z IVwieku.

Obrazek
Obrazek

Chwila zadumy, ten kościół zaczeli budować w 301 roku wraz z przyjęciem chrztu ? ŁAŁ 301 rok po Chrystusie, wcześniej przyjeli chrześcijaństwo niż Cesarstwo Rzymskie. Nas jeszcze nie było, no może gdzieś pierwsze plemiona karczowały puszczę !!!!! to materialna kolebka chrześcijańkiej cywilizacji. Dlatego te kościoły warto zobaczyć.Właściwie dla zwiedzenia tych kościołów przyjechałem do Armenii, bo reszta to trzęsienia ziemi, najazdy persów, mongołow, muzułmanów, ludobójstwo dokonane przez turków, znów trzęsieni no i barberia bolszewicka. Ale spokojnie, na forum zamieszcze jedynie ślad tego zwiedzania.
Przed nami Eczmiadzyn, taka armeńska Częstochowa i Kraków. Tutaj jest co podziwiać i tych parę godzin to absolutnie za mało. Eczmiadzyn tzn „Zstąpił Jednorodzony” .

Obrazek

Właśnie ten ołtarz jest uznawany za najstarszy stół ofiary chrześcijan. Za nim piękny ołtarz główny.

Gdzieś przed Ararat robi się ciemno. Zjeżdżamy na łąkę i pod skarpą rzeki rozbijamy namioty. Piękny koncert żabiego rechotu, przerywa miejscowy rybak - Ormianin, który po życzliwych pozdrowieniach ostrzega, że jest to teren gdzie spotyka się dużo jadowitych żmij. Mirek pyta gdzie jest miejsce bez żmij, odpowiada że tylko w domu. Jestem taki zmęczony, że jest mi wszystko jedno czy będę spał sam czy ze żmiją, byle nie była zbyt gruba. Rozbijam namiot i idę spać, dokładnie zamykając tropik, a potem śpiwór. Staram sobie przypomnieć kiedy żerują żmije, kończyłem biologie ale nic nie pamiętam. Może się położyłem na gnieździe ale tego nie mogę sprawdzić, bo jest ciemno i gęsta trawa powyżej kolan. Mirek żartuje, że to żmije raczej się nas boją i na pewno uciekły. Ja proponuje, żeby na wszelki wypadek zrobił rachunek sumienia bo żmije źle widzą a tu jest ich żerowisko i mogą jego rękę która jest pełna ciepłej krwi uznać za żabę.

8 dzień
Noc ze żmijami mija i rano budzi nas wschód słońca po czym wyłania się ARARAT, piękny majestatyczny.
Obrazek

Jedziemy w kierunku Tatew, po drodze zaliczamy Norovank. Drogą endurową na skróty ale z pięknymi widokami wjeżdżamy w stado owiec, podobno 1700 sztuk, jak fala otacza nas, ubezwłasnowolnia i powoli odchodzi. Łał to było piękne, duże samice, małe jagnięcia, dorodne samce z pokrzywionymi rogami , no i te psy pilnujące stada, podobne do białych wilków. Idą majestatycznie na obrzeżach stada ale czujne, przystają, węszą i znów drepczą, jedynie od czasu do czasu pomrukują na sztuki, które, jak to owce łażą w niewłaściwym kierunku.

Obrazek
W tym regionie Armenii owce wypasa mniejszość kurdyjska.


Norovank to dwa kościoły z piękną trasą dojazdową w kanionie. Czysta górska rzeka zachęca do opłukania się a przy okazji spotykamy trójkę studentów z Polski, która zwiedza Armenię.

Obrazek

Obrazek

i ten stromy i kręty podjazd, super!

Do Tatew dojeżdżamy po 16tej i mamy do wyboru albo słynną kolejką linową za 5000 dram (AMD,1000 dram = 0,08zł dram) albo 30 km serpentynami. Głosuję za widokami z kolejki, Mirek stawia na serpentyny, ale jest póżno więc ustępuje. Wjeżdżamy jako ostatni turyści tego dnia, oglądamy , zachwycamy się i ostatnią kolejką wracamy .

Obrazek

Obrazek

W najbliższej wiosce stajemy przed napisem hostel, chociaż to zwykły dom . Gospodarz otwiera garaż, pokazuje pokój, uzgadniamy cenę noclegu z dwoma posiłkami.Siadamy do szaszłyków i mocnego samogonu. Ormianin opowiada , że jak był ZSRR to Ormianom żyło się dużo lepiej, była praca, były pieniądze, był porządek. A teraz bardak, zakłady pozamykane i idą w rozsypkę, pracy nie ma, emerytur nie ma, turystów jak na lekarstwo, młodzi wyjeżdżają, bardak i mafia. Łał , coś mi to przypomina , 3 miliony polskich emigrantów, choć za cholerę nie chcę powrotu bolszewickiego dobrobytu. Jego prorosyjska naracja jest uzasadniona, On i Jego żona pobierają emeryturę z Rosji. Ormianin nie bardzo rozumie dlaczego nie lubimy Ruskich i nie bardzo wierzy w moją statystykę rosyjskiego barbarzyństwa. Ormian uratowali Rosjanie przed biologiczną zagładą z rąk Turków. Ok. paradoksy historii. Stereotypów nie zmieni się w jeden wieczór, pijemy za zdrowie Ormian i Polaków.

cd w niedziele
Awatar użytkownika
gajos
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 12
Rejestracja: 11.03.2014, 20:13
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: WROCŁAW

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: gajos »

Czekamy Pieter na cd. :-) :-) :-)

Wysłane z mojego GT-I9300 przy użyciu Tapatalka
Awatar użytkownika
pieter
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 74
Rejestracja: 01.01.2013, 17:12
Mój motocykl: XL700V

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: pieter »

ćd Armenia-Gruzja 2015

9 dzień
Wracamy do Sisan, przez Vegrawank kierujemy się na Martuni, żeby dojechać do jeziora Sewan. Piękna trasa widokowa, osiągamy 2421 m n.p.m ( wjechałem na Rysy) a tam na połoninach ludzie zbierają dzikie pieczarki, podobno najlepsze w świecie. To co zbiorą ,jutro będą serwować w najlepszych restauracjach w Moskwie, Berlinie, Paryżu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

a krowy pasą się wszędzie

W najbliższej wiosce widzimy suszące się łajno krowskie w brykietach, którym będą opalać mieszkania zimą.

Jest jezioro Sewan, zjeżdżamy polną ścieżką do wioski nad jego brzegiem . Zupełnie jak nasze PGRy po reformie Balcerowicza, walące się domy i zapadające obory, w oknach folie, ludzkie legowiska razem ze zwierzętami, totalny bardak, łał, który to wiek ? XVI ?, antena telewizyjna i agregat prądotwórczy pozwala skorygować moją hipotezę, to jest XXI wiek.

Obrazek

Obrazek

Chwila odpoczynku i jedzonko. Mirek zjeżdza po stromym zboczu między głazami , które zdaleka brałem za barany, żeby sprawdzić temperaturę wody w jeziorze . Oznajmia, że jest zbyt zimna na kąpiel, czyli nie muszę tam jechać. W tym miejscu jeziora, drugiego brzegu nie widać, to prawie morze 1253,8m 2 na wysokości 1898 m n.p.m. Wokół nas poustawiane są chaczkary których setki zgromadzono na cmentarzu we wsi Noratus, GPS Mirka prowadzi nas bezbłednie do celu, są. Zrywa się stara Ormianka z naręczem skarpet z wełny i zaczyna nas oprowadzać, opowiadać różne ciekawostki o czym mówią te kamienne arcydzieła. Co przedstawiają, kogo dotyczą , które były prezentowane na wystawie w Luwrze , o ten jest z VII w..

Obrazek

Obrazek

A tu leży cała rodzina , najpierw są radośni, tu przychodzi Turek, zabija, gwałci, i tu już leżą martwi. Cała ludzka historia ormiańskiej rodziny, w kilku scenach. Pomiędzy chaczkarami pasą się owce i nic sobie z tego nie robią tylko skubią i memła trawę.
Na koniec nasz przewodnik delikatnie proponuje swoje wyroby. Wiem , że cena jest księżycowa więc próbuje się targować i wówczas dowiaduję się, że jestem bez serca bo chcę oszukać biedną ormiańską staruszkę, która parę dni pracowała, żeby wykonać te piękne skarpety, że to niegodziwe. No dobra , płacę za Jej opowieść. Delikatnie sprawdza prawdziwość otrzymanego banknotu i błogi uśmiech zalewa jej twarz, jest szczęśliwa, oszwabiła kolejnego turystę.
Do kościóła Hajrawank (IX w.), podjeżdżamy w ostatniej chwili w tumanach kurzu, pędzonym przez wichurę i nadchodzącą burzę. Budowla ma otwory okienne otwarte, więc burza łomocze, wyje, robi się ponura atmosfera i trudno skupić się na modlitwie. Skoro stoi 12 wieków to raczej się nie zawali. Widok na jezioro jest imponujący.

Obrazek

Gdzieś po dwóch godzinach burza przechodzi, jedziemy dalej i rozglądamy za miejscem pod biwak. Robi się ciemno i koło Ilevang lokujemy się w obszernym apartamencie całkiem fajnego hotelu. Jedyny problem powstaje gdy po prysznicu chcę wskoczyć pod kołdrę a tam maszerują w kilku szeregach czerwone mrówki . Właściciel zapewnia, że one nie gryzą, ale wolimy nie ryzykować i śpimy we własnych śpiworach z wkładką przeciw insektom.

10 dzień
Dzień rozpoczynamy od zwiedzania Sanahin i Hoghpat.

I to koniec zwiedzania Armenii, dalej będzie o Gruzji
Awatar użytkownika
pieter
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 74
Rejestracja: 01.01.2013, 17:12
Mój motocykl: XL700V

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: pieter »

ćd Armenia-Gruzja 2015
dzień 10
Ponieważ z prawej lagi mojego Trampka bryzga olej, decydujemy , że trzeba to zreperowac w Tibilisji.Teraz wiem ,że lagę powinienem uszczelnić bandarzem i spokojnie jechać dalej, byle klocki nie były zarzygane olejem. Wiem również że przed taką wyprawą powinienem wymienić uszczelniacze w lagach (nigdy nie były wymieniane 35 tysiecy). Dojeżdżamy do Tibilisji i na przedmieściach stolicy pytamy o warsztat motocyklowy. W Gruzji jest mało motocyklistwów i trudno zdobyć informacje gdzie je reperują. Wreszcie wypatrzyłem policjanta na Yamaszce, który kontroluje ruch w pobliżu jakiegoś budynku rządowego. Ze zrozumieniem podchodzi do mojego problemu, tym bardziej, że jesteśmy Polakami. Po uzgodnieniu z naczalstwem , wsiada na swoją 650 tkę, włącza światła i sygnał i pruje 100/120 w drugi koniec stolicy do centrum Yamachy, śmigając między samochodami a my za nim. Byle zdążyć zanim zamkną nam drogę rozstępujące się samochody. Łał, kila kilometrów w kilka minut, zsiadam i czuję, że jestem zupełnie mokry, nawet majtki są lepkie od potu, ale jazda. Lubię odkręcić manetkę ale na dobrej drodze i gdy nie ma dużego ruchu, ale w mieście gdzie ruch jest duży, szybki, agresywny, jechać z taką szybkością to dla mnie szaleństwo i głupota !. Widziałem kilkanaście sekcji motocyklistów, którzy nie mieli wyobrażni, ot takie obciążenie zawodowe. Mechanik ogląda problem i oznajmia, że jutro mam się zameldować o 11 w jego garażu. Policjant pokazuje gdzie jest warsztat i podwozi pod hotel lux, który jest w zasięgu naszych możliwości finansowych.
Wielkie dzięki, takich życzliwych policjantów można spotkać tylko w Gruzji. Przymknęli oczy jak Mirek pod prąd na autostradzie jechał z kilometr. STO LAT za policję gruzińską z rogu z którego się pije do dna.


11 dzień (sobota)
Rano jadę do garażu a po zreperowaniu lagi dobijam do partnera wyprawy.

Obrazek

Mirek w tym czasie działa i relacjonuje. Jak zwykle po porannym śniadaniu jadę w kierunku na Rustawi pogoda jest piękna , słoneczko świeci, droga do Dawid Goreżdza prowadzi pięknymi łąkami wzdłuż granicy z Azerbejdzanem.Jądąc polną drogą mija się posterunki straż granicznej ,które wyglądają jak stanice z wieżami obserwacyjnymii w dawnych obozach rycerskich . Monastyr jest jednym z ciekawszych obiektów ze względu na położenie przy granicy z Azerbejdzanem i samo ukształtowanie terenu . Pięknie wygląda z góry ale spacer w 40 stopniowym upale i ubraniu motocyklowym nie jest najprzyjemniejszy dlatego wracam szybko ze szczytu i jadę do Signagi. Miasteczko jest piękne i malowniczo położone, zaraz po wjeżdzie na rynek zjawia się miejscowy pośrednik i proponuje nocleg , ale niestety muszę zrezygnować bo mamy spotkać się z Piotrem w monasterze Bodbe to jest miejsce spoczynku św. Nino. Po zwiedzeniu świątyń i napiciu się wody ze żródełka do którego schodzi się 800m po stromych schodach, wejście z powrotem w upale jest katorgą, jadę do Bakurtsikhe gdzie czeka już Piotr.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedziemy do Alaverdi ale jest zamknięte. Z 5 km dalej nad rzeką rozbijamy namioty, myjemy spocone ciała w mętnej wodzie i palulu .


12 dzień (niedziela)
Budzą nas krowy, które pomimo niedzieli idą na pastwisko, że też nie przestrzegają podstawowej zasady świętowania.

Obrazek

Wracamy do Alaverdzi gdzie zaczęło się prawdziwe nabożeństwo w gruzińskiej Cerkwi. Część ofiarna odprawiana jest za kurtyną oddzielającą prezbiterium od wiernych, w centrum cerkwi ludzie kłębią się, witają , podchodzą do obrazów, dotykają kamieni, całują ramy, zapalają świeczki a schola kilku zakonników cały czas śpiewa. Nic z tego nie rozumiemy, nie wolno fotografować , więc po krótkiej modlitwie wycofujemy się.
Teraz na skróty bocznymi pseudo drogami dojeżdżamy do drogi wojennej. Jedziemy drogą, którą przebudowują, czyli są wykopy pod przyszłą drogę, tak ze 30 km, uf. Problem dróg w górach Gruzji polega na tym, że nieraz są tylko na mapie a w rzeczywistości to zniszczyła je lawina błotna,

Obrazek

wiosenne roztopy, teraz są w remoncie do końca września, potem je zamkną na okres zimy, by po wiosennych roztopach ponownie podjąć remonty. Ich przejezdność zależy od pogody, suchy okres daje szanse a po ulewie mogą przejechać tylko terenowe pojazdy no i oczywiście enduro.

Obrazek

Droga wojenna jest asfaltowa więc pędzimy do Kazbegi rozglądając się w prawo w lewo i do tyłu. Na podjeździe widokowym spotykamy trzech motocyklistów z Rosji i Anglika ( Daren Carter) który podróżuje od 10 tygodni ale jest to preludium do samotnej wyprawy dookoła świata. Z ciekawością i pobłażliwym uśmieszkiem słucha gdzie byliśmy i ile przejechali, ale gębę pokrywa mu zdziwienie gdy się dowiaduje, że jestem w wieku jego ojca . Pyta z niedowierzaniem, ile masz lat?, 68!, OK , mam satysfakcję.

Obrazek

Obrazek
widok z Kazbegi na Cminda Sameba
maciejw
rozmawiający z silnikiem
rozmawiający z silnikiem
Posty: 452
Rejestracja: 13.06.2008, 09:14
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Dzierżoniów (♥ Poznań)

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: maciejw »

PIETER ! :thumbsup: czapki z głów !
... i mój tata tylko rok młodszy od Ciebie.
Piękna wyprawa, lekko napisana relacja, pisz pisz czekam na kolejne odcinki.

Z :crossy: pozdrowieniami
XL600V '98 był
jest:
Komar II 2330 '72
BMW K100RT '85
BMW F800GS '13
Ebolec
emzeciarz agroturysta
emzeciarz agroturysta
Posty: 279
Rejestracja: 22.03.2010, 20:13
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Poznań

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: Ebolec »

Piter. Poproszę dalej. W przyszłym roku ruszam podobna trasa!!!
Prawdziwi podróżnicy to tylko ci, co wyruszają aby wyruszyć

autor: Charles Pierre Baudelaire
janukar
romeciarz
romeciarz
Posty: 29
Rejestracja: 05.09.2013, 09:15
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Bydgoszcz

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: janukar »

Piękna wyprawa. Też bym tak chciał. Może kiedyś ...
Również czekam na cd.
(ostatnie zdjęcie podpisałeś "widok z Kazbegi na Cminda Sameba",
a tymczasem w centrum kadru w chmurach, skrywa się pięciotysięcznik Kazbek, jeden z najwyższych szczytów Gruzji, o którym też warto wspomnieć)
Awatar użytkownika
maciek650
zgłębiacz wskaźników
zgłębiacz wskaźników
Posty: 44
Rejestracja: 13.04.2014, 14:06
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Środa Śląska

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: maciek650 »

Piękna sprawa, musze znaleźć troche pieniędzy bo czasu mam dużo :P i tez się kopsnac w tamte rejony. Za rok w planach balkany ale troche "świata" mam zamiar trampkiem objezdzic :D
"motór nie umiera nigdy, motór jest wieczny..."
Awatar użytkownika
pieter
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 74
Rejestracja: 01.01.2013, 17:12
Mój motocykl: XL700V

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: pieter »

Piękna wyprawa. Też bym tak chciał. Może kiedyś ...
Również czekam na cd.
(ostatnie zdjęcie podpisałeś "widok z Kazbegi na Cminda Sameba",
a tymczasem w centrum kadru w chmurach, skrywa się pięciotysięcznik Kazbek, jeden z najwyższych szczytów Gruzji, o którym też warto wspomnieć)
Masz rację, ale na górach się nie znam, lepiej nie rozpoznawać czegoś czego tylko się domyślam.Wiem że dla tej górki alpiniści jadą do Gruzji.

Cd. 12 dzień Armenia-Gruzja 2015

W Kazbegi przychodzi do nas Austriak, wielbiciel enduro, opowiada o swoich wojażach do Iranu w roku ubiegłym oraz obecnych wyczynach w Gruzji. Odradza wjazd do Cminda Sameba, bo jest po deszczu, bardzo ostre podjazdy . On wczoraj miał olbrzymie trudności z wjazdem chociaż zostawił kufry i było sucho. Ja wymiękam, z taką nogą bolącą wolę nie ryzykować, Mirek nie odpuszcza. Wraca po 2 godzinach, dojechał ale jest utytłany w błocie jak na rajdzie podlaskim. Chyba po raz pierwszy ma pełną satysfakcję i dość.
Pytam, no i jak ? Mirek: „byłem ,widziałem, zdobyłem”. Wjazd na górę w dobrą pogodę nie jest
może ciężki, ale po deszczu gdzie kałuże sięgają połowy koła i trzeba wymijać samochody terenowe
to duże ryzyko. W połowie drogi miałem zamiar się cofnąć ale nie było miejsca żeby zawrócić. Tak więc
dojechałem do Cminda Sameba. Widoki piękne a jedyną glebę w dobrym stylu, zaliczyłem na łączce przed monastyrem. W drodze powrotnej przestał działać tylni hamulec, ale po krótkim postoju wszystko wróciło do normy. Chociaż jestem ubabrany w błocie to bardzo szczęśliwy, że podjąłem i zrealizowałem to wyzwanie. Dobrze, że nie pojechałeś. Wreszcie ludzkie odruchy, a już myślałem, że Mirek to cyborg na enduro.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

jutro będzie ostatnia część, obiecuję !
Awatar użytkownika
herni74
pałujący w lesie
pałujący w lesie
Posty: 1430
Rejestracja: 19.08.2008, 20:11
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Stalowa Wola/Mielec

Re: Armenia-Gruzja 2015

Post autor: herni74 »

ładne fotki.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Semrush [Bot] i 0 gości