Bałkany 2014, czyli najbardziej nieoptymalny trasowo wyjazd
- Doodek
- pogłębiacz bieżnika
- Posty: 853
- Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bałkany 2014, czyli najbardziej nieoptymalny trasowo wyj
Epilog
Chyba nie mam szczęścia do wyjazdów na Bałkany. Byłam tu drugi raz w ciągu dwóch lat i za każdym razem miałam jechać z kimś. W zeszłym roku nie wyszło. W tym roku też nie i to dwukrotnie - najpierw nie udał się wyjazd w towarzystwie "na całość", a potem okazało się, że towarzystwo "na pół wyjazdu" też wymiękło. W obu przypadkach modyfikowałam swój pierwotny plan, żeby się dostosować - w zeszłym roku odwróciłam trasę, w tym również były modyfikacje, najpierw terminu wyjazdu, potem, już "w trakcie", trasy. W efekcie chyba był to najbardziej nieoptymalny trasowo wyjazd - zrobiłam jakiś nadprogramowy tysiąc kilometrów... I... warto było!
Po pierwsze - znowu dałam radę. Sama. No... może nie tak sama, bo wiem, że kibicowało mi kilka osób, że mogłam zawsze wykonać "telefon do przyjaciela" po wsparcie z Polski - co prawda tylko słowem (pisanym) ale zawsze to coś. W Czarnogórze mogłam liczyć na wsparcie Danijela (on chyba więcej wydał na SMSy do mnie, czy wszystko OK, niż ja zapłaciłam za pobyt u niego ), gdyby coś się podziało, w Słowenii na pewno pomogliby mi Kuba i Mojca.
Po drugie - codziennie spotykało mnie coś miłego. Ręcznik, gratisowe sprawdzenie ciśnienia (i pomoc przy podnoszeniu moto) u wulkanizatora, "parasol na drogę" od kelnera w restauracji, piwo i oliwki w knajpie w Dubrowniku, puszka Monstera i naklejka od dziewczyny z Serbii na granicy, bransoletka odwagi od Anastazji, cała atmosfera w Trsa, darmowy przejazd autostradą, gościnność Mojcy i Kuby i miło spędzony czas na zlocie TCP.
Wiem, to wszystko to maleńkie drobiazgi, ale one znaczą tak wiele, uskrzydlają...
Po trzecie - utwierdziłam się w przekonaniu, że uwielbiam tę część Europy. O ile w zeszłym roku Bośnia czy Czarnogóra napawały mnie pewnymi obawami, o tyle w tym roku Bośnia była chyba najbardziej "wyjeżdżonym krajem", a w Czarnogórze po prostu jestem zakochana. To jedno z tych miejsc, gdzie mogłabym mieszkać. Kilka razy naprawdę pomyślałam o tym, żeby sprzedać wszystko i się tam przeprowadzić... Nie pamiętam, żeby jakiekolwiek miejsce tak mnie zauroczyło. No może jeszcze mogłabym mieszkać gdzieś we Włoszech, w połowie drogi między morzem a górami
I tu oficjalnie chciałabym podziękować Jacoo za zorganizowanie mi miejscówki w Trsa: Dziękuję!!! To cudowne miejsce! Wrócę tu nie raz!
Ale... gdzieś w tym wyjeździe znowu dał o sobie znać smutek, jaki towarzyszy mi od pewnego czasu... Samotne podróże mają swój urok - jest szybciej, sprawniej, mogę robić to na co mam ochotę, stawać kiedy chcę, jechać kiedy chcę, a jak nie chcę, to nie i już. Ale czasami ma się chęć powiedzieć komuś obok - ależ tu pięknie... ale się nie da... W takich chwilach grało mi w głowie to, idealnie oddające to co czułam: http://www.deezer.com/track/5980691 (Kayah - Na Balkonie W Weronie)
Nieco statystyki:
Czas: 12 dni, w tym jeden bez jazdy
Najdłuższy dystans przejechany jednego dnia: 1093 km (Kraków - Zadar)
Ilość odwiedzonych krajów: 9 (Polska, Czechy, Austria, Słowenia, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Węgry, Słowacja)
Ilość gleb: 1 (parkingówka)
Ilość dni bez deszczu: 0
Ilość awarii, usterek, gum, problemów z motocyklem: 0 (!) Olivier to jednak wspaniały motocykl - wszelkie "usterki" ma w promieniu kilkunastu km od domu/serwisu
Przejechane: 5393 km
Chyba nie mam szczęścia do wyjazdów na Bałkany. Byłam tu drugi raz w ciągu dwóch lat i za każdym razem miałam jechać z kimś. W zeszłym roku nie wyszło. W tym roku też nie i to dwukrotnie - najpierw nie udał się wyjazd w towarzystwie "na całość", a potem okazało się, że towarzystwo "na pół wyjazdu" też wymiękło. W obu przypadkach modyfikowałam swój pierwotny plan, żeby się dostosować - w zeszłym roku odwróciłam trasę, w tym również były modyfikacje, najpierw terminu wyjazdu, potem, już "w trakcie", trasy. W efekcie chyba był to najbardziej nieoptymalny trasowo wyjazd - zrobiłam jakiś nadprogramowy tysiąc kilometrów... I... warto było!
Po pierwsze - znowu dałam radę. Sama. No... może nie tak sama, bo wiem, że kibicowało mi kilka osób, że mogłam zawsze wykonać "telefon do przyjaciela" po wsparcie z Polski - co prawda tylko słowem (pisanym) ale zawsze to coś. W Czarnogórze mogłam liczyć na wsparcie Danijela (on chyba więcej wydał na SMSy do mnie, czy wszystko OK, niż ja zapłaciłam za pobyt u niego ), gdyby coś się podziało, w Słowenii na pewno pomogliby mi Kuba i Mojca.
Po drugie - codziennie spotykało mnie coś miłego. Ręcznik, gratisowe sprawdzenie ciśnienia (i pomoc przy podnoszeniu moto) u wulkanizatora, "parasol na drogę" od kelnera w restauracji, piwo i oliwki w knajpie w Dubrowniku, puszka Monstera i naklejka od dziewczyny z Serbii na granicy, bransoletka odwagi od Anastazji, cała atmosfera w Trsa, darmowy przejazd autostradą, gościnność Mojcy i Kuby i miło spędzony czas na zlocie TCP.
Wiem, to wszystko to maleńkie drobiazgi, ale one znaczą tak wiele, uskrzydlają...
Po trzecie - utwierdziłam się w przekonaniu, że uwielbiam tę część Europy. O ile w zeszłym roku Bośnia czy Czarnogóra napawały mnie pewnymi obawami, o tyle w tym roku Bośnia była chyba najbardziej "wyjeżdżonym krajem", a w Czarnogórze po prostu jestem zakochana. To jedno z tych miejsc, gdzie mogłabym mieszkać. Kilka razy naprawdę pomyślałam o tym, żeby sprzedać wszystko i się tam przeprowadzić... Nie pamiętam, żeby jakiekolwiek miejsce tak mnie zauroczyło. No może jeszcze mogłabym mieszkać gdzieś we Włoszech, w połowie drogi między morzem a górami
I tu oficjalnie chciałabym podziękować Jacoo za zorganizowanie mi miejscówki w Trsa: Dziękuję!!! To cudowne miejsce! Wrócę tu nie raz!
Ale... gdzieś w tym wyjeździe znowu dał o sobie znać smutek, jaki towarzyszy mi od pewnego czasu... Samotne podróże mają swój urok - jest szybciej, sprawniej, mogę robić to na co mam ochotę, stawać kiedy chcę, jechać kiedy chcę, a jak nie chcę, to nie i już. Ale czasami ma się chęć powiedzieć komuś obok - ależ tu pięknie... ale się nie da... W takich chwilach grało mi w głowie to, idealnie oddające to co czułam: http://www.deezer.com/track/5980691 (Kayah - Na Balkonie W Weronie)
Nieco statystyki:
Czas: 12 dni, w tym jeden bez jazdy
Najdłuższy dystans przejechany jednego dnia: 1093 km (Kraków - Zadar)
Ilość odwiedzonych krajów: 9 (Polska, Czechy, Austria, Słowenia, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Węgry, Słowacja)
Ilość gleb: 1 (parkingówka)
Ilość dni bez deszczu: 0
Ilość awarii, usterek, gum, problemów z motocyklem: 0 (!) Olivier to jednak wspaniały motocykl - wszelkie "usterki" ma w promieniu kilkunastu km od domu/serwisu
Przejechane: 5393 km
-
- zgłębiacz wskaźników
- Posty: 39
- Rejestracja: 30.01.2013, 14:21
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Czechowice
Re: Bałkany 2014, czyli najbardziej nieoptymalny trasowo wyj
Gratuluję i trochę zazdroszczę wyprawy.
-
- wiejski tuningowiec
- Posty: 88
- Rejestracja: 05.12.2011, 20:46
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Kamieniec Wrocławski
Re: Bałkany 2014, czyli najbardziej nieoptymalny trasowo wyj
Doodek, szacun,szacun i jeszcze raz szacun normalnie Latasz po Bałkanach jak po swoim lesie .
fajne kolory na paznokciach
fajne kolory na paznokciach
- Doodek
- pogłębiacz bieżnika
- Posty: 853
- Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bałkany 2014, czyli najbardziej nieoptymalny trasowo wyj
Eee po lesie chyba nie latam tak jak po Bałkanach
- KrzysieG
- łamacz szprych
- Posty: 679
- Rejestracja: 27.05.2011, 14:25
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Olkusz
Re: Bałkany 2014, czyli najbardziej nieoptymalny trasowo wyj
Odważna kobitka z ciebie. Super wyprawa, extra zdjęcia. Zmobilizowałaś mnie do jeszcze mocniejszego ździeblania na trampka. Pozdrawiam.
- Doodek
- pogłębiacz bieżnika
- Posty: 853
- Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bałkany 2014, czyli najbardziej nieoptymalny trasowo wyj
zbieraj zbieraj a potem jeździj
Re: Bałkany 2014, czyli najbardziej nieoptymalny trasowo wyj
Witam,
tak się przejąłem, ze aż postanowiłem dołączyć do forum :).
Myślę, że skorzystam z Twoich doświadczeń i zrobię taką trasę w tym roku. Kawałkami już ją co prawda kiedyś objechałem, ale teraz widzę, ze wiele ciekawych rzeczy pominąłem.
Mniej więcej w tym samym czasie co Ty, zrobiłem na GS'ie 700 też fajną trasę po Rumunii i tez samotnie. Tak już jest, ze towarzystwo się wykrusza, a jechać trzeba :). Samotny wyjazd, szczególnie w tak przyjazne rejony ma jednak swoje zalety.
Przede wszystkim chciałem jednak dorzucić dla wszystkich przestrogę odnośnie psów, szczególnie jak się leci w jedno moto i w tamte rejony. Też miałaś przygodę. Zasadniczo psy nie wadzą, ale zdarzyło się, ze "zdjąłem" jednego, całkiem sporego, który nieoczekiwanie wybiegł na drogę. Rzecz działa się na dużej prędkości i było naprawdę, naprawdę słabo.
Gorzej jednak było w Rumunii na kompletnie bocznej drodze (ale szczęściem asfaltowej i suchej), na totalnym odludziu. Jechaliśmy sobie lajtowo FJR'ą z pełną obsadą i dobytkiem, czyli coś pod 450kg, i widzimy, że owczarek kaukaski (no, chyba, ze był to lokalny, niewyrośnięty niedźwiedź) już się gotuje do ataku. Było zbyt blisko i zbyt wąsko, żeby zawrócić "kredensem", a poziom agresji bydlęcia 100+. Rzuciłem tylko w intercom (przydatne jak widać ustroistwo): "trzymaj się złotko, będziemy odchodzić". "Odchodzić", nie "dochodzić" podkreślam. Szybko oceniłem, ze na takie bydlę zrzucenie na trójkę to za mało, więc redukcja do 2 i pełen ogień w momencie, kiedy bydlę skoczyło. Udało się :). Za ten widok w lusterku nie musiałem płacić MasterCardem :).
No, ale co by było, jakby się nie udało, byłoby ślisko na drodze, albo moto mniej żwawe? Jakby nas przewrócił, to zagryzłby "na śmierć", zanim byśmy się wygrzebali spod maszyny. Nasze strzępy odnaleźliby okoliczni po kilku dniach - zważywszy na ruchliwość trasy. A może, nie jeździli tamtędy, bo wiedzieli o psie?
Nieco bezpieczniej jest jednak jak się jedzie min. w dwa moto. Po tej przygodzie planuję (będzie już ze 3 lata tego planowania) wyposażyć moto w naprawdę mocny, pneumatyczny sygnał dźwiękowy. Może choć trochę odstraszy zwierzaka w podobnej sytuacji. Fakt, może też przywołać inne :)
Bierzcie pod uwagę i takie niespodzianki i oby nigdy taki sygnał się nie przydał.
Pozdro.
tak się przejąłem, ze aż postanowiłem dołączyć do forum :).
Myślę, że skorzystam z Twoich doświadczeń i zrobię taką trasę w tym roku. Kawałkami już ją co prawda kiedyś objechałem, ale teraz widzę, ze wiele ciekawych rzeczy pominąłem.
Mniej więcej w tym samym czasie co Ty, zrobiłem na GS'ie 700 też fajną trasę po Rumunii i tez samotnie. Tak już jest, ze towarzystwo się wykrusza, a jechać trzeba :). Samotny wyjazd, szczególnie w tak przyjazne rejony ma jednak swoje zalety.
Przede wszystkim chciałem jednak dorzucić dla wszystkich przestrogę odnośnie psów, szczególnie jak się leci w jedno moto i w tamte rejony. Też miałaś przygodę. Zasadniczo psy nie wadzą, ale zdarzyło się, ze "zdjąłem" jednego, całkiem sporego, który nieoczekiwanie wybiegł na drogę. Rzecz działa się na dużej prędkości i było naprawdę, naprawdę słabo.
Gorzej jednak było w Rumunii na kompletnie bocznej drodze (ale szczęściem asfaltowej i suchej), na totalnym odludziu. Jechaliśmy sobie lajtowo FJR'ą z pełną obsadą i dobytkiem, czyli coś pod 450kg, i widzimy, że owczarek kaukaski (no, chyba, ze był to lokalny, niewyrośnięty niedźwiedź) już się gotuje do ataku. Było zbyt blisko i zbyt wąsko, żeby zawrócić "kredensem", a poziom agresji bydlęcia 100+. Rzuciłem tylko w intercom (przydatne jak widać ustroistwo): "trzymaj się złotko, będziemy odchodzić". "Odchodzić", nie "dochodzić" podkreślam. Szybko oceniłem, ze na takie bydlę zrzucenie na trójkę to za mało, więc redukcja do 2 i pełen ogień w momencie, kiedy bydlę skoczyło. Udało się :). Za ten widok w lusterku nie musiałem płacić MasterCardem :).
No, ale co by było, jakby się nie udało, byłoby ślisko na drodze, albo moto mniej żwawe? Jakby nas przewrócił, to zagryzłby "na śmierć", zanim byśmy się wygrzebali spod maszyny. Nasze strzępy odnaleźliby okoliczni po kilku dniach - zważywszy na ruchliwość trasy. A może, nie jeździli tamtędy, bo wiedzieli o psie?
Nieco bezpieczniej jest jednak jak się jedzie min. w dwa moto. Po tej przygodzie planuję (będzie już ze 3 lata tego planowania) wyposażyć moto w naprawdę mocny, pneumatyczny sygnał dźwiękowy. Może choć trochę odstraszy zwierzaka w podobnej sytuacji. Fakt, może też przywołać inne :)
Bierzcie pod uwagę i takie niespodzianki i oby nigdy taki sygnał się nie przydał.
Pozdro.
- falco
- oktany w żyłach
- Posty: 5544
- Rejestracja: 06.04.2010, 16:06
- Mój motocykl: nie mam motocykla
- Lokalizacja: K-J
Re: Bałkany 2014, czyli najbardziej nieoptymalny trasowo wyj
Miałem akcję z 2 psami i choć je kocham, to od tamtej pory... wożę na przedramieniu gaz (do błyskawicznego użycia, nawet podczas jazdy).
Ostatnio przydał się podczas... spaceru, gdy choć mniejszy od niedźwiedzia, to jednak 3 x większy od mojego KJ-a rzucił się z zębami, więc musiał dostać ostrą dawkę.
Poskutkowało, po chwili ataku zwiał i dopiero gdy dalej odbiegł zaczął się "wycierać" o ziemię i już nie wrócił.
Ostatnio przydał się podczas... spaceru, gdy choć mniejszy od niedźwiedzia, to jednak 3 x większy od mojego KJ-a rzucił się z zębami, więc musiał dostać ostrą dawkę.
Poskutkowało, po chwili ataku zwiał i dopiero gdy dalej odbiegł zaczął się "wycierać" o ziemię i już nie wrócił.
Re: Bałkany 2014, czyli najbardziej nieoptymalny trasowo wyj
Gratuluję wyjazdu i odwagi
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 0 gości