Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Krótsze lub dłuższe wyjazdy.
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5548
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: wojtekk »

Co prawda wyjazd niemotocyklowy, ale może ktoś zajedzie tu i zechce się pokręcić. Tą opowiastką chciałbym przekazać garść informacji, ale i zapachy, odczucia związane z tym miejscem.

No to jedziemy!

Wylot był o przytomnej porze. Z powodu zasady low -cost wybrałem nieciekawe godzinowo połączenie. Ale zaoszczędzone środki pozwoliły mi na nieco szaleństwa na miejscu.

Lot do Kijowa przebiegł bardzo sprawnie. Sześciogodzinne oczekiwanie na przesiadkę zachęciło do dalekich spacerów po zakamarkach lotniska. Pewna wystawa mnie poruszyła.

Dzień 0 - hasło: szesnastka.

2214

Nie sądziłem, że takie emocje pojawią się już na lotnisku. Co prawda kocham wschód i zawsze mnie tam ciągnie, to 20 lat nieobecności nieco wytępiło moje zmysły. Pierwsze zaskoczenie wspomnianą już wystawą. Wspomina się na nich ukraińskich żołnierzy walczących na wschodzie Ukrainy.

Część wspomnień jest zwyczajnych. Portret. Podpis. Ksywka:
2215
2216

Część odbiega od tego, czego bym się spodziewał…. Sporo osób przystaje. Fotografuje wystawię. Zabiera ją dalej. Dalej, niż jakakolwiek stacjonarna wystawa pojedzie:
2217
2218
2219
2220

szybko przyszły kolejne sprawdziany mojego zachodniego stępienia. Ale o tym za chwilę. Bo czeka nas destynacja (jak to paskudnie quasi po polskiemu się mawia):
2221
2222

Te światy dzielą 24 godziny opowieści i wyostrzania stępienia. Czyli dzień 1. Klops.
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5548
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: wojtekk »

2229

Chciałbym Wam opowiedzieć o moim wyjeździe do Kazachstanu, o którym marzyłem od dawna. O powrocie na wschód, który po 20 latach podróży na zachód pokazał mi, że jest moim miejscem na ziemi. O dwóch miastach, które może kiedyś przyciągną jakiegoś dwukołowego turystę z Polski. O rejonie, który tak silnie związany jest z niedawną historią Polski, jak Włochy z mazurka Dąbrowskiego.

2230

Podczas mojego krótkiego pobytu postanowiłem gruntownie zwiedzić dwa miasta. Poczuć ich charakter w taki sposób, który wyklucza szybki przejazd, bieganie z przewodnikiem, czy mieszkanie w drogim i klimatyzowanym hotelu. Bo ta klimatyzacja odfiltrowuje klimat. A ja chciałem go poznać.

2231

Astana.

2232

Jeżeli lubisz wysublimowaną kilkusetletnią architekturę Madrytu czy Paryża, jeżeli poszukujesz zatykające dech w piersiach liczne muzea to Astana nie jest dla Ciebie*. Ona zatyka przede wszystkim charakterem ulicy. Ludźmi. Kuchnią. Spokojem Stepowym czystym powietrzem, które znakomicie wietrzy umysły. Jest kolejną bramą i łącznikiem między wschodem i zachodem.

2233

Astana to dwa miasta w jednym. Jedno budowane za czasów socjalizmu. W znacznie lepszym stanie niż wiele innych miast wschodu budowane w tym czasie. W tej części jest dworzec i zwiedzimy ją tylko wtedy. Reszta atrakcji jest w tej nowej części. Drugie, które zaczęto budować w 1997 po przemianowaniu na Astanę właśnie z powodu podniesienia do godności stolicy. Postanowiono nie przebudowywać starego miasta (starego z powodu wieku, a nie istniejącej starówki, bo tu jej nie ma - to i tak młode miasto). Ale rozpocząć na nowo. Dobrze je przemyśliwując. To drugie to jak miasteczko Wilanów w Warszawie. To w Warszawie zaczęło powstać kilka lat temu. Jest ciasne. Nieprzemyślane. Nieprzyjazne. Nieskończone. Nowa Astana zachwyca rozmachem Bogata. Nowoczesna. Pieruńsko przemyślana. Dubaj. Abu Dabi.

2235

Wydaje mi się, że nowa Astana przypomina Waszyngton z końca XVII wieku. Amerykanie opływający w dostatek pomyśleli, że „teraz” należy mieszkać „godnie”, a nie tylko trwać. Zaczęli z rozmachem budować stolicę. Kopiując Europę (i pewnie dlatego Waszyngton jest tak europejski) jeżeli chodzi o wygląd domów, ale również, jeżeli idzie o aspekty kultury. Galerie. Muzea. Biblioteki. Piękne gmachy rządowe. Wszystko to powstało niemal naraz. Tak zapewne postrzegana będzie Astana za te 200 - 300 lat jako klasyka początku XXI wieku.

2239

Podobieństw do Waszyngtonu jest więcej. Główne pomniki i budynki są ułożone w obu miastach w kształcie „+” Jest coś centralnego i odchodzi od nich kilka prostopadłych odnóg. Jak to w plusie - jest ich 4 ;) Capitol, biały dom. Tak samo jest w Astanie, tyle, że dystanse i wielkość obiektów są znacznie większe. Podobne są skrzyżowania i szerokie ulice. Po 3 pasy w jedną stronę a skrajny prawy ma chyba 4.5 metra szerokości.

2240

Na plus w stosunku do USA. Jest zasięg komórki i Internetu na totalnym zadupiu. W USA tak nie ma. Miałem praktycznie cały czas zasięg podróżując koleją z Astany do Ałmaty.

2241

Ciężarówki i pociągi są w jak w USA. Naczepy i długość pociągów. Tutaj, jak coś się ładuje to musi się zmieścić dużo, bo „zbyt szybko” drugi transport nie pojedzie. Spójne pomiędzy tymi dwoma odległymi od siebie miejscami na ziemi jest to, że na niektórych ulicach nie widać idących ludzi.

2242

Miasto zaprojektowane przez Japończyka. Myślę, że to musi być marzenie architekta. Zaprojektować miasto. Interakcje ludzkie. Lokalizacje budynków. Pomniki. Ławki. Parki (również zakochanych). Cyrk. Lokalizację MacDonalda. Kilkaset budynków. Sieć dróg. I zobaczyć skutek po zaledwie kilkunastu latach. Skończone dzieło.

2243

Nowa Astana jest niezwykle czysta. Raz udało mi się znaleźć leżącą butelkę. Nie ma niedopalonych papierosów na przystankach. Nikt nie pluje na ulicy. Nie zostawia się butelek, puszek, czy opakowań po chipsach (jak u nas!). Jest również bardzo spokojna. Zdarzyło mi się spacerować późno w nocy (również pod mostem) i.... nic.

2244

Astana wygląda jak miasto zlotu miłośników najnowszych Toyot Landcruiser. Jest ich pełno. W jedno popołudnie zrobiłem sobie z miastem zawody. Jeżeli uda mi się pokonać przecznicę i nie zobaczyć jednego krążownika szos tej marki to wygrywam zdobywając jeden punkt. Po chwili podniosłem poprzeczkę do dwóch Toyot, bo nadal przegrywałem. Co chwila mnie mijały. Wyśrubowałem wynik na trzy... Gdy zobaczę TRZY - miasto ma punkt. Przegrałem. Sromotnie. Niczym Legia w lidze mistrzów. Do zera... Miasto wygrało znacznie wyżej niż ostatnie upokorzenie „niepokonanych” (jak widziałem ostatnio na bluzie warszawskiego patrioty). Przy 15 punkcie przestałem liczyć. I grać. Żadna frajda takie lanie dostać.

2280

2281

2282


Miasto jest ciche (poza obecnymi od czasu do czasu klaksonami). To niesamowite jak bardzo zanieczyszczają dźwięk silniki diesla. Tutaj paliwo jest tańsze. Silniki ogromne. Jeździ się spokojnie i... cicho. To kolejne podobieństwo do USA. Wielolotrażowe silniki benzynowe. Automatyczne skrzynie biegów. I powoli sunące drogie auta.

2245

2246

Miasto ma jeden charakterystyczny dźwięk samochodowy, którego nie słyszałem nigdzie indziej. Pojawia się on tak samo często jak tryptyk Landcruiserów. Przypomina dźwięk łańcuchów śniegowych przymocowanych do kół. Ale taki bardzo miękki łańcuch, bo i dźwięk nie razi. Nie wiem... Może uszkodzone łożyska? Może to miasto zlotu Toyot i embarga - niczym jak Kuba - niektórych części zamiennych?

2247

Arabskie, muzułmańskie akcenty (65% ludności deklaruje się jako wyznawcy islamu) są silnie widoczne i powiem szczerze - bardzo mnie cieszyły. To nie tylko miły stosunek do dzieci będących w objęciach ojców. Ale również spotkanie dziesiątek młodych ludzi wracających o świcie z sobotniej imprezy zmęczonych pląsami i zalotami, ale nie alkoholem. Mężczyźni są ogoleni i zadbani, a nie jak Słowianie raczej rozgogoleni i rozkochani w swoim pięknie (bo przecież piękna nie należy poprawiać). Widać to w ubiorach (na marginesie: Islam uważa, że jeżeli życie a więc i ciało pochodzą od najwyższego to należy o nie dbać. Również o opakowanie) - starannie dobranych. Bardzo modnych. Umiejętnie noszonych. Kobiety są podobnie umalowane, ale nie noszą chust. Mocniejszy makijaż. Nawiązaniem do Arabii są również wspomniane Toyoty Landcruiser. Mam wrażenie, że Astana wzięła z Arabii co najlepsze i podobnie uczyniła z Europą. Spokój i piękno wschodu. Piękno architektury i zachwyt sztuką stojącą na ulicy. Przyjazność dla drugiego człowieka. Podchodzili do mnie ludzie i zagadywali. Nikt nie przegania i nie krzyczy jak podczas wchodzenia do świątyń Watykanu. Nie ma ćpających i napitych ludzi.

2248

Astana jest miastem kontrastu temperatury. Jesieni i wiosny w zasadzie nie ma. Późnym wrześniem w ciągu dnia było 25 stopni a nocą 0. Latem jest 40 na plusie. Zimą tyle samo, tyle poniżej „kreski”. Te wahnięcia temperatur plasują to miasto do miast o największych skokach temperatur. Komary latają nawet w zimne noce co przypomniało mi Ural i najwścieklejsze komary na świecie przegryzające się przez gruby jeans.

Kontrastów jest więcej. Np. architektura. Nowe gryzie się ze starym. Przaśne, z klasykiem. Ale i tak mi się podoba.

2297

2298

2299

2300

2301

2302

2303

2304

To, jak dokuczliwa może być pogoda zobaczymy zerkając na fasady budynków. Wiszą na nich poutykane klimatyzatory pokazujące zasobność mieszkańców (co niestety zabiera estetykę). Nie ma ich tylko na budynkach rządowych - ci mają luksus centralnego chłodzenia powietrza.

2283
2284

Charakterystyczne jest to, że policjanci spacerują po trzech. Gdy się zatrzymują i obserwują okolicę, to groźnie ustawiają się do siebie plecami lustrując okolicę.
2249

Astana przedzielona jest przez rzekę. Jedna strona ma kilka knajpek, domy handlowe, biura. Druga ma większą przestrzeń. Ogromne parki. Piramidę pojednania i pokoju. Meczet. Muzeum historii Kazachstanu. Przejściem przez nie jest monumentalny pałac prezydenta otoczony od miasta murem rządowych budynków.

2250

Astana jest chyba jedynym miejscem, gdzie słynny Sir Foster zaprojektował trzy obiekty: Piramidę pojednania i pokoju, arenę sportową, i miejsce uciech rodzinnych

2251

Trzeba się dobrze przypatrzeć, że to jest bardzo młode miasto. Wszystkie drzewa są nasadzane maksymalnie 15 lat temu. Coś co ma wielkość 3 - 4 Olsztynów nie ma ani jednego dużego drzewa.

Astanę można zwiedzić w dwa dni. Przyjechać rano jednego dnia, odsapnąć, zwiedzić stronę z pałacem prezydenckim. Drugiego dnia drugą stronę rzeki (dużo czasu na muzeum!!!) i w nocy pojechać do Ałmaty (wyjazd 18:53. Bieltu nie trzeba kupować na dalekim dworcu, ale tuż obok wieży widokowej w centrum handlowym. Narzucają marżę, ale i tak mniejszą niż kurs na i z dworzec nie mówiąc o kolejkach. Dojazd na miejsce o 7:33).

2252

2253

2254

2255

2256

2257

2258

2259

2260

2261

2262

2263

2264

2265

2266

2267

2268

Zwiedzanie dobrze jest rozpocząć od wieży widokowej Baiterek (pierwsze zdjęcie w tym poście). Nie tylko roztacza się z niej przepiękny widok, ale uzmysławia, gdzie usadowiona jest Astana: po środku stepu. Na marginesie: raj dla Qtra. Nie trzeba wytyczać ścieżek. Przez kilka godzin można śmiało się oddalać od miasta różnymi dróżkami aby potem zawrócić i jechać na widoczne jak na dłoni jedyne miasto. Zero GPS i brak konieczności ślęczenia nad ekranem komputera.

Polecam Piramidę pojednania i pokoju. O boku 63 metry i takiej samej wysokości. Miejsce, w którym ma bić czakram energii, która to ma zapładniać dusze hierarchów wszystkich kościołów, którzy zbierają się w niej co kilka lat. Piramida, która ma jednoczyć wszystkie 16 narodów żyjących w zgodzie w Kazachstanie. Piramida której szczyt jest złoty co ma symbolizować słońce i flagę Kazachstanu. Tuż pod szczytem widoczne są gołębie jako symbol kohabitacji narodów. Piramida jest jednym z dwóch obiektów architektonicznych na świecie, w których windy nie poruszają się w pionie, a w skosie. Aby nie zaburzyć czakramu energii (drugi obiekt to Paryż - Wieża Eiffla). Postawiona została w zaledwie w 13 miesięcy. Skrywa w sobie salę konferencyjną (małą, na 100 osób - można wynająć np. na wesele), salę obrad hierarchów (na 1000 osób), salę operową i kilka pięter biur. Podziemne garaże.

2285

2286

2287

2288

2289

2290

2291

2292

2293

2294

2295

2296

Zachwycił mnie największy meczet Astany. Warto do niego wstąpić sprawdzając wcześniej godziny modlitw. Paradoksem obecnych czasów jest to, że sąsiaduje on z gigrantyczną flagą amerykańską stojącą na placu przed ambasadą tego kraju. Wypada się na nią wychodząc z meczetu. W piwnicach można znaleźć dobrą knajpkę. Nie jest o nie łatwo w tej części miasta.

2273

2274

2275

Komunikacja. Autobusy w Astanie są nowe, czytelne (napisy na wyświetlaczach), tanie i liczne. Linie powyżej 100 to linie pospieszne. Istnieje również komunikacja rowerowa. „Wystarczy” się zarejestrować na ich stronie (dość skomplikowana wyłącznie pisana cyrylicą), wpłacić kaucję - i jazda! Polecam, bo dystanse w Ałmacie są potężne. To nie Londyn poprzecinany licznymi uliczkami. Tu dystans pomiędzy przecznicami może wynieść nawet kilometr. Mosty przecinające rzekę na wysokości pałacu prezydenta mają nawet 1.5 kilometrów. Ceny: kaucja 500. Bezpłatne do 30 min. do 60 min 100. 250 powyżej godziny do dwóch.

Ceny. Jedno euro to 733 tengi. Dojazd z centrum z dworca 1000 tengi (30 min). Droga kawa (Costa) w eleganckim centrum handlowym 850. Tania 300 na dworcu. Kwas 300. Bilet nocny w droższej klasie („kupe, kupiejny - 2 osobowy przedział koedukacyjny) w droższym pociągu (zamiast 20 godzin - 12; zamiast starych rosyjskich składów znanych na całym wschodzie - hiszpańskie) z prowizją agenta na trasie Astana - Ałmaty: 13 500. Duży zestaw w Maksraku - 1300. Dobre piwo: 600. Obiad w moim ulubionym barze („izbushka”): 1700 (zupa solanka, gulasz z wołowiny z kaszą, słona bułka, dwa naleśniki, kiszony ogórek i pomidor z koprem, kompot, kwas, espresso. Polecam kiszonki!!! Mają ich znacznie więcej niż my i są pyszne!). Przejazd nocą i w niedzielę z lotniska do centrum -3000 (30 min). Kartę do telefonu (200 minut rozmów poza siecią, w sieci za darmo, kilkaset SMS i 15GB internetu) dostałem za darmo bo kosztuje „grosze” (na marginesie: kazachowie potrafią grać z systemem. Moja karta to jedyna karta jaką widziałem, w której ktoś ręcznie zmienił przypisany przez system numer telefonu). Wynajem chyba 120 metrowego apartamentu w samym centrum Astany to ok 40 euro za dobę. Chciałem jednak być w takim miejscu z takim widokiem. Kuchnia większa niż mój salon. A salon większy niż całe moje mieszkanie. W pełni wyposażone we wszystko co duża zapragnie.Tanie taxi - eco taxi. Łatwo wymienić w różnych miejscach walutę. Na lotnisku kurs niewiele gorszy od centrum miasta i różnica niewarta zachodu i denerwowania się.

Ciężko jest kupić pamiątki. Jedyne miejsce: w piramidzie.

Czego nie zobaczysz? Biegających i jeżdżących na rowerach ludzi. Psów i kotów (co po oglądaniu Facebooka wydaje się niemożliwe).

Uwagi końcowe :)

Wyjazd na wschód nie jest dla osób o zachodnim sposobie myślenia. Na zachodzie spieszymy się. Rozliczamy siebie i innych. Nie było mnie tu 20 lat. I ponownie sobie o tym przypomniałem. Odczułem to. Ale gdy sobie uzmysłowiłem jak tu jest (a kiedyś bywałem częściej) to natychmiast się odnalazłem. Lubię ten stan. Znów nabyłem umiejętność czekania. Na telefon, abym wiedział, gdzie mieszkam (6 godzin). Czekania na panią, która zaprowadzi mnie do wynajętego mieszkania (45 min). Na taksówkę, która miała być za 5 minut a gnałem na dworzec (35). Jeżeli nie masz gotowości na zmianę - nie jedź. Zawiedziesz się. Zdenerwujesz. Może urazisz ludzi. Ważne zastrzeżenie. To nie jest podejście „maniana”. To nie olewactwo. Ale umiejętność akceptacji tego, co zastajesz.

Jeżeli chcesz pojechać na wschód, pociąga Cię on to pamiętaj proszę aby unikać polityki i politykowania. I nie dlatego, że ludzie tam nie znają jej. Ale mam wrażenie, że umiejętnie rozgraniczają otoczenie, ludzi od tego, czego nie da się dotknąć - polityki właśnie. Oni nauczyli się trwać. Ciężko doświadczeni. Nauczyli się żyć w światach równoległych rozgraniczając dom, ulicę i pracę. A da się to zrobić szanując przeszłość, wykształcenie i religię drugiego człowieka. Ktoś, kto nie szanuje, nawraca, napomina, przedstawia jedynie słuszne wizje - znieważa, obraża, albo choćby zniechęca. Nie spotkałem chęci tłumaczenia mi jak chrześcijanie, Europa obraża, krzywdzi, utrudnia „im” życie. Nie tłumacz ludziom na Ukrainie, że winni są rzezi na Polakach. Wiedz, że nasi niezłomni i „wyklęci” również wyżynali w pień Ukraińców. Nie wytykaj Rosjanom Katynia. Nie bądź zadufany w chrześcijańskie korzenie, które odwróciły się od muzułmanów w Srebrenicy. Nie uważaj, że Europa jest ostoją praw człowieka. Nie patrzy ona na nie handlując z Chinami czy rozmawiając z Izraelem o strefie Gazy o prawach ludzi tam żyjących. Nie zważa ona na krzywdę ludzką stawiając granicę uchodźcom. Nie wypominaj Kazachom, że cierpieli tu Polacy. Nie wytykaj im, że nie żyją w kraju demokratycznym (bo i my niespecjalnie powoli). Kazachowie pamiętają wywózki. Pamiętają ciężki komunizm. A teraz patrzą na historię, która nie tyle odwróciła się o 180 ale zmieniła się w stopniu takim, jak tradycyjna fizyka na kwantową rzeczywistość. Nauczyli się trwać i dbać o siebie nawzajem. Czego nam powoli zaczyna brakować i to właśnie wschód przypomina o tym.

Raczej nie jedź na wschód bez znajomości cyrylicy i kilkudziesięciu podstawowych słów. To nie tak, że nie dasz rady. Dasz. Ale kastrujesz się z kilku rzeczy. Rozmów z ludźmi (skąd jesteś? Co chcesz zobaczyć). Czytania menu. Czy wypisywania kwitów na granicy. Ludzie tu tak samo docenią, że mówisz w ich języku, jak Amerykanie, że nie muszą mówić do Ciebie po polsku. Może być trudno odnaleźć adres, gdy nie przeczytasz nazwy ulicy na której jesteś lub nazwy miasta do którego właśnie wjechałeś.

Święta tu są zawsze:
2307

Widać, że czasem na szybko jest coś szykowane ;)
2306


I pożegnanie z tym pięknym miejscem. Słońce zachodzi a mnie goni czas na pociąg.

2308

2309

2310

2311

2312



* Dla porządku zastrzegę i podkreślę, że jest kilka budynków wartych odwiedzenia (Muzeum Historii Kazachstanu, Piramida Pokoju i Pojednania, meczety).

2271

2272

2273
Ostatnio zmieniony 03.10.2016, 12:10 przez wojtekk, łącznie zmieniany 27 razy.
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
wilq.bb
Kontroler
Kontroler
Posty: 2673
Rejestracja: 27.08.2012, 08:41
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Kontakt:

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: wilq.bb »

Pisz, pisz, bo świetnie się do porannej kawy czyta :thumbsup:
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas
Jako dżentelmen upijam się po 18-stej.
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5548
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: wojtekk »

[powyżej ładuję zdjęcia ale nieco mi to zajmie, więc za 1- 2 dni polecam zerknięci raz jeszcze. Tutaj mam słaby net i słabo idzie mi przesyłanie na szybko ]

Ałmaty.

Astanę opuściłem wieczornym pociągiem produkcji hiszpańskiej (18:53). Przedział wyposażony w 220V, klimatyzację, składane fotele które zmieniają się w dwa piętrowe łóżka. Bezpłatna woda z baniaków, ale już nie „kipiatok” u prowadnicy opalany węglem. Tutaj podgrzewanie elektryczne i młode chłopaki je obsługujące.
Kabiny dwuosobowe i koedukacyjne w których kwitnie życie towarzyskie. Moja mała znajomość rosyjskiego nie zwalnia mnie z uczestniczenia w nim. Rozmowy idą opornie, ale skutecznie. Dowiaduję się na przykład, że podróżuję z panią matematyk, której prababcia była Polką.

Noc zapadła szybko i miałem wielką przyjemność patrzeć na step oraz nieprawdopodobnie rozgwieżdżone niebo. Na zakrętach podziwiałem nasz długi skład przypominające te, które jeździły po dzikim zachodzie (a mam tym lepszą perspektywę, że mój wagon jest ostatnim).

Kupując bilety łatwo się dowiedzieć, że największym rarytasem są miejsca na dole. Ja z ochotą na to przystaję, bo na górze na ogół jest więcej przestrzeni na bagaże.

Do Ałmaty, poprzedniej stolicy Kazachstanu dojechałem nad ranem (7:33) z lekkim opóźnieniem. Szybko ruszyłem na kwaterę (za trzy noce: 2700), przebrawszy się pognałem do pracy (teraz mniej będzie zwiedzania, a i opowieść krótsza mniej okraszona zdjęciami).

Ałmaty to San Francisco wschodu. Z zasadniczym zastrzeżeniem, że bez dostępu do oceanu. Morza też nie ma. Nawet jeziorka (choć w okolicy są).

Miasto położone jest w górach i sporo ulic - podobnie jak w San Francisco - „idzie” albo do góry albo prowadzi w dół. I nie jest to bez znaczenia. W ten sposób podawane są kierunki (np. dialog z moją gospodynią:
- gdzie tu można kupić piwo i wodę - pytam ja (dziś świętuję).
- I co? Może jeszcze potańcować??? No dobra pójdziesz w górę (wierch) i będzie po prawej sklep.)

Paradoksalnie, tu w górach jest trudniejsze do zniesienia powietrze. Po pierwsze jest smog, a po drugie - co nieco łączy się z pierwszym - nie ma przewiewu powietrza. Pogoda bardziej zmienna, jak to w górach. Ale za to cieplej. Nieco bardziej parno, choć to koniec września.

Diametralnie zmienił się charakter miasta. Nie ma już przepychu. To miasto jest już bardziej mi znane z wcześniejszych wyjazdów. Ale w porównaniu do wielu miast Rosji czy Ukrainy (co prawda sprzed 20 lat) widać więcej „pieniądza”. Liczne pomniki znanych Kazachów. Są korki. Miasto wielu uniwersytetów, z których największy jest Al Farabi National Kazakh University.

Przybyło kantorów, sklepów, barów. Komunikacja pubiczna jest starszym taborem, ale nadal bardzo tania (80). Pojawiły się ścieżki rowerowe, którymi nikt nie jeździ. Taxi jest bardzo tanie. Przejazd ok 20 minut na długości 5 km to zaledwie 600. Podróż za cenę espresso podawanego w szklance na dworcu w Astanie.

W miejscu, w którym mieszkam mam ponownie do dyspozycji wyposażone mieszkanie. Z powodu braku czasu polegam na dostawach posiłków od gospodyni (która je zamawia i daje narzut - 2600). Poprosiłem o kazachskie jedzenie i takie otrzymałem. Przepyszne sycące ogromne z cieniusieńkim ciastem pierogi o innym niż u nas kształcie. Dwie zupy. Już nie mogę się doczekać, co jutro zostanie mi zaserwowane.

Kazachstan bardzo rozsądnie podchodzi do spraw wiary. Mieszkańcy od urodzenia uczeni są różnorodności i tolerancji. Ba! Oni to traktują naturalnie jak powietrze. Ciekawie oddzielają życie osobiste od religijnego (np. powszechność rozwodów i brak „krzyku” przywódców religijnych; umiejętność „wiar bez praktykowania; nie wtrącanie się w wyznanie innych). Podobnie rzecz się ma do pochodzenia etnicznego. Jest tutaj tyle grup żyjących w zgodzie, że nie wiedzą, iż można żyć inaczej. I całe szczęście. Nie ma problemu, gdy małżeństwo zawierane jest pomiędzy chrześcijanką a muzułmaninem. Czeczenem i Kazaszką. Itd.

W Kazachstanie jest wysoki procent rozwodów. Bezrobocie oficjalnie niewysokie, ale w rzeczywistości dość daje się we znaki.

Porusza mnie ich dbałość o pamięć swojego pochodzenia (rodu - ale oni mają inne znaczenie niż od nazwiska). Spotykam tu ludzi, którzy wymieniają mi swoje pochodzenie do 7 pokolenia wstecz. Przywiązują do tego ogromną wagę gdyż dzięki temu wiedzą skąd pochodzą. Czerpią mądrość z przeszłości i - może - starając się nie popełniać błędów poprzedników.

Tutejszą wieżą widokową jest kolejka linowa (2000 w dwie strony). Pozwala ona zobaczyć, jak rozległe jest to miasto. Można zauważyć liczne korki, skocznie narciarskie, piękny (dla mnie) nieład.

Stanowczo spada przelicznik Toyot Landcruizerów na mieszkańca. Jest tu po prostu mniej zasobnie. Ale i tak jest ich znacznie więcej niż u nas. Dowiaduję się, że niekoniecznie ma to związek z potrzebą dobrej jakości przejazdu po bezdrożach. Jest to jeden z najlepszych środków komunikowania nie tyle zasobności co raczej władzy.

Ceny (oprócz tych wymienionych). Kawa w Burger King - 400. Piwo w knajpie plus fistaskzi - 900. Piwo w sklepie i woda - 280.

Taxi jest ciekawą przygodą. I do tego technologiczną. Dzwonisz pod numer (+ 7 727 3550 550 - taxi lider) i po 3 sekundach w godzinach szczytu masz połączenie. Podajesz adres odebrania i dostarczenia. Dowiadujesz się o cenie. Po chwili masz sms z numerem taxi. Ale... to jest taxi w ciemno :) Podjeżdża samochód, który nie ma znaku taxi. Numer, to numer tablicy rejestracyjnej. Zasiadasz i jedziesz dokładnie w tej kwocie, którą poznałeś/łaś u rejestratorki. Smaczku dodaje podróżowanie za grosze z kierowcą, który nie zna miasta, ale ma świetne GPS dostarczone przez „korporację”.
Ostatnio zmieniony 28.09.2016, 04:15 przez wojtekk, łącznie zmieniany 1 raz.
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3403
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: Qter »

Berek! Astana wygląda imponująco. Czy jest to miasto jedno z wielu za pewne w którymś mógłbyś zamieszkać na stałe? Pzdr Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
mirkoslawski
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2269
Rejestracja: 28.08.2009, 11:16
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Kielce

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: mirkoslawski »

Wojtas - świetne fotki (o dziwo - chyba zmieniłeś fona :tongue: :grin: )

Genialny opis - bardzo wciąga i przenosi wprost na kazachską ziemię...chłodzisz już wódę? Zaraz będę u Ciebie :wink:
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5548
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: wojtekk »

[uf. Zakończyłem wgrywanie do nas zdjęć. Wgranie tu mi zajęło kilka godzin dłubania. Na FB - 30 min]

Mój pierwszy dzień w Astanie (sorry za skakanie po kalendarzu ale pisze w biegu) wyglądał tak:

W sumie to nie taki drugi, bo jeszcze pierwszy, W samolocie. Ale drugi email i mówiący w zasadzie o drugim dniu. Poza tym, że mówi nieco o pierwszy. Dobra - zostawmy te niuanse…

Lot był wysoki i szybki. Dali jedzenie - jak zwykle niedobre (odgrzewane w mikrofali z mnóstwem chemii które powoduje, że brzuch jest pełny po zjedzeniu zaledwie kilku kęsów; dziwne ciastka, chemiczne bułki). Sztuką jest to zjeść na malutkim stoliczku, nie zgubić niczego i się nie upaprać. Udało mi się. Stanowczo wolę pociągi. Można kupić smaczniejsze jedzenie. A w tym rejonie świata zupełnie jest to lepsze, bo na stacjach wiele kobiet (tzw. babcie - babuszki: starsze panie dorabiające sobie do emerytur) sprzedaje ciepłe, domowe, lokalne jedzenie w słoikach. Jeżeli pojadę koleją (wolniejszą) to znów je spotkam. Na szczęście profilaktycznie wziąłem ze sobą mój podróżny widelec i mam jak jeść. A jedzenie sprzedaje się w słoikach, więc nie trzeba mieć naczyń.

Leciałem na wschód więc nocy prawie nie było. Po 2 godzinach słabego snu zaczęliśmy lądować w Astanie. Lotnisko małe - pewnie takie, jak nasze Okęcie. Dwa pasy do odbioru bagażu co pokazuje, że niewiele samolotów na raz tam ląduje.

Klops - zjadłem na śniadanie! A to było tak.

Po wyjściu z lotniska czekał na mnie taksówkarz z moim imieniem. Tak, jak było umówione. Poszedłem wymienić pieniądze (i zaczęliśmy jechać do miasta. Miasto w nocy wygląda jak Las Vegas. Ale dopiero wybudowane i bez neonów. I bez tłumów, kasyn itp. Wielgachne budynki. Wszędzie ciemno. Ciągną się w nieskończoność. Ulice szerokie na 3 - 4 pasy w jedną stronę. Policja na drogach.

W samochodzie nie umiałem się dogadać z kierowcą co dalej robimy. Ja pisałem to człowieka, który wynajmuje mi mieszkanie (i załatwił kierowcę), że dopłacę za kolejny dzień (zwykle można przyjechać do takich "hoteli" po południu, a ja byłem przed 5 rano) i chcę od razu przyjechać. Ale mój kierowca coś inaczej zeznawał.

Nie mogliśmy dogadać szczegółów bo on nie znał angielskiego, a mój rosyjski jest słaby (skończyłem się go uczyć po trzech zaledwie klasach i to jakieś 26 lat temu!). I tu wkroczyła technika. Znacie google tłumacz? No to jest w wydaniu mówionym! On gadał do komórki po rosyjsku (ja rozumiałem może połowę) a potem komórka gadała do mnie po angielsku (dokładając drugą połowę). Potem ja odpowiadałem komórce po angielsku i ona gadała dalej po rosyjsku. Dogadaliśmy się na tyle, że zawiezie mnie do restauracji otwartej całą dobę z dostępem do internetu. Gdy dojechaliśmy na miejsce dał mi kartę SIM z kazachskim numerem telefonu, powiedział, że właściciel mieszkania zadzwoni do mnie około 9 rano i da mi klucze do mieszkania, wziął ode mnie pieniądze i pojechał. Z tymi pieniędzmi to mnie zdziwiło, bo miałem mu nic nie płacić według mojego gospodarza, ale trudno. Nie chciałem być niegrzeczny. Miałem się dowiedzieć za kilka godzin, czy słusznie zrobiłem. Nie był to koniec niespodzianek. Kiedy pojechał próbowałem połączyć się z internetem - nie udało mi się. Okazało się, że w restauracji, w której miał być interenet…. nie ma go :) Wschód :D Spokojnie zniosłem ten klimat z uśmiechem na ustach. Z tego co zrozumiałem na odchodnym, to jestem niedaleko biura tego człowieka, do którego należy apartament.

Uśmiech mi nieco zbladł gdy wgryzłem się w śniadanie. Knajpa okazała się samoobsługowa. Nakłada się jedzenie na tackę i płaci się przy kasie. Tak zrobiłem wkładając rzeczy, o których tylko wiedziałem, że są warzywami (kapusta kiszona) i mięsami z jajkiem. Kiełbasa była tak różna od naszej, że zagryzałem ją jajkiem "bo nie chciała mi wejść". Jajko się skończyło, to zagryzałem kapustą :) Znów uśmiech mi wrócił - wschód :) Jest wiele innych dań. Co znów wschodnie - pojawiają się pierogi. WIelkie placki z zapiekanym czymś w środku.

Herbatę zamówiłem sobie w czajniczku choć proponowali w kubku.Jest smaczniejsza. A może to po prostu placebo.

Knajpa wyglądała też zjawiskowo. Urządzona w stylu wiejskim. Mnóstwo sztucznych kwiatów, słoneczników. Po środku sztuczne drzewo, wodospadzik, na ścianach sielsko - wiejskie malunki. Biesiadowali ze mną sami młodzi ludzie. Nie wiem, dlaczego tak wcześnie byli na nogach. Albo wcześnie wstali, albo kończyli imprezy i przyszli tu jeść. Nikt nie był pijany. Obsługa sprzątała lokal szykując go na poranny ruch. Dwóch młodych kierowników nic nie robiło poza pokazywaniem palcem co młode kobiety - ubrane w stroje ludowe - mają sprzątać. Znów wschód - mężczyzna rządzi. Potrafili stać nad plamą na ziemi i patrzeć z bliska jak kobieta sprząta. Dziwne i trudne to, ale zawsze należy akceptować miejscowe zwyczaje. To ja tam jestem gościem. Podkreślić należy, że nie byli dla nich źli. Po prostu surowi. Rzuciło mi się w oczy, że wszyscy wyglądają na wypoczętych. Kolejną rzeczą która rzuca się w oczy, że wszyscy są elegancko i z gustem ubrani. Nawet nastolatkowie.

Zjadłszy śniadanie , zapiwszy herbatą (kawy niestety tak wcześnie nie mieli) zabrałem się za kartę sim. Włożyłem do telefonu i czekałem z nadzieją, czy zadziała. To było strasznie ważne, bo na ten numer miał dzwonić mój gospodarz za kilka godzin. Uf! Działa. Miał być na niej internet. Był… przez kilka sekund. Wyglądało na to, że przekroczyłem bezpłatny limit i pozostałem bez internetu. A może i bez telefonów. Trzeba było doładować. I tu mój wielki sukces. Znalazłem bezpłatną stronę internetową (działała bez doładowania) i doładowałem sobie sam! Zrozumiałem na tyle, że przeprowadziłem płatność kartą! Zrozumiałem co i gdzie mam wpisać. I wygląda na to, że się udało. W każdym razie nie korzystałem z internetu nie ryzykując, że coś napsuję i nie dodzwoni się gospodarz.

Po jedzonku, piciu, kartach byłem gotów do zasiąścia z komputerem. Tu mnie czekał kolejny test. Z braku czasu i głowy nie sprawdziłem, czy mają takie same wtyczki. Jeżlei byłyby inne wtyczki to miałbym przez kilka godzin klops. Nie miał nic do roboty a potem musiał szukać w niedzielę sklepu, który takową mi sprzeda. Test wypadł pozytywnie - mają dobra wtyczki. Takie jak u nas. Komputer działa. Mam co robić. Zaczynam więc pisać te słowa. Mam 5 godzin do otwarcia biura właściela apartamentu. Różnica czasu to 4 godziny. Uciekły mi w ten sposób 4 godziny nocy.

Źle znoszę jet leg. mój organizm czuje, że powinien spać. Że jest noc. A gdy umysł patrzy na zegarek to wie, że jest świt. Trzeba kilku dni na przyzwyczajenie. Są przynajmniej dwie metody na przyzwyczajenie się. Jedna "bolesna" i szybka, a druga "przyjemna", ale długa i na dłuższą metę nieprzyjemna. Pierwsza to zmusić się do życia w godzinach, jak wszyscy dookoła. To nic, że spałem ledwie 2 godziny w samolocie. Że mój organizm chce spać. Nie iść spać po przyjściu do domu, jeżeli jest dzień. Wytrzymać do nocy (wtedy to prawie dwa dni bez spania) i następnego ranka już jest nieco lepiej. Druga metoda to drzemki w ciągu dnia, aby "dało się żyć". Problem jest jednak taki, że wtedy człowiek czasem budzi się w środku nocy (bo u nas to np. dzień) i nie może spać. Nauczyłem się pierwszej i teraz ją stosuję. Ale nie jest łatwo bo np. o 9:00 już się nosem o stół podpieram.

Mapy i przewodniki. Szukałem i nie znalazłem w Polsce przewodników po Kazachstanie. Nie miałem map miast, które zamierzałem odwiedzić. Pojechałem nawet do największej biblioteki wypożyczającej przewodniki z całego świata i nie mieli ani jednego. A ich zbiory są ogromne. Zbierają od kilkudziesięciu lat przewodniki i mapy. Ale mając internet można wyszukać podstawowe przewodniki i mapy za darmo. Można zwiedzać bez kosztu zakupu przewodnika (a płacąc jedynie za internet).

Im dłużej siedzę w knajpie tym więcej wschodu sobie przypominam. Toalety. Koedukacyjne. Nie ma muszli klozetowych ale "dziura w ziemi". Nie jest to oczywiście taka zupełna dziura, bo jest ceramika, jest spuszczanie wody. Po prostu inaczej. Kolejna rzecz to stan umysłu. Tutaj się czeka. Czas płynie. Nie popędza się go tak, jak w Ameryce (busy, busy, busy!!!). Przykłady. Czekam od 5 rano do 9 na otwarcie biura. Właśnie odczytuję email z wczoraj (po opłaceniu internetu spływają do mnie emaile) od właściciela apartamentu, że zaprasza między 12 a 14. Oznacza to, że spędzam w knajpie 4 godziny i dowiaduję się, że minimum 3 do 5 dalszych trzeba czekać. Tutaj to normalne. Jeżeli ktoś się tym frustruje, nie umie się z tym pogodzić, więcej nawet: poczuć tego we krwi to nie ma szans doświadczyć wschodu. I nie jest to "maniana" jak na południu Europy. To nie indyjskie lekkoduchostwo. To po prostu czekanie.

W emailu od właściciela apartamentu dostaję potwierdzenie, że miałem nie płacić kierowcy taksówki oraz, że to bardzo łebski facet (czyli zmyślny, zaradny i pewnie w domysle: nie kombinujący), który ma po mnie wrócić. Jak widać - wszystko inaczej kierowca taksówki mi przedstawił zanim znikł z kasą :)

Zadzwoniłem do właściciela apartamentu. On mnie zapytał: a gdzie Ty jesteś? To ja mu mówię: nie wiem :) To wyjdź i przeczytaj… Łatwo powiedzieć… Pisane innym alfabetem (cyrilicą) i do tego kazachski się różni od rosyjskiego. Udało mi się coś tam wydukać i powiedział, że wie i pokierował mnie na zwiedzanie. Bardzo mi to na rękę bo już nie siedziałem w knajpie i zacząłem być w Kazachstanie.

Poszedłem zwiedzać wielką wieżę widokową. Wspaniały widok na miasto. W trakcie zwiedzania zaczepili mnie prawnicy z wielkiej międzynarodowej firmy, która ma biura również w Ałmaty - Kazachstanie. Zaprosili mnie na dalsze zwiedzanie (pokazywali gościom ze Szwajcarii miasto). Z żalem musiałem odmówić bo czekałem przed tą wieżą na moich gospodarzy, aby zaprowadzili mnie do apartamentu.

Pod wierzą widokową byłem umówiony o 12:30. O 12:40 dzwoniłem do właścieila, że jego podopiecznej, która ma mnie zaprowadzić do domu nie ma. Po chwili dzwoni ona. Okazuje się, że prawie w ogóle nie zna angielskiego, A spraw mamy kilka do załatwienia. Moje doładowanie telefonu przepadło. Przestały mi się wysyłać SMS. Internet nie działał dobrze. Potrzebowałem pomocy z jej strony i informacji ile mam minut i internetu do wykorzystania. Potrzebowałem informacji o zakupie biletów na pociąg.

NIe mówiąca po angielsku dziewczyna dogadała się z mówiącym po angielsku i prawie w ogóle po rosyjsju chłopakiem. 2 godziny (wschód - cierpliwość czekania) wisiała na telefonie i załatwiła mi wychodzenie SMS i internet (odzyskania kasy już się nie udało). A gdy usłuszała dworzec to pokazała, że 15 min od domu są kasy, wktórych co prawda z prowizją, ale sprzedadzą mi bilet. Uf! Mam bilet. Wyruszam jutro o 19:00. Dowiaduję się również ważnej rzeczy, że mam być na dworcu dwie godziny wcześniej (wschód - czekamy, cierpliwość). * Na miejscu się okazało, że zupełnie niepotrzebnie.

Maszeruję dalej zwiedzać miasto. Odwiedzam meczet, operę (niestety zamknięta a w środku podobno cudna), domy towarowe, fontanny. Zchodze do McDonalda i widzę, że tu ludzie żyją wolniej. Nawet pracownicy Donalda spokomoe pa=omagają klientom wyniść zamówienie.

Zasięgnąłem języka, że pociąg zatrzymuje się tylko trzy razy, w nocy, na krótko i nie ma już babuszek. Jest to ekspresowy pociąg o podwyższonym standardzie. Wziąłem luksuwwy przedział - dwa łóżka zamiast 6. I ma drzwi!
Dobrej nocki!

***

A teraz wracamy do Ałamty, gdzie jestem teraz:

Ałmaty pochodzi od jabłek. Są z nich bardzo dumni. Twierdzą, że wszystkie jabłka pochodzą z tego prastaergo kazachskiego szczepu. Paradoks socjalizmu: nie ma jabłoni. Zostały wycięte.

Scenka rodzajowa na którą trzeba byc gotowym na miejscu i się nie wściekać:

Znajoma z Ałmaty dzwoni przy mnie do firmy taksówkowej (moje luźne tłumaczenie):
- Cześć dziewczynko! Mam tu gościa z zagranicy, który mówi po angielsku. Czy Wy tam mówicie po angielsku? - pyta ona. - A! To świetnie. Będzie do Was dzwonił! -

Po pewnym czasie dzwonię.
Dialog:
- Hey! Do you speak English? -
- No! - odpowiada rejestratorka.
- Okey! - mówię ja - I would like a taxi ... (podaję adres). Po chwili dostaję SMS z przyjęciem zamówienia. SMS po kazachsku….

Po chwili dzwoni kierowca domówić szczegóły:
- XYZ (strasznie dużo słów po rosyjsku krzyczanych do słuchawki)!!!! - kierowca. Pewnie przyjechał pod inny adres...
- Do you speak English? - mówię ja
- No! - odpowiada on
- I am ... (podaję adres)

Finał: taxi przyjeżdża.


***
mirkoslawski pisze:Wojtas - świetne fotki (o dziwo - chyba zmieniłeś fona :tongue: :grin: )
A dziękuję uprzejmie! Tak, zmieniłem, ale te cykane Kodakiem. Ale wiesz - to kierownik motocykla, a nie motocykl… znaczy się człowiek stojący za obiektywem jest kluczowy! A ten człowiek uczył się od pewnego kierownika BMW!
mirkoslawski pisze:
Genialny opis - bardzo wciąga i przenosi wprost na kazachską ziemię...chłodzisz już wódę? Zaraz będę u Ciebie :wink:
No właśnie - gdzie Ty jesteś? Gdzieś pewnie znów mi uciekłeś w offie a ja skręciłem na innym skrzyżowaniu. Jakby co to spotkajmy się dziś w kanjpie Veranda. O 12:30 miejscowego czasu (8:30 u Ciebie). Budź się szybko i zajeżdżaj!

Wódę już wypiłem. Ale kupię kolejną ;)

Qter pisze:Berek! Astana wygląda imponująco. Czy jest to miasto jedno z wielu za pewne w którymś mógłbyś zamieszkać na stałe? Pzdr Qter
A wiesz, że nie? Mógłbym pomieszkać. Ale ja źle się czuję poza domem. I nie tylko chodzi mi o mury, czy moje dzieci. Ale o to, że ja kocham miejsce, z którego pochodzę. Ja "tam" się wychowałem i nie jest mi łatwo opuszczać. Zawsze źle się czuję na lotnisku w Warszawie. Na miejscu zawsze czuję się dobrze, ale odliczam dni do powrotu. Mogę wyjechać na długo, ale - jak to mówią: dom jest tam, gdzie jest serce. A moje serce jest w Warszawie.
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5548
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: wojtekk »

Ałmaty. Koniec tej krótkiej wycieczki.

Ałmaty jest miastem na jeden - dwa dni. Jeden - gdy szybko damy radę pospacerować i próbować nieco wchłonąć. Dwa na odespanie się, wypranie, spokojniejsze tempo i czas na chłonięcie miasta.

Miasto nie jest upstrzone miejscami do zwiedzania. Internet podpowiada zaledwie kilka budynków (głównie cerkwie), place, pomniki czy parki. Dystans, który je dzieli podpowiada jednak, że warto mieć nieco więcej czasu na mieszkanie tutaj. Można wziąć taksówkę, pojechać metrem czy autobusem (podpowiedź: te jeżdżą bardzo długo prosto więc wsiadać i jechać póki nie skręcą; bilet kosztuje grosze: 80 i płaci się u „kanara” w środku). Ale polecam je jako miejsce do nauczenia się tego miejsca. Kraju. Ludzi. Rozgrzewki językowej. Testów kulinarnych. Wypicie pysznego ajranu (jest nieco rzadszy niż w innych krajach), który sygnalizuje bliskość południa.

Wtręt do komunikacji miejskiej. Trolejbus jest fajnym środkiem komunikacji bo zawsze podpowiada gdzie jedzie - mówią o tym kable zasilające ten pojazd. Wystarczy stać z przodu i patrzeć gdzie one się rozchodzą, gdzie przepiąć może je kierowca itp.

Proponuję do niego podejść jak do Łodzi czy Katowic. Turysta przeglądający przewodnik zobaczy setki zdjęć Krakowa, Gdańska czy Torunia. Tam pojedzie. Ale czy Polacy powiedzą, że do Łodzi czy Katowic nie warto? Warto! Ale z innych powodów. Zobaczyć górnicze miasto. Familoki. Zobaczyć miasto, które całkowicie się zmieniło po wojnie, a potem po komuniźmie. Było włokiennictwo, po wojnie zniknęła jedna nacja tam pracująca, a po komuniźmie i miejsca pracy zabrało. Itd. Chodzi o narrację, którą sobie tworzysz w głowie. Czego szukasz? Moim zdaniem najlepszą odpowiedzią jest: miasta, ludzi itp. Nie zakładaj „check-listy”. „Po prostu bądź” jak śpiewał przed laty Manaam.

Mieszkańcy Ałmaty których spotkałem szczycą się swoim miastem. Jedna osoba mówi, że nie podróżuje wiele, bo wszystko ma tu - na miejscu. Druga, że „oni” - tam w Astanie - mają nudno. Jadą 8 godzin i nadal mają ten sam widok. A „my” tutaj mamy góry, jeziora, rzeki. A co „oni” tam mają?

W Ałmacie znacznie więcej jest samochodów sprowadzanych z Japonii - z kierownicą po prawej stronie. Dowiedziałem się, że bez problemu się je tutaj rejestruje. Podstawowym czynnikiem zachęcającym do zakupu jest cena: są znacznie tańsze.

Pieszy nie ma pierwszeństwa. Ma je samochód. Należy jednak zauważyć, że przechodząc po pasach, gdy mamy zielone światło - samochód uszanuje nasze pierwszeństwo. Gdzieś naciśnięty na nas klakson jest raczej sygnałem komunikacji, niż zapowiedzią rozjechania. Kierowcy na siebie trąbią (szczególnie w korku), ale nie idą za tym pokrzykiwania, czy wysiadanie do „męskich rozmów na pięści”. Klakson jest po to aby „klaksonić”. A nie jest sygnałem kolejnego etapu „road rage”.

2314
1315
2316
2317
2318
2319
2320
2321
2322
2323
2324
2325
2326
2327
2328
2329
2330

Jedna z nielicznych cerkiewek. Piękne obrazy w środu (trudno było robić foto)
2332
2333
2334
2335

Wschodnia mania posiadania krat:
2336

Ałmaty mają duży problem z odprowadzaniem wody. Przecież to miasto jest pośrodku gór.
2337
2338

Wygląda na zlot szejków, ale każdy na to sobie może pozwolić:
2339
2340
2341

A to samochód szefa pewnie. Taka mała mydelniczka:
2342

Dane dla chętnych wypożyczyć rower (stacji mniej niż w Astanie):
2343
2344
2345

Pomieszanie wszystkiego:
2346

Międzykultorowe zapisy - jak opisywać rzeczywistość i ofertę?
2347

Nasi też tu są
2348

Kazachowie mają poważne podejście do podróży. Reisefiber. Trzeba dbać o siebie i nieco się wyluzowywać:
2331


W Ałmacie jest salon KTM!
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5548
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: wojtekk »

Domykam wyjazd i … już myślę o powrocie.
Zadałem sobie pytanie o to, co mnie tam ciągnie. Jest kilka powodów. Pierwszym jest nie co, a kto. Ludzie. Przez te 25 lat wolności wspaniale wzrastamy. Ale gubimy gdzieś siebie nawzajem i siebie samych. Gubimy relacje społeczne. One "tam" są. Tego szukam. Tego mi brakuje. Ludzie są wspaniali. U nas też, ale już głębiej trzeba kopać. Wyjazd tam o tym przypomina. Bez wyjazdu siedzimy i mamy wrażenie niczym strażnicy z Bajki o Wedlu: "Wszystko w porządku, wszystko w pożądku"
Drugi powód to przyroda. Stepy Astany. Wspaniałe góry Ałmaty.
Ale najbardziej wracają rozmowy z obu tych miejsc. Do zobaczenia Kazachstanie!
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5548
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: wojtekk »

Znajoma z Ałmaty dzwoni przy mnie do firmy taksówkowej (moje luźne tłumaczenie):
- Cześć dziewczynko! Mam tu gościa z zagranicy, który mówi po angielsku. Czy Wy tam mówicie po angielsku? - pyta ona. - A! To świetnie. Będzie do Was dzwonił! -

Po pewnym czasie dzwonię.
Dialog:
- Hey! Do you speak English? -
- No! - odpowiada rejestratorka.
- Okey! - mówię ja - I would like a taxi ... (podaję adres). Po chwili dostaję SMS z przyjęciem zamówienia.

Po chwili dzwoni kierowca domówić szczegóły:
- XYZ (strasznie dużo słów po rosyjsku krzyczanych do słuchawki)!!!! - kierowca. Pewnie przyjechał pod inny adres...
- Do you speak English? - mówię ja
- No! - odpowiada on
- I am ... (podaję adres)

Finał: taxi przyjeżdża.


***

Zapomniałem dodać, że w Astanie to wiedzą jak się urządzić... Lubią mieć plażę. Wodę. Ciepło. Jak to zrobić? Niezależnie od pogody na zewnątrz (przypominam: do - 40 stopni zimą) zbudowali sobie obiekt, na szczycie tego wielkiego namiotu. Prawdziwy piaseczek, woda. Minimum 30 stopni. Na plusie oczywiście. Czasem, aby się wygrzać, zwiększają do 40 ;)

***

Garść kontaktów i informacji - Ałmaty:

1. Nocleg w Astanie. Adyi: + 7 708350600
2. Tania taxi w Astanie i Ałmacie: Eco Taxi
3. Nocleg w Ałmaty: Mustafa Ozturk 3. Od ulicy jest żółta tablica informująca o „kwatirach” do wynajęcia. + 7 707 831 32 02.
4. Odlatując należy być na dwie godziny przed z powodu lotu międzynarodowego. Przyjeżdżając wypełnia się kwit z danymi. Jest on wydawany bezpłatnie (tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś Wam chciał go sprzedawać ;)). Są tam informacje po angielsku. Wypełniamy go po lewej stronie pionowej kreski (kto zobaczy druk, ten będzie wiedział). Teoretycznie mamy obowiązek zameldować się w ciągu 5 dni od przyjazdu. Ale jeżeli dostaniecie dwa stemple (po lewej i prawej stronie pionowej kreski) to znaczy, że nie musicie i macie z głowy kłopotliwy spacer do urzędu imigracyjnego.
5. Na wszelki wypadek. Ale bardzo wszelki. Gdyby był problem na granicach (wjeżdżając lub wyjeżdżając) telefon do pana z Ałmaty, który świetnie mówi po polsku (6 lat mieszkał w Lublinie i studiował): +7 705 434 0082
6. Wizę w Polsce załatwiałem przez panią Natalię (natpolwizy.pl) mającą swoje biuro w pomieszczeniach PTTK na Litewskiej w Warszawie. Bardzo sprawnie i profesjonalnie. Wiza jednokrotna 50 euro (na 7 dni). Konieczne jest pośrednictwo na miejscu jeszcze jednej agencji (300 PLN plus VAT). W krótkim czasie mają znieść wizy dla nas.
7. Taxi bywa droższe niż uber. Ale uber łatwiej zamówić :)
8. Odpowiednik ubera: rutaxi.ru. Obsługują ponad 100 miast w Rosji i republikach. Ściągacie aplikację na fona i można jeździć :)
9. Osoby starsze, gdzieś na prowincji mogą nie znać rosyjskiego (a kazachski). Wszyscy inni bez problemu mówią po rosyjsku - w miastach nawet, gdy obie osoby są kazachami/kazachszkami (jaaaaaaak to się pisze???? ;) Kazachski nie jest podobny do rosyjskiego, ani żadnego bliskiego nam języka. Jego korzenie są tureckie i z Turkami dogadują się znacznie lepiej niż z Polakami (po kazachsku oczywiście).
10. Relacje z policją. Policja w zasadzie się nie będzie tykała turystów. Ale bądź gotów na kontrolę bo to rzecz normalna w każdym kraju. Powinieneś mieć ze sobą paszport - tak samo jak wiele nacji w Polsce. Miej. Sprawdzą. Wtedy szansa, że będą coś chcieli - np. łapówki - praktycznie nie istnieje.
11. Posiadanie paszportu. Masz mieć ze sobą.
12. Bezpieczeństwo Ałmaty. To jest na tyle bezpieczne miasto, na ile duże miasto może być. Generalnie - jest bezpieczne. Za dnia większość dzielnic jest bardzo bezpieczna. W niektórych niekoniecznie bym tak powiedział, ale na pewno nie wskażę tak niebezpicznych dzielnic jak choćby w Nowym Jorku czy Waszyngtonie. To jeden z mitów, że „na wschodzie” na pewno jest bardziej niebezpiecznie. Że chodzą niedźwiedzie, a tak w ogóle to nie ma tam cywilizacji.
13. Koalicja knajpek dowożących jedzenie. Pyszne! Esd.kz. + 7 727 327 2020. Ja najbardziej polecam Basilic. Działają od 11 do 1, ale udało mi się ich namówć na dostawę śniadania nawet na 8 rano (wożą wtedy z Basilic, która jest wcześnie otwarta; problemem było zorganizowanie dostawy). I polecam zamawiać kazachską kuchnię. Mniam!
14. Jest sporo miejsc do wymiany walut. Wymieniając zawsze masz dostępny wielki kalkulator po swojej stronie. Przelicz sobie sam, odbierz walutę i przelicz czy się zgadza. Nie, żeby oszukiwali. Pewnie się zawsze może zdarzyć. Ale skorzystaj z tego prawa ;)

***


Myślę, że częstym błędem wyjazdów - na wschód szczególnie - jest oczekiwanie, że jakoś ma być. Że „ma się wydarzyć, coś ma być”. Jak jest tak, jak zakładaliśmy - to kiwamy głową. Jak nie jest - szczególnie na gorsze, to wstrząsamy ramionami. A trzeba raczej mieć podejście aby po prostu było. To otwiera na doświadczenie tego, co na miejscu. Na ludzi. Na zapachy. Na widoki. Na przygody te duże i te małe. Inaczej nie zauważysz tego, co jest, a co najwyżej to, co zakładasz. Umknie jednak zbyt wiele. Nie zakładaj. Nie oczekuj.



Kolejnym jest brak respektu to dawanych przez nich rad. Jeżeli mówią: w tę dzielnicę nie wchodzisz po zmroku = nie wchodzisz. Jeżeli mówią = ta droga dla maszyn nieprzejezdna = nie jedziesz (np. zobaczcie trasę dookoła świata na BMW przez aktorów. To film o uczeniu się pokory wobec informacji, które dostawali). Jeżeli mówią, że w ten teren nie wolno wjeżdżać = nie wjeżdżasz. Jeżeli masz się zarejestrować na granicy, po przyjeździe itd - to tak zrób, a nie, że jakoś przy wyjeździe się załatwi. Załatwi się oczywiście. Ale stracisz czas, ściągniesz konsula i masę osób aby Ci pomóc nie dlatego, że coś się stało, ale że samemu pakujesz się w kłopoty. Jest w nas ułaństwo. Fantazja. „Że polski lotnik to nawet na drzwiach od stodoły poleci”... No - poleciał... Ale mając jasne wskazówki - to jest głupota i proszenie się o kłopoty. Uwierz mi - oni to dopiero mają fantazję i są „chojrakami” (zobacz przejazdy przy zrywce drewna). My przy nich to „małe miki”. Jeżeli oni tak twierdzą to tak jest.


***

Wydaje mi się, że podróżowanie samotne na wschód podobnie otwiera na doświadczenie zwiedzanego rejonu, jak przesiadka z samochodu na motocykl. A najlepiej na rower. Do rowerzystów więcej ludzi podejdzie pogadać niż do motocyklisty. Do człowieka zamkniętego w samochodzie już prawie w ogóle. Do stojącego turysty z innymi podobnie podejdzie mniej ludzi. Do samotnego... no cóż - zachęca do podejścia :)

Chcąc przybliżyć poznany przez te kilka dni Kazachstan wygodnie byłoby go porównać do czegoś, jakiegoś wydarzenia, czasu, który wszyscy znamy z niedalekiej historii. Historii naszej albo jakiegoś bliskiego i powszechnie znanego sąsiada. Do zdarzeń z filmu lub książki. Zadanie takiego porównania jest niezwykle proste: nie da się porównać. Nie da się podpowiedzieć intuicji osób, które tu chcą przyjechać. Tu trzeba przyjechać aby samemu doświadczyć.

Garść przykładów. Wygląd ulic Ałmaty to początek lat ’90 w dużych miastach w Polsce. Stragany. Chodniki jeszcze przed remontem. Budki z jedzeniem na wynos Ale... w budkach o wiele zdrowsze i lokalne jedzenie. Ludzie w nich siedzący pięknie ubrani i zadbani. Nie tak „bylejako” jak u nas wtedy (a śmiem twierdzić, że nadal gonimy kazachską elegancję). Na ulicach sunie chyba tyle samo pieniędzy co u nas. Jest więcej luksusowych samochodów i sporo starych, ale zawsze zachodnich. Średnia jednak stanowczo na plus dla Ałmaty. Astana rzuca nasz kraj na kolana w tej lidze. Wiele osób ma telefony komórkowe takie jak u nas (tu się słabo znam). Ale ich „plany/taryfy” są znacznie bogatsze i ... tańsze. Za jakieś 7 PLN ma się prepaid z nielimitowanymi rozmowami do sieci, poza siecią 200 minut, kilkaset SMS i... 15 GB Internetu 4LTE. Co więcej: zasięg jest w kolei, czego u nas nie „uświadczysz”. Komunikacja miejska - jest dość nowa (Ałmaty) lub nowa (Astana). Zauważmy, że Warszawa ostatnio pozbyła się ostatnich Ikarusów... Stare autobusy w Ałmacie to najczęście linie podmiejskie, albo miejscowe PKS’y.

Problem z porównaniem domów, biurowców, siedzib ministerstwa dramatycznie się zwiększa jeżeli postanowimy odnieść się do nowej Astany. Tu nie ma porównania. Może pojedyncze biurowce. Ale całości nie da się porównać. To nie nasza liga.

Kończąc temat porównań wypada po prostu zaprosić :)

***

Wszędzie królują mikrofalówki. W domach, knajpach, budkach. Coś jak nowa - świecka tradycja. Ołtarzyk, który się po prostu ma.

***

Herbata króluje. Wyłącznie. Kawa jest nieintuicyjna. Lekko obca. Przykłady: szwedzki stół w eleganckiej restauracji. Herbaty można lać na litry. Kawa - tylko na zamówienie i trzeba ją przynieść z innej części. Ciekawe, bo Kazachstan ma swe korzenie i czerpie z Turcji. Oczywiście herbata jest tam silnie reprezentowana, ale kawa przecież nieobca.

Herbata podawana tradycyjnie na mocno słodko. Np. do trzech herbat (na śniadanie x 2 + 1 x kolację) podan mi 24 kostki cukru!


***

Ceny paliwa. To dramat…

Podam przelicznik w odniesieniu do dobrego piwa… Litra paliwa to często 1/2 lub 1/3 piwa. Gaz do samochodu 1/8… Mówiąc wprost - niesamowicie tanie paliwo.

***

Dopytałem o co chodzi z tymi 7 pokoleniami wstecz. Odpowiedź też mnie poruszyła. Chodzi o to, aby znać przeszłość rodziny. Kim byli przodkowie. Bo oni są w nas. I znając ich lepiej rozumiemy siebie…

***

Bez odbioru :) Już chyba wylałem wszystko co wiem, czuję i chciałem opowiedzieć. Jeżeli cos mi się jeszcze przypomni to dam znać.
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
wilq.bb
Kontroler
Kontroler
Posty: 2673
Rejestracja: 27.08.2012, 08:41
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Kontakt:

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: wilq.bb »

No i powiem krótko: dziękuję - opis inny niż wszystkie, ale co najmniej :ok:
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas
Jako dżentelmen upijam się po 18-stej.
Awatar użytkownika
HarryLey4x4
łamacz szprych
łamacz szprych
Posty: 712
Rejestracja: 29.01.2015, 22:45
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: spod Poznania

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: HarryLey4x4 »

Wojtku, dzięki za miłą przejażdżkę . Już myślę , kiedy dam radę się tam wyrwać, może motocyklem ... ?
Ostatnio zmieniony 27.12.2016, 14:40 przez HarryLey4x4, łącznie zmieniany 1 raz.
Złom
wiejski tuningowiec
wiejski tuningowiec
Posty: 90
Rejestracja: 20.04.2009, 20:31

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: Złom »

Przeczytane od deski do deski.
Miło się czyta bo wydaje mi się, że masz podobne spojrzenie na świat co ja.
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5548
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Europejsko - arabski Waszyngton z XVIII w.

Post autor: wojtekk »

Dzięki Panowie za miłe słowa!
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość