Piaski Sahary Zachodniej 2018
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
Dzień 4
Rano pobudka pakowanie, foteczki i w drogę.
Po wjechaniu do Tarifa zauważyłem na stacji benzynowej informacje o sprzedaży biletów na prom, niestety zakupu nie dokonałem, gdyż system się zawiesił, więc trzeba było uderzyć do portu, w którym bez problemów kupiłem bilecik. Po dojechaniu do szlabanu szybka odprawa, bo prom już czekał tylko na mnie i na pokład.
Bolida niestety trzeba było zostawić w rękach obsługi i z bucika na pięterko. Przeprawa dość szybko poszła.
Po dobiciu do portu z powrotem na sam dół. Niestety motocykl był przypięty pasami i trzeba było się chwile pomęczyć. Wyjeżdżając z promu oczywiście odprawa i powstaje problem, celnik oznajmia, że w paszporcie muszę mieć wbity numer, który wklepują na promie. Niestety po dotarciu do okienka kolejka i na dodatek trzeba było wypełnić kartę wjazdową. Wcześniej zrobiłem sobie foteczkę owej karty znalezionej w necie, więc wiedziałem co gdzie wpisać. Oczywiście opcję z podaniem noclegu nie wypełniłem, ale z powodu tego, że byłem ostatnim klientem, to nawet nie zerknęli na nią. Pieczątka z numerkiem i można dymać znowu na sam dół i do motorku pozostawionego przy celniku.
Z promu jazda pod szlaban z butkami i znowu biurokracja. Wypełnić trzeba było świstek składający się z trzech kartek: jedna dla mnie, jedna przy wjeździe, a druga przy wyjeździe. Na szczęście OC nie musiałem wykupywać, gdyż jak pytałem, czy jest mi potrzebna zielona karta, bo nie wiedziałem jak jest ubezpieczenie to powiedzieli, że mam w tych kartkach, które wypełniłem, bo jedna była zielona. Na szczęście te papiry pomagają wypełnić. W porcie jeszcze trzeba było parę euro wymienić i w drogę.
Po wyjechaniu z Tanger kierunek na Rabat autostradą A1. W Casablance w planie miałem jechać na Marrakesz, ale niestety po przejechaniu ok 30 km zorientowałem się, że jadę dalej A1 w stronę Al-Dżadida. Z ciekawostek, jakie zauważyłem to, że ciężarówki pakowane są tak, by tylko dały radę przejechać pod mostami.
Po zatrzymaniu się na parkingu zauważyłem ciekawy sposób utylizacji śmieci.
To ten dymek w tle po prawej.
A to prawdopodobnie obóz uchodźców.
Przed zjazdem z autostrady po zatankowaniu rumaka obskoczyła mnie grupa parkingowych sprzedawców, oczywiście wszyscy nieletni. Po niewielkich zakupach "chlebka i owoców kaktukasa" pora nastała zjechać z autostrady w dziką Afrykę.
Krajobraz z mało zielonego zmienił się na trochę mniej zielony.
Wiejski transport często spotykany.
Po dojechaniu do Ounagha zauważyłem camping, a że było już późnawo postanowiłem skorzystać z tej okazji.
Po rozpakowaniu trzeba było wyskoczyć na miasto. W pobliskiej knajpce postanowiłem zaspokoić głód. Niestety mieli tylko jajecznice i oczywiście herbatkę, która była często spożywanym trunkiem przez moją osobę w dalszej części wyprawy.
Wracając do knajpki to była yyyyyyyyyyy w zasadzie nie da się tego opisać. Sanepid przechodząc obok dostałby zawału.
Jedzenie zostało podane na starej aluminiowej patelni, a jak poprosiłem o widelec, to kelner rozpoczął poszukiwania, chyba rzadko używanego instrumentu. Po dłuższej chwili znalazł, ale nie koniec niespodzianek, był brudny, wiec następny etap to mycie, po którym nastał czas poszukiwania jakiejś ściereczki, której niestety nie znalazł, więc otarł ręką i podał. Jedyne co mogę powiedzieć, to jeśli jest się głodnym, to nic nie przeszkadza.
Na campingu spotkałem parę z Holandii mile spędzającą emeryturę.
Po wypiciu piwek zakupionych jeszcze w Hiszpanii rozpocząłem pierwszą noc na czarnym lądzie.
Rano pobudka pakowanie, foteczki i w drogę.
Po wjechaniu do Tarifa zauważyłem na stacji benzynowej informacje o sprzedaży biletów na prom, niestety zakupu nie dokonałem, gdyż system się zawiesił, więc trzeba było uderzyć do portu, w którym bez problemów kupiłem bilecik. Po dojechaniu do szlabanu szybka odprawa, bo prom już czekał tylko na mnie i na pokład.
Bolida niestety trzeba było zostawić w rękach obsługi i z bucika na pięterko. Przeprawa dość szybko poszła.
Po dobiciu do portu z powrotem na sam dół. Niestety motocykl był przypięty pasami i trzeba było się chwile pomęczyć. Wyjeżdżając z promu oczywiście odprawa i powstaje problem, celnik oznajmia, że w paszporcie muszę mieć wbity numer, który wklepują na promie. Niestety po dotarciu do okienka kolejka i na dodatek trzeba było wypełnić kartę wjazdową. Wcześniej zrobiłem sobie foteczkę owej karty znalezionej w necie, więc wiedziałem co gdzie wpisać. Oczywiście opcję z podaniem noclegu nie wypełniłem, ale z powodu tego, że byłem ostatnim klientem, to nawet nie zerknęli na nią. Pieczątka z numerkiem i można dymać znowu na sam dół i do motorku pozostawionego przy celniku.
Z promu jazda pod szlaban z butkami i znowu biurokracja. Wypełnić trzeba było świstek składający się z trzech kartek: jedna dla mnie, jedna przy wjeździe, a druga przy wyjeździe. Na szczęście OC nie musiałem wykupywać, gdyż jak pytałem, czy jest mi potrzebna zielona karta, bo nie wiedziałem jak jest ubezpieczenie to powiedzieli, że mam w tych kartkach, które wypełniłem, bo jedna była zielona. Na szczęście te papiry pomagają wypełnić. W porcie jeszcze trzeba było parę euro wymienić i w drogę.
Po wyjechaniu z Tanger kierunek na Rabat autostradą A1. W Casablance w planie miałem jechać na Marrakesz, ale niestety po przejechaniu ok 30 km zorientowałem się, że jadę dalej A1 w stronę Al-Dżadida. Z ciekawostek, jakie zauważyłem to, że ciężarówki pakowane są tak, by tylko dały radę przejechać pod mostami.
Po zatrzymaniu się na parkingu zauważyłem ciekawy sposób utylizacji śmieci.
To ten dymek w tle po prawej.
A to prawdopodobnie obóz uchodźców.
Przed zjazdem z autostrady po zatankowaniu rumaka obskoczyła mnie grupa parkingowych sprzedawców, oczywiście wszyscy nieletni. Po niewielkich zakupach "chlebka i owoców kaktukasa" pora nastała zjechać z autostrady w dziką Afrykę.
Krajobraz z mało zielonego zmienił się na trochę mniej zielony.
Wiejski transport często spotykany.
Po dojechaniu do Ounagha zauważyłem camping, a że było już późnawo postanowiłem skorzystać z tej okazji.
Po rozpakowaniu trzeba było wyskoczyć na miasto. W pobliskiej knajpce postanowiłem zaspokoić głód. Niestety mieli tylko jajecznice i oczywiście herbatkę, która była często spożywanym trunkiem przez moją osobę w dalszej części wyprawy.
Wracając do knajpki to była yyyyyyyyyyy w zasadzie nie da się tego opisać. Sanepid przechodząc obok dostałby zawału.
Jedzenie zostało podane na starej aluminiowej patelni, a jak poprosiłem o widelec, to kelner rozpoczął poszukiwania, chyba rzadko używanego instrumentu. Po dłuższej chwili znalazł, ale nie koniec niespodzianek, był brudny, wiec następny etap to mycie, po którym nastał czas poszukiwania jakiejś ściereczki, której niestety nie znalazł, więc otarł ręką i podał. Jedyne co mogę powiedzieć, to jeśli jest się głodnym, to nic nie przeszkadza.
Na campingu spotkałem parę z Holandii mile spędzającą emeryturę.
Po wypiciu piwek zakupionych jeszcze w Hiszpanii rozpocząłem pierwszą noc na czarnym lądzie.
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
HarryLey4x4 jak będziesz płyną z Tarifa to po wejściu na prom poszukaj gościa, który siedzi za lada, żeby wbił ci numer w paszport, bo bez niego nie wjedziesz i przy każdej kontroli i meldowaniu do hotelu będziesz go potrzebował. Kartę wjazdową znajdź w necie, zrób foteczke, żeby wiedzieć jak wypełnić. Mnie się udało niewpisanie noclegu, ale na wszelki wypadek znajdź w necie adres jakiegoś hotelu, żeby mieć w rezerwie jakby się czepiali. Jak co to mów, że nie wiesz gdzie dokładnie będziesz nocował, ale na pewno w hotelu. Do nocowania na dziko raczej się nie przyznawaj, bo lubią wiedzieć gdzie jesteś. Jak prom przypłynie do Tanger to nie zdziw się, że motocykl będzie dalej przypięty. Pasy musisz sobie odpiąć sam i wpipcasz je gdzieś w kąt. Po wyjeździe z promu sprawdzą ci wbity numer i goście stojący na płycie portu pokierują gdzie jechać.
Jak dojedziesz do szlabanu, to będzie trzeba wypełnić trzyelementowy świstek z danymi motocykla. Nie zgub go, bo będziesz miał problemy przy wyjeździe. Celnicy pomagają, więc nie ma z tym problemu.
A oto kilka przydatnych wskazówek.
- Jak będziesz pytany gdzie jedziesz to mów, że Maroko jest piękne i chcesz je zwiedzić i dobrze jest wymienić choć jedno miejsce gdzie aktualnie pomykasz.
- Nie wymawiaj słowa Sahara Zachodnia, gdyż władze twierdzą, że to Maroko.
- Jak będziesz pytany o zawód to nie przyznawaj się, że jesteś dziennikarzem itp. gdyż tego typu osoby nie są mile widziane.
- W pobliżu i na Saharze Zachodniej występuje wiele kontroli policyjnych, przy których trzeba się zatrzymać, no chyba, że machną ręką i oczywiście standardowe pytania: gdzie jedziesz, zawód, pochodzenie i spisywanie danych. Ja ten przymusowy postój, jak był w fajnym miejscu wykorzystywałem do robienia zdjęć yyyyyyy to znaczy jeden policjant spisywał dane a drugi robił mi zdjęcia.
- Uważaj na dzieciaki, które w szczególności w górach wyskoczą ci na drogę i chcą kasy, a jak im nie dasz, to zaczynają wyciągać z motocykla co się da. Mnie zapindoliły olej do olejarki.
Wracając z Maroka w porcie motocykl będzie musiał przejść przez chyba rentgen, a w Hiszpanii pieski obwąchują, więc trzeba uważać co się przewozi .
Powodzenia!
Jak dojedziesz do szlabanu, to będzie trzeba wypełnić trzyelementowy świstek z danymi motocykla. Nie zgub go, bo będziesz miał problemy przy wyjeździe. Celnicy pomagają, więc nie ma z tym problemu.
A oto kilka przydatnych wskazówek.
- Jak będziesz pytany gdzie jedziesz to mów, że Maroko jest piękne i chcesz je zwiedzić i dobrze jest wymienić choć jedno miejsce gdzie aktualnie pomykasz.
- Nie wymawiaj słowa Sahara Zachodnia, gdyż władze twierdzą, że to Maroko.
- Jak będziesz pytany o zawód to nie przyznawaj się, że jesteś dziennikarzem itp. gdyż tego typu osoby nie są mile widziane.
- W pobliżu i na Saharze Zachodniej występuje wiele kontroli policyjnych, przy których trzeba się zatrzymać, no chyba, że machną ręką i oczywiście standardowe pytania: gdzie jedziesz, zawód, pochodzenie i spisywanie danych. Ja ten przymusowy postój, jak był w fajnym miejscu wykorzystywałem do robienia zdjęć yyyyyyy to znaczy jeden policjant spisywał dane a drugi robił mi zdjęcia.
- Uważaj na dzieciaki, które w szczególności w górach wyskoczą ci na drogę i chcą kasy, a jak im nie dasz, to zaczynają wyciągać z motocykla co się da. Mnie zapindoliły olej do olejarki.
Wracając z Maroka w porcie motocykl będzie musiał przejść przez chyba rentgen, a w Hiszpanii pieski obwąchują, więc trzeba uważać co się przewozi .
Powodzenia!
- Tomek70
- wiejski tuningowiec
- Posty: 101
- Rejestracja: 19.09.2017, 15:59
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: WPL :)
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
No a jak Ci się jechało na tym baranie ? Jak padało to go chowałeś ?zbynek_AT pisze:, a na siedzenie futerko z owcy albo barana sam do dzisiaj nie wiem.
Pozdrawiam
Tomek
RD15
Tomek
RD15
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
Ten baranek mi dupę uratował. Przyjemnie się na nim siedziało. W czasie jazdy nie chowałem, a na noc czasami brałem do namiotu, by było miękko.
Najlepszy zakup na wyprawę.
Najlepszy zakup na wyprawę.
- Tomek70
- wiejski tuningowiec
- Posty: 101
- Rejestracja: 19.09.2017, 15:59
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: WPL :)
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
No to się cieszę z Twojej opinii, bo w tamtym roku w Nowym Targu na targu, zakupiłem "czarnego barana". Leży idealnie na siodle - ale jeszcze na nim je jechałem, ale na nim spałem jest miękki i miły oraz ma swojski zapaszek
Obawiam się co się z nim stanie jak zmoknie podczas jazdy.
PS. jakoś go przytroczyłeś do siedziska, czy tak luzem pod tyłkiem ?
Obawiam się co się z nim stanie jak zmoknie podczas jazdy.
PS. jakoś go przytroczyłeś do siedziska, czy tak luzem pod tyłkiem ?
Pozdrawiam
Tomek
RD15
Tomek
RD15
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
Jak zmoknie to w czasie jazdy szybko wyschnie, a na długą trasę jest najlepszy.
Ja niczym nie przyczepiałem, ale z tyłu był przyciśnięty bagażami. Na następną wyprawę jednak kupie z dłuższym włosiem, żeby było jeszcze miękcej .
Ja niczym nie przyczepiałem, ale z tyłu był przyciśnięty bagażami. Na następną wyprawę jednak kupie z dłuższym włosiem, żeby było jeszcze miękcej .
- ostry
- oktany w żyłach
- Posty: 3967
- Rejestracja: 12.06.2008, 21:52
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Kraśnik
- Kontakt:
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
Ten Twój wyjazd, sposób w jaki podszedłeś do niego i zrealizowałeś, to prawie tak jakby do Lidla po bułki wyskoczyć . Szacun . Fajnie się czyta i ogląda.
PD 06,RD 01,PD 06,PD 06,RD 04,PD 06,PD 10,RD 10,RD 13,PD 06,T7 ...
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1526
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
Może będzie miał ekstra podkręcone rzęsy ?zbynek_AT pisze:Na następną wyprawę jednak kupie z dłuższym włosiem, żeby było jeszcze miękcej .
Opowiadaj dalej, jak to było na wypadzie, po bułki na Saharę .
SHL czeka z niecierpliwością. Może jesienią skorzystamy z Twoich doświadczeń?
- HarryLey4x4
- łamacz szprych
- Posty: 712
- Rejestracja: 29.01.2015, 22:45
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: spod Poznania
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
Byłem w Maroko w zeszłym roku, ale płynąłem do Ceuty. Teraz z Algeciras do Tanger Med czyli granica na promie i tuż po zejsciu co oznacza lekko inne postępowanie. Tej karty od motocykla już chyba od stycznia nie ma. Nr przypisany miałem w zeszlym roku i mam go wbitego w paszport, jednak nie wiem czy on jest ważny na jeden wjazd czy w ogóle.
Ja nie zamierzam spac na dziko zatem adresy hoteli docelowych jakieś tam mam. Na sahare zachodnią sie w tym roku nie wybieram.
Co do barana na siedzeniu ro rzeczywiście zapomniałem zanabyć. A pewnie by pomógł doopie [GRINNING FACE WITH SMILING EYES]
Ja nie zamierzam spac na dziko zatem adresy hoteli docelowych jakieś tam mam. Na sahare zachodnią sie w tym roku nie wybieram.
Co do barana na siedzeniu ro rzeczywiście zapomniałem zanabyć. A pewnie by pomógł doopie [GRINNING FACE WITH SMILING EYES]
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
Dzień 5
To lecimy dalej z tymi kilometrami.
Rano szybkie pakowanie i kierunek południe drogą N1. Krajobraz miasteczek mijanych po drodze był coraz biedniejszy. Przejeżdżając przez wioski, częstym widokiem były targi po obu stronach ulicy, na której kotłowała się masa lokersów. Przebijanie się przez ten harmider było niesamowite.
Jeśli chodzi o pogodę, to często było pochmurnie, a czasami nawet pokropiło. Temperatura jak na razie oscylowała w granicach 30 stopni, jednak nie była męcząca, gdyż powiewała lekka bryza.
Od wyjazdu z portu oceanu niestety nie widziałem. Gdy dojechałem do Tamri, moim oczom ukazał się Atlantyk w całej okazałości. To był niesamowity widok, który towarzyszył mi przez długi okres. Niestety od tego momentu rozpoczął się silny wiatr, który dręczył mnie codziennie.
Po dojechaniu do linii brzegowej obowiązkowo trzeba było odpocząć.
Krajobraz już praktycznie był pustynny.
A to warsztat.
Wjeżdżając do miasteczek, spotykałem posągi różnych zwierzaków.
A tak nawiasem mówiąc, w Maroku i na Saharze Zachodniej policja niestety ma suszarki. Zostałem złapany, kazano mi zjechać na bok, podchodzi policjant i zerka na tablice, marudzi coś pod nosem i mnie wypuszcza. Uffffff udało się. Jednak od tego momentu do czynienia z władzami miałem codziennie. Przy wjeździe, wyjeździe i między miasteczkami stały blokady, na których byłem spisywany i pytany skąd, dokąd, dlaczego i gdzie pracuję.
Oczywiście często gubiłem się, bo oznakowanie to tragedia.
Najbardziej w jeździe podobało mi się to, że jak miałem ochotę na postój, to zjeżdżałem z drogi i stałem nad klifem, patrząc na Atlantyk. Tego widoku nie zapomnę do końca życia.
Tego dnia dojechałem do Tarfaja, gdyż byłem ciekaw czy widać Kanary z Afryki. Jednak ze względu na późną porę rozpocząłem rozglądać się za noclegiem. Przy głównej drodze znalazłem znak zjazdu na camping. Nie czekając na nic, zjechałem w boczną drogę. Jednak po przejechaniu kilkuset metrów, na drodze pojawiły się wydmy. Pierwszą jakimś cudem przejechałem, jednak na drugiej wywinąłem orła. Niestety kufer przygniótł mi nogę. Po wydostaniu się spod motocykla, szybkie oględziny czy przypadkiem nie złamałem nogi, ale mimo dużego bólu i puszczeniu łaciny podwórkowej byłem w stanie ustać na nodze, a krwi nie było widać, doszedłem do wniosku, że chyba wszystko jest ok. Już było ciemnawo, więc zabrałem się za postawienie motocykla i w tym momencie usłyszałem warkot silnika. Nadjeżdżali miejscowi terenówką, oczywiście bez świateł. Skorzystałem z okazji i pytam się, czy daleko do campingu. I wtedy zostałem uświadomiony, że niestety już dawno go tam nie ma. Oczywiście nie pomogli mi postawić motorka i pojechali dalej. Trzeba było radzić sobie samemu. Jakimś cudem udało się, więc nawrotka i niespodzianka znowu na tej samej wydmie wywrotka, na szczęście bez urazów. Po wyjechaniu z bocznej drogi, ruszyłem do miasteczka Tarfaja. Było już całkowicie ciemno, więc trzeba było ostrożnie jechać, gdyż większość aut bez świateł jeździła. Wjeżdżam do miasteczka, rozpoczynam szukanie jakiegoś hoteliku. Niemogąc nic znaleźć, podjechałem do śpiących policjantów w radiowozie, bo to najlepsze biuro informacji. Oczywiście zaraz zostałem spisany i o dziwo mówią, jedź za nami. Podjechaliśmy pod niewielki hotelik, jednak parking był na ulicy. Pytam się policjanta gdzie mam zaparkować? On kieruje mnie na chodnik przed oknem recepcji. Zapewnia mnie, że recepcjonista będzie pilnował go całą noc. Z obawami parkuje maszynę i prosto pod prysznic. Po oględzinach nogi nie jest źle. Tylko potężny siniak. Niestety restauracja była już zamknięta, ale wyskoczyłem na herbatkę. Tego wieczoru nawet nie miałem ochoty na %. Zasnąłem jak niemowlak.
To lecimy dalej z tymi kilometrami.
Rano szybkie pakowanie i kierunek południe drogą N1. Krajobraz miasteczek mijanych po drodze był coraz biedniejszy. Przejeżdżając przez wioski, częstym widokiem były targi po obu stronach ulicy, na której kotłowała się masa lokersów. Przebijanie się przez ten harmider było niesamowite.
Jeśli chodzi o pogodę, to często było pochmurnie, a czasami nawet pokropiło. Temperatura jak na razie oscylowała w granicach 30 stopni, jednak nie była męcząca, gdyż powiewała lekka bryza.
Od wyjazdu z portu oceanu niestety nie widziałem. Gdy dojechałem do Tamri, moim oczom ukazał się Atlantyk w całej okazałości. To był niesamowity widok, który towarzyszył mi przez długi okres. Niestety od tego momentu rozpoczął się silny wiatr, który dręczył mnie codziennie.
Po dojechaniu do linii brzegowej obowiązkowo trzeba było odpocząć.
Krajobraz już praktycznie był pustynny.
A to warsztat.
Wjeżdżając do miasteczek, spotykałem posągi różnych zwierzaków.
A tak nawiasem mówiąc, w Maroku i na Saharze Zachodniej policja niestety ma suszarki. Zostałem złapany, kazano mi zjechać na bok, podchodzi policjant i zerka na tablice, marudzi coś pod nosem i mnie wypuszcza. Uffffff udało się. Jednak od tego momentu do czynienia z władzami miałem codziennie. Przy wjeździe, wyjeździe i między miasteczkami stały blokady, na których byłem spisywany i pytany skąd, dokąd, dlaczego i gdzie pracuję.
Oczywiście często gubiłem się, bo oznakowanie to tragedia.
Najbardziej w jeździe podobało mi się to, że jak miałem ochotę na postój, to zjeżdżałem z drogi i stałem nad klifem, patrząc na Atlantyk. Tego widoku nie zapomnę do końca życia.
Tego dnia dojechałem do Tarfaja, gdyż byłem ciekaw czy widać Kanary z Afryki. Jednak ze względu na późną porę rozpocząłem rozglądać się za noclegiem. Przy głównej drodze znalazłem znak zjazdu na camping. Nie czekając na nic, zjechałem w boczną drogę. Jednak po przejechaniu kilkuset metrów, na drodze pojawiły się wydmy. Pierwszą jakimś cudem przejechałem, jednak na drugiej wywinąłem orła. Niestety kufer przygniótł mi nogę. Po wydostaniu się spod motocykla, szybkie oględziny czy przypadkiem nie złamałem nogi, ale mimo dużego bólu i puszczeniu łaciny podwórkowej byłem w stanie ustać na nodze, a krwi nie było widać, doszedłem do wniosku, że chyba wszystko jest ok. Już było ciemnawo, więc zabrałem się za postawienie motocykla i w tym momencie usłyszałem warkot silnika. Nadjeżdżali miejscowi terenówką, oczywiście bez świateł. Skorzystałem z okazji i pytam się, czy daleko do campingu. I wtedy zostałem uświadomiony, że niestety już dawno go tam nie ma. Oczywiście nie pomogli mi postawić motorka i pojechali dalej. Trzeba było radzić sobie samemu. Jakimś cudem udało się, więc nawrotka i niespodzianka znowu na tej samej wydmie wywrotka, na szczęście bez urazów. Po wyjechaniu z bocznej drogi, ruszyłem do miasteczka Tarfaja. Było już całkowicie ciemno, więc trzeba było ostrożnie jechać, gdyż większość aut bez świateł jeździła. Wjeżdżam do miasteczka, rozpoczynam szukanie jakiegoś hoteliku. Niemogąc nic znaleźć, podjechałem do śpiących policjantów w radiowozie, bo to najlepsze biuro informacji. Oczywiście zaraz zostałem spisany i o dziwo mówią, jedź za nami. Podjechaliśmy pod niewielki hotelik, jednak parking był na ulicy. Pytam się policjanta gdzie mam zaparkować? On kieruje mnie na chodnik przed oknem recepcji. Zapewnia mnie, że recepcjonista będzie pilnował go całą noc. Z obawami parkuje maszynę i prosto pod prysznic. Po oględzinach nogi nie jest źle. Tylko potężny siniak. Niestety restauracja była już zamknięta, ale wyskoczyłem na herbatkę. Tego wieczoru nawet nie miałem ochoty na %. Zasnąłem jak niemowlak.
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
Dzień 6
Rano wcześnie pobudka i na szczęście w pokoju normalny kibelek. Pakowanie gratów i oczywiście obowiązkowo fotka mojego prywatnego parkingu przed hotelem. Ku mojemu zdziwieniu wszystko było na swoim miejscu, łącznie z trampkiem.
Nastała pora by zobaczyć Kanary. Niestety z rana pogoda była kijowa, więc guzik widziałem. Mimo wszystko zobaczyłem zameczek, warownia, a może coś innego było ciekawym obiektem.
Po sesji zdjęciowej trzeba było ruszać dalej, kierunek Dachla. Po krótkiej jeździe napotkałem oczywiście posterunek policji i jak zwykle kontrola,
a zaraz za nim granica między Marokiem a Saharą Zachodnią. Obowiązkowo trzeba było strzelić parę fotek i w drogę.
Trasa była niesamowita. Wielkie przestrzenie,
na których nic kompletnie nie było.
Stacje benzynowe coraz rzadziej występowały, a niektóre z nich były nieczynne z powodu braku paliwa.
Wtedy zacząłem doceniać karnisterki, które ze sobą zabrałem.
Droga była prosta pośrodku niczego, jedynie problem sprawiał niemiłosierny wiatr.
Każdy postój na odpoczynek był w scenerii zapierającej dech w moich męskich piersiach. Droga, motocykl, ja i Sahara, a z prawej strony Atlantyk.
Fizycznie byłem zmęczony, ale psychicznie wypoczęty na maksa, dla tego kocham takie podróże, które sprawiają, że czuję się wolny jak ptak.
Na Saharze Zachodniej kontrole policyjne były bardzo częste. Na jednej z nich, nudząc się czekaniem na spisanie, postanowiłem wykorzystać sytuację i
zwerbowałem jednego z policjantów do walnięcia mi fotek, przynajmniej do czegoś się przydali.
Często spotykane afrykańskie jelenie.
Dokarmianie bezpańskich psów.
Parking dla tirowców.
Temperatura dochodziła do ok. 37 stopni, ale nie była tak odczuwalna dzięki temu niesczesanemu wiatrowi. Wjazd do Dachli był obwarowany kilkoma posterunkami,
niestety trzeba było to jakoś znieść, ale wynagradzało mi to przepięknym widokiem. Niestety było już za późno i trzeba było poszukać noclegu,
więc foteczki zrobiłem dopiero następnego dnia. Wjeżdżając do Dachli zauważyłem miejscowy bar. Zamówiłem danie z rybką. Po podaniu i zjedzeniu sałatki z rybką rozpocząłem zbieranie do dalszej drogi.
Wsiadając na motocykl, usłyszałem krzyki i wtedy zostało mi wytłumaczone, że to tylko sałatka a rybka już jest gotowa. Mimo wjochy powiem i tak było zajebiście.
Szukając hotelu, byłem zmuszony odpalić neta, który nie był tani, ale to przecież bezstresowy urlop.
Pierwszy, jaki przykuł mojej uwadze, był luksusowy hoteli zaraz przy zatoce ???????, w zasadzie nie wiem, jaką miała nazwę, ale mieściła się od strony kontynentu.
Niestety cenę, jaką mi zaproponowano "100 euro za dobę" troszkę mnie to zniechęciło. Postanowiłem wyruszyć na poszukiwania czegoś tańszego.
Nastała noc, zmęczenie dawało już mi się we znaki, hotele które, a raczej motele, jeśli tak można było nazwać te miejsca, były w dzielnicach,
do których, żeby dojechać, przeciskałem się przez tłum ludzi, którzy błąkali się jakby bez celu między straganami, odpychały samym wyglądem, to jak by pozostawić motocykl z kluczykami pod dziuplą.
Przez przypadek odwiedziłem nawet targ rybny i lotnisko.
Postanowiłem zastosować się do zasady, że policja mi pomoże. Niestety skierowano mnie do hotelu o cenach kosmicznych. I jedyne co mi pozostało, zmęczonemu podróżnikowi,
to powrót do pierwszego miejsca spoczynku, które odwiedziłem. Owszem hotel kosztował 100 euro, ale luksus był. W cenie było śniadanie i recepcjonistka po krótkiej bajerce,
dała mi pokój z widokiem na zatokę w cenie pokoju bez tych luksusów. I również normalny kibelek a widok suuuuuuuper.
Zapewniono mnie, że jak zaparkuję przed hotelem, to nic mi nie zginie z motocykla.
Zmęczony tym nocnym zwiedzaniem miasta zasnąłem jak imigrant płynący z przemytnikiem do Europy.
Rano wcześnie pobudka i na szczęście w pokoju normalny kibelek. Pakowanie gratów i oczywiście obowiązkowo fotka mojego prywatnego parkingu przed hotelem. Ku mojemu zdziwieniu wszystko było na swoim miejscu, łącznie z trampkiem.
Nastała pora by zobaczyć Kanary. Niestety z rana pogoda była kijowa, więc guzik widziałem. Mimo wszystko zobaczyłem zameczek, warownia, a może coś innego było ciekawym obiektem.
Po sesji zdjęciowej trzeba było ruszać dalej, kierunek Dachla. Po krótkiej jeździe napotkałem oczywiście posterunek policji i jak zwykle kontrola,
a zaraz za nim granica między Marokiem a Saharą Zachodnią. Obowiązkowo trzeba było strzelić parę fotek i w drogę.
Trasa była niesamowita. Wielkie przestrzenie,
na których nic kompletnie nie było.
Stacje benzynowe coraz rzadziej występowały, a niektóre z nich były nieczynne z powodu braku paliwa.
Wtedy zacząłem doceniać karnisterki, które ze sobą zabrałem.
Droga była prosta pośrodku niczego, jedynie problem sprawiał niemiłosierny wiatr.
Każdy postój na odpoczynek był w scenerii zapierającej dech w moich męskich piersiach. Droga, motocykl, ja i Sahara, a z prawej strony Atlantyk.
Fizycznie byłem zmęczony, ale psychicznie wypoczęty na maksa, dla tego kocham takie podróże, które sprawiają, że czuję się wolny jak ptak.
Na Saharze Zachodniej kontrole policyjne były bardzo częste. Na jednej z nich, nudząc się czekaniem na spisanie, postanowiłem wykorzystać sytuację i
zwerbowałem jednego z policjantów do walnięcia mi fotek, przynajmniej do czegoś się przydali.
Często spotykane afrykańskie jelenie.
Dokarmianie bezpańskich psów.
Parking dla tirowców.
Temperatura dochodziła do ok. 37 stopni, ale nie była tak odczuwalna dzięki temu niesczesanemu wiatrowi. Wjazd do Dachli był obwarowany kilkoma posterunkami,
niestety trzeba było to jakoś znieść, ale wynagradzało mi to przepięknym widokiem. Niestety było już za późno i trzeba było poszukać noclegu,
więc foteczki zrobiłem dopiero następnego dnia. Wjeżdżając do Dachli zauważyłem miejscowy bar. Zamówiłem danie z rybką. Po podaniu i zjedzeniu sałatki z rybką rozpocząłem zbieranie do dalszej drogi.
Wsiadając na motocykl, usłyszałem krzyki i wtedy zostało mi wytłumaczone, że to tylko sałatka a rybka już jest gotowa. Mimo wjochy powiem i tak było zajebiście.
Szukając hotelu, byłem zmuszony odpalić neta, który nie był tani, ale to przecież bezstresowy urlop.
Pierwszy, jaki przykuł mojej uwadze, był luksusowy hoteli zaraz przy zatoce ???????, w zasadzie nie wiem, jaką miała nazwę, ale mieściła się od strony kontynentu.
Niestety cenę, jaką mi zaproponowano "100 euro za dobę" troszkę mnie to zniechęciło. Postanowiłem wyruszyć na poszukiwania czegoś tańszego.
Nastała noc, zmęczenie dawało już mi się we znaki, hotele które, a raczej motele, jeśli tak można było nazwać te miejsca, były w dzielnicach,
do których, żeby dojechać, przeciskałem się przez tłum ludzi, którzy błąkali się jakby bez celu między straganami, odpychały samym wyglądem, to jak by pozostawić motocykl z kluczykami pod dziuplą.
Przez przypadek odwiedziłem nawet targ rybny i lotnisko.
Postanowiłem zastosować się do zasady, że policja mi pomoże. Niestety skierowano mnie do hotelu o cenach kosmicznych. I jedyne co mi pozostało, zmęczonemu podróżnikowi,
to powrót do pierwszego miejsca spoczynku, które odwiedziłem. Owszem hotel kosztował 100 euro, ale luksus był. W cenie było śniadanie i recepcjonistka po krótkiej bajerce,
dała mi pokój z widokiem na zatokę w cenie pokoju bez tych luksusów. I również normalny kibelek a widok suuuuuuuper.
Zapewniono mnie, że jak zaparkuję przed hotelem, to nic mi nie zginie z motocykla.
Zmęczony tym nocnym zwiedzaniem miasta zasnąłem jak imigrant płynący z przemytnikiem do Europy.
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
Dzień 7
Rano śniadanie, które miałem wliczone w cenę i w drogę. Plan na dzisiaj zakładał dojechanie do Awsard i z powrotem.
Tradycyjnie kontrole policyjne mnie nie ominęły. Mając luźniejszy dzień postanowiłem walnąć foteczekę zatoki.
Droga do Awsard wiodła pośrodku niczego. Jedno wielkie pustkowie. Gdzie czasami wyłaniały się wolnostojące góry.
Całą drogę niestety miałem silny boczny wiaterek. Przez całą tę drogę spotkałem tylko dwie ciężarówki.
Jedyny cień w okolicy.
Z nudów przychodzą głupie pomysły.
Po dojechaniu do posterunku przed miasteczkiem, zostałem poinformowany, że nie mogę wjechać do Awsard. Policjant coś nawijał o wojsku.
Niestety pozwolił mi tylko dojechać do stacji benzynowej.
Po podjechaniu pod dystrybutor zacząłem się rozglądać za obsługą. Z cienia budynku wyłonił się młody chłopak i
wolnym krokiem ruszył do garażu. Okazało się, że musi odpalić agregat, by dystrybutor zaczął działać. Na szczęście to była luksusowa stacja ze sklepikiem, więc po skromnych zakupach i skonsumowaniu
ciastek, ruszyłem w drogę powrotną. Wtedy do mnie dotarło, że niestety pora wracać.
Do Dachla przybyłem dość wcześnie, więc postanowiłem pobujać się trochę po zatoce.
Na nocleg powróciłem do tego samego hotelu, gdyż nie miałem ochoty szukać czegoś tańszego.
Rano śniadanie, które miałem wliczone w cenę i w drogę. Plan na dzisiaj zakładał dojechanie do Awsard i z powrotem.
Tradycyjnie kontrole policyjne mnie nie ominęły. Mając luźniejszy dzień postanowiłem walnąć foteczekę zatoki.
Droga do Awsard wiodła pośrodku niczego. Jedno wielkie pustkowie. Gdzie czasami wyłaniały się wolnostojące góry.
Całą drogę niestety miałem silny boczny wiaterek. Przez całą tę drogę spotkałem tylko dwie ciężarówki.
Jedyny cień w okolicy.
Z nudów przychodzą głupie pomysły.
Po dojechaniu do posterunku przed miasteczkiem, zostałem poinformowany, że nie mogę wjechać do Awsard. Policjant coś nawijał o wojsku.
Niestety pozwolił mi tylko dojechać do stacji benzynowej.
Po podjechaniu pod dystrybutor zacząłem się rozglądać za obsługą. Z cienia budynku wyłonił się młody chłopak i
wolnym krokiem ruszył do garażu. Okazało się, że musi odpalić agregat, by dystrybutor zaczął działać. Na szczęście to była luksusowa stacja ze sklepikiem, więc po skromnych zakupach i skonsumowaniu
ciastek, ruszyłem w drogę powrotną. Wtedy do mnie dotarło, że niestety pora wracać.
Do Dachla przybyłem dość wcześnie, więc postanowiłem pobujać się trochę po zatoce.
Na nocleg powróciłem do tego samego hotelu, gdyż nie miałem ochoty szukać czegoś tańszego.
- Komar
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 288
- Rejestracja: 24.08.2008, 16:31
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: warszawa
Re: Piaski Sahary Zachodniej 2018
Nie żebym się bardzo czepiał ale co dalej z relacją?? Czy mógłbyś przysiąść fałdów na wiadomym miejscu i dokończyć rozpoczęty opis wyprawy??!!!
... wolność i przestrzeń niczym nieograniczona ...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość