Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
- Reindeer
- wypruwacz wydechów
- Posty: 1139
- Rejestracja: 11.11.2011, 16:48
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Wrocław (czasem Krosno)
Re: Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
Świetna relacja i po każdym odcinku nie mogłem się już doczekać kolejnego
- Doodek
- pogłębiacz bieżnika
- Posty: 853
- Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
Epilog
Ciągle zaskakuje mnie to, "jak ten czas szybko leci". Od powrotu z Bhutanu minął kwartał, mam też za sobą kolejny nieduży wyjazd (w Alpy) i podjętą decyzję o kolejnym "dużym" wyjeździe i nawet jedną prezentację zdjęć z Bhutanu w krakowskiej knajpce. Niestety do tej pory nie znalazłam w sobie weny... ani tak naprawdę czasu... na zmontowanie filmu z Bhutanu. Mam nadzieję, że taki powstanie, a póki co zostaje przy zdjęciach... Zdjęciach, które tak naprawdę mnie zawiodły, bo zupełnie nie oddają tego jak tam było naprawdę... Zawiodły do tego stopnia, że sprzedałam aparat fotograficzny i aktualnie nie mam żadnego, poza tym w telefonie komórkowym... (nad czym ubolewam). Nie zmienia to faktu, że gdy do nich wracam, to wciąż nie mogę uwierzyć, że rzeczywiście tam byłam. Że udało mi się dotrzeć do tej magicznej krainy. To wszystko jest jak sen. Choć bardzo realny.
Bhutan:
Bhutan mnie zaskoczył. Przede wszystkim przyroda. Spodziewałam się czegoś dużo bardziej "surowego", a w wielu miejscach ten kraj okazał się po prostu zieloną dżunglą. Zaskoczył mnie wysoki poziom świadczonych usług, wysoki standard hoteli. Zaskoczyło mnie jedzenie, które było pyszne. Zaskoczyli mnie ludzie - mili, uprzejmi, spokojni, nienarzucający się. Było pięknie. Zwiedzane obiekty i odbywające się w nich ceremonię, jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne, na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Tak samo jak wszelkie zapierające dech w piersiach widoki, chłonięte z siedzenia motocykla przemierzającego niekończące się zakręty. Nieco zaskoczyła mnie pogoda, zarówno "przydżumione powietrze" powodujące dość kiepską widoczność, zwłaszcza w początkowych dniach wyjazdu, jak i nadchodzący monsun, serwujący nam niemal codziennie gwałtowne opady. Myślę że kolejnym razem wybrałabym inny zestaw ciuchów motocyklowych, ale żeby nie było, że narzekam - to jest jak zwykle "part of the adventure"!
Motocykl:
Nie jeździłam nigdy KTMem. Za to jeździłam jednocylindrowym BMW, więc z grubsza wiedziałam, czego się spodziewać. Motocykl - Brzydal - poza dwoma drobiazgami (początkowe problemy ze starterem i mały wyciek oleju) był dobrze wybranym egzemplarzem. Palił, jeździł, skręcał (! ), hamował. Trzy razy się wywrócił, z czego raz z mojej winy, a dwa to jego własna inicjatywa. Początkowo nie mogłam się przyzwyczaić do ułożenia dźwigni hamulca nożnego, ale po dwóch dniach już ja bezproblemowo znajdowałam (za to później nie mogłam się przestawić na ułożenie w Olivierze ) Klamka sprzęgła, nadłamana przy glebie w offie w dolinie Tang lekko poharatała mi rękawiczki, ale co tam, straty muszą być. Bardzo pozytywne odczucia mam w kwestii pracy zawieszenia, mimo, że zapewne było już ono trochę wypracowane, bo i motocykl było widać, że używany zgodnie z przeznaczeniem Może to głupio zabrzmi, ale... (nie mówić Olivierowi!) nie obraziłabym się, gdyby takie było w mojej "beemce"
Ekipa:
Przed wyjazdem nie znałam nikogo - tylko raz widziałam Olę i Sambora, gdy pojawili się na pokazie zdjęć z Kaukazu w warszawskiej knajpie. Ja nie znałam ludzi, oni nie znali mnie. Chyba to zaczyna być standardem w moich wyjazdach... Towarzysko było świetnie - bez konfliktów, bez napięć, bez problemów. Wszyscy mili, życzliwi. Pewnie najbardziej problematyczną osobą byłam ja sama... przepraszam... i jednocześnie dziękuję raz jeszcze za "poskładanie mnie". Zwłaszcza Monice, za ciepło które mi dała i Samborowi, za rozmowę... Kochani, te dwa tygodnie spędzone i 1393 km przejechane z Wami były naprawdę fantastyczne! (i dziękuję za zdjęcia, które w kilku miejscach zamieściłam na blogu)
Generalnie wyjazd-bajka. Niesamowity. Piękny. Magiczny. Kiedyś tam wrócę!
Ciągle zaskakuje mnie to, "jak ten czas szybko leci". Od powrotu z Bhutanu minął kwartał, mam też za sobą kolejny nieduży wyjazd (w Alpy) i podjętą decyzję o kolejnym "dużym" wyjeździe i nawet jedną prezentację zdjęć z Bhutanu w krakowskiej knajpce. Niestety do tej pory nie znalazłam w sobie weny... ani tak naprawdę czasu... na zmontowanie filmu z Bhutanu. Mam nadzieję, że taki powstanie, a póki co zostaje przy zdjęciach... Zdjęciach, które tak naprawdę mnie zawiodły, bo zupełnie nie oddają tego jak tam było naprawdę... Zawiodły do tego stopnia, że sprzedałam aparat fotograficzny i aktualnie nie mam żadnego, poza tym w telefonie komórkowym... (nad czym ubolewam). Nie zmienia to faktu, że gdy do nich wracam, to wciąż nie mogę uwierzyć, że rzeczywiście tam byłam. Że udało mi się dotrzeć do tej magicznej krainy. To wszystko jest jak sen. Choć bardzo realny.
Bhutan:
Bhutan mnie zaskoczył. Przede wszystkim przyroda. Spodziewałam się czegoś dużo bardziej "surowego", a w wielu miejscach ten kraj okazał się po prostu zieloną dżunglą. Zaskoczył mnie wysoki poziom świadczonych usług, wysoki standard hoteli. Zaskoczyło mnie jedzenie, które było pyszne. Zaskoczyli mnie ludzie - mili, uprzejmi, spokojni, nienarzucający się. Było pięknie. Zwiedzane obiekty i odbywające się w nich ceremonię, jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne, na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Tak samo jak wszelkie zapierające dech w piersiach widoki, chłonięte z siedzenia motocykla przemierzającego niekończące się zakręty. Nieco zaskoczyła mnie pogoda, zarówno "przydżumione powietrze" powodujące dość kiepską widoczność, zwłaszcza w początkowych dniach wyjazdu, jak i nadchodzący monsun, serwujący nam niemal codziennie gwałtowne opady. Myślę że kolejnym razem wybrałabym inny zestaw ciuchów motocyklowych, ale żeby nie było, że narzekam - to jest jak zwykle "part of the adventure"!
Motocykl:
Nie jeździłam nigdy KTMem. Za to jeździłam jednocylindrowym BMW, więc z grubsza wiedziałam, czego się spodziewać. Motocykl - Brzydal - poza dwoma drobiazgami (początkowe problemy ze starterem i mały wyciek oleju) był dobrze wybranym egzemplarzem. Palił, jeździł, skręcał (! ), hamował. Trzy razy się wywrócił, z czego raz z mojej winy, a dwa to jego własna inicjatywa. Początkowo nie mogłam się przyzwyczaić do ułożenia dźwigni hamulca nożnego, ale po dwóch dniach już ja bezproblemowo znajdowałam (za to później nie mogłam się przestawić na ułożenie w Olivierze ) Klamka sprzęgła, nadłamana przy glebie w offie w dolinie Tang lekko poharatała mi rękawiczki, ale co tam, straty muszą być. Bardzo pozytywne odczucia mam w kwestii pracy zawieszenia, mimo, że zapewne było już ono trochę wypracowane, bo i motocykl było widać, że używany zgodnie z przeznaczeniem Może to głupio zabrzmi, ale... (nie mówić Olivierowi!) nie obraziłabym się, gdyby takie było w mojej "beemce"
Ekipa:
Przed wyjazdem nie znałam nikogo - tylko raz widziałam Olę i Sambora, gdy pojawili się na pokazie zdjęć z Kaukazu w warszawskiej knajpie. Ja nie znałam ludzi, oni nie znali mnie. Chyba to zaczyna być standardem w moich wyjazdach... Towarzysko było świetnie - bez konfliktów, bez napięć, bez problemów. Wszyscy mili, życzliwi. Pewnie najbardziej problematyczną osobą byłam ja sama... przepraszam... i jednocześnie dziękuję raz jeszcze za "poskładanie mnie". Zwłaszcza Monice, za ciepło które mi dała i Samborowi, za rozmowę... Kochani, te dwa tygodnie spędzone i 1393 km przejechane z Wami były naprawdę fantastyczne! (i dziękuję za zdjęcia, które w kilku miejscach zamieściłam na blogu)
Generalnie wyjazd-bajka. Niesamowity. Piękny. Magiczny. Kiedyś tam wrócę!
Ostatnio zmieniony 16.08.2014, 15:08 przez Doodek, łącznie zmieniany 1 raz.
- miroslaw123
- oktany w żyłach
- Posty: 3622
- Rejestracja: 14.06.2009, 13:28
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Kraków
Re: Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
Pieknie i czekamy na produkcję filmową!
- Nadol
- swobodny rider
- Posty: 3272
- Rejestracja: 11.07.2011, 09:18
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Marki
Re: Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
W najnowszym numerze Motocykla (10) jest artykuł: "360 zakrętów na godzinę" opowiadający o wyprawie do Bhutanu. Na głównym zdjęciu m.in Wujek i Sambor.
Nadol aka n4d01
srebrna 650, srebrny lub biały kask, WH....
Romet Ogar 200 -> MZ ETZ 150 -> ......... -> Honda XL 650 V
"Samochodem przemieszczasz ciało, motocyklem podróżuje dusza"
srebrna 650, srebrny lub biały kask, WH....
Romet Ogar 200 -> MZ ETZ 150 -> ......... -> Honda XL 650 V
"Samochodem przemieszczasz ciało, motocyklem podróżuje dusza"
- Doodek
- pogłębiacz bieżnika
- Posty: 853
- Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
to relacja z tego wyjazdu... muszę nabyć egzemplarz "Motocykla"
- Pingwin
- czyściciel nagaru
- Posty: 561
- Rejestracja: 06.12.2008, 00:10
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Nysa/Reykjavik
Re: Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
Hej,fajna relacja
Możesz napisać coś o kosztach ? wykupiłaś komercyjną wycieczkę u Sambora??
Pozdro
Możesz napisać coś o kosztach ? wykupiłaś komercyjną wycieczkę u Sambora??
Pozdro
Dawniej gdziala
- Doodek
- pogłębiacz bieżnika
- Posty: 853
- Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
Tak. To była wycieczka komercyjna.
Koszt wysoki... bo dzienny pobyt w Bhutanie to ok 250 USD. Tyle każe sobie płacić król kazdemu turyście. Do tego przeloty i wynajęcie motocykli. I paliwo, napoje (nocleg i wyżywienie jest w tej "wizie") i wszystkie extrasy na jakie chcesz wydać pieniądze.
U mnie wszystko się zamknęło w ok. 16 k pln...
Organizowanie wycieczki samemu to byłby niewiele mniejszy koszt...
To drogi kraj do podróży ze względu właśnie na te 250 usd dziennie ...
Koszt wysoki... bo dzienny pobyt w Bhutanie to ok 250 USD. Tyle każe sobie płacić król kazdemu turyście. Do tego przeloty i wynajęcie motocykli. I paliwo, napoje (nocleg i wyżywienie jest w tej "wizie") i wszystkie extrasy na jakie chcesz wydać pieniądze.
U mnie wszystko się zamknęło w ok. 16 k pln...
Organizowanie wycieczki samemu to byłby niewiele mniejszy koszt...
To drogi kraj do podróży ze względu właśnie na te 250 usd dziennie ...
- mr bulwa
- czyściciel nagaru
- Posty: 624
- Rejestracja: 26.09.2008, 10:44
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Poznań
Re: Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
Doodek - dzięki za relację i fotki Król Bhutanu bardzo mądrze wyszedł z założenia, że lepiej "wpuścić jednego turystę z milionem dolarów niż milion turystów z jednym dolarem" Uniknął zadeptania i zaśmiecenia tego pięknego kraju. Jeśli ktoś chce przeciskać się przez tłumy i oglądać zaśmiecone Himalaje to wystarczy zajrzeć do Nepalu lub Indii. W 2008 płaciliśmy ok. 220$ za dzień ale w to wliczone było wszystko - hotel, jedzenie, przewodnik, transport, atrakcje, kolacja u księcia Bhutanu itd. Uważam, że za tak unikalne miejsce nie jest to wcale dużo. Bhutan, jak dla mnie, to najpiękniejszy i najbardziej magiczny kraj jaki miałem okazję zobaczyć.
_______________________________________________
Nie ma drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą.
Budda Siddhartha Gautama
Nie ma drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą.
Budda Siddhartha Gautama
- Pingwin
- czyściciel nagaru
- Posty: 561
- Rejestracja: 06.12.2008, 00:10
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Nysa/Reykjavik
Re: Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
Dziękuję za info
Oczywiście zdaję sobie sprawę,że wyprawa do Bhutanu to nie all-inclusive w Egipcie za 1200zł
Oczywiście zdaję sobie sprawę,że wyprawa do Bhutanu to nie all-inclusive w Egipcie za 1200zł
Dawniej gdziala
- Doodek
- pogłębiacz bieżnika
- Posty: 853
- Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Bhutan - Kraj Grzmiącego Smoka
No to zaczynamy filmiki
Nie, ja swoich jeszcze nie zaczęłam montować.
Oto produkcja Grześka:
Nie, ja swoich jeszcze nie zaczęłam montować.
Oto produkcja Grześka:
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość