falco pisze:Możemy się nie doczekać kolejnego wpisu, bardzo możliwe, że... deportowali naszego Banana70...
KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Test: Cambriel
Nie sztuką jest bycie jednym z 72, sztuką jest bycie jednym z 12, mistrz może być tylko jeden.
Nie sztuką jest bycie jednym z 72, sztuką jest bycie jednym z 12, mistrz może być tylko jeden.
- Slawol74
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 240
- Rejestracja: 10.10.2015, 17:29
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Poznań
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Tak to wytwornica pamietam przez 3 lata nauki w zawodzie blacharz pojazadowy była na moim stanie . codziennie czyść i ładuj woda , karbit . A co do gleby to myślałem że jakaś dziura w drodze albo kolega zapatrzył się na jakąś fajną pannę . A tu po prostu kolegę Banana ustrzelił .
- Banan70
- osiedlowy kaskader
- Posty: 138
- Rejestracja: 04.03.2011, 20:37
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Kielce
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Witam
Sorry za nieobecność, ale nie tylko Internetem człowiek żyje.
A co do mojego szlifa, to banał po prostu jadąc i rozglądając się za benzyną nie ogarnąłem i zamiast trzymać dystans i jechać na zakładkę zbliżyłem się za blisko Sylwka i kiedy Sylwek zobaczył na stacji benzynowej tankujący samochód, co w Uzbekistanie jest rzadkością, postanowił zwolnić i zkręcić, było już za późno i pozostało tylko awaryjne hamowanie i delikatna korekta, aby nie uderzyć w tylnie koło Sylwka, więc wybrałem miękką sakwę.
Parę lat wcześniej miałem podobne zdarzenie (zderzenie). Wracając do domu na DRZ 400 w nocy, a jak wszyscy wiemy, jakie” mocne” światła mają motocykle enduro nagle wyrosła przede mną krowa na środku drogi, i też trzeba było szybko wybrać podczas hamowania nie rogi tylko coś miękkiego i tym razem był to brzuch nieszczęśliwczyni. Potem straciłem przytomność, jak ją odzyskałem motor leżał na poboczu z pracującym silnikiem, ale w przeciwnym kierunku a po delikwentce nie było śladu tylko w lesie niosło się jej buczenie pełne bólu i strachu. Nadmienię jeszcze, że w tej wsi mieszka mój kolega, którego sąsiadem był właściciel(Alkoholik) krowy i powiedział, że 2 dni później padła.
Reasumując Sylwek wyszedł praktycznie bez szwanku. A młody koleś widoczny na zdjęciu zajumał mi 2-litrową Colę.
Amen
Sorry za nieobecność, ale nie tylko Internetem człowiek żyje.
A co do mojego szlifa, to banał po prostu jadąc i rozglądając się za benzyną nie ogarnąłem i zamiast trzymać dystans i jechać na zakładkę zbliżyłem się za blisko Sylwka i kiedy Sylwek zobaczył na stacji benzynowej tankujący samochód, co w Uzbekistanie jest rzadkością, postanowił zwolnić i zkręcić, było już za późno i pozostało tylko awaryjne hamowanie i delikatna korekta, aby nie uderzyć w tylnie koło Sylwka, więc wybrałem miękką sakwę.
Parę lat wcześniej miałem podobne zdarzenie (zderzenie). Wracając do domu na DRZ 400 w nocy, a jak wszyscy wiemy, jakie” mocne” światła mają motocykle enduro nagle wyrosła przede mną krowa na środku drogi, i też trzeba było szybko wybrać podczas hamowania nie rogi tylko coś miękkiego i tym razem był to brzuch nieszczęśliwczyni. Potem straciłem przytomność, jak ją odzyskałem motor leżał na poboczu z pracującym silnikiem, ale w przeciwnym kierunku a po delikwentce nie było śladu tylko w lesie niosło się jej buczenie pełne bólu i strachu. Nadmienię jeszcze, że w tej wsi mieszka mój kolega, którego sąsiadem był właściciel(Alkoholik) krowy i powiedział, że 2 dni później padła.
Reasumując Sylwek wyszedł praktycznie bez szwanku. A młody koleś widoczny na zdjęciu zajumał mi 2-litrową Colę.
Amen
Gdzie jadę tam jadę, ale ...
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Nadal budujecie napięcie i nieodpartą chęć poznania dalszych losów waszego powrotu.
A wcześniej pisaliście, że będzie tylko nuda, na szczęście jest wręcz odwrotnie
A wcześniej pisaliście, że będzie tylko nuda, na szczęście jest wręcz odwrotnie
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
A co Ty mówisz ... było tak nudno, że w końcu chłopaki musieli taką akcję zorganizować na stacji, żeby całkiem nie usnąćargod pisze: A wcześniej pisaliście, że będzie tylko nuda, na szczęście jest wręcz odwrotnie
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Dzień 22
25 Sierpnia 2015 Wtorek
Umówiliśmy się z Mizzokhidem na godzinę 9.00.
Jesteśmy już po śniadaniu, spakowani do drogi a jego nie ma, więc dłużej nie czekamy, idziemy na stare miasto – bazar.
Wczoraj zamówiłem spódnicę, mam nadzieję, że jest już zrobiona i będę mógł ją odebrać. Okazuje się, że boks jest jeszcze zamknięty, a sprzedawcy z sąsiednich boksów nie wiedzą kiedy będzie otwarty. Tutaj nie ma stałych godzin, każdy pracuje, kiedy chce. Pozostaje mieć nadzieję, że w końcu ktoś się pojawi.
Tymczasem chodzimy, oglądamy, kupujemy uzbeckie czapki, zwane tutaj „doppa” i inne pamiątki.
Po pewnym czasie, pojawia się Mizzokhid, nie chciał powiedzieć, czemu to tak długo trwało, ale nam się wydaje, że jego żona niezbyt była zadowolona z tych jego eskapad w naszym towarzystwie. Nie czekamy dłużej na moją spódnicę, wracamy do hotelu.
Pora się zbierać, bo w planie mamy dzisiaj Chiwę a to odcinek 450 km.
Żegnamy się z Mizzokhidem, zostawiając my na pocieszenie garść dolarów. Jesteśmy gotowi, lecimy więc, ale nie normalnie ulicami, a wąskimi uliczkami starego miasta. Przejazd ten nagrywamy z dwóch stron, ciekaw jestem co z tego wyszło.
Ponieważ, jest to ostatnia szansa, żeby jednak zdobyć upatrzona spódnicę, podejmujemy jeszcze jedną próbę. Jedziemy pod bazar, chłopaki czekają, a ja idę sprawdzić czy mój boks jest już otwarty. Hurra, wreszcie się udało, kupuję spódnicę za 70 tys. somów i mam nadzieję, że żona będzie zadowolona.
Co oznacza taka bańka na poboczu drogi ? My wiemy, że jest to prywatna, butelkowa stacja paliwowa i tylko od szczęścia zależy, na co tam trafimy. Nam się wydaje, że tutaj raczej szczęście nas nie opuściło i na nic paskudnego nie trafiliśmy.
Takie tam ustrojstwo, wytwór sowieckiej myśli technicznej.
Krajobraz powoli się zmienia i robi się bardziej pustynnie.
Gdzieś tam na pustkowiu zjeżdżamy do baru, jedyny budynek na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów.
Praktycznie, wielkiego wyboru nie mamy, bo możemy zjeść rybę, albo rybę, lub też rybę pochodzącą z Amu Dari. My zamawiamy sobie suma i za kilogram z dodatkami płacimy 43 tys. somów. Rybka była smażona w głębokim oleju i mogę potwierdzić, że była bardzo smaczna.
Do baru podjeżdża czterech facetów, samochodem na uzbeckich numerach, którzy nie koniecznie wyglądają na Uzbeków i co się okazało ? Oczywiście, są to nasi rodacy, a dokładniej potomkowie zesłańców którzy obecnie mieszkają w Taszkiencie.
Chwila rozmowy, Sylwek nawiązuje nowe kontakty i lecimy dalej.
Pogoda piękna, równa betonowa droga szybko ucieka spod kół, więc i my szybko zbliżamy się do Chiwy.
Ostatni odcinek dojazdowy (ok. 50 km) to troszkę inny świat z takimi widokami.
W końcu, dojeżdżamy do Chiwy. Kiedy wjeżdżamy do miasta jest już wieczór, a ulice prawie nie oświetlone. Robimy rundę w poszukiwaniu hotelu i w pewnym momencie widzę, że w lusterku nie widzę Sylwka. Zgubił nam się Sylwek. Trąbię na Banana, zatrzymujemy się na poboczu i czekamy, ale Sylwek nie nadjeżdża. Nie mamy opracowanych procedur na taką ewentualność, ale trzeba jakoś działać żeby się znaleźć i mamy tylko nadzieję, że Sylwek zareaguje właściwie. Jedziemy z Bananem dalej, robiąc jeszcze raz tę samą rundę.
Ulice ciemne, mało widać, ale przed ostatnim skrzyżowaniem na poboczy widzimy znajomego Trampka. Zguba się znalazła, wszystko jest ok., możemy dalej szukać hotelu.
Pod samymi murami starego miasta znajdujemy hotelik i chociaż niezbyt nam się podoba, ale jest już póżno i ciemno, więc nie mając wielkiego wyboru – zostajemy.
Udaje się też wytargować (w tajemnicy przed innymi klientami) dobrą cenę, bo jedyne 10 $ oczywiście ze śniadaniem. Dzisiaj wyjątkowo, nie jestem sam w pokoju, bo tym razem To Sylwek wylądował na balkonie.
Dystans 460 km
Temp. 26 stopni
25 Sierpnia 2015 Wtorek
Umówiliśmy się z Mizzokhidem na godzinę 9.00.
Jesteśmy już po śniadaniu, spakowani do drogi a jego nie ma, więc dłużej nie czekamy, idziemy na stare miasto – bazar.
Wczoraj zamówiłem spódnicę, mam nadzieję, że jest już zrobiona i będę mógł ją odebrać. Okazuje się, że boks jest jeszcze zamknięty, a sprzedawcy z sąsiednich boksów nie wiedzą kiedy będzie otwarty. Tutaj nie ma stałych godzin, każdy pracuje, kiedy chce. Pozostaje mieć nadzieję, że w końcu ktoś się pojawi.
Tymczasem chodzimy, oglądamy, kupujemy uzbeckie czapki, zwane tutaj „doppa” i inne pamiątki.
Po pewnym czasie, pojawia się Mizzokhid, nie chciał powiedzieć, czemu to tak długo trwało, ale nam się wydaje, że jego żona niezbyt była zadowolona z tych jego eskapad w naszym towarzystwie. Nie czekamy dłużej na moją spódnicę, wracamy do hotelu.
Pora się zbierać, bo w planie mamy dzisiaj Chiwę a to odcinek 450 km.
Żegnamy się z Mizzokhidem, zostawiając my na pocieszenie garść dolarów. Jesteśmy gotowi, lecimy więc, ale nie normalnie ulicami, a wąskimi uliczkami starego miasta. Przejazd ten nagrywamy z dwóch stron, ciekaw jestem co z tego wyszło.
Ponieważ, jest to ostatnia szansa, żeby jednak zdobyć upatrzona spódnicę, podejmujemy jeszcze jedną próbę. Jedziemy pod bazar, chłopaki czekają, a ja idę sprawdzić czy mój boks jest już otwarty. Hurra, wreszcie się udało, kupuję spódnicę za 70 tys. somów i mam nadzieję, że żona będzie zadowolona.
Co oznacza taka bańka na poboczu drogi ? My wiemy, że jest to prywatna, butelkowa stacja paliwowa i tylko od szczęścia zależy, na co tam trafimy. Nam się wydaje, że tutaj raczej szczęście nas nie opuściło i na nic paskudnego nie trafiliśmy.
Takie tam ustrojstwo, wytwór sowieckiej myśli technicznej.
Krajobraz powoli się zmienia i robi się bardziej pustynnie.
Gdzieś tam na pustkowiu zjeżdżamy do baru, jedyny budynek na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów.
Praktycznie, wielkiego wyboru nie mamy, bo możemy zjeść rybę, albo rybę, lub też rybę pochodzącą z Amu Dari. My zamawiamy sobie suma i za kilogram z dodatkami płacimy 43 tys. somów. Rybka była smażona w głębokim oleju i mogę potwierdzić, że była bardzo smaczna.
Do baru podjeżdża czterech facetów, samochodem na uzbeckich numerach, którzy nie koniecznie wyglądają na Uzbeków i co się okazało ? Oczywiście, są to nasi rodacy, a dokładniej potomkowie zesłańców którzy obecnie mieszkają w Taszkiencie.
Chwila rozmowy, Sylwek nawiązuje nowe kontakty i lecimy dalej.
Pogoda piękna, równa betonowa droga szybko ucieka spod kół, więc i my szybko zbliżamy się do Chiwy.
Ostatni odcinek dojazdowy (ok. 50 km) to troszkę inny świat z takimi widokami.
W końcu, dojeżdżamy do Chiwy. Kiedy wjeżdżamy do miasta jest już wieczór, a ulice prawie nie oświetlone. Robimy rundę w poszukiwaniu hotelu i w pewnym momencie widzę, że w lusterku nie widzę Sylwka. Zgubił nam się Sylwek. Trąbię na Banana, zatrzymujemy się na poboczu i czekamy, ale Sylwek nie nadjeżdża. Nie mamy opracowanych procedur na taką ewentualność, ale trzeba jakoś działać żeby się znaleźć i mamy tylko nadzieję, że Sylwek zareaguje właściwie. Jedziemy z Bananem dalej, robiąc jeszcze raz tę samą rundę.
Ulice ciemne, mało widać, ale przed ostatnim skrzyżowaniem na poboczy widzimy znajomego Trampka. Zguba się znalazła, wszystko jest ok., możemy dalej szukać hotelu.
Pod samymi murami starego miasta znajdujemy hotelik i chociaż niezbyt nam się podoba, ale jest już póżno i ciemno, więc nie mając wielkiego wyboru – zostajemy.
Udaje się też wytargować (w tajemnicy przed innymi klientami) dobrą cenę, bo jedyne 10 $ oczywiście ze śniadaniem. Dzisiaj wyjątkowo, nie jestem sam w pokoju, bo tym razem To Sylwek wylądował na balkonie.
Dystans 460 km
Temp. 26 stopni
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- pawlus
- dwusuwowy rider
- Posty: 194
- Rejestracja: 18.09.2015, 09:23
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Mikołów ( SMI )
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
I co? Żadnych przygód, niespodzianek? Czyżby miało być nudno ?[WINKING FACE] pozdro dla całej ekipy
Wysłane z mojego SM-G530FZ przy użyciu Tapatalka
Wysłane z mojego SM-G530FZ przy użyciu Tapatalka
- Mazak
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 248
- Rejestracja: 08.12.2011, 00:57
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Spalding/Warszawa
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Świetna wyprawa i opis elegancki
czekam na cd...
te ryby to chyba bliźniaki syjamskie czy mi się wydaję?
czekam na cd...
te ryby to chyba bliźniaki syjamskie czy mi się wydaję?
- pawlus
- dwusuwowy rider
- Posty: 194
- Rejestracja: 18.09.2015, 09:23
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Mikołów ( SMI )
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Nieeee. To jedna ryba rozkrojona po długości i otwarta jak "książka " / tak mi się widzi / Chociaż ciort wie co oni tam w wodzie mają i takie stwory to normalka po iluś tam próbach atomowych i innych eko-syfach.
Ale muszę przyznać że na pierwszy rzut oka to faktycznie można mieć wątpliwości. Może wypowie się jakiś ichtiolog
Ale muszę przyznać że na pierwszy rzut oka to faktycznie można mieć wątpliwości. Może wypowie się jakiś ichtiolog
- jacoo
- szorujący kolanami
- Posty: 1891
- Rejestracja: 16.09.2009, 18:11
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Kraków/Zakopane
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
FSHUT jest spoko!!!
rystakpa.
Jazda na motocyklu jest najprzyjemniejszą rzeczą jaką można robić w ubraniu.
xl600v -->DL650-->XT660Z-->
Obecnie: XL700 VA
Jazda na motocyklu jest najprzyjemniejszą rzeczą jaką można robić w ubraniu.
xl600v -->DL650-->XT660Z-->
Obecnie: XL700 VA
- Mazak
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 248
- Rejestracja: 08.12.2011, 00:57
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Spalding/Warszawa
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Teee no racja z tymi rybami
Myślałem że jakie paliwo takie i ryby
Myślałem że jakie paliwo takie i ryby
- pawlus
- dwusuwowy rider
- Posty: 194
- Rejestracja: 18.09.2015, 09:23
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Mikołów ( SMI )
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Domyśliłem się po fotce z mega szablą-tasakiem. Negocjowałbym z gościem cenę za jaką by mi ją odstąpił. Pamiątka z tamtych rejonów jak ulał[WHITE SMILING FACE]
Wysłane z mojego SM-G530FZ przy użyciu Tapatalka
Wysłane z mojego SM-G530FZ przy użyciu Tapatalka
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
To był mój scyzoryk służący do negocjacji cen, a z rybami rzeczywiście coś było nie tak, bo nocą zauważyłem delikatną poświatę bijącą od chłopaków
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- falco
- oktany w żyłach
- Posty: 5547
- Rejestracja: 06.04.2010, 16:06
- Mój motocykl: nie mam motocykla
- Lokalizacja: K-J
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Na zdjęcie z rybami też zwróciłem uwagę, ale jeszcze bardziej zaskoczył mnie... sobowtór Włóczykija z BPM!? Podobno każdy z nas ma gdzieś na świecie swojego sobowtóra...
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1528
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Tradycyjnie małe dopowiedzenie ode mnie.
W Bucharze z rana oglądaliśmy piękne miejsca:
mniej oczywiste:
Takimi uliczkami jechaliśmy z hotelu do centrum po kieckę.
Gratka dla miłośników BMW (albo CC700):
Taxi dla leniwych:
Pomknęliśmy do Chiwy.
Jak wspominał Henry,kilkadziesiąt km dalej otoczenie stawało się coraz bardziej pustynne,monotonne.Wiatr zawiewał z różnych stron i kołysał motocyklami.Do wyprzedzania,zwłaszcza ciężarówki,w takich warunkach wypadało czasem bardziej się przygotować.Niemniej,ruch niewielki.
Gdzieś za Gazli tankowaliśmy benzynę z butelek.Najdroższą,bo po 5 tysiaków.Gość w wulkanizacji wiedział,że ma towar deficytowy.
Mijaliśmy pasterskie schrony/osady?:
Ilekroć oglądam zdjęcia półpustynnych rejonów,zastanawiam się,co tam jedzą kozuchy.Żują kamienie i piach?Może Maras będzie wiedział .
Ta chałupa wygląda dużo lepiej.
Jechałem gdzieś daleko przed chłopakami,pogoda taka dziwna,pochmurno,nie za gorąco,wieje,na horyzoncie pas ulewy,która później skręciła w bok.
A tu łyk pustynnej egzotyki.Praktyczna nauka,który piach daje jakąś przyczepność,a gdzie Trampek od razu tonie:
Wjechaliśmy na dwupasmówkę,gdzie podczas kontroli drogowej,młody milicjant poinformował,że ta droga ma już 130km i ciągle są budowane nowe odcinki.
(szkoda,że do Bejneu już nie było tak różowo ).
Dojechalibyśmy do Chiwy takim szlakiem i nie byłoby to warte wzmianki,ale..W pewnej chwili,przed wieczorem,zaproponowałem drogę na skróty .
Na początku było fajnie.Wielka dziura obok skrzyżowania,egzotyka wsi,szukanie drogi,miejscowi,którzy prowadzili nas przez piachy,wydmy,aby nagle znaleźć kawałek dziurawego asfaltu.Most przy granicy z Turkmenistanem,wspólny z koleją,gdzie ruchem kierowało kilkunastu milicjantów.Szczegółowa kontrola za mostem i stado tajniaków,wojskowych i wspomnianych MO.
Później nie było tak różowo.Chyba pamiętam lekkie poirytowanie chłopaków,bo miejscowość jedna za drugą,droga dziurawa,miejscami jak przysłowiowy ser,zaczyna się zmierzchać,ale dobiliśmy do miasta.Jechałem na końcu,było ciemno,uchyliłem szybę i w tym momencie jakiś miejscowy przywalił mi szprycą piachu po oczach spod kół auta.Zjechałem na pobocze,trochę czasu minęło,nim doprowadziłem się do stanu używalności.
Chłopaki nie zauważyli mojej nieobecności i pomknęli.Pojechałem kawałek i wróciłem w miejsce,gdzie się rozjechaliśmy.Dłuższą chwilę trwało,nim się H&B pojawili,bo dróg jednokierunkowych w Chiwie dużo.
W Bucharze z rana oglądaliśmy piękne miejsca:
mniej oczywiste:
Takimi uliczkami jechaliśmy z hotelu do centrum po kieckę.
Gratka dla miłośników BMW (albo CC700):
Taxi dla leniwych:
Pomknęliśmy do Chiwy.
Jak wspominał Henry,kilkadziesiąt km dalej otoczenie stawało się coraz bardziej pustynne,monotonne.Wiatr zawiewał z różnych stron i kołysał motocyklami.Do wyprzedzania,zwłaszcza ciężarówki,w takich warunkach wypadało czasem bardziej się przygotować.Niemniej,ruch niewielki.
Gdzieś za Gazli tankowaliśmy benzynę z butelek.Najdroższą,bo po 5 tysiaków.Gość w wulkanizacji wiedział,że ma towar deficytowy.
Mijaliśmy pasterskie schrony/osady?:
Ilekroć oglądam zdjęcia półpustynnych rejonów,zastanawiam się,co tam jedzą kozuchy.Żują kamienie i piach?Może Maras będzie wiedział .
Ta chałupa wygląda dużo lepiej.
Jechałem gdzieś daleko przed chłopakami,pogoda taka dziwna,pochmurno,nie za gorąco,wieje,na horyzoncie pas ulewy,która później skręciła w bok.
A tu łyk pustynnej egzotyki.Praktyczna nauka,który piach daje jakąś przyczepność,a gdzie Trampek od razu tonie:
Wjechaliśmy na dwupasmówkę,gdzie podczas kontroli drogowej,młody milicjant poinformował,że ta droga ma już 130km i ciągle są budowane nowe odcinki.
(szkoda,że do Bejneu już nie było tak różowo ).
Dojechalibyśmy do Chiwy takim szlakiem i nie byłoby to warte wzmianki,ale..W pewnej chwili,przed wieczorem,zaproponowałem drogę na skróty .
Na początku było fajnie.Wielka dziura obok skrzyżowania,egzotyka wsi,szukanie drogi,miejscowi,którzy prowadzili nas przez piachy,wydmy,aby nagle znaleźć kawałek dziurawego asfaltu.Most przy granicy z Turkmenistanem,wspólny z koleją,gdzie ruchem kierowało kilkunastu milicjantów.Szczegółowa kontrola za mostem i stado tajniaków,wojskowych i wspomnianych MO.
Później nie było tak różowo.Chyba pamiętam lekkie poirytowanie chłopaków,bo miejscowość jedna za drugą,droga dziurawa,miejscami jak przysłowiowy ser,zaczyna się zmierzchać,ale dobiliśmy do miasta.Jechałem na końcu,było ciemno,uchyliłem szybę i w tym momencie jakiś miejscowy przywalił mi szprycą piachu po oczach spod kół auta.Zjechałem na pobocze,trochę czasu minęło,nim doprowadziłem się do stanu używalności.
Chłopaki nie zauważyli mojej nieobecności i pomknęli.Pojechałem kawałek i wróciłem w miejsce,gdzie się rozjechaliśmy.Dłuższą chwilę trwało,nim się H&B pojawili,bo dróg jednokierunkowych w Chiwie dużo.
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Ot takie drobne spostrzeżenie.
Niby nic, sylwek w swoim uzupełnieniu, wyjaśnieniu pisze "...zastanawiam się, co tam jedzą kozuchy..." i dalej "...pogoda taka dziwna, pochmurno, nie za gorąco,wieje,na horyzoncie pas ulewy..." , to takie normalne, jedziesz, rozglądasz się, podziwiasz, w twojej głowie kłębią się niezliczone myśli. Już dwudziesty drugi dzień są w podróży, rozchwiane stany emocjonalne, wszystko na raz, od euforii do melancholii, typowa huśtawka nastrojów.
Prawdopodobnie to były przyczyny "chwilowego zaginięcie sylwka".
Co tu dużo pisać, sylwek "sprawdzał" jak sobie radzą kozy.
Piasek w oczach, jasne.
Wczuwam się.
Niby nic, sylwek w swoim uzupełnieniu, wyjaśnieniu pisze "...zastanawiam się, co tam jedzą kozuchy..." i dalej "...pogoda taka dziwna, pochmurno, nie za gorąco,wieje,na horyzoncie pas ulewy..." , to takie normalne, jedziesz, rozglądasz się, podziwiasz, w twojej głowie kłębią się niezliczone myśli. Już dwudziesty drugi dzień są w podróży, rozchwiane stany emocjonalne, wszystko na raz, od euforii do melancholii, typowa huśtawka nastrojów.
Prawdopodobnie to były przyczyny "chwilowego zaginięcie sylwka".
Co tu dużo pisać, sylwek "sprawdzał" jak sobie radzą kozy.
Piasek w oczach, jasne.
Wczuwam się.
Test: Cambriel
Nie sztuką jest bycie jednym z 72, sztuką jest bycie jednym z 12, mistrz może być tylko jeden.
Nie sztuką jest bycie jednym z 72, sztuką jest bycie jednym z 12, mistrz może być tylko jeden.
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Jak to jeden taki powiedział " Nie ważne jak facet zaczyna, ważne jak kończy" czy cuś takiego
Dzień 23
26 sierpnia 2015
Wstajemy wyspani i wypoczęci, no nie wiem jak tam Sylwek, bo na tym balkonie warunki miał trochę gorsze. Nie spiesząc się zbytnio, w zacienionym kąciku spożywamy firmowe śniadanko a potem, uzbrojeni w aparaty i kamery udajemy się na podbój Chiwy.
Khiva – jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne miasto na uzbeckim odcinku Jedwabnego Szlaku. Według legendy, przed 25 wiekami, przy źródle Chiwak (od którego wywodzi się nazwa) założył je Sem, syn biblijnego proroka Noego.
Chiwa, w obrębie starych murów obronnych, niewiele zmieniła się od kilkuset lat. Jedynym symbolem nowoczesności są nieliczne anteny satelitarne, oraz rury z gazem oplatające miasto. Stara Chiwa to wielki skansen z dużą ilością meczetów, medres, cmentarzy, muzeów, mauzoleów, hoteli i jednocześnie, domów mieszkalnych zwykłych ludzi. To jeden wielki zabytek.
Niektórzy z Was pytali, czemu jedziemy tak daleko na wschód i robimy trasę ze wschodu na zachód.
Właśnie dlatego, dla tych trzech miast: Samarkandy, Buchary i Chiwy.
To Banan zasugerował taki właśnie kierunek zwiedzania i muszę przyznać, że miał rację.
Chiwa, to perełka, to wisienka na torcie, gdybyśmy ją „zjedli” w pierwszej kolejności, reszta była by po prostu, delikatnie mówiąc, mało ciekawa.
Wracamy do naszego hotelu, a tam, niespodzianka. Przed hotelem stoi Afryka na polskich numerach ze znakiem drogowym przypiętym do kufra centralnego. To Maurosso z Rzeszowa. My już wracamy, a on właśnie jest w drodze do Tadżykistanu. Opowiadamy sobie, co ciekawego spotkało nas po drodze, co warto zobaczyć, a czego unikać, gdzie dobrze zjeść, spać i kupić paliwo.
Żegnamy Chiwę w której zostawiamy Maurosso i lecimy w kierunku kazachskiej granicy.
W samej Chiwie nie znaleźliśmy stacji z paliwem, ale kilkanaście kilometrów dalej w kierunku Nukus, mamy szczęście. Duża stacja z paliwem, sklep, obok restauracja w której jemy obiadek, a kiedy pytamy o toaletę , to słyszymy tradycyjnie … na ulice.
Lecimy.
W płaskim stepie szeroki, widzimy na horyzoncie dziwną, samotną górę, więc jedziemy zobaczyć co zacz. Jest to dziwna górka w kształcie stojącego walca zbudowana z gliny kamiennym rdzeniem w środku. Do wnętrza prowadzi wąska szczelina, przez którą może przecisnąć się jeden człowiek, dlatego w przeszłości wykorzystywana była przez okoliczne ludy, jako kryjówka i miejsce doskonałe do obrony przed napastnikami.
Wjeżdżamy do Nukus w poszukiwaniu paliwa, ale stacje puste. Zatrzymujemy chłopaka w samochodzie, pytając gdzie można zatankować, a ten każe jechać za sobą. Prowadzi nas przez całe miasto do kolegi, który prowadzi butelkową stację benzynową. Uzupełniamy zapasy po 3500 somów
Dzień powoli się kończy, więc zaczynamy rozglądać się z miejscem pod namioty, co w tym rejonie nie jest łatwe. Wszędzie jakieś pola, uprawy, kanały nawadniające, wielkiego wyboru nie mamy.
Zjeżdżamy w dróżkę obok kanału, od drogi oddziela nas tylko pas krzaków i sitowia, a obok pasie się osiołek przywiązany linką do palika. W pewnym momencie słyszymy a potem widzimy cztery motory jadące powoli w kierunku Nukus. Noc będzie raczej ciężka, bo wkurwiony osiołek ryczy nam całą noc, nie pozwalając się wyspać.
Dystans 240 km.
Temp. 26 stopni
Dzień 23
26 sierpnia 2015
Wstajemy wyspani i wypoczęci, no nie wiem jak tam Sylwek, bo na tym balkonie warunki miał trochę gorsze. Nie spiesząc się zbytnio, w zacienionym kąciku spożywamy firmowe śniadanko a potem, uzbrojeni w aparaty i kamery udajemy się na podbój Chiwy.
Khiva – jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne miasto na uzbeckim odcinku Jedwabnego Szlaku. Według legendy, przed 25 wiekami, przy źródle Chiwak (od którego wywodzi się nazwa) założył je Sem, syn biblijnego proroka Noego.
Chiwa, w obrębie starych murów obronnych, niewiele zmieniła się od kilkuset lat. Jedynym symbolem nowoczesności są nieliczne anteny satelitarne, oraz rury z gazem oplatające miasto. Stara Chiwa to wielki skansen z dużą ilością meczetów, medres, cmentarzy, muzeów, mauzoleów, hoteli i jednocześnie, domów mieszkalnych zwykłych ludzi. To jeden wielki zabytek.
Niektórzy z Was pytali, czemu jedziemy tak daleko na wschód i robimy trasę ze wschodu na zachód.
Właśnie dlatego, dla tych trzech miast: Samarkandy, Buchary i Chiwy.
To Banan zasugerował taki właśnie kierunek zwiedzania i muszę przyznać, że miał rację.
Chiwa, to perełka, to wisienka na torcie, gdybyśmy ją „zjedli” w pierwszej kolejności, reszta była by po prostu, delikatnie mówiąc, mało ciekawa.
Wracamy do naszego hotelu, a tam, niespodzianka. Przed hotelem stoi Afryka na polskich numerach ze znakiem drogowym przypiętym do kufra centralnego. To Maurosso z Rzeszowa. My już wracamy, a on właśnie jest w drodze do Tadżykistanu. Opowiadamy sobie, co ciekawego spotkało nas po drodze, co warto zobaczyć, a czego unikać, gdzie dobrze zjeść, spać i kupić paliwo.
Żegnamy Chiwę w której zostawiamy Maurosso i lecimy w kierunku kazachskiej granicy.
W samej Chiwie nie znaleźliśmy stacji z paliwem, ale kilkanaście kilometrów dalej w kierunku Nukus, mamy szczęście. Duża stacja z paliwem, sklep, obok restauracja w której jemy obiadek, a kiedy pytamy o toaletę , to słyszymy tradycyjnie … na ulice.
Lecimy.
W płaskim stepie szeroki, widzimy na horyzoncie dziwną, samotną górę, więc jedziemy zobaczyć co zacz. Jest to dziwna górka w kształcie stojącego walca zbudowana z gliny kamiennym rdzeniem w środku. Do wnętrza prowadzi wąska szczelina, przez którą może przecisnąć się jeden człowiek, dlatego w przeszłości wykorzystywana była przez okoliczne ludy, jako kryjówka i miejsce doskonałe do obrony przed napastnikami.
Wjeżdżamy do Nukus w poszukiwaniu paliwa, ale stacje puste. Zatrzymujemy chłopaka w samochodzie, pytając gdzie można zatankować, a ten każe jechać za sobą. Prowadzi nas przez całe miasto do kolegi, który prowadzi butelkową stację benzynową. Uzupełniamy zapasy po 3500 somów
Dzień powoli się kończy, więc zaczynamy rozglądać się z miejscem pod namioty, co w tym rejonie nie jest łatwe. Wszędzie jakieś pola, uprawy, kanały nawadniające, wielkiego wyboru nie mamy.
Zjeżdżamy w dróżkę obok kanału, od drogi oddziela nas tylko pas krzaków i sitowia, a obok pasie się osiołek przywiązany linką do palika. W pewnym momencie słyszymy a potem widzimy cztery motory jadące powoli w kierunku Nukus. Noc będzie raczej ciężka, bo wkurwiony osiołek ryczy nam całą noc, nie pozwalając się wyspać.
Dystans 240 km.
Temp. 26 stopni
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- bankier
- czyściciel nagaru
- Posty: 567
- Rejestracja: 27.01.2009, 21:33
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Pisać pisać bo weekend sie kończy
Przyszedł czas na Varadero
- Banan70
- osiedlowy kaskader
- Posty: 138
- Rejestracja: 04.03.2011, 20:37
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Kielce
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
A tak było pod górą.
https://www.youtube.com/watch?v=fO53gsjdPAI
https://www.youtube.com/watch?v=fO53gsjdPAI
Gdzie jadę tam jadę, ale ...
- LUK76
- czyściciel nagaru
- Posty: 617
- Rejestracja: 13.04.2012, 19:14
- Mój motocykl: nie mam motocykla
- Lokalizacja: Warszawa
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Oo...filmy się zaczynają...super.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości