Albania - last call

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

seaseacker pisze:Rozumiem że pętla Theth jest do zrobienia na cały dzień? oczywiście spokojnej jazdy bez napinki ;) :wink:
Tak,
My jechaliśmy bardzo spokojnie z wieloma postojami na zdjęcia i długą przerwą obiadową.
Należy też pamiętać, że lecieliśmy bez bagażu, co pozwoliło cieszyć się jazdą a nie walczyć o przyczepność i pion :)
Biedron
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5549
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Albania - last call

Post autor: wojtekk »

Pysznie się z Wami jedzie! Jadę dalej!
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
gruber
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 13
Rejestracja: 21.03.2012, 12:36
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Olkusz

Re: Albania - last call

Post autor: gruber »

Wtrącę jeszcze dwa słowa odn.kempingu, gdzie nocowaliśmy w m. Omare.
Kemping na europejskim poziomie z niezłą knajpą i również niezłą pizzą, bezpieczny - choś jadąc do Theth zastawnawialiśmy się, czy po powrocie nasze bagaże będą kompletne. Oferuje również nocleg w domkach jak i wypożyczenie namiotów.
Lokalizacja kempingu , to idealne miejsce aby zostawić tam bagaże i na "lekko" zrobić pętlę do Theth.
Podczas naszego krótkiego pobytu przez kemping przewinęlo się przynajmniej kilkunastu motocyklistów.
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

Kolejny dzień, kolejny film. Dzień 4 - pętla Theth.
Krócej się nie udało :niewiem:

Biedron
Awatar użytkownika
HerkulesWPR
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 390
Rejestracja: 25.10.2013, 20:33
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: HerkulesWPR »

Piękne zdjęcia, super filmy, naprawdę pozazdrościć.

Moc inspiracji!

edit. na razie się jaram dniem 4, zacznę oglądać od końca
Awatar użytkownika
velmafia
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 120
Rejestracja: 06.07.2014, 13:28
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Wrocek

Re: Albania - last call

Post autor: velmafia »

HerkulesWPR pisze:Piękne zdjęcia, super filmy, naprawdę pozazdrościć.
Nie zazdrość, tylko sam pojedź :P Motór już masz ;]
Paul Theroux pisze:Turyści nie wiedzą, gdzie byli, podróżnicy nie wiedzą, gdzie będą
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3403
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 5

1465

Mimo, że wieczorem trochę pofolgowaliśmy sobie to udaje się nam być gotowym do wyjazdu chwilę przed 9AM. Jedziemy w stronę Valbone.
Po drodze przejeżdżamy przez samo centrum Shkodry. Ruch tu panujący przypomina mi arabskie duże miasta gdzie "wszystko płynie". Pomiędzy samochodami poruszają się jednoślady, nikt nie jedzie swoim pasem, często na jezdni pojawia się pieszy lub... jakieś zwierzę. To co odróżnia ten ruch od typowo arabskiego to dość rzadkie używanie klaksonu... Najlepsze jest to, że wszystko odbywa się płynnie, bez zatorów i stłuczek (o wypadkach nie wspominając). Ze Shkodry wyjeżdżamy trasą SH5. Na tych pierwszych kilometrach za miastem wieje niemiłosiernie. Najgorszy jest odcinek gdy droga przechodzi chyba tamą przy hydroelektrowni. Mam wrażenie, że mnie zepchnie. Na szczęście po pewnym czasie wiatr ustaje, za to robi się coraz cieplej.

1466

1467

1468

1469

1470

1471

Sama trasa SH5 dla mnie nie była jakoś szczególnie ciekawa - trochę zakrętów, nie najlepszej jakości asfalt. Widoki są ok ale dupy nie urywają ;) . Po drodze zatrzymujemy się na chwilę w miejscowości Fushe-Arrez - wybieramy kasę z bankomatu, uzupełniamy zapasy wody.Następnie jedziemy SH 22 w stronę Bajram Curi. Jeśli chodzi o SH 22 mi ta droga zdecydowanie bardziej się podoba niż SH 5. Poprowadzona jest głównie po zboczach, często jej granice z jednej strony wyznacza wysokie zbocze góry a z drugiej przepaść. Ma dobrą nawierzchnię i całkiem przyjemne winkle. Widoki są naprawdę zacne. Wije się przepięknie przechodząc z jednej strony doliny na drugą. Co pewien czas przy drodze stoi krzyż a przy nim tabliczka upamiętniająca ofiary wypadku drogowego. Na tej drodze takich miejsc jest zdecydowanie więcej niż wcześniej widziałem. Na których kapliczkach można odnaleźć imiona więcej niż 4 osób... czasem są to całe rodziny...

1472

1473

1474

1475

Jadąc tamtędy po środku niczego na środku drogi dostrzegam dziweczynkę w wieku około 12 lat. Chce ją omiąć z jednej wówczas przeskakuje na drugą stronę prosto pod koło. Widzę, że w ręku sciska mały plastikowy kubeczek z jakimiś owocami. Cudem omijam ją i jadę dalej. W sumie potem żałuję, że się nie zatrzymałem... Ona zapewne zobaczyła nas dużo wcześniej w dolinie i gdzieś przy drodze nazbierała tych owoców... ehh

1476
to wciąż jedna i ta sama droga...


1477
Biedron i Gruber po drugiej stronie doliny...

1478

1479

1480


Dojeżdżamy do Fierze. Jest tam hydroelektrownia. Próbujemy przejechać tamą na drugą stronę, lecz strażnik z karabinem studzi nasze zapały dość stanowczo. Do Fierze przypływa prom z Koman. My dziś wybraliśmy jazdę, lecz może następnym razem będzie to prom. Nie żałuję teraz tego wyboru. Co do promu, na kempingu dowiedzieliśmy się, że w te lato ma pływać już kilka promów na tej trasie... Nie wiem czy można to nazwać komercjalizacją - ja bym raczej patrzył na to jak na kreowanie usług pod dane potrzeby - normalne zasady funkcjonowania rynku...

1481
pod tamą w Fierze

1482
tama jest naprawdę duża

1483
Pan strażnik z kałachem...

Z Fierze jedziemy do Bajram Curi. Jesteśmy tam koło 14-nastej. Siadamy w knajpce na głównym placu łapiąc chwilę oddechu i uzupełniając płyny. Najlepsze jest to, że jest środek dnia a knajpka na placu jest całkowicie pełna. Co ciekawe jest siedzą w niej tylko mężczyźni - nie dostrzegamy żadnej kobiety. Życie w miasteczku to czy się sennie...

1484

1485
typowy widok w mieście

Z Bajram Curi jedziemy Valbone. Droga jest już całkowicie asfaltowa - jeszcze w zeszłym roku ostatnie kilometry to była szutrówka. Zasuwamy szybko pięknym asfaltem w kierunku końca doliny. Widoki jak dla mnie są chyba lepsze niż te Thet. Droga prowadzi wzdłuż górskiego strumienia, który wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Ruch jest prawie zerowy - mija nas jeden samochód (no, ja pamiętam jeden).

1486

1487

Im głębiej wjeżdżamy w dolinę tym bardziej zmienia się pogoda. W Bajram Curi było wręcz upalnie a tu odczuwa się spadek temperatury o kilka stopni - jednak nie na tyle żeby się ubierać. Nad szczytem górującym nad doliną zbierają się czarne góry burzowe. Wygląda to jak gdyby za chwilę chmury miały się rozstąpić i ukazać się miało oko Saurona.... Zatrzymuję się żeby zrobić zdjęcie - chłopaki lecą dalej. Wrażenia potęguje dźwięk płynącego strumienia - jest magicznie...


1488
czarne chmury zbierają się nad doliną Valbone


1489

Dolatujemy do końca doliny - kręcimy się chwilę zastanawiając się czy można jechać dalej, czy zawracać i czy lunie deszcz czy nie bo jakoś tak powoli zaczyna kropić. Finalnie stwierdzamy, że cel na dziś jest osiągnięty i pora już coś zjeść. Parkujemy motongi pod hotelem i udajemy się do restauracji. Dosłownie minutę po przekroczeniu jej progu zaczyna padać rzęsisty deszcz. Zamawiamy jedzenie - Jarek kurczaki, ja z Bieronem jakąś kozę (sorki Maras67). Dupy nie urywa i nie urywało. Jedzenie ok, ale te w Theth będę jeszcze długo wspominał...

1490

1492

1493
chmury się rozchodzą


1491
robi się znów pocztówkowo

1494
znajdują się chętni do fotek...

1495
a owce tylko bee

1496


Mamy nowy plan. Jest jeszcze w miarę wcześnie. Jedziemy zrobić zakupy a potem w kierunku Kukes. Zobaczymy gdzie dojedziemy - w razie co mamy namioty i najwyżej będziemy spać na dziko.

Wracamy więc około 25km do Bajram Curi i szukamy sklepu głównie z chlebem. Okazuje się to niełatwe więc kupujemy wódkę. Chleb zresztą też ale dopiero jak przejeździliśmy pół miasta w poszukiwaniu piekarni za różnymi pokazywaczami drogi. Podróże kształcą więc teraz już wiemy, że pieczywo po albańsku to "BUKE" - warto zapamiętać ;)

1497
w poszukiwaniu chleba...


1498
zwiedzamy Albańskie osiedla


1499
butik


W końcu udaje nam się wyjechać przez SH 22 na SH23 i dalej prosto. Widoki nie są oszałamiające ale miło się jedzie, może też przez to że jest już trochę chłodniej. Przy tej drodze znajduje się miejscowość o swojsko brzmiącej nazwie Sopot... Sprawdzamy w naszej ściądze z noclegami, że w miejscowości Kruma są jakieś hotele. No to zobaczymy...

1500

1501

1502

1503

1504


W Krumie okazuje się, że odsyłają nas z jednego miejsca do innego. W czasie jednej z takich "odsyłek" Gruber przewozi na motocyklu albańskie dzieci. Matki wyglądają na zaniepokojone ale po wszystkim dziękują Jarkowi za przejażdżkę...
W końcu znajdujemy hotel. Idę na górę prowadzony przez chłopaka około lat 14 mówiącego tylko po albańsku obejrzeć pokój. Jest to klitka bez klimy gdzieś z tyłu budynku, nie posprzątana jeszcze po poprzednich gościach. Droga do niego prowadzi przez bar z lokalesami. Jeśli chodzi o negocjacje ceny to młody dzwoni do kogoś kto mówi po angielsku i w ten sposób tłumaczymy. Minusem jest to, że motocykle miały by zostać na ulicy przed hotelem... Finalnie odpuszczamy.

1505


1506
kidnaper!

Jest już późno - bo po 20-tej. Szybka decyzja - jedziemy do Kukes - mamy tam jakieś 30km. Biedron ustawia najkrótszą trasę i grzejemy. Do Kukes docieramy po zmroku. Ustawienie takiej trasy spowodowało że przejeżdżamy jakimiś slamsami przez osiedlowe podwórka. W końcu docieramy do centrum. Policjant kierujący ruchem ulicznym wskazuje nam drogę do hotelu http://www.hotelgjallica.al Hotel wygląda ok. Obsługa mówi po angielsku i widać, że naprawdę się stara. Motocykle parkujemy z tyłu budynku hotelowego na zamkniętym parking na który dodatkowo mamy widok z okna. Pokój jest wystarczający - ma klimę, łazienkę i łóżka - nic więcej nam nie trzeba. Cena jest akceptowalna - 35 Eur za 3 osoby ze śniadaniem. W sumie, był to najdroższy nasz nocleg na całym wyjeździe. Kąpiel i wypad na miasto. Na przeciwko hotelu jest Albańskie wesele - muzyka rozbrzmiewa na całą ulicę. Wzdłuż ulicy jest kilka knajpek. Znów nie ma w nich kobiet. Siedzą mężczyźni przy kawie lub piwie i oglądają jakiś mecz - chyba lokalny. Zasiadamy i my w takim lokalu... Po kilku piwach wracamy do hotelu bo jutro też jest dzień....

1507
jest wszystko co trzeba

1510

1508
hotel z zewnątrz

1509

PZDR

Qter


P.S.

Dzisiejsza trasa wyglądała mniej więcej tak:

1511
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
velmafia
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 120
Rejestracja: 06.07.2014, 13:28
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Wrocek

Re: Albania - last call

Post autor: velmafia »

Mam pytanie o pętle Theth, myślicie że łatwiej wjechać przez SH21 i zjechać przez Kir, czy może odwrotnie, pytam bo jadę z plecakiem.

Z tego co piszecie to SH21 jest już w większości wyasfaltowana, więc na pewno jest łatwiejsza niż trasa przez Kir?
Paul Theroux pisze:Turyści nie wiedzą, gdzie byli, podróżnicy nie wiedzą, gdzie będą
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

Moim zdaniem łatwiej wjechać od strony Kir.
1. Bo jadąc cięższą drogą na początku masz więcej siły i koncentracji.
2. Bo łatwiej podjeżdżać pod górkę niż z niej zjeżdżać. Jadąc pod przez Kir większość to podjazdy, potem wyjeżdżając z Theth też jest podjazd. Zjazd już asfaltem.
3. SH21 nawet na odcinkach bez asfaltu ma nawierzchnię bardziej szutrową, natomiast droga przez Kir to czasem luźne kamienie a czasem lita skała.
Biedron
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

Qter pisze:DZIEŃ 5
..

Z Fierze jedziemy do Bajram Curi. Jesteśmy tam koło 14-nastej. Siadamy w knajpce na głównym placu łapiąc chwilę oddechu i uzupełniając płyny. Najlepsze jest to, że jest środek dnia a knajpka na placu jest całkowicie pełna. Co ciekawe jest siedzą w niej tylko mężczyźni - nie dostrzegamy żadnej kobiety. Życie w miasteczku to czy się sennie...

1484

1485
typowy widok w mieście
Tu się okazuje, jak pamięć ludzka bywa zawodna, bo według mnie zdjęcia i knajpka była w Fierze a nie w Bajram Curii. Pytanie tylko czy to moja pamięć zawodzi, czy Qtra.

Drugą sprawą jaką pamiętam z tego dnia, to nie do końca wyremontowana droga pomiędzy Kruma a Kukes. Wycięte w asfalcie regularne dziury uzupełnione drobnymi, luźnymi kamyczkami. Pierwsze spotkanie z nimi podczas wyprzedzania jakiejś ciężarówki i zrobiło się ciepło ... Widać je na filmie. W 2:10 filmu widać również jak zaskoczył mnie żwir na zakręcie i o mały włos nie skończył bym na murku. Na szczęście zakręt był w "dobrą" stronę. :)
Tego dnia przejechaliśmy odcinek planowany na 1,5 dnia.


Biedron
Awatar użytkownika
Pingwin
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 561
Rejestracja: 06.12.2008, 00:10
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Nysa/Reykjavik

Re: Albania - last call

Post autor: Pingwin »

Ta dziewczynka na drodze miała w kubeczku poziomki - 3 lata temu zapłaciliśmy haracz i zjedliśmy po jednej :thumbsup:
Fajnie się Was ogląda i czyta.
Dawniej gdziala
magyar
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 384
Rejestracja: 15.12.2009, 20:26
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Tarnów
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: magyar »

velmafia pisze:Mam pytanie o pętle Theth, myślicie że łatwiej wjechać przez SH21 i zjechać przez Kir, czy może odwrotnie, pytam bo jadę z plecakiem.

Z tego co piszecie to SH21 jest już w większości wyasfaltowana, więc na pewno jest łatwiejsza niż trasa przez Kir?
Jadąc pętle zgodnie z ruchem wskazówek zegara, asfalt kończy się 18 km przed Theth. Natomiast jadąc dalej w stronę Kir, do początku asfaltu jest do przejechania 54 km. Przejechałem to w lipcu w dwie osoby z kuframi- wybrałem ten kierunek bo znajomi jechali i wracali z Theth tą samą łatwiejszą drogą. Na odcinku do Kir czasem wadziłem centralną podnóżka i nie do końca można nazwać go zjazdem ;)

Myślę że warto zostać na noc w Theth, za kemping przy szkole zapłaciliśmy 3 euro
seaseacker
zgłębiacz wskaźników
zgłębiacz wskaźników
Posty: 52
Rejestracja: 27.09.2011, 10:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Kraków

Re: Albania - last call

Post autor: seaseacker »

czekamy czekamy :grin:
Stefan
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3403
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 6

Znów szybki sen. Na hotelowym śniadaniu jesteśmy jakoś po 7AM. "Śniadanie" to dla chłopaków omlety a dla mnie tosty z dżemem. Do tego jakaś rozpuszczalna kawa. Dupy nie urywa i nie urywało. Pakujemy motki na hotelowym parkingu i w drogę. Przygoda czekać wiecznie na nas nie będzie ;) .

1517

1518

1519
Jarek testuje lokalna motoryzację

Kukes otoczony jest prawie dookoła wodą. Teraz, gdy patrzę na mapę to można było pokręcić się tam dookoła jeszcze przez jakieś kila godzin. Ale nic to....

1520

1521

1522

Ruszamy asfaltową SH31 w kierunku Peskopi, by po około 20km za Kolesjan zjechać z niej w kierunku Ceren. Droga na mapie jest oznaczona jako biała i niestety jest już asfaltowa do samej Peshkopi. Kawałek za Peskopi tankujemy a następnie znów zjeżdżamy z SH6 na biała drogę na miejscowości Cerenec i Poshtem. Zaraz za zjazdem droga zamienia się w szeroką szybką szutrówkę - można się na niej naprawdę fajnie rozpędzić.

1523

1524

1525

1526

Po pewnym czasie droga zwęża się na tyle, że dwa samochody osobowe z trudem mogły by na niej się minąć. Szuter zamienia się w kamienie, gdzieniegdzie pojawiają się koleiny a droga zaczyna prowadzić zboczem góry. Nam jazda idzie dość sprawnie - w okolicach południa mamy zrobione około 120km. W pewnym momencie dostrzegamy zatrzymane kilka samochodów na środku drogi. Okazuje się, że droga jest zablokowana przez ciężarówkę, która spadła w przepaść. Kierowca miał na tyle dużo szczęścia, że
ciężarówka spadając przekoziołkowała kilkukrotnie i oparła się drzewach a jemu poza ogólnym poobijaniem nic się nie stało. Trwa akcja wyciągania tej ciężarówki z powrotem na drogę. Wszędzie są porozciągane stalowe liny i dodatkowe ciężarówki których niestety nie jesteśmy w stanie objechać. W tłumie ludzi od razu znajduje się młody chłopak mówiący całkiem nieźle po angielsku. Mówi nam, że droga jest zamknięta nie tak długo bo tylko 4h... Nie chcemy przeszkadzać a nigdzie się nie śpieszymy więc siadamy grzecznie i czekamy dyskutując z lokalesami. Chłopak opowiada, że sam jeździ jako kierowca i na tej drodze często zdarzają się wypadki. Angielskiego nauczył się sam jeżdżąc do pracy za granicę - min.. Grecja, Anglia, Macedonia... no i o tym, że w Albanii żyje się ciężko. Po godzinie walki udaje się wyciągnąć ciężarówkę. Oczywiście zator przejeżdżamy jako pierwsi..

1527

1528

1529

1530

Godzinę później stajemy na popas w parku narodowym Shebenik-Jabllanice.

źr. wikipedia: Park narodowy Shebenik-Jabllanice ((alb.) Parku Kombëtar Shebenik-Jabllanicë) leży w górach Shebenik, w okręgu Librazhd, w Albaniiii. Założony został w 2008 r. Obejmuje obszar 33928 ha. Park narodowy Shebenik-Jabllanice obejmuje obszar przez który przepływają dwie rzeki Qarrishte i Bushtrice oraz 14 polodowcowych jezior, z których najwyżej położone jest na wysokości około 1900 m n.p.m. Najwyższym szczytem jest Maja e Shebenikut o wysokości 2253 m n.p.m.

1531

1532
Pięknie

Dalej droga przypominała trochę ukraińskie połoniny. Olbrzymie przestrzenie bez cywilizacji z dziką przyrodą. Mijając Lunik droga znów się zmienia. Znów robi się szeroką twardą szutrówką - ale tutaj jest to celowa budowa pod asfalt. Prace idą pełną parą. Nasza trasa zakładała tego dnia, że odbijemy z obecnej drogi na Lunik i dalej dojedziemy do drogi SH54...

1533

1534

1535

Niestety, zjazd na Lunik jest zamknięty. Na środku drogi stoi wielka kopara i kopie (jak to ma w zwyczaju) wielką dziurę. Nie da się przejechać. Z mojej mapy wynika, że żeby tam zjechać należało by wracać się kawał drogi. Podejmujemy decyzję, że jedziemy dalej a potem spróbujemy dostać się do tej drogi od strony SH3. Zaczyna się asfalt. Na asfalcie spotykamy żółwie..

1536

Droga do samego Librazhd, który omijamy bokami, mija szybko, potem obieramy SH3. Droga jest zatłoczona. Oprócz samochodów osobowych jeździ nią dość dużo TIR-ów i autobusów. Prowadzi ona wzdłuż rzeki Shkumbin. Jedzie się szerokim i płaskim dnem doliny - wręcz nienaturalny krajobraz po ostatnich górskich widokach. W końcu zjeżdżamy z SH3 białą drogą w kierunku miejscowości Firas. Droga błyskawicznie wspina się serpentynom coraz wyżej i wyżej.

1537

Można obejrzeć całą dolinę z góry i znów można spotkać żółwia.

1538

1539

1540

Ponownie jedziemy górskimi kamienistymi drogami. Sama radość. Decydujemy, że robimy nocleg na dziko w okolicy jeziorek widocznych na mapie. Docieramy tam chwilę przed 18-nastą. Jest ok - dziś nie gnamy, nic nas nie goni. Po drugiej stronie jeziorka dostrzegamy dym z ogniska oraz pasące się owce. Po chwili z tego kierunku jedzie ciężarówka wyładowana drewnem i mężczyznami. Oczywiście się pozdrawiamy. Staje kawałek dalej przy zabudowaniach które wyglądają na opuszczone. Podjeżdżam tam i pytam na migi czy możemy nocować nad wodą - jest zgoda. Wbijamy się z motongami na łąkę, pod drzewa które zasłonią nas z drogi i zaczynamy biwak. Jest świetnie! Woda w jeziorku jest chłodna co pozwala oprócz schłodzenia nas na schłodzenie również browaru i wódki na wieczorne party ;) Jarek idzie na spacer, popstrykać fotki przepięknych okoliczności przyrody a my z Biedronem zajmujemy się słodkim nic nie robieniem.

1541

1547

1542

Na spacerze spotyka on wracającego z owcami starego pasterza. Ma do nas pretensje za biwakowanie na trawie - mówi podobno że krowa nie będzie miał co jeść. Trudno. Co się stało to się nie odstanie.

1543

1544

1545

1546

Ogniska nie rozpalamy bo nie za bardzo jest z czego. Wieczorem robimy kolację i wypijamy wszystkie %. Nie ma co tego wozić. Noc zapowiada się rześka... a niebo pełne jest gwiazd.


1548
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

Wrzucam film do relacji Qtra.

Od siebie dodam tyle, że bardzo miło spędziliśmy wieczór, przy wódeczce, piwku i bigosie dla żeglarzy.
Nocleg wypadł na wysokości ok 1200 mnpm i w nocy było zimno.... Winna tej sytuacji mogła też być wódeczka, której było tylko 0,5l na trzech .....

Biedron
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3403
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 7

Ranek wita nas chłodem. Namioty stoją w cieniu góry i całe szczęście że nie pali nas słońce - budzimy się wcześnie lecz czujemy się wypoczęci. Nieśpiesznie zwijamy obóz ale idzie nam na tyle prawnie, że już przed 9 jesteśmy "na trasie". Dziś w planach dotarcie do SH54, potem Burrel i Kruje - dalej zobaczymy co będzie.

1560

1561

Droga leniwie wije się poprzez park narodowy Dajti którym jedziemy.

źr. wikipedia: Park Narodowy Dajti ((alb.) Parku Kombëtar Dajti) - Znajduje się 26 kilometrów na wschód od Tirany. Od północy graniczy z Parkiem Narodowym Przełęczy Shtame. Park obejmuje górę Mali i Dajtit wysokości 1613 m n.p.m. oraz sąsiednie szczyty: na południe Priska (1353 m n.p.m.) a na północ szczyt Brari. Na terenie parku znalazły się m.in. kanion Brari, otomański most kamienny oraz jaskinie. Park Narodowy Dajti zamieszkują rzadkie gatunki ssaków: niedźwiedź brunatny, wilk eurazjatycki.
Na szczyt góry Dajli z przedmieści Tirany prowadzi kolejka linowa Dajti Express o długości 4670 m i różnicy poziomów 812m. Z Zachodniej strony góry Dajti znajdują się ruiny zamku Dajti ((alb.) Kalaja e Dajtit) zbudowanego w VI wieku n.e.


W sumie, to chyba dobrze, że wcześniej tego nie czytałem. Wilków i niedźwiedzi nie spotkaliśmy. Kolejkę linową sobie odpuściliśmy już na etapie planowania wyjazdu...

1562

1563
kto ma mapę ten rulesss ;)

1564
Gruber znów robi testy... czyżby Teresa nie spełniała jego oczekiwań?

1565

Po godzinie fajnej, relaksującej jazdy docieramy do drogi SH54 i stajemy w pierwszym i jedynym jak dotąd barze przy drodze. Robimy krótki odpoczynek dyskutując z lokalesami w języku migowym nad rozłożoną mapą. W końcu ruszamy dalej drogą SH 54 lecz mniej więcej po godzinie jazdy ją porzucamy i kierujemy się w kierunku Klos - drogi SH6.


1566


1567


1568


1569

1570

Po drodze mijamy znowu pozostałości bunkrów. Kawałek przed SH6, przed miejscowością Fshat droga zamienia się na asfaltową. No, a skoro jest asfalt to są i żółwie. Chyba będę musiał poszukać jakiegoś przepisu na jakieś danie z żółwi... Tym razem parka ;)


1571


Obieramy trasę SH6 i mijając Klos lecimy do Burrel. Burell nie przypomina wcześniej mijanych miast albańskich - albo my po prostu dobrze do niego wjechaliśmy i wyjechaliśmy omijając "gorsze" dzielnice. Jest czysto, ulice nie są zatłoczone i nie ma na nich zwierząt gospodarskich. Ruch uliczny robi wrażenie bardziej uporządkowanego - nawet bym powiedział europejskiego. Docieramy na główny plac w mieście. Tu robimy kolejną przerwę na zakupy, lody i gadkę z lokalesami spod sklepu. Napotkany Albańczyk mówi świetnie po angielsku ale to dlatego, że kilka lat spędził w Anglii. Mówi, że miał dziewczynę Polkę przez jakiś czas a sporo jego znajomych Albańczyków mieszkających w Anglii ma żony z Polski. Wiadomo przecież nie od dzisiaj że najwięcej witaminy mają Polskie dziewczyny ;) a my coraz bardziej stajemy się globalną wioską.

1572
Burell

1573

1574

Ruszamy na Kruje. Droga SH 37 po około 7km zmienia się z asfaltowej w kamienną. pisząc kamienną mam na myśli spore, luźno leżące kamienie. Jest ona dość wymagająca. Na kilku agrafkach pod górę należy się dość mocno skoncentrować - tył potrafi się uślizgnąć a przód wybrać własną drogę. Po 10km jazdy nią robimy przerwę - krótki popas i odpoczynek na łonie natury się nam w końcu należy. W końcu ruszamy i dojeżdżamy do Parku Narodowego Przełęczy Shtame.

źr. wikipedia: Park Narodowy Przełęczy Shtame. ((alb.) Parku Kombëtar Qafë Shtama) obejmuje obszar w okręgu Kruja i okręgu Mat, w Albanii. Znajduje się pomiędzy miastami Kruja i Brurrel. Od południa graniczy z Parkiem Narodowym Dajti. Obejmuje on przełęcz Shtame oraz okoliczne szczyty górskie z najwyższym szczytem Maja e Liqenit o wysokości 1723 m n.p.m. Drugim co wysokości szczytem jest Maja e i Rjepat Qetkolës (1686 n.p.m.). Droga wiodąca z Kruji do parku przebiega przez kanion Vaja, ukształtowany przez wody rzeki Droja, a dochodzący do głębokości 600-700 metrów. Legenda głosi, że za okupacji tureckiej 90 dziewic rzuciło się w kanion, aby uniknąć pojmania przez Turków. Na terenie parku znajdują się źródła wód mineralnych. Najbardziej znanym jest źródło Królowej Matki ((alb.) Kroi i Nenes Mbretëreshë). Nazwa została nadana na cześć żony króla Zogu I, która w 1932 roku zleciła przebadać wody ze źródła.

Chyba coś jest jednak prawdziwego w z tą historią z dziewicami bo jadąc parkiem natykamy się wycieczkę złożoną z samej płci pięknej i kilkoro dzieci. Dziewczyny prawie wcale nie mówią w zrozumiałym dla nas języku ale jak pada hasło "fejsbuk" widać zainteresowanie na ich twarzach. Po zrobieniu chyba tysiąca fotek na fejsa i kolejnego teysiąca selfie ruszamy dalej z piskiem ale nie opon ;) . Po chwili docieramy do asfaltu. Cały odcinek off pomiędzy Burrel a Kruje ma około 40km. Zapomniałem napisać że dzień siódmy to niedziela. Jedziemy przez las w którym rodziny Albańskie siedzą przy grillach i piknikują - sielanka trwa.

1575

1576

1577

Docieramy do Kruje, które w przewodnikach opisywane jest jako "albański Kraków" i stanowi żelazny punkt każdej zagranicznej wycieczki. Nas miasto samo w sobie nie zachwyca - inna sprawa, że nie specjalnie chcemy po nim łazić. Zamiast łazić wolimy jeździć i dlatego jedziemy na punkt widokowy znajdujący się nad miastem. Widok z niego jest magiczny. Z punktu widokowego do wybrzeża Adriatyku w linii prostej jest około 25km i jak dla mnie to go było widać. Czad.

1578

1579

1580

1581

1582

1583
punkt widokowy nad Kruje


1584


Jest jakoś w okolicy 15-nastej. Zastanawiamy się co dalej. Jest pomysł, żeby zacząć powoli odwrót nieśpiesznie w kierunku domu. Mamy czas więc może pora ruszyć nad morze? Decydujemy, że lecimy do Velipoja. Z Kruje dostajemy się do SH1 i lecimy nią na północ. Na drodze nic szczególnie ciekawego nie ma... poza sporym ruchem, handlem przydrożnym i sklepami z badziewiem. W Lezha przez pomyłkę wbijamy się do centrum miasta, którego centrum jest rozkopane przez trwające roboty drogowe. Tam stajemy, żeby znaleźć właściwą trasę ale nas znajduje pan policjant. Pyta się, gdzie chcemy dotrzeć - Biedron wskazuje na navi nasz cel. Po chwili zatrzymuje jadące ulicą Porsche Cayenne, wsiada do środka i każe nam jechać za sobą. W ten sposób wyprowadza nas na rogatki miasta. Miło!

Za Lezhe zjeżdżamy z głównej drogi w taką polną idącą wzdłuż kanału - ma nam skrócić drogę a my mamy ęduro ;) Kurzy się nie miłosiernie. Najbardziej zdziwieni naszym widokiem są wędkarze siedzący na brzegu kanałku. Po kilkunastu kilometrach znów mamy asfalt a nim docieramy do drogi SH27. Do Velipoja dojeżdżamy koło 17-nastej. Droga wjazdowa jest zakorkowana - tak jak pisałem wcześniej - jest łikend i Albańczycy zaczynają wracać z niedzielnych pikników. Przedzieramy się przez miasteczko i szukamy jakiegoś lokum gdzieś z boku. Miasteczko przypomina polskie kurorty typu Władek albo Łeba w środku sezonu. Pełno tu "letnich" rozrywek, sklepów z badziewiem i głośnej muzyki. Dodatkowo widać, że dookoła wszystko się rozbudowuje - otwarcie się Albanii na rynek turystyczny niebawem zmieni wybrzeże w ciąg prywatnych hoteli i ośrodków prawdopodobnie podobnych do tych Bułgarskich z wielkimi apartamentowcami dookoła plaży.


1585

1586

1587

Znajdujemy pensjonat kawałek od centrum. Rozpakowanie, szybkie mycie, udaje się też opłukać z kurzu motongi i na plażę. O tej porze jest już "dość" pusto. Adriatyk przypomina jezioro, woda jest znośna - szału nie ma. Po pomoczeniu dup idziemy promenadą do "city". Okazuje się, że w mieście nie działa żaden bankomat. Liczymy kasę i wychodzi, że płacąc EU za nocleg będzie ok.

1588

1589

1590

1591

Piwko, jedzenie, spacerek, piwko, piwko do domu i do domu. W między czasie Jarek - Gruber oznajmia, że rano chce jechać do znajomych, którzy kończą wyjazd na motongach do Kotoru w Czarnogórze i z nimi wracać do PL tego samego dnia. Dla nas nie ma problemu - my się nie śpieszymy. Sprawdzamy prognozę na właśnie wymyślonych trasach teoretycznego powrotu - przez Chorwację bądź Rumunię. Rano podejmiemy finalną decyzję którędy wracamy....


Dzisiejsza trasa wyglądała mniej więcej tak:

1592


PZDR

Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
wilq.bb
Kontroler
Kontroler
Posty: 2673
Rejestracja: 27.08.2012, 08:41
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: wilq.bb »

Relacja super :ok:

Na przyszłość, żebyś nie szukał:
http://www.foodrepublic.com/recipes/cla ... oup-recipe
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas
Jako dżentelmen upijam się po 18-stej.
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

Wrzucam film obrazujący przejazd nad Albański Adriatyk ......

Biedron
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3403
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 8

Jakoś rano żegna się z nami Jarek - Gruber - tak jak mówił - leci do Kotoru w Czarnogórze. Umawiamy się na SMS-a wieczorem. My z Biedronem wstajemy nieśpiesznie i po śniadaniu idziemy na "miasto". Dziś jest pusto. Tłumy odjechały a miasteczko żyje swoim własnym życiem - prawdopodobnie tylko do startu sezonu turystycznego. Sprawdzamy ponownie prognozę pogody i decydujemy się na powrót przez Rumunię. Aby nasz plan miał szansę powodzenia trzeba wieczorem znaleźć nocleg z dostępem do netu, bo ja nie mam wgranych map Rumunii a Biredrona navi ma ale tylko mapy ogólne. Kupujemy jakieś pamiątki, zgodnie z zasadą że jak nie wiesz na co wydać lokalną walutę kup alkohol - na pewno się nie zmarnuje :grin:

1593

1594

Pakowanie, opuszczenie kwatery i lecimy na granicę w miejscowości Dodaj najpierw drogą SH27 a potem SH41. O ile SH27 jest w miarę pusta to SH41 to sznur samochodów w dwie strony... Po drodze gdzieś tankujemy i na granicę docieramy około południa. Chwilę przed dojazdem mija nas ekipa na HD, do przejścia stoi sznur samochodów, a goście na HD ustawiają się do przejścia pieszego - nie czekając na nic lecimy za nimi. Na przejściu okazuje się, że to niemieccy Hells Angels - wracają do domu po objeździe Albańskiego wybrzeża - startowali z Grecji z Igumenisy dokąd dopłynęli promem z Triestu. Mam wrażenie, że trochę nam zazdroszczą możliwości zjazdu z dróg utwardzonych...

1595
Takich tablic w Albanii widzieliśmy kilka - przy pomocy UE niedługo wszystko zaleją asfaltem.....

Dość szybko zostajemy odprawieni i opuszczamy główne drogi kierując się w stronę Jeziora Szkoderskiego drogą R16. Jedziemy wzdłuż jeziora - widok jego tym razem jest zgoła odmienny niż od strony Albańskiej. Jezioro prezentuje się bardzo "dostojnie", tak jak by jeszcze spało... Nie widać na nim żadnych motorówek, kutrów itp... Widoki, jak zwykle zabijają surowością natury. Droga, którą jedziemy jest dość wąskim asfaltem średniej jakości, często biegnąca przez małe wioski w których można kupić lokalne produkty - głównie miód i rakije.

1596

1597

1598

1599

1623

Około 14-nastej docieramy do drogi E65 i chwile potem opuszczamy ją zjeżdżając na M2, z której zjeźdżamy w kierunku miejscowości Gradani. Trasą tą dojeżdżamy do Cetynii a następnie kierujemy się drogą prowadzącą granicą parku Narodowego LovCen. Gdybyśmy jechali z drugiej strony parku można by było zahaczyć o mauzoleum Piotra II Petrovića Njegoša - największego czarnogórskiego władcy - my go z premedytacją odpuszczamy bo dzisiejszy cel to Zablijak przez Kotor.

1600

1621

1622

1620

1601

1602

1603

1604

Droga prowadzi dość wysoko a widok, który się z niej rozpościera jest pocztówkowy. Aby dostać się do Kotoru należy zjechać z wysokości około 1000m na poziom morza.
Zjazd prezentuje się tak:


1605

1606

Prawda, że piękne agrafki?

Zjeżdżamy na dół do Kotoru delektując się każdym przejechanym zakrętem. Miasteczko jest naprawdę ładne. Widać w nim ład i porządek. W centrum, obok promenady cumują olbrzymie statki pasażerskie a tuż obok znajduje się marina z przepięknymi jachtami. Woda w zatoce jest przezroczysta. My tu stajemy tylko na chwilę, żeby się przebrać, chwile odpocząć i lecimy dalej wzdłuż zatoki do Risan.


1607

1608

1609
Wyspa Gospa od Škrpjela (Wyspa Matki Boskiej na Skale) - jedyna sztuczna wyspa na Adriatyku.

Dalej kierujemy się na drogę P11 lecz bezpośrednio z Risan drogą lokalną zaliczając kilka fajnych agrafek na podjeździe. Jedziemy w kierunku drogi M6 prowadzącej do Niskica. Niebo przed nami robi się coraz bardziej zachmurzone. Kawałek przed skrzyżowaniem dróg P11 i M6 zaczynamy wjeżdząć w deszcz. Nie zapowiada się to kolorowo. Szybka wymiana zdań i wracamy się kilka kilometrów do miejscowości Grahovo. Tam znajdujemy na wpół zniszczony dom kultury w którym znajduje się coś w rodzaju kawiarni. W opuszczonej części pod dachem stawiamy motongi i idziemy na kawę. Czekamy aż deszcz przejdzie. Wygląda na to, że się wypogadza więc zakładamy deszczówki i w drogę. Burza jak i deszcz przechodzą bokiem a my podziwiamy znów niezwykłe widoki.

1610

1611

1612

1613

1614

1615

1616

Około 20-tej docieramy w końcu do Zablijaka. Stajemy pod pierwszym domem, który ma napis WiFi -w końcu potrzebujemy mapy na dalszą drogę. Właściciel oferuje nam jakiś nieduży pokój do tego możliwość korzystania z rodzinnej łazienki i kuchni... Szału nie ma a cena też nie jest niska. Umawiamy się, że skoczymy do sklepu po jedzenie i za chwilę wrócimy. Znów robimy zakupy w centrum Zabljaka, tzn. ja robię czyli browar, kawa i coś na kolacje/śniadanie. Po wyjściu ze sklepu okazuje się, że Biedrona czekającego na zewnątrz zagadnął Misza - właściciel kempingu pod Zablijakiem i oferuje nam domek - dla nas warunkiem pozostaje dostęp do sieci. Misza twierdzi że to nie problem więc jedziemy za nim o tu: http://www.durmitor-autocamp.com Na miejscu dostajemy parter bungalowu do dyspozycji składający się z prawdziwej kuchni, łazienki i sypialni, Mamy nawet telewizor.

1617

Misza przynosi router z bezprzewodowym dostępem do netu... oraz proponuje że zrobi nam kolację rybę lub mięso - nie protestujemy i zamawiamy mięso. Po pewnym czasie dostajemy solidny posiłek z informacją, że rano rozliczymy się za całość.

1618

1619

Było to kolejne jedzenie warte zapamiętania na tym wyjeździe. Wymieniamy też SMS-y z Jarkiem - wylądował w jakimś pensjonacie w okolicach Budapesztu i wszystko OK. U nas mapy się ściągnęły pomyślnie więc planujemy kolejny dzień a jak kończy się browar idziemy grzecznie spać....

Nasza trasa przebiegała mniej więcej tak:

1625

PZDR

Qter

P.S.
Dzięki za przepis na zupę z żółwia ;)
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

Dorzucam wideo-relację z tego dnia jazdy:

Biedron
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot] i 1 gość